Spodziewała się, że Serilla posłuży się swoim roszczeniem do władzy satrapy, ale na przód podwyższenia wystąpił Kupiec Łakomy. Uniósł wysoko ręce i ludzie się uciszyli.
– Zebraliśmy się w Sali Zgromadzeń Kupców Miasta Wolnego Handlu. Ponieważ Kupiec Wiliniarz został zamordowany, ja obejmuję przewodnictwo Rady Kupców. Mam prawo przemówić jako pierwszy.
Rozejrzał się po zebranych, spodziewając się sprzeciwu, lecz na razie wszyscy milczeli.
Łakomy zaczął od stwierdzenia tego, co było oczywiste.
– Zebraliśmy się tutaj, wszyscy mieszkańcy Miasta Wolnego Handlu, by omówić postępowanie wobec smoczycy, która nas nawiedziła.
Ronika uznała, że coś go natchnęło. Łakomy nie wspomniał o różnicach, które wywołały pierwsze zamieszki. Skupił uwagę wszystkich, jakby stanowili jedność, na problemie smoczycy. Mówił dalej:
– Wypędziła flotę Krainy Miedzi z naszej zatoki i wytropiła kilka najeźdźczych band. Na razie zniknęła z naszego nieba, ale powiedziała, że wkrótce wróci. Przedtem musimy postanowić, jak się z nią umówić. Oswobodziła nasz port. Co jesteśmy gotowi dać jej w zamian?
Przerwał, by nabrać tchu. To był błąd, ponieważ lukę wypełniła setką rozmaitych odpowiedzi setka głosów.
– Nic. Nic jej nie jesteśmy winni! – ryknął z gniewem jeden z mężczyzn, a inny dorzucił swój komentarz:
– Syn Kupca Teniry już zawarł umowę w naszym imieniu. Grag jej powiedział, że jeśli wypędzi najeźdźców z Krainy Miedzi, to my pomożemy jej wykonać zadanie, które nam określi. To wydaje się uczciwe. Czy Kupiec z Miasta Wolnego Handlu łamie słowo, nawet dane smoczycy?
– Powinniśmy przygotować dla niej ofiary. Ona nas uwolniła. Powinniśmy podziękować Sa, że przysłał nam takiego obrońcę!
– Ja nie jestem Kupcem! Ani mój brat! I nie damy się związać cudzym słowem!
– Zabijmy ją. Wszystkie legendy o smokach ostrzegają o ich zdradliwości i okrucieństwie. Powinniśmy przygotowywać obronę, a nie stać tu i gadać.
– Cisza! – ryknął Chciwus, stając u boku Łakomego.
Był tęgim mężczyzną, lecz siła jego głosu wciąż zdumiewała Ronikę. Kiedy rozglądał się po tłumie, wyraźnie było widać białka jego oczu. Ronika uświadomiła sobie, że jest bardzo przestraszony.
– Nie mamy czasu na sprzeczki. Musimy działać szybko i zgodnie. Kiedy smoczyca wróci, musimy wystąpić przed nią zjednoczeni. Opór byłby błędem. Widzieliście, co zrobiła z tymi statkami i ludźmi. Jeśli chcemy uniknąć podobnego losu, musimy ją udobruchać.
– Może niektórzy z tu obecnych zasługują na taki sam los, jaki spotkał najeźdźców – odezwał się grubiańsko Roed Caern. Stanął w groźnej postawie obok korpulentnego Kupca. Chciwus cofnął się o krok. – Słyszałem, jak wcześniej wyraźnie się o tym mówiło – ciągnął Roed. – Jakiś Kupiec już się dogadał ze smoczycą. Ona jest nasza! Należy do Kupców Miasta Wolnego Handlu. Powinniśmy honorować naszą umowę, Kupcy Miasta Wolnego Handlu, bez odwoływania się do jakichś obcych, którzy chcą przejąć nasze miasto jako swoje. Mając smoczycę po naszej stronie, możemy nie tylko wygnać obrzydliwych najeźdźców z Krainy Miedzi z powrotem do ich kraju, ale możemy razem z nimi pozbyć się Nowych Kupców i ich złodziejskich niewolników. Wszyscy słyszeliśmy wieści. Satrapa nie żyje. Nie możemy polegać na Jamaillii, że nam pomoże. Rozejrzyjcie się, Kupcy z Miasta Wolnego Handlu. Stoimy w naszej zrujnowanej sali w spustoszonym mieście. Jak to się stało? Przez tolerowanie pośród nas zachłannych Nowych Kupców, ludzi, którzy przybyli tu z naruszeniem naszej karty praw, by grabić naszą ziemię i puścić nas z torbami! – Popatrzył na Łakomego i usta wykrzywił mu grymas nienawiści. – Jak możemy zapłacić naszej smoczycy? Mięsem. Niech smoczyca pozbędzie się wszystkich obcych – zaproponował, zmrużywszy oczy.
To, co stało się potem, zaszokowało wszystkich. Kiedy pomruk oburzenia na te słowa przerodził się w ryk, do przodu wystąpiła stanowczym krokiem Towarzyszka Serilla. Roed odwrócił się, zaskoczony, a Serilla położyła mu na piersi swoją drobną dłoń; odsłoniła zęby w nagłym wysiłku i zepchnęła go z podwyższenia. Do podłogi było niedaleko i gdyby Roed był przygotowany, mógłby z łatwością zeskoczyć. Wymachując rękami, upadł z krzykiem na plecy. Ronika usłyszała uderzenie jego głowy o podłogę, a potem ryk bólu. Roeda obstąpili ludzie i wywiązała się krótka szamotanina.
– Cofnąć się od niego! – krzyknęła Serilla i przez moment Ronika myślała, że Towarzyszka go broni. – Rozejść się albo spotka was jego los!
Ci nieliczni, którzy usiłowali pomóc Roedowi, cofnęli się i nagle wmieszali w tłum niczym strumyki wody wsiąkające w piasek. Został tylko sam Roed, unieruchomiony przez kilku mężczyzn, którzy wykręcili mu jedną rękę do tyłu. Zaciskał z bólu zęby, ale udało mu się cisnąć przekleństwo pod adresem Serilli. Przytrzymywali go Kupcy, i Pierwsi, i Nowi. Posłuszni skinieniu głowy Towarzyszki, wyprowadzili go ze zgromadzenia. Ronika zastanawiała się, co mu zrobią.
Towarzyszka Serilla podrzuciła nagle głowę i spojrzała po tłumie. Ronika po raz pierwszy zobaczyła, jak twarz kobiety się rozjaśnia, jakby przepełniał ją szczery duch. Nawet nie popatrzyła za człowiekiem, którego obaliła. Stała zebrana w sobie, panując nad sytuacją.
– Nie możemy tolerować Roeda Caerna ani tych, którzy myślą jak on – oznajmiła głośno. – Pragnie on siać niezgodę, podczas gdy nam potrzebna jest jedność. Przemawia przeciwko władzy satrapii, jakby zginęła ona wraz z satrapą Cosgiem. Wiecie, że tak nie jest! Wysłuchaj mnie, ludu Miasta Wolnego Handlu. W tej chwili nie ma znaczenia, czy satrapa żyje, czy nie. Ważne jest to, że u władzy pozostawił mnie, żebym przejęła ciężar rządów, gdyby on sam zginął. Nie zawiodę go ani jego poddanych. Kimkolwiek innym wszyscy jesteście, jesteście też poddanymi satrapy i rządzi wami satrapia. Przynajmniej pod tym względem możecie być sobie równi i zjednoczeni. – Przerwała i powiodła wzrokiem po osobach, z którymi dzieliła podwyższenie. – Nie jest tu potrzebne żadne z was. Potrafię mówić w imieniu was wszystkich. Co więcej, każdy traktat, jaki wypracuję ze smoczycą, będzie wiązał na równi was wszystkich. Czy tak nie jest najlepiej? Pozwolić mówić w waszym imieniu komuś, kto nie ma osobistych związków z Miastem Wolnego Handlu?
Niemal jej się udało. Po przemowie Roeda jej słowa brzmiały rozsądnie. Ronika Vestrit widziała, jak ludzie wymieniają spojrzenia. Wtedy odezwała się Duya z drugiej strony podwyższenia:
– Mówię w imieniu Tatuowanych, że mamy dosyć „równości”, którą obdarzył nas satrapa. Teraz stworzymy własną równość jako mieszkańcy Miasta Wolnego Handlu, a nie jamailliańscy poddani. Chcemy mieć głos w tym, co zostanie obiecane tej smoczycy. Zbyt długo inni rozporządzali naszą pracą i naszym życiem. Nie będziemy już dłużej tego tolerować.
– Tego się bałem – wtrącił Chciwus. Wycelował drżący palec w wytatuowaną kobietę. – Wy, niewolnicy, wszystko chcecie zniszczyć. Dla was ważna jest tylko zemsta. Niewątpliwie zrobicie, co w waszej mocy, by sprzeciwić się smoczycy, by sprowadzić jej gniew na waszych panów. Ale kiedy wszystko już się skończy, nawet kiedy zginą wasi panowie, będziecie takimi samymi ludźmi, jakimi jesteście dzisiaj. Nie dacie rady sobą rządzić. Zapomnieliście, co to znaczy być rozsądnym. Udowodniliście to swoim zachowaniem od czasu, kiedy zdradziliście swoich prawowitych panów i porzuciliście dyscyplinę. Wróciliście do tego, kim byliście, zanim wasi panowie objęli nad wami kontrolę. Przyjrzyj się sobie, Duyo. Najpierw stałaś się złodziejką, a potem niewolnicą. Zasłużyłaś na swój los. Sama wybrałaś swoje życie. Powinnaś była się z nim pogodzić. Lecz kolejni panowie przekonywali się, że jesteś złodziejką i oszustką, aż wykaz tych, którym służyłaś, zaczął się ciągnąć przez całą twoją twarz aż do szyi. Nawet nie powinnaś się tu znajdować i żądać prawa głosu. Dobrzy ludzie Miasta Wolnego Handlu, niewolnicy nie stanowią odrębnego ludu, tyle że są naznaczeni z powodu swoich zbrodni. Równie dobrze moglibyście dać prawo wypowiadania się w tej sprawie dziwkom albo kieszonkowcom. Posłuchajmy Serilli. Wszyscy jesteśmy Jamaillianami, Pierwsi Kupcy i Nowi, i wszystkim nam powinno wystarczać słowo satrapy. Jako przedstawiciel Nowych Kupców proponuję zaakceptować Towarzyszkę Serillę jako naszą negocjatorkę ze smoczycą.