Выбрать главу

– Dobrze. Widzę, że cię to nie interesuje. Sądziłam, że zechcesz zobaczyć, co odkryłam, zanim pokażę to Radzie Miasta Wolnego Handlu. Ale jeśli ty nie chcesz mnie wysłuchać, to jestem pewna, że zechcą to zrobić jej członkowie.

Podeszła stanowczym krokiem do księgi leżącej na biurku, zamknęła ją i wsunęła pod pachę. Wychodziła z pokoju nieśpiesznie, mając nadzieję, że Serilla ją zawoła. Poszła powoli korytarzem, wciąż z tą samą nadzieją, ale usłyszała tylko zdecydowane stuknięcie zamykanych drzwi gabinetu Davada. To na nic. Ronika westchnęła i zaczęła wchodzić po schodach do sypialni Davada. Zatrzymała się na odgłos stukania do drzwi frontowych, a potem podeszła szybko do barierki i spojrzała w dół.

Drzwi otworzyła służąca, która zaczęła wygłaszać odpowiednią formułę powitania, lecz młody Kupiec przecisnął się obok niej.

– Mam wieści dla Towarzyszki Serilli. Gdzie ona jest? – zapytał obcesowo Roed Caern.

– Powiem jej, że… – zaczęła służąca, lecz Roed pokręcił niecierpliwie głową.

– To pilne. Z Deszczowych Ostępów przyleciał ptak z wiadomością. Jest w gabinecie? Znam drogę.

Nie czekając na odpowiedź, ruszył w głąb domu. Jego buty wybijały arogancki rytm na kamieniach posadzki, furkotał płaszcz, spływający mu z ramion. Służąca biegła truchtem za gościem, który nie zważał na jej protesty. Ronika patrzyła za nim i zastanawiała się, czy wystarczy jej odwagi, by zejść na dół i podsłuchać, co powie.

* * *

– Jak śmiesz tak tu wpadać! – odezwała się Serilla, wstając od kominka; znów usiłowała obudzić pogrzebaczem płomienie.

Dała upust całemu gniewowi i frustracji, jakie wywołała Ronika. Ale kiedy ujrzała skry w oczach Roeda Caerna, cofnęła się mimowolnie o krok w stronę kominka.

– Proszę o wybaczenie, Towarzyszko. Niemądrze założyłem, że wieści z Deszczowych Ostępów zasługują na twoją natychmiastową uwagę. – Między kciukiem i palcem wskazującym trzymał niewielki mosiężny walec, taki, jakie przenosiły ptaki. Kiedy Serilla się nań zapatrzyła, Roed ośmielił się skłonić sztywno. – Oczywiście zaczekam, aż znajdziesz wolną chwilę.

Odwrócił się do drzwi, przy których wciąż stała służąca z otwartymi ustami.

– Zamknij te drzwi! – warknęła Serilla.

Serce waliło jej w piersi. Tej nocy, kiedy wyprawiła satrapę do Deszczowych Ostępów, jego strażnicy wzięli z kojców Davada tylko pięć ptaków. Na pewno nie wysyłaliby ich bez potrzeby. To była pierwsza wiadomość od czasu, kiedy Serilla się dowiedziała, że satrapa dotarł na miejsce i że mieszkańcy Deszczowych Ostępów zgodzili się sprawować nad nim pieczę. Wyczuła wówczas ich mieszane uczucia co do jej prośby. Czy satrapa przekonał tych ludzi do swego punktu widzenia? Czy to oskarżenie jej o zdradę? Co jest w tym walcu i kto jeszcze to czytał? Usiłowała zapanować nad wyrazem twarzy, ale okrutne rozbawienie w oczach tego wysokiego, ciemnowłosego mężczyzny sprawiało, że obawiała się najgorszego.

Przede wszystkim powinna go ułagodzić. Przypominał jej groźnego psa stróżującego, który równie dobrze może zaatakować swego pana, jak go chronić. Żałowała, że tak bardzo potrzebuje Roeda.

– Oczywiście masz rację, Caernie. Takie wieści zaiste trzeba dostarczać bez zwłoki. Szczerze mówiąc, przez cały ranek nękają mnie sprawy domowe. W pracy ciągle mi przeszkadzają jacyś służący. Wejdź, proszę. Ogrzej się.

Posunęła się nawet do tego, że skinęła mu uprzejmie głową, chociaż, oczywiście, znacznie przewyższała go pozycją.

Roed jeszcze raz ukłonił się głęboko i, jak jej się wydało, z sarkazmem.

– Z przyjemnością, Towarzyszko. Wiem, jak to może denerwować, zwłaszcza kiedy twoje delikatne ramiona uginają się pod brzemieniem tak ważkich spraw.

Ta nuta w jego głosie, dobór słów.

– Wiadomość? – przynagliła.

Zbliżył się i z kolejnym ukłonem podał jej walec. Wosk, w którym był zanurzony, sprawiał wrażenie nienaruszonego. Nic nie mogłoby jednak powstrzymać Roeda przed przeczytaniem wiadomości i ponownym zanurzeniem pojemniczka w wosku. Nie ma sensu się martwić. Serilla strzepnęła wosk z walca, rozkręciła go i z trudem wydobyła maleńki zwitek pergaminu. Ze spokojem, którego nie czuła, usiadła przy biurku i przysunąwszy się do lampy, rozwinęła przesyłkę.

Wiadomość musiała być krótka i przez to straszliwie drażniąca. Nastąpiło duże trzęsienie ziemi. Satrapa i jego Towarzyszka zaginęli, być może zginęli pod zwałami ziemi. Serilla przeczytała to po raz drugi i trzeci, chcąc siłą woli sprawić, by pojawiło się więcej informacji. Czy jest jakaś nadzieja, że satrapa przeżył? Co jego śmierć mogłaby oznaczać dla jej ambicji? A potem zadała sobie pytanie, czy wiadomość nie jest fałszywa, z powodów zbyt złożonych, by je rozwikłać. Zapatrzyła się w pełzające litery.

– Napij się, proszę. Wyglądasz, jakbyś tego potrzebowała.

Winiak w niewielkim kieliszku. Nawet nie zauