Выбрать главу

— „Niestety, doktor Cervantes” — nadeszła oczekiwana niecierpliwie odpowiedź. — „Waldahudeni wzięli nasze komory dokowe na pierwszy ogień”.

„Jasne…” — pomyślała Rissa z goryczą. — „Jeszcze jedna powtórka z Pearl Harbor…”

— „Zaproponuj dowódcy»Starplex«, żeby skierował statek do portu na Monotonii. Niech zachowa ostrożność podczas transferu. Pamiętaj, że ze skrótu wyłonił się tam niedawno subgigant klasy G. My możemy jedynie zaoferować pomoc w naprawie małych jednostek, takich jak twoja. Odbiór”.

Kobieta podniosła wzrok na ekran. Bitwa miała się ku końcowi. Policyjne statki Wspólnoty wciąż jeszcze ścigały grupkę waldahudeńskich niedobitków. Kilku najeźdźców wolało się poddać, odrzucając silniki w przestrzeń.

— Więcej paliwa potrzebujemy — przypomniał śpiewnie Butlonos. — I dysze muszą być wychłodzone. Przeciążyłem je bardzo.

— „W porządku” — rzuciła Rissa do mikrofonu. — „Już do was lecimy. Koniec odbioru”. Skinęła głową delfinowi, który obrócił się w zbiorniku, a statek w przestrzeni powtórzył jego ruch.

Serce Rissy wciąż łomotało. Zamknęła oczy i starała się nie myśleć o tym, co zrobiła.

XIX

— Lianno! Raport o zniszczeniach — polecił Keith.

— Kończę wykaz strat, odniesionych podczas bitwy. Transfer przebiegł bez komplikacji. — Straty w ludziach?

Lianna przechyliła głowę, wsłuchana w treść raportu, przekazywanego przez implant w jej uchu.

— Żadnych ofiar. Wiele złamań kości. Kilka przypadków wstrząsu. W sumie nic poważnego. Co do Jessiki Fong — opuściła śluzę szesnastą w dobrym stanie, jeśli nie liczyć pękniętego biodra, złamanej ręki i mnóstwa siniaków.

Dyrektor odetchnął z ulgą. Przebiegł wzrokiem po hologramie, doszukując się jakichś szczegółów w białych plamkach na tle nieskończonej czerni. — Boże… — szepnął zrezygnowany.

— Wszyscy bogowie — odparł cicho Jag — są daleko, daleko stąd… Thor obrócił się w fotelu i spojrzał na Waldahudena. — To przestrzeń międzygalaktyczna, tak? Jag przytaknął, podnosząc górną parę rąk.

— Ale… Nigdy nie słyszałam o wyjściu z sieci, położonym tak daleko — zaoponowała Lianna.

— Skróty istnieją jedynie w skończonym czasie — odparł fizyk. — Być może sygnały z między galaktycznej przestrzeni nie dotarły jeszcze do żadnego ze światów Wspólnoty.

— Lecz w jaki sposób skrót w ogóle może istnieć w międzygalaktycznej przestrzeni? — wtrącił pilot. — Gdzie jest jego punkt zaczepienia?

— To bardzo dobre pytanie… — Jag pochylił głowę, śledząc z natężeniem dane, rejestrowane przez przyrządy. — A! Tutaj go mam. Sprawdź dokładnie obraz swojego hiperprzestrzennego skanera, Magnor. Około sześć świetlnych godzin stąd znajduje się spora czarna dziura. Thor gwizdnął cicho, a Keith poruszył się niespokojnie. — Czy stanowi dla nas jakieś zagrożenie? — zapytał. — Nie bardzo, szefie. Dopóki siedzimy od niej z daleka. Tymczasem Jag manipulował przy kontrolkach na pulpicie. Na holo pojawił się wyodrębniony ramką obszar, pusty i mroczny, jak reszta otaczającej go przestrzeni.

— W normalnych warunkach widoczny jest dysk przyrostu wokół czarnej dziury. Lecz tu nie ma nic, co mogłoby zostać przyciągnięte przez jej pole grawitacyjne. — Waldahuden zamyślił się. — Myślę, że to jakaś starożytna czarna dziura. Potrzebowała miliardów lat, by dotrzeć aż tutaj. Prawdopodobnie jest pozostałością układu gwiazdy podwójnej. Gdy większy z komponentów przeszedł w supernową, powstała asymetryczna fala uderzeniowa, która wyrzuciła czarną dziurę poza rodzimą galaktykę. — Ale… Co uaktywniło skrót? — przerwała Lianna. Cztery dłonie Jaga uniosły się w górę.

