Bystry uniósł z niedowierzaniem brwi. Satrapa opuścił Jamaillię, udał się do Miasta Wolnego Handlu i został tam porwany? Cała ta opowieść wyglądała na naciąganą. Główną treścią plotki było oczywiście to, że Jamaillia szykuje flotę. Należy zatem unikać okrętów wojennych przepływających przez wody Wysp Pirackich. Natomiast kiedy będą wracać z łupami swojej wojny, będą tłustą zdobyczą. Węże Bystrego uczynią z takiego piractwa zajęcie niemal pozbawione wysiłku.
List kończył się jeszcze jedną litanią komplementów i życzeń powodzenia oraz raczej mało subtelnym przypomnieniem, że Bystry powinien być wdzięczny sinkurowi Faldinowi za przysłanie mu tych wieści. Na dole widniał skomplikowany podpis w dwóch kolorach, a pod nim niesmaczne postscriptum, w którym autor radował się z pęcznienia Smagliczki dzięki nasieniu Sorcora.
Bystry odłożył zwój na biurko; przeklęty papier się zrolował. Sorcor i pozostali zebrani w jego kajucie cierpliwie czekali na wiadomości. Posłaniec wykonał wyraźne rozkazy Faldina i wręczył zwój Sorcorowi, by ten mógł natychmiast zanieść go kapitanowi Bystremu, prawdopodobnie dlatego, by Sorcor mógł się zachwycić sprytem i lojalnością swego teścia.
A może było w tym coś więcej? Czy Sorcor albo sinkur Faldin mogli podejrzewać, co ta wiadomość oznacza dla Bystrego? Czy może była jeszcze inna wiadomość, przeznaczona tylko dla Sorcora, w której Faldin prosił go, by obserwował reakcję swego kapitana? Przez moment Bystrego nękały wątpliwości i podejrzenia, ale tylko przez chwilę. Sorcor nie umie czytać. Jeśli Faldin chciał wplątać swego zięcia w spisek przeciwko Bystremu, to wybrał sobie niewłaściwego wspólnika.
Kiedy Bystry po raz pierwszy przeczytał nazwę i opis żywostatku, serce mu zamarło. Zmusił się, by nadal równo oddychać, i zachował spokojny wyraz twarzy. Drugie powolne przeczytanie strony dało mu czas na opanowanie się. Należało odpowiedzieć na wiele pytań. Czy Faldin podejrzewa związek? Jeśli tak, to jak do tego doszło? Nie wspomniał o tym, chyba że wzmianka o marynarzach, którzy porzucili statek, miała coś znaczyć. Czy oni wiedzą i czy coś powiedzieli? Czy wie ta Althea Vestrit, a jeśli tak, to czy zamierza jakoś wykorzystać „Niezrównanego” przeciwko jemu, Bystremu? Jeśli ludzie wiedzą, to jak wielu? Czy wystarczy zabić kilka osób i znów zatopić statek?
Czy jego przeszłość nie może zostać ukryta?
Przez jedną szaloną chwilę Bystry pomyślał o ucieczce. Nie musi wracać do Łupigrodu. Ma żywostatek i flotę węży na usługi. Mógłby wszystko porzucić i udać się dokądkolwiek, gdziekolwiek, gdzie jest woda, i nadal zbić fortunę. Oczywiście musiałby zacząć wszystko od początku, żeby zdobyć sobie reputację, ale węże sprawią, że nie będzie to trwało długo. Na chwilę podniósł wzrok i przyjrzał się obecnym w kajucie. Niestety, wszyscy będą musieli umrzeć. Nawet Prawy, pomyślał ze ściśniętym sercem. Będzie też musiał pozbyć się całej załogi i jakoś ją zastąpić. A statek wciąż będzie wiedział, kim on był…
– Panie kapitanie? – napomniał go delikatnie Sorcor.
Marzenie pękło jak bańka mydlana. Nie da się tego zrobić. O wiele bardziej pragmatycznie będzie wrócić do Łupigrodu, sprzątnąć wszystkich, którzy coś podejrzewają, i żyć jak poprzednio. Był oczywiście sam statek, ale już raz sobie z „Niezrównanym” poradził. Po prostu będzie musiał to zrobić jeszcze raz. Odsunął od siebie tę myśl. Na razie nie mógł jej jeszcze stawić czoła. – Złe wieści, panie kapitanie? – ośmielił się zapytać Sorcor. Bystremu udało się sardonicznie uśmiechnąć. Porozdziela wiadomość wśród obecnych i zobaczy, czy ktoś się wzdrygnie.
