— Rombus, czy masz dokładny namiar „Rumowego Jeźdźca?” — Keith tłumił narastający niepokój.
— Statek jest wciąż oddalony od nas o czterysta kilometrów, a matmaci ruszyli do ataku… lecz wciąż trzymam jego pozycję.
— Dobra robota — dyrektor odetchnął z ulgą. — Czy jest możliwy kontakt z Kocim Okiem lub którymś z jego pobratymców? — Ignorują nasze wezwanie — odparł Ib.
— Nie możemy podejść do gwiazdy tak blisko, jak bym chciał. — Jag zmienił temat rozmowy. — Na pokładzie oceanicznym pozostało zbyt mało wody, by zapewnić skuteczną osłonę, a nasze ekrany ochronne są przepalone. Istnieje trzydziestoprocentowa pewność, że matmaci nas dopadną.
Serce w piersi Keitha łomotało coraz mocniej. Stacja okrążała gwiazdę parabolicznym łukiem. Zachłanne macki wciąż wyciągały się do łupu. Położenie Rumowego Jeźdźca oznaczono na ekranie za pomocą maleńkiego kwadratu, a żółtą barwą podkreślał promień traktorowy, celujący w jego kierunku. Starplex dotarł do szczytu paraboli. Gwiazdy umknęły w bok — to Thor skręcił, gdy stacja musnęła pułap słonecznej atmosfery.
Stacja mknęła teraz z zawrotną prędkością po drugiej stronie gwiazdy, pikując w kierunku skrótu. Na holo FANTOM podświetlił animowane ramię promienia traktorowego i zaznaczył wartość zużycia dodatkowej energii. Kurs Starplex był tylko minimalnie odchylony od kursu Rumowego Jeźdźca, więc patrolowiec mógł podążać śladem stacji po orbicie siłą własnego rozpędu.
— Dwie minuty do transferu. Naprowadzam. — Macki Iba śmigały nad konsolą.
— Nigdy jeszcze nie przechodziliśmy przez skrót z taką prędkością. Nikt nie jest na to przygotowany — zauważył Jag. — Personel powinien się zabezpieczyć, lub przynajmniej mieć w pobliżu jakieś stałe oparcie. Keith przyznał mu rację. — Lianno, nadaj ostrzeżenie dla załogi.
— „Do całego personelu!” — przez głośniki popłynął głos Lianny przetworzony we wszystkich językach. — „Zapiąć pasy bezpieczeństwa wobec możliwości silnych wstrząsów”. Wtem duży, nieregularny obiekt przesłonił część wizji.
— Statek Gawsta! — zawołała dziewczyna. — Odczepił się od naszego pancerza. Pewnie myśli, żeśmy oszaleli.
— Mogę go złapać drugim promieniem — zaofiarował się Rombus. Keith wybuchnął śmiechem.
— Zostaw go. Niech leci. Jeśli woli mieć przeprawę z mat — matami. Idzie nam na rękę.
— Osiemnaście sekund — odliczał Ib. Z niewidzialnej podłogi wysunęły się pomarańczowe klamry i zamknęły chwyt na obręczach jego kół. — 1,4 stopnia w prawo, Magnor — zaszczekał Waldahuden. — Ominiesz skrót. — Kurs korygujący. — Szesnaście sekund.
— Wszyscy na miejsca! — zdążyła krzyknąć Lianna. — Wkrótce… Wtem… Mrok. Poczucie nieważkości. — A niech to cholera! — głos Thora w ciemności.
— Szczekanie… Jag mówi coś po swojemu… Dlaczego FANTOM nie tłumaczy? Jakieś migoczące plamki… jedyne źródło światła w pokoju. To przecież Rombus…
— Siadło zasilanie! — ryknął nawigator. — O krok od skrótu…
Zapłonęły czerwone lampy alarmowe i natychmiast włączył się awaryjny system grawitacyjny, dla Ibów — sprawa życia i śmierci. Z dwu przeciwległych stron sali dobiegały odgłosy rozbryzgów ciężkich kropli. Woda w zbiornikach dla delfinów przybrała kształt olbrzymich kopulastych słupów, które runęły pod wpływem powracającego ciążenia. Uderzały przy tym z pluskiem o podłogę, zalewając wszystko dookoła. Sferyczny hologram zniknął. Mostek otaczały jednostajne, szaroniebieskie płyty syntetycznych ścian. Keith jakoś utrzymał się w swoim fotelu, lecz Jag leżał rozpłaszczony na podłodze. Najwidoczniej stracił równowagę, gdy niespodziewanie powróciła grawitacja.
Trzy stanowiska w pierwszym rzędzie — OpW, Ster i OpZ — błyskały kontrolkami, budząc się do życia. Drugi rząd nie ucierpiał prawie wcale, dzięki mocy akumulatorów.
— Zgubiliśmy Rumowego Jeźdźca… — rzekł cicho Rombus — Oderwał się od stacji, gdy ustało zasilanie promienia.
— Przerwać transfer!!! — wrzasnął Keith, lecz Thor smutno pokręcił głową. — Za późno. Lecimy do skrótu siłą rozpędu. Mąż Rissy rozpaczliwie zacisnął powieki. — Którędy poleciał Rumowy Jeździec?
— Nie dowiemy się, dopóki skanery nie przeszukają pokonanego przez nas odcinka. — Płaszcz Iba przygasł. — Cóż… Mam na myśli część trasy, od kiedy złapaliśmy go na hol. Powinien znajdować się za nami, gdzieś na linii kursu.
— „Generator numer jeden odstrzelony” — wpisała Lianna, sprawdzając odczyty na monitorze. — „Strata wojenna. Przeniesienie funkcji na ocalałe generatory”.
— Od… Wy… Przy… Przyjąłem. Prze…noszę — wydukał FANTOM.
Holograficzny bąbel odtwarzał projekcję. Mostek otoczyła oślepiająca biel, zastąpiona po chwili obrazem kosmosu. Na nieboskłonie nadal królowało zielone słońce, a w tle sunęły nieubłagane macki ciemnej materii. Keith na próżno wypatrywał jakiegokolwiek śladu Rumowego Jeźdźca, choć Starplex leciał teraz o wiele wolniej. W ciszy zadudnił bas Thora.
— Transfer za dziesięć sekund. Odliczam. Dziewięć. Osiem…
Spod sufitu dobiegało wezwanie Lianny, skierowane przez głośniki do ogólnej wiadomości publicznej.
— Za szesnaście sekund ciążenie wróci do normy. Przygotujcie… — … Dwa. Jeden. Kontakt!
Zamigotały czerwone diody ostrzegawcze. Skrót otoczył stację liliowym pierścieniem, gdy mikroskopijny punkt rozrastał się, wchłaniając nadlatującą bryłę. Z tyłu widniało znajome niebo z szafirowym słońcem i strumieniami ciemnej materii w tle, na przedzie zaś otwierała się bezgwiezdna pustka. Cały przeskok trwał zaledwie kilka chwil, gdy Starplex z szaloną prędkością mknął przez skrót.
Gdy Keith pojął co się stało, przeszył go zimny dreszcz. Światełka na płaszczu Rombusa zatańczyły w sekwencji zdumienia. Lianna stłumiła cichy jęk. Jag odruchowo gładził sierść.
Wokół rozciągała się bezgwiezdna pustka. Jedynie w oddali majaczył jasny, niewyraźny owal, a wysoko w górze bielały trzy maleńkie, eliptyczne krążki i garstka ledwie widocznych, rozrzuconych bezładnie plamek.
Wynurzyli się zatem w martwej, międzygalaktycznej próżni. Białe elipsy nie były gwiazdami, lecz całymi galaktykami. A żadna z nich nie przypominała Drogi Mlecznej…
XVIII
Gdy Rumowy Jeździec oderwał się nagle od Starplex, Rissa poczuła, jak przerażenie zaciska jej krtań. — Co się stało?! — krzyknęła.
Butlonos nie miał czasu na odpowiedź. Miotał się i obracał w zbiorniku, walcząc o utrzymanie kontroli nad statkiem. Na centralnym ekranie zatrważająco pęczniała zielona gwiazda. Rissa nie odrywała wzroku od rozszalałego oceanu szmaragdowych, nefrytowych i malachitowych płomieni.
Stłumiła falę paniki i próbowała samodzielnie dociec, gdzie tkwił błąd. W żadnym wypadku Keith nie odciąłby źródła zasilania promienia, więc albo Gawst przeciął hol wiązką interferencyjną, albo w bazie nastąpiła awaria zasilania. Tak czy inaczej, patrolowiec oddalał się od macierzystej stacji, dryfując w kierunku tarczy obcego słońca. Rissa odwróciła się do przezroczystej ściany, oddzielającej kabinę powietrzną od zbiornika wodnego. Ujrzała, jak delfin boleśnie wygina się w łuk i uderza głową o przeciwległą ścianę, jakby tym rozpaczliwym gestem mógł zmusić statek do posłuszeństwa.
Rissa ponownie spojrzała na monitor i serce skoczyło jej do gardła. Starplex znikał właśnie w portalu skrótu, przenosząc się licho wie dokąd. Wielkie, ciemne okna stacji potwierdzały jej wcześniejsze przypuszczenia. Musiała nastąpić awaria mocy. Rissa mogła tylko żywić nadzieję, że pozbawiony zasilania pojazd wyjdzie z sieci w okolicach Nowego Pekinu lub Monotonii, gdzie pospieszą mu z pomocą statki Wspólnoty. Z drugiej strony jeśli powrót przez któreś ze sprawdzonych przejść będzie niemożliwy, a badania wszystkich aktywnych skrótów nie zostaną zakończone przed wyczerpaniem się baterii Starplex — stacja utknie w ślepym zaułku bez szansy na ocalenie.