Skrzyżowanie: trzy kobiety w roboczych kombinezonach pędzące w stronę kamery oraz dwóch Waldahudenów i mężczyzna biegnący w przeciwnym kierunku.
Pozbawiona ciążenia część pokładu centralnego: ludzie uczepieni ręcznych uchwytów usiłujący wspiąć się wyżej. Pionowa tuba wodna, a w niej trzy delfiny płynące w górę…
Winda transportowa… W środku Waldahuden przytrzymujący drzwi jedną ręką, a pozostałymi trzema ponaglający pozostałych pasażerów. Inna winda. Wewnątrz Ib otoczony gromadą dwunastu ludzi.
— Nawet jeśli wszyscy znajdą się ponad dyskiem centralnym, nie sadzę by ocean stanowił wystarczające zabezpieczenie przed promieniowaniem — krakała z uporem Lianna.
— Czekajcie! — wrzasnął nagle Thor. — A gdybyśmy ustawili się za skrótem?
— Hm? — chrząknął Rombus, albo raczej FANTOM tak zinterpretował przez translator delikatną feerię błysków na płaszczu Iba.
— Skrót to okrągła dziura — zaczął tłumaczyć Thor, zerkając przez ramię na Keitha. — Gwiazda wynurza się z niego z jednej strony, lecz po drugiej powierzchnia jest płaskim, pustym kręgiem, czarną pustką o kształcie obiektu, dokonującego transferu. Gdy znajdziemy się za skrótem, będziemy bezpieczni, przynajmniej przez jakiś czas. Jaga klepnął wszystkimi czterema łapami w konsolę. — On ma rację! Lansing również poparł go skwapliwie.
— Zrób to, Thor. Zmień kurs i wyprowadź nas na tyły skrótu. Podczas manewru ustaw Starplex tak, żeby spód oceanicznego dysku znalazł się naprzeciw tego wychodzącego słońca. — Już się robi. Dla mnie to tylko kwestia czasu. Na sferycznym holo otaczającym główny mostek, lśniący zaokrąglony profil gwiazdy stawał się powoli zieloną kopułą, gdy Thor zmieniał trajektorię lotu. Wtem zabuczał głośnik.
— Grzbietolot do Lansinga! — zaćwierkał interkom przenikliwym głosem delfina. Gdzieś w tle dał się słyszeć plusk.
— Odbiór. Tu Lansing.
— Thor nie prowadzi statku po linii prostej. Są fale na oceanie.
— Lianna? — Keith spojrzał na dziewczynę i po chwili dwadzieścia cztery transmisje z różnych części statku zastąpił obraz oceanu, przekazywany pod odmiennym kątem. Woda morska chlustała aż na holograficzny strop, autentyczne fale sięgały fałszywych obłoków, zmuszając delfiny do gromadzenia się przy sterburcie dla zaczerpnięcia oddechu.
— Niech to diabli! — zaklął Thor. — Nie pomyślałem o tym. Obrócę statek wokół osi podczas lotu. Na dobrą sprawę może uda mi się utrzymać wszystkie siły w równowadze. Przepraszam!
Starplex ruszył w dalszą drogę. Wybrzuszającą się kopułę zielonej gwiazdy coraz silniej przysłaniała bezcielesna czerń odwrotnej strony kręgu. Było to dziełem chwili — zieleń znikła, a Starplex przycupnął na tyłach skrótu. Jedyną oznaką obecności śmiercionośnej gwiazdy została szmaragdowa poświata, wydobywająca z mroku skupisko ciemnej materii przed rozszerzającym się wyjściem. Nawet aureola promieniowania Soderstroma była stąd niewidoczna. Powodował ją przecież strumień tachionów wylewający się ze skrótu w przeciwnym kierunku. Czarna tarcza znów rosła szybciej, przesłaniając coraz większy obszar gwiezdnej przestrzeni. Osiągnęła średnicę 800 000 kilometrów…
— Czy potrafisz obliczyć wielkość tego obiektu na podstawie zakrzywienia powierzchni obserwowanego przez nas fragmentu? — zwrócił się Keith do Jaga.
— Nie jest nawet wpół drogi przez skrót — odparł Waldahuden. — Do tego obiekt jest spłaszczony wskutek bardzo szybkiej rotacji. Przypuszczalna średnica? Około półtora miliona kilometrów. — Thor, czy mamy szansę na dokonanie hiperskoku?