– Wieść to wieść, kapitanie Sorcorze. To odbiorca czyni ją dobrą albo złą. Ale te wiadomości są… interesujące. Na pewno wszystkich nas ucieszy informacja, że twoja Smagliczka robi się coraz krąglejsza. Sinkur Faldin donosi także, że Łupigród odwiedził dziwny statek, którego załoga utrzymuje, że chce dołączyć do naszej walki o oczyszczenie Kanału Wewnętrznego ze statków niewolniczych. Lecz nasz zacny przyjaciel Faldin nie był przekonany o ich szczerości. Statek przybył dość tajemniczo, pokonawszy wejście do portu w nocy, i opuścił go w taki sam sposób. – Zerknął niedbale na zwój. – Krąży też pogłoska, że Jamaillia szykuje flotę, by złupić Miasto Wolnego Handlu z zemsty za jakiś afront wyrządzony satrapie.
Bystry odchylił się swobodnie na oparcie krzesła, by mieć w polu widzenia więcej twarzy. Była tam też Etta, a obok niej Prawy. Bystry zauważył, że ostatnio chłopiec zawsze jest obok niej. Obok Yola, obecnego pierwszego oficera Bystrego, stał Sorcor, a jego szeroka, pobliźniona twarz promieniała lojalnością i oddaniem Bystremu oraz dumą z płodności jego kobiety.
Wszyscy wyglądali olśniewająco w bogatych strojach zdobytych podczas ostatnich wypadów. Etta namówiła nawet Bystrego do włożenia koszuli z granatowego jedwabiu – wyhaftowanymi jej ręką krukami. Wierny Sorcor nosił teraz w uszach szmaragdy, a u szerokiego pasa ze skóry ozdobionej srebrem miał dwie dopasowane szable. Nadzwyczajny krój stroju Etty tylko podkreślał bogactwo materiałów, z którego został uszyty. Czy kiedykolwiek przedtem ktoś wspinał się na maszt w złotogłowiach? W ładowni znajdowały się inne plony morza: rzadkie leki i egzotyczne olejki do perfum, złoto i srebro z wybitymi podobiznami wielu różnych satrapów, drogie kamienie surowe i w postaci biżuterii, bajeczne futra i lśniące gobeliny. Bogactwo znajdujące się teraz w ładowni Bystrego z łatwością dorównywało zbiorom z całego minionego roku.
Polowania ostatnio udawały się znakomicie; piractwo nigdy przedtem nie wymagało tak mało wysiłku. Wystarczyło tylko, że otoczony swoją flotyllą węży wypatrzył interesujący żagiel. Razem z Błyskawicą wybierali cel, a ona wysyłała węże przodem. Po kilku godzinach nękania ofiara się poddawała. Początkowo Bystry zbliżał się wtedy do statków i żądał oddania wszelkich cennych przedmiotów. Załogi zawsze chętnie go słuchały. Bez dobycia broni Bystry oskubywał statki i wysyłał w dalszą drogę z surowym przypomnieniem, że wody te należą teraz do króla Bystrego z Wysp Pirackich. Sugerował, że jeśli władcy kraju pochodzenia danego statku są zainteresowani obłożeniem prawa przepływania przez jego terytorium hojnymi cłami, on być może zechce z nimi pertraktować.
Dwa ostatnie statki rozkazał swoim wężom „przynieść”. „Vivacia” stała na kotwicy, a węże przygoniły ofiary do niej. Ostatni kapitan poddał się na klęczkach, podczas gdy Bystry siedział na wygodnym krześle na fordeku „Vivacii”. Błyskawicę cieszył źle ukrywany przez schwytanego kapitana strach przed nią. Kiedy Bystry dokonał wyboru z manifestu statku, schwytana załoga dopilnowała przeniesienia towaru. Jedynym zmartwieniem Bystrego mogło być uchronienie własnej załogi przed nudą czy samozadowoleniem. Planował od czasu do czasu zatrzymywać jakiś statek niewolniczy, żeby załoga mogła zaspokoić żądzę krwi i żeby nakarmić węże dla wzmocnienia ich lojalności wobec niego.
Wiadomość od Faldina przywiózł szybki stateczek „Chochlik”. Chociaż Yol go rozpoznał, a na jego maszcie powiewała flaga Bystrego z krukiem, ani Bystry, ani Błyskawica nie mogli się powstrzymać od popisania się swą potęgą. Węże otoczyły stateczek i odeskortowały go do Bystrego. Kapitan dzielnie się starał powitać Bystrego, lecz żadna brawura nie mogła zatuszować drżenia jego głosu. Kiedy posłaniec dotarł na pokład „Vivacii”, był blady i milczący, ponieważ ze statku na statek przepłynął maleńką łódką między lśniącymi grzbietami węży.
Bystry przyjął zwój i odprawił posłańca na „zasłużoną porcję winiaku”. Cała załoga „Chochlika” zaniesie do Łupigrodu wieść o nowych sprzymierzeńcach Bystrego. Dobrze jest zrobić na wrogach wrażenie poprzez demonstrację siły. Jeszcze lepiej jest sprawić, by pamiętali o niej też przyjaciele. Powoli omiatając wzrokiem twarze otaczających go ludzi, Bystry miał to na uwadze.