Выбрать главу

– Usłyszałem nazwisko Nowela – zauważył Roed oschle. – Jeśli ktoś ma zastrzeżenia co do tego, jak Davad skończył, powinien porozmawiać ze mną – dodał i popatrzył wyzywająco na Ronikę.

Ronika wyprostowała się i bez strachu ruszyła ku niemu. Sięgała mu ledwie do ramienia. Uniosła wzrok i rzekła:

– Synu Kupca, czy przyznajesz, że masz na rękach krew Kupca? Któryś ze starszych Kupców sapnął i przez moment Roed wyglądał na zaskoczonego. Krion nerwowo oblizał wargi.

– Nowel był zdrajcą! – oświadczył Roed.

– Udowodnij mi to! – wybuchnęła Ronika. – Udowodnij to, a zachowam spokój, choć nie powinnam. Czy był zdrajcą, czy nie, to, co spotkało Davada, było morderstwem, a nie sprawiedliwością. Lecz, co ważniejsze, panowie, proponuję, byście udowodnili to sami sobie. Davad Nowel nie był zdrajcą, który zaplanował uprowadzenie satrapy. Nie musiał uprowadzać człowieka, który był gościem w jego domu! Wierząc, że Davad był zdrajcą i że, zabijając go, udaremniliście spisek, wiążecie sobie ręce. Ktokolwiek stoi za tym waszym spiskiem, jeśli w ogóle istniał jakiś spisek, wciąż żyje i może szkodzić innym. Być może daliście się tak omamić, że zrobiliście właśnie to, czego, jak mówicie, sami się obawialiście – porwaliście satrapę, by ściągnąć na Miasto Wolnego Handlu gniew Jamaillii. – Z trudem się opanowała i po chwili mówiła już spokojnie. – Wiem, że Davad nie zdradził. Ale może był naiwny. Przebiegły człowiek, taki jak Davad, mógł się stać ofiarą kogoś jeszcze przebieglejszego. Proponuję, byście wnikliwie przejrzeli jego dokumenty i zastanowili się, kto się nim posłużył? Zadajcie sobie pytanie, które leży u podłoża działania każdego Kupca. Kto na tym zyskał?

Ronika spojrzała w oczy po kolei każdemu z mężczyzn.

– Przypomnijcie sobie wszystko, co wiedzieliście o Davadzie. Czy kiedykolwiek zawarł z kimś umowę, jeśli nie był pewien zysków? Czy kiedykolwiek narażał się na fizyczne niebezpieczeństwo? Był towarzyskim niezdarą, uważanym niemal za pariasa i przez Pierwszych, i przez Nowych Kupców. Czy ktoś taki może mieć charyzmę i doświadczenie potrzebne do zawiązania spisku przeciwko najpotężniejszemu człowiekowi na świecie? – Z pogardą wskazała Serillę ruchem głowy. – Spytajcie Towarzyszkę, kto jej dostarczył informacji, z których wysnuła swoje wnioski. Porównajcie te nazwiska z nazwiskami tych, którzy handlowali z Davadem, a być może będziecie mogli zacząć kogoś podejrzewać. A kiedy zdobędziecie już odpowiedzi, możecie mnie znaleźć w moim domu. Chyba że, oczywiście, syn Kupca Caerna uważa, że najschludniejszym sposobem rozwiązania tej sprawy będzie zamordowanie także mnie.

Przy tych słowach Ronika odwróciła się gwałtownie. Wyprostowana stanęła twarzą w twarz z Roedem.

Przystojny, smagły Roed Caern nagle pobladł.

– Davad Nowel został jedynie wyrzucony z powozu. Nikt nie chciał, żeby tam umarł!

Ronika odpowiedziała na jego gniewne spojrzenie lodowatym wzrokiem.

– Wasze intencje nie czynią większej różnicy. Nic was nie obchodziło żadne z nas. Słodka słyszała, co powiedziałeś tamtej nocy, gdy zostawiałeś ją, by dogorywała. Widziała cię, słyszała twoje słowa i przeżyła. Bez pomocy żadnego z was. Kupcy i synowie Kupców, sądzę, że macie dziś nad czym myśleć. Życzę wam dobrej nocy.

Ta stara kobieta w znoszonym ubraniu nadal potrafiła po królewsku, dostojnym krokiem wyjść z pokoju. Ulga, którą odczuła Serilla, trwała krótko. Kiedy opierała się wygodnie na krześle, miała świadomość otaczających ją męskich twarzy. Na wspomnienie swoich pierwszych słów, kiedy Pierwsi Kupcy wkroczyli do pokoju, poczuła zażenowanie, lecz postanowiła ich bronić.

– Ta kobieta jest niespełna rozumu – oświadczyła przyciszonym głosem. – Naprawdę wierzę, że zrobiłaby mi krzywdę, gdybyście się w porę nie zjawili. – I dodała cicho: – Może najlepiej byłoby ją jakoś odosobnić… dla jej własnego bezpieczeństwa.

