— Wcale nie zamierzałem od razu brać ich pod ostrzał — Keith szelmowsko zmrużył oko. — Pamiętaj tylko, że nasze patrolowce, w przeciwieństwie do Starplex, nie zostały zbudowane przez Waldahudenów.
— Zakładając, że wstrzymają się z otwarciem ognia do pojazdów Ibów, ale… — zaczął pilot, lecz Lansing przerwał mu niecierpliwie.
— Nie o tym myślałem. Waldahudeńscy inżynierowie nie konstruowali naszych statków, więc ich nie znają…
— Rany! W dodatku u nas pilotami są delfiny! — ryknął radośnie Thor.
— Otóż to. FANTOM! — rzucił dyrektor do głównego komputera. — Połączenie bezpośrednie, interkom i holo: Butlonos, Cienkopłetwy, Ostrogon, Skośnooki, Pręgobok, odbiór!
Delfiny po kolei meldowały obecność, a projekcje ich głów pojawiły się w szeregu nad pulpitem konsoli. — „Obecny!” — „O co chodzi?” — „Cienkopłetwy, do usług”. — „Słucham, Keith?” — „Cześć!”
— Lada chwila zostaniemy zaatakowani przez flotę Waldahudenów — oznajmił bez ogródek Keith. — Nasze statki patrolowe są bardziej zwrotne, o ile sterują nimi delfiny. Mamy do wyboru: albo stawić czoło niebezpieczeństwu, albo bezczynnie czekać z założonymi rękami. Czy jesteście gotowi… — nie zdążył dokończyć. — „Statek jest teraz rodzinnym oceanem — my obronimy!” — „Jeśli potrzeba — pomogę ja też!” — „Gotów dać wsparcie”. — „Jasne!” — „Ja… Tak, gotów”.
— Cudownie — Lansing zatarł dłonie. — Ruszajcie do śluz wylotowych. Rombus przydzieli wam statki. Thor zerknął na hologram Keitha.
— Z pewnością teraz nasze jednostki zyskały szybkość manewrów, lecz delfiny nie mają pojęcia o posługiwaniu się bronią — zauważył. — Na pokładzie niezbędny jest strzelec. Siatka Rombusa zamigotała gwałtownie. — Istoty inteligentne poniosą śmierć jeżeli użyjemy broni! — zaprotestował Ib.
— Nie możemy stać bezczynnie i nawet nie ruszyć palcem we własnej obronie — oświadczył Thor. — Już lepiej oddać im nasz statek — przekonywał Rombus. — Nigdy — Keith był nieubłagany. — Ale zabijać…
— Nie trzeba nikogo zabijać — uciął dyskusję dyrektor. — Możemy celować w układ napędowy, żeby unieszkodliwić pojazdy Waldahudenów nie pozbawiając życia członków załogi. A co do strzelców… Wśród nas są jedynie naukowcy i dyplomaci — zastanawiał się przez chwilę. — FANTOM, zrób przegląd danych osobistych personelu bazy. Wybierz pięciu najlepszych kandydatów na potencjalnych strzelców.
— Wytypowałem. Są to: Wong Wai-Jeng. Smith-Tate Hellena. Leed Jelisko em-Layth. Cervantes Clarissa. Dask Honibo em-Kalch. — Rissa…? — powtórzył Lansing z zapartym tchem.
— Jeśli w grę wchodzi obsługa laserów geologicznych, proponuję zatrudnić Śnieżynkę — wtrącił Thor. — Jest przecież starszym geologiem.
— My, Ibowie fatalnie celujemy — z miejsca zastrzegł Rombus. — Żeby dobrze wymierzyć, lepiej mieć jeden punkt widzenia.
— FANTOM, znajdź przedstawicieli innych gatunków w miejsce Waldahudenów i natychmiast połącz mnie ze wszystkimi, których wytypowałeś — polecił dyrektor. — Gotowe. Łączę.
— Tu dyrektor Lansing. FANTOM zdecydował, że z racji doświadczenia i zręczności będziecie najlepszymi kandydatami do obsługi sprzętu bojowego na pokładzie pięciu naszych statków, pilotowanych przez delfiny — ogłosił Keith przez interkom. — Nie mogę wam nic rozkazać. Zgłaszajcie się na ochotnika. Wyrażacie zgodę?
Za projekcją delfinów pojawił się drugi rząd holograficznych głów. — „Ja… Dobry Boże, tak, zgadzam się”. — „Możesz na mnie liczyć”. — „Wątpię, czy się nadaję, lecz… tak”. — „Jestem gotów”. Rissa zwróciła się w stronę męża. — Zrobię, co w mojej mocy, Keith. — Risso… — w głosie mężczyzny czaił się ból.
— Nie tragizuj, kochanie. Muszę mieć pewność, że przeżyjesz te miliardy lat — rzekła z uśmiechem. Dotknął jej ramienia.
— Rombus, przydziel każdemu statek. FANTOM, jak najszybciej sprowadź pozostałych. — Rozkaz.
— Cóż, przyjaciele, odwaliliśmy kawałek dobrej roboty… — oparł się na konsoli, z twarzą w dłoniach.
— O Jezu!!! — ryknął nagle Thor. Na holo rozkwitła niewielka eksplozja. — Te dranie zestrzeliły naszego łącznika!
— Jag, sprecyzuj, jakiego rodzaju broni użyli — rzucił Keith. — Przynajmniej dowiemy się, czym dysponują. Fizyk zerknął na czworokąt monitora.
— Standardowe waldahudeńskie lasery policyjne — stwierdził, wstając z miejsca. Wskazał gestem Melonogłowego, sprawującego funkcję głównego oficera fizyków podczas zmiany delta i stuknął w kilka przycisków.
— Przekazuję sekcję fizyki delfinowi na stanowisku pierwszym — ogłosił odwracając się do dyrektora. — Być może… Być może lepiej, żebym nie brał w tym dalej udziału. Gawst nie powołał się, co prawda, na imię Królowej Trath, więc przypuszczam, że on i jego towarzysze działają bez królewskiej zgody, mając na celu wyłącznie pomnożenie własnego prestiżu. Mimo wszystko to jednak Waldahudeni. Chyba powinienem raczej wrócić do swojego apartamentu.
— Nie tak szybko, Jag! — Keith zerwał się z fotela. — Ile czasu zostało do startu naszych statków? — rzucił do Lianny. — Dziesięć, może jedenaście minut. Lansing ponownie zmierzył wzrokiem Waldahudena.
— Namówiłeś mnie, żebym przesunął Starplex tak, żebyśmy nie mogli zobaczyć floty twoich ziomków, gromadzącej się po drugiej stronie zielonej gwiazdy — syknął oskarżycielsko.
— Zgłaszam sprzeciw — oświadczył Jag, splatając za plecami obie pary rąk. — Nie obowiązuje cię lojalność wobec Waldahudenów? — Jestem lojalny tylko wobec Królowej Trath, lecz nie ma 919 żadnych dowodów, że to ona wydała rozkaz skonfiskowania tego statku.
— Lianno, sprawdź, ile łączników informacyjnych Jag otrzymał przez ostatnie dwa dni? — polecił dyrektor.
— Już sprawdzam. Trzy. Dwa zostały nadane przez WHAT…
— Który mieści się tuż obok rodzinnego systemu Waldahudenów… — mruknął Keith.
— … A trzeci jest tradycyjną jednostką telekomunikacyjną użyteczności publicznej, nadesłaną z Rehbollo.
— Dotyczy spraw osobistych — zastrzegł Jag. — Informuje o chorobie wśród członków mojej rodziny… Lansing puścił jego słowa mimo uszu. — Lianno! Przesłuchaj wszystkie trzy łączniki — zażądał. — Chcę znać treść tych przekazów.
— Zapisałem od razu te dane, których potrzebowałem — oświadczył Waldahuden. — Przygotowałem łączniki do ponownego użytku… kasując wcześniejszy zapis, rzecz jasna.
— Już my znajdziemy sposób, by co nieco odczytać… — przerwał mu Keith z błyskiem w oku. — Prawda, Lianno?
— Zobaczę — dziewczyna pochyliła się nad konsolą. — W porządku, łączniki nadesłane do Jaga, są wciąż na pokładzie — rzekła po chwili. — Oprócz tych trzech posiadamy ich ponad sto. Wszystkie gotowe do następnego użycia. — Jej palce zastukały po kontrolkach na pulpicie. — Odtworzyłam zawartość wszystkich trzech. Są czyste. — Kompletnie nic nie da się odzyskać?
— Nie. Zawartość bazy danych została skasowana i zastąpiona pierwszą lepszą ścieżką radiową. Nic się nie zachowało.
— Do wymazywania używam zwykle fal zakresu siódmego — zaoponował Jag.
— Czyli tylko dwa poziomy powyżej pasma ziemskich standardów wojskowych — wpadł mu w słowo dyrektor.
— To pozwala na szybszą orientację w sytuacji — głos Waldahudena był pełen goryczy. — Zawsze wyróżniałeś moje zamiłowanie do porządku.