Arogant odchylił się na oparcie krzesła.
– Byli niewolnikami w Mieście Wolnego Handlu. Większość spotkał ten los, ponieważ zostali schwytani w miastach Wysp Pirackich. Zdecydowali się zaryzykować wszystko i wymknąć się z Miasta Wolnego Handlu na pokładzie „Niezrównanego”, ponieważ dawaliśmy im szansę na powrót do domu. Chciałem im to dać w zamian za ich pracę na statku podczas przygotowań do wypłynięcia. Teraz nie jestem już pewien, czy zawarłem korzystną umowę. Człowiek schwytany na Wyspach Pirackich na sprzedaż jako niewolnik prawie na pewno jest piratem. Albo przynajmniej z piratami sympatyzuje.
– Może – zgodziła się niechętnie Althea. – Ale przecież muszą odczuwać jakąś lojalność wobec nas za pomoc w ucieczce od niewolnictwa.
Kapitan wztuszył ramionami.
– Może. Trudno powiedzieć. Sądzę, że w tej chwili czują lojalność raczej wobec Lawona niż ciebie i mnie. Albo „Niezrównanego”. – Poruszył się na krześle. – Oto propozycja Lawona. Mówi, że kiedy wpłyniemy na wody Wysp Pirackich, zyskamy większą szansę na zbliżenie się do wysp, jeśli będziemy udawać piratów. Mówi, że jego wytatuowani marynarze mogliby przydać nam wiarygodności i nauczyć pirackiego sposobu postępowania. Napomknął, że niektórzy mogą nawet dobrze znać wyspy. To tyle. Moglibyśmy płynąć dalej jako statek piracki.
– Co? – zapytała Althea z niedowierzaniem. – Jak?
– Moglibyśmy wymyślić flagę. Zdobyć kilka statków dla wprawy w walce, jak powiada Lawon. Potem zawinęlibyśmy do którejś z mniejszych pirackich osad, gdzie hojną ręką rozdawalibyśmy łupy, i dalibyśmy do zrozumienia, że chcemy przyłączyć się do Bystrego. Od pewnego czasu ten Bystry ogłasza się królem piratów. Wedle moich ostatnich wiadomości zbiera zwolenników. Gdybyśmy udali, że chcemy do nich dołączyć, może udałoby się nam dotrzeć do niego i określić sytuację „Vivacii”, zanim podejmiemy jakieś działania.
Althea stłumiła oburzenie i zmusiła się do rozważenia tego pomysłu. Jego największą zaletą było to, że gdyby dotarli do Bystrego, mogliby się dowiedzieć, ilu członków załogi „Vivacii” jeszcze żyje. Jeśli w ogóle ktokolwiek przeżył.
– Ale równie dobrze moglibyśmy zostać wciągnięci do jakiejś twierdzy, skąd, nawet gdybyśmy pokonali Bystrego i jego załogę, nie byłoby możliwości ucieczki. Są jeszcze dwie inne olbrzymie przeszkody w realizacji tego pomysłu. Pierwszą jest to, że „Niezrównany” to żywostatek. Jak według Lawona mielibyśmy to ukryć? Druga to to, że musielibyśmy zabijać, tak dla wprawy. Musielibyśmy zaatakować jakiś mały statek handlowy, zabić załogę, ukraść ładunek… jak on może choćby myśleć o czymś takim?
– Moglibyśmy zaatakować statek handlarzy niewolników.
Zamilkła, wstrząśnięta. Przyjrzała się Arogantowi. Był poważny. Na jej zdumione milczenie zareagował znużonym spojrzeniem.
– Nie mamy innej strategii. Wciąż usiłuję wymyślić jakiś sposób na to, by ukradkiem zlokalizować „Vivacię”, a potem za nią popłynąć i zaatakować w momencie, kiedy Bystry będzie się tego najmniej spodziewał. Nic nie wymyśliłem. I podejrzewam, że jeśli Bystry rzeczywiście trzyma jakichś członków pierwotnej załogi jako zakładników, to wolałby ich zabić niż pozwolić nam ich uratować.
– Myślałam, że najpierw mieliśmy negocjować. Zaproponować mu okup za ocalałych członków załogi i statek.
Nawet jej samej te słowa wydały się dziecinne i naiwne. Gotówka, którą udało się uzbierać jej rodzinie przed wypłynięciem „Niezrównanego”, nie wystarczyłaby do wykupienia zwykłego statku, a co dopiero żywostatku. Althea zepchnęła wtedy ten problem do zakamarków umysłu, mówiąc sobie, że będą negocjować z Bystrym i obiecają mu drugą, większą ratę, kiedy „Vivacia” wróci w nienaruszonym stanie do Miasta Wolnego Handlu. Większość piratów chciała właśnie okupu; leżało to u podłoża piractwa.