— Czarna dziura przyciąga wszelką, przelatującą w pobliżu materię. Prawdopodobnie jakieś ciało zostało nagle wessane przez skrót — Jag silił się na beztroskę, lecz nie dało się ukryć, że jest tym wszystkim przybity. — I tak mieliśmy dużo szczęścia. — mruknął. — Skróty w międzygalaktycznej przestrzeni są równie rzadkie, jak muł bez śladów stóp.

Keith spojrzał na szczerą twarz Thora. Szukał spokojnych, wyważonych słów. Wciąż był dyrektorem Starplex, bez względu na to, że stacja bardziej przypominała teraz tratwę płynącą w nieznane, niż laboratorium badawcze. Czuł na sobie wzrok całej załogi, szukającej w nim oparcia.

— Kiedy będziemy gotowi do powrotnego transferu? — zapytał. — Kiedy wrócimy po Rissę i Butlonosa?

— Wciąż mamy problemy z elektrycznością — westchnęła Lianna. — Nie chciałabym ruszać statku, dopóki nie dojdziemy z tym do ładu. Potrzebuję co najmniej trzech godzin… — Trzech godzin?! — przerwał jej Lansing. — Ależ to… — Postaram się pospieszyć — zapewniła.

— A gdybyśmy wysłali im z pomocą jeden z patrolowców? — Keith z nadzieją popatrzył po zebranych.

Na mostku zaległa cisza. Rombus bezszelestnie podjechał do stanowiska dowodzenia i delikatnie oparł jedną z macek na ramieniu dyrektora.

— Mój przyjacielu… — FANTOM przełożył w formie szeptu stonowany blask świateł na siatce sensorycznej Iba. — Wiesz, że nie możesz tego uczynić. Nie możesz narażać drugiego statku na niebezpieczeństwo.

Jestem dyrektorem… i mam chyba prawo podejmować własne cholerne decyzje — klął w duchu Keith. Potrząsnął głową, próbując stłumić gniew. Jeżeli cokolwiek stało się Rissie…

— Masz rację — rzekł głośno. — Dziękuję. — w tej chwili jego wzrok padł na Jaga i skrywana wściekłość wybuchła ze zdwojoną siłą. — Powinienem z powrotem cię przymknąć, ty…

— Świnio — usłużnie dokończył Jag, prowokacyjnie krzywiąc pysk w parodii angielskiego słowa. — No dalej, wyduś to wreszcie.

— Moja żona jest gdzieś… nie wiadomo gdzie — wysapał Lansing. — Być może umiera. Butlonos również. Co, do diabła, chciałeś przez to osiągnąć?! — Do niczego się nie przyznaję.

— Naprawa tego statku pochłonie miliardy. Wspólnota skieruje przeciw tobie oskarżenie, masz to jak w banku… Nigdy nie zdołasz udowodnić, że moja propozycja przesunięcia Starplex miała cokolwiek wspólnego z późniejszym biegiem wypadków. Możesz mnie lżyć, ile dusza zapragnie, człowieku, jednak nawet wasze zacofane sądy wymagają konkretnych dowodów winy. Istota z ciemnej materii, będąca przedmiotem moich badań, naprawdę pozostawia niezwykły ślad w hiperprzestrzeni. I naprawdę był on niewidoczny, dopóki nie przenieśliśmy Starplex na bliższy punkt obserwacyjny — każdy astronom to potwierdzi…

— Twierdziłeś, że matmat wchodzi w fazę podziału — oskarżycielsko rzucił dyrektor. — Reprodukcja nie nastąpiła.

— Twoją domeną jest socjologia, Lansing. W naukach ścisłych musimy czasem pogodzić się z faktem, że niektóre z naszych teorii zostaną obalone. — To był podstęp…

— To był eksperyment — uciął Waldahuden. — Cała reszta to tylko domysły. Próbuj dalej szkalować mnie publicznie, a zaskarżę cię o zniesławienie. — Sukinsynu! Jeśli Rissa umiera…

— Jeśli doktor Cervantes umiera, będę niepocieszony — przerwał zimno Jag. — Życzę jej powodzenia. Z tego, co nam wiadomo, ona i Butlonos bezpiecznie umknęli przez skrót. To moi towarzysze ponieśli dzisiaj śmierć. Nie twoi… Lianna podniosła wzrok znad konsoli.