– Nie mogę uwierzyć, że reszta jej rodziny też ocalała – zaczął nerwowo Krion.

– Zamknij się! – rozkazał mu Roed Caern. Spod zmarszczonych brwi spojrzał na zgromadzonych. – Zgadzam się z Towarzyszką. Ronika Vestrit oszalała. Mówi o zwracaniu się do Rady, procesach o morderstwa i wyrokach! Jak może myśleć, że takie zasady stosuje się podczas wojny? Teraz muszą działać silni mężczyźni. Gdybyśmy w noc pożarów czekali, aż się zbierze Rada, Miasto Wolnego Handlu znajdowałoby się teraz w rękach mieszkańców Krainy Miedzi. Satrapa by nie żył, a winą obciążono by nas. Kupcy musieli działać samodzielnie i tak właśnie czynili. Ocaliliśmy miasto! Żałuję, że Nowel i kobiety Vestritów zostali wplątani w schwytanie satrapy, ale one same zdecydowały, że wsiądą z nim do powozu. Wybierając sobie takiego towarzysza, wybrały swój los.

– Schwytanie? – Kupiec Drur uniósł brew. – Powiedziano mi, że interweniowaliśmy, by zapobiec porwaniu go przez Nowych Kupców.

– Wiesz, co mam na myśli – warknął Roed Cern i się odwrócił.

Podszedł do okna i spojrzał w zapadający na dworze mrok, jakby usiłował wypatrzyć oddalającą się postać Roniki.

Drur pokręcił głową. Siwowłosy Kupiec wyglądał starzej, niż wskazywał na to jego wiek.

– Wiem, co zamierzaliśmy, ale jakoś… – nie dokończył. A potem podniósł wzrok i powoli omiótł nim ludzi obecnych w pokoju. – Dlatego tu przyszliśmy, Towarzyszko Serillo. Moi przyjaciele i ja obawiamy się, że chcąc ratować Miasto Wolnego Handlu, pchnęliśmy je na drogę wiodącą ku zagładzie samego jego serca.

Twarz Roeda poczerwieniała z gniewu.

– A ja przyszedłem powiedzieć, że ci z nas, którzy są na tyle młodzi, by stanowić bicie tego serca, wiedzą, że nie posunęliśmy się wystarczająco daleko. Chcesz się układać z Nowymi Kupcami, prawda, Drurze? Mimo że oni już splunęli na propozycję rozejmu. Chciałbyś przehandlować to, co mi się należy z urodzenia, za wygodne życie na stare lata. No cóż, twoja córka może sobie siedzieć w domu i robić koronki, kiedy na ulicach Miasta Wolnego Handlu giną ludzie. Może pozwoli ci tchórzliwie poczołgać się do tych nowo przybyłych parweniuszy i sprzedać nasze prawa za pokój, ale my na to nie pójdziemy. Co będzie potem? Zechcesz oddać ją mieszkańcom Krainy Miedzi, żeby kupić sobie pokój z nimi?

Twarz Drura poczerwieniała jak korale indyka. Zacisnął pięści.

– Panowie. Proszę was – powiedziała cicho Serilla.

Pokój aż wibrował od napięcia. Serilla tkwiła w samym jego środku, niczym pająk w sieci. Kupcy odwrócili się ku niej. Strach i niepokój Serilli sprzed paru chwil spłonęły na popiół w ogniu triumfu, który w niej płonął. Kupcy z Miasta Wolnego Handlu zwrócili się przeciwko sobie i przyszli do niej po radę. Jeśli zdoła utrzymać tę władzę, mogłaby być bezpieczna do końca życia. Zatem ostrożnie. Trzeba postępować ostrożnie.

– Wiedziałam, że ta chwila kiedyś nadejdzie – skłamała z wdziękiem. – Między innymi dlatego nalegałam, by satrapa tu przybył i rozsądził ten spór. Widzicie siebie jako ugrupowania, podczas gdy świat postrzega jedynie całość. Kupcy, musicie zacząć widzieć siebie oczami świata. Nie twierdzę… – widząc, że Roed nabiera tchu, by przerwać jej z gniewem, podniosła głos i uniosła ostrzegawczo dłoń -…że musicie się wyzbywać czegokolwiek, co wam się wedle prawa należy. Kupcy i ich synowie mogą być pewni, że satrapa Cosgo nie odbierze niczego, co dał wam satrapa Esclepius. Jeśli jednak nie będziecie ostrożni, wciąż możecie to stracić – jeśli nie zdołacie przyjąć do wiadomości, że czasy się zmieniają. Miasto Wolnego Handlu przestało już leżeć na uboczu. Ma zadatki na wielki port handlowy świata. Aby się nim stało, musi się okazać miastem bardziej różnorodnym i tolerancyjnym, niż było do tej pory. Lecz musi to uczynić, nie tracąc cech, które czynią je wyjątkowym na ziemiach satrapy.