Tyle że Bystry nie był taki jak większość piratów. Wszyscy słyszeli opowieści o nim. Zajmował statki niewolnicze, zabijał załogi i uwalniał ładunek. Schwytane statki zostawały statkami pirackimi, często prowadzonymi przez ludzi, którzy stanowili ich ładunki. Te statki polowały z kolei na inne statki niewolnicze. Szczerze mówiąc, gdyby nie chodziło tu o „Vivacię”, Althea pochwalałaby wysiłki Bystrego, zmierzające do pozbycia się niewolnictwa z Przeklętych Brzegów. Z radością powitałaby położenie na Wyspach Pirackich kresu handlowi niewolnikami, prowadzonemu przez Krainę Miedzi. Lecz jej szwagier zmienił ich rodzinny żywostatek w statek do przewozu niewolników, a Bystry go schwytał. Althea tak bardzo chciała odzyskać „Vivacię”, że pragnienie to tkwiło w jej sercu niczym nieustanny ból.
– Sama rozumiesz – potwierdził cicho jej rozważania Arogant, który nie odrywał wzroku od twarzy Althei. Spuściła wzrok, nagle zawstydzona, że tak łatwo umiał odczytać jej myśli. – Prędzej czy później musi dojść do rozlewu krwi. Moglibyśmy schwytać jakiś niewielki statek niewolniczy. Nie musimy zabijać załogi. Gdyby się poddała, moglibyśmy ją spuścić na wodę w szalupach statku. Potem wprowadzilibyśmy go do jakiegoś pirackiego miasteczka i uwolnili ładunek, tak jak to robi Bystry. Moglibyśmy w ten sposób zdobyć zaufanie mieszkańców Wysp Pirackich. Może zdobylibyśmy wiedzę potrzebną do znalezienia „Vivacii”.
Nagle w jego głosie pojawiła się niepewność. W ciemnych oczach, którymi patrzył na Altheę, widniała niemal udręka. Althea zdziwiła się.
– Pytasz mnie o zgodę?
Zmarszczył brwi i odezwał się dopiero po chwili.
– To niezręczna sytuacja – przyznał cicho. – Jestem kapitanem „Niezrównanego”. „Vivacia” jest jednak statkiem twojej rodziny. Twoja rodzina sfinansowała tę wyprawę. Czuję, że przy podejmowaniu pewnych decyzji masz prawo zostać wysłuchana jako ktoś więcej niż drugi oficer. – Odchylił się do tyłu i zaczął skubać zębami knykieć. W końcu podniósł wzrok. – No więc, Altheo? Co o tym myślisz?
Sposób, w jaki wypowiedział jej imię, nagle zmienił cały wydźwięk rozmowy. Wskazał ręką krzesło i Althea powoli na nim usiadła. Arogant natomiast wstał i przemierzył kajutę. Kiedy wrócił do stołu, miał w rękach butelkę rumu i dwa kieliszki. Nalał do każdego odrobinę alkoholu, spojrzał na Altheę, z uśmiechem usiadł na krześle i postawił przed nią kieliszek. Patrząc na jego czyste dłonie, usiłowała myśleć o rozmowie. Co ona myśli?
– Nie wiem, co myślę – odpowiedziała z namysłem. – Chyba wszystko powierzyłam tobie. To ty jesteś kapitanem, nie ja.
Postarała się powiedzieć to lekkim tonem, ale zabrzmiało niemal jak oskarżenie. Upiła łyczek rumu.
Arogant skrzyżował ręce na piersi i odchylił się lekko na oparcie krzesła.
– Wiem to aż za dobrze – mruknął i uniósł kieliszek.
– Trzeba też wziąć pod uwagę „Niezrównanego” – zmieniła nieco temat. – Znamy jego niechęć do piratów. Co on o tym myśli?
Arogant mruknął coś niezrozumiale i raptownie odstawił kieliszek.
– To jest najdziwniejsze ze wszystkiego. Lawon twierdzi, że statek byłby zadowolony.
– Skąd on może to wiedzieć? – zapytała z niedowierzaniem Althea. – Czy rozmawiał już o tym z „Niezrównanym”? – Nagle zapłonęła gniewem. – Jak on śmiał? Zasiewanie takich myśli w głowie „Niezrównanego” jest ostatnią rzeczą, jakiej nam trzeba.
Arogant pochylił się nad stołem.
– On twierdzi, że to „Niezrównany” z nim o tym rozmawiał. Mówi, że pewnego wieczoru palił fajkę na dziobie i że galion odezwał się do niego, pytając, czy zastanawiał się kiedykolwiek nad zostaniem piratem. Stąd wziął się pomysł, że do pirackiego portu najbezpieczniej jest wpłynąć pirackim statkiem. A „Niezrównany” przechwalał się, że zna wiele tajnych szlaków wśród Wysp Pirackich. Tak przynajmniej mówi Lawon.