– Dobry wieczór, „Niezrównany”! – rzekła, a przez ramię rzuciła pytanie Amber: – Mogę sobie pożyczyć od ciebie cienką igłę? Mam trochę szycia, a nigdzie nie mogę znaleźć swojej.
– Oczywiście. Za chwilę przyjdę i ci ją dam.
Yek poruszyła się niespokojnie.
– Tylko mi powiedz, gdzie jest, to sama ją znajdę – zaproponowała.
– Weź moją – wtrąciła się Althea. – Jest w moim małym worku marynarskim, wetknięta w kawałek płótna. Jest tam też nić.
Althea wiedziała, że przesadna potrzeba prywatności Amber rozciąga się na jej rzeczy osobiste.
– Dzięki. No, to co takiego udaje się tak niewielu mężczyznom? – powtórzyła pytanie Yek z pełnym ciekawości błyskiem w oku i wydymając usta.
– Nie to, co myślisz – poinformowała ją Amber. – Mówiłyśmy o ludziach spełniających marzenia i ja powiedziałam, że niewielu się to udaje, a jeszcze mniej licznych to cieszy. Zbyt wielu, kiedy już ziści swoje marzenia, odkrywa, że nie tego chciało. Albo że marzenia przerastają ich zdolności, i wszystko kończy się rozgoryczeniem. Wygląda jednak na to, że Arogant dobrze sobie radzi. Robi to, co zawsze chciał, i udaje mu się to znakomicie. Jest dobrym kapitanem.
– To prawda – zauważyła z namysłem Yek. Usiadła z kocią gracją, oparła się plecami o reling i popatrzyła na pierwsze gwiazdy. – Mogę się założyć, że jest też dobry w czymś innym.
Yek była kobietą nieukrywającą swoich upodobań; nie po raz pierwszy Althea słyszała, jak daje ona wyraz swojemu zainteresowaniu jakimś mężczyzną. Zasady życia na pokładzie statku zmusiły ją do wstrzemięźliwości, która kłóciła się z jej naturą. Chociaż nie mogła pofolgować ciału, popuszczała wodze wyobraźni i często dzieliła się swoimi przemyśleniami z Altheą i Amber. W te rzadkie noce, kiedy wszystkie zajmowały swoje koje, był to najczęstszy temat rozmów. Yek przyprawiała swoje spostrzeżenia cierpkim humorem i słuchając jej opowieści o minionych, nieudanych związkach, słuchaczki często skręcały się ze śmiechu. Altheę zwykle te sprośne spekulacje na temat marynarzy bawiły, lecz, jak odkryła, nie wtedy, gdy dotyczyły Aroganta. Czuła się tak, jakby nie mogła zaczerpnąć swobodnie tchu.
Yek najwyraźniej nie zauważyła jej sztywnego milczenia.
– Zauważyłyście kiedyś dłonie kapitana? – zapytała retorycznie. – To dłonie człowieka, który potrafi pracować… a wszystkie widziałyśmy go przy pracy, tam na plaży. Ale teraz, kiedy jest kapitanem, nieumazanym smołą i błotem, dłonie ma czyste jak jakiś szlachcic. Kiedy dotyka mnie mężczyzna, nie znoszę się zastanawiać, gdzie ostatnio trzymał ręce i czy je od tamtej pory umył. Lubię mężczyzn z czystymi dłońmi.
Zamilkła i uśmiechnęła się.
– Jest kapitanem – zaoponowała Althea. – Nie powinnyśmy o nim rozmawiać w ten sposób.
Zauważyła, że Amber krzywi się na tę sztywną uwagę. Spodziewała się, że Yek zwróci przeciwko niej swój ostry dowcip i jeszcze ostrzejszy język, ale tak naprawdę bała się, że jakieś pytanie zada „Niezrównany”. Na szczęście Yek tylko się przeciągnęła i stwierdziła:
– Nie zawsze będzie kapitanem. A może ja nie zawsze będę marynarzem pokładowym na jego statku. Tak czy owak, spodziewam się, że nadejdzie kiedyś czas, kiedy nie będę musiała zwracać się do niego per „panie kapitanie”. A kiedy tak się stanie… – Wyprostowała się gwałtownie, błyskając białymi zębami w uśmiechu. – No tak. – Uniosła brew. – Myślę, że ułożyłoby się między nami. Widziałam, że na mnie patrzy. Kilka razy pochwalił za dobrą pracę. – Po chwili dodała, bardziej do siebie niż do pozostałych: – Jesteśmy tego samego wzrostu. Podoba mi się to. Przez to tak wiele rzeczy… jest przyjemniejszych.
Althea nie mogła się powstrzymać.
– To, że cię pochwalił, nie znaczy, że się na ciebie gapi. Kapitan taki jest. Potrafi docenić dobrą pracę. Kiedy ktoś dobrze pracuje, Arogant głośno o tym mówi, tak samo, gdy zauważy fuszerkę.
– Oczywiście – zgodziła się Yek. – Ale żeby stwierdzić, że dobrze pracuję, musiał mnie obserwować. Jeśli chwytasz, o co mi chodzi. – Znów przechyliła się przez reling. – Jak uważasz, statku? Znacie się z kapitanem Trellem od dawna. Pewnie wiele sobie opowiadaliście. Co lubi u swoich kobiet?
W chwili ciszy, która zapadła po tym pytaniu, Althea niemal umarła. Serce jej stanęło, zamarł oddech. Co Arogant wyjawił „Niezrównanemu” i ile z tego statek teraz wypapla?
Nastrój galionu znów się zmienił. Odezwał się chłopięcym głosem, wyraźnie zadowolony z uwagi Yek:
– Arogant? Naprawdę sądzisz, że rozmawiałby ze mną swobodnie o takich sprawach? – zapytał niemal kokieteryjnie.
Yek wywróciła oczyma.
– Czy jest mężczyzna, który w towarzystwie innych mężczyzn nie rozmawia o takich sprawach zbyt swobodnie?
– Może czasami dzielił się ze mną jakąś historyjką – odparł statek lubieżnym tonem.
– Ach, tak przypuszczałam. Dobrze. A zatem, co lubi nasz kapitan, statku? Nie. Niech się domyślę. – Przeciągnęła się leniwie. – Może, skoro zawsze chwali załogę za „dobrą i żwawą pracę”, to samo lubi u kobiet? Żeby szybko pokonywały jego takielunek i opuszczały jego żagle…
– Yek!
Althea nie umiała ukryć oburzenia w swoim głosie, ale przerwał jej „Niezrównany”.
– Szczerze mówiąc, Yek, powiedział mi, że lubi, kiedy kobieta częściej milczy niż się odzywa.
Yek roześmiała się.
– Ale kiedy te kobiety są takie ciche, to na co on ma nadzieję?
– Yek.
Amber zawarła cała naganę w tym jednym, cicho wypowiedzianym słowie. Yek odwróciła się do nich ze śmiechem, a „Niezrównany” zapytał:
– Co jest?
– Przepraszam, że przerywam wam babski wieczór, ale kapitan chciałby porozmawiać z drugim oficerem.
Lawon podszedł bardzo cicho. Yek wyprostowała się, już bez uśmiechu. Amber patrzyła na niego gniewnym wzrokiem. Althea zadała sobie pytanie, ile usłyszał, i zbeształa się w myślach. Nie powinna się kręcić na fordeku i swobodnie rozmawiać z członkami załogi, szczególnie na takie tematy. Postanowiła bardziej się upodobnić do Aroganta w zachowywaniu dystansu do załogi. Dystans pomaga utrzymać szacunek. Co prawda perspektywa zerwania przyjaźni z Amber ją zniechęcała. Wtedy naprawdę byłaby sama. Tak jak Arogant.
– Zaraz się u niego zamelduję – odpowiedziała cicho Lawonowi.
Zignorowała deprecjonujące określenie „babski wieczór”. Lawon był pierwszym oficerem. Mógł ją ganić, besztać i wyśmiewać, a jej obowiązkiem było to przyjmować. Bolało ją, że zrobił to w obecności innych członków załogi, ale gdyby jakoś zareagowała, tylko pogorszyłaby sprawę.
– A kiedy kapitan cię zwolni, zajrzyj do Krzywula, dobrze? Chyba naszemu młodzieńcowi przyda się trochę opieki medycznej.
Lawon powoli zacisnął pięści, aż chrupnęło, a po jego twarzy rozlał się uśmiech.
Althea wiedziała, że ta uwaga ma rozdrażnić Amber. Krzywul potrzebował opieki medycznej w wyniku kontaktu z pięściami Lawona. Pierwszy oficer odkrył wstręt Amber do przemocy. Nie znalazł jeszcze żadnego powodu, by wyładować swój zły humor na Yek czy cieśli, ale najwyraźniej cieszyły go reakcje Amber na ciosy, które rozdzielał innym członkom załogi. Althea pomyślała ze ściśniętym sercem, że Amber nie powinna być taka dumna. Gdyby choć trochę spuściła z tonu, Lawon byłby zadowolony. Althea bała się wyniku ich wzbierającej wzajemnej niechęci.
Lawon zajął miejsce Althei przy relingu. Amber nieco się cofnęła. Yek pożegnała się z „Niezrównanym” cichym „Dobranoc” i powoli odeszła. Althea wiedziała, że powinna pośpieszyć na wezwanie Aroganta, ale nie chciała zostawiać Amber i Lawona sam na sam. Gdyby coś się stało, miałaby tylko swoje słowo przeciwko słowu pierwszego oficera. A kiedy któryś z oficerów oznajmiał, że rzecz miała się tak i tak, słowo zwykłego marynarza nie miało żadnego znaczenia.