— Na razie żadnych — odparł miniaturowy hologram, unoszący się nad krawędzią konsoli Keitha. — Musimy być co najmniej siedemnaście milionów klików od centrum gwiazdy, zanim przestrzeń spłaszczy się na tyle, by w wejść z nią w kontakt. Moim zdaniem pokonanie tej odległości zajmie nam jedenaście godzin…
— Godzin?! — wpadł mu w słowo dyrektor. — Ile mamy czasu, nim równik gwiazdy przejdzie płaszczyznę skrótu? — Prawdopodobnie pięć minut… — mruknął Jag. — Jaki stan ewakuacji?
— Stu dziewiętnastu ludzi wciąż przebywa pod powierzchnią oceanicznego dysku — rzekła Lianna patrząc na monitor. — Damy sobie radę…? Dziewczyna westchnęła. — Nie jestem pew…
— Czerwone światło — silnik numer sześć! — wykrzyknął Thor. — Jest przegrzany!
— Rewelacja… — syknął Keith. — Będziesz musiał wyłączyć go z ciągu?
— Na razie nie — zdecydował Thor. — Wprowadziłem do jego chłodnic nanotechy naprawcze, które powinny usunąć awarię.
— Równik osiowy gwiazdy już niemal przeszedł przez skrót.
Fragment holograficznej projekcji wypełniło schematyczne wyobrażenie zachodzącego aktualnie zjawiska. Po lewej stronie uwypuklała się półkula tworu dokonującego transferu. Sam skrót był stąd postrzegany jako prosta pionowa linia.
Po prawej widniał umykający w przeciwnym kierunku Starplex, z profilu podobny do diamentu. Gdy oś słońca przecięła bezwymiarową granicę, otwór w przestrzeni zaczął maleć. Fotony i naładowane cząstki emitowane przez gwiazdę przelewały się teraz na drugą stronę. Emisję narastającego promieniowania można było porównać do ramion, rozpostartych pomiędzy dwunastką a szóstka, nieuchronnie zdążających do trójki.
Thor odrzucił Starplex najdalej, jak mógł. Keith zdążył zauważyć błysk żółtych indykatorów ostrzegawczych na panelu pilota. Statek podjął walkę z polem grawitacyjnym gwiazdy, jego droga ucieczki zawężała się z każdą chwilą, w miarę jak rósł płomienny glob.
— Lansing! — zawył Jag. — Skupisko ciemnej materii ruszyło z miejsca! Oddala się od gwiazdy.
— Czy mogłaby to spowodować siła odpychania, o której wspominałeś?
Waldahuden zamachał czworgiem ramion.
— Nie ten rodzaj oddziaływania przewidywałem, ale…
— Ewakuacja niższych pokładów zakończona — wpadła mu w słowo Lianna, obracając się w fotelu i patrząc z wyczekiwaniem na dyrektora.
— Mniejsza z tym — mruknął pod nosem nawigator. — Jeśli dosięgnie nas fala promieniowania, dostaniemy takiego radiacyjnego kopa, że się nie pozbieramy…
W końcu gwiazda przeszła w całości i skrót zniknął. W związku z tym Thor przełączył całą moc zasilającą napęd dysz na ochronne pole siłowe, próbując w miarę możliwości odchylić napływającą falę promieniowania. Starplex płynął teraz siłą bezwładności. Znów rozległ się alarm przeciw radiacyjny.
— Czy jesteśmy już wystarczająco daleko? — zapytał Keith, lecz nie doczekał się odpowiedzi, gdyż nawigator był zbyt pochłonięty obsługiwaniem klawiatury.
— Czy jesteśmy już wystarczająco daleko?! — ponowił pytanie dyrektor.
Jag dokonał kilku obliczeń.
— Myślę, że tak — odparł zamiast Thora. — Lecz zawdzięczamy to jedynie osłonie, jaką tworzy pokład oceaniczny dysku centralnego. Inaczej już dawno otrzymalibyśmy dawkę śmiertelną.
— No to mamy szczęście — odetchnął Keith. — Tak trzymać, na razie jesteśmy bezpieczni. Lianno, zrób nowy rozkład zadań. Pamiętaj: minimum udziału waleni, niepotrzebne delfiny skieruj do punktu hibernacji medycznej, dopóki nie wymienimy wody w oceanie. Przy prędkości, z jaką gwiazda oddala się od skrótu, upłynie dobrych parę dni, nim będziemy mogli bezpiecznie przejść przez portal. Jak na razie dobra robota. Spisaliście się świetnie. Rombusie, w jakim stanie są nasze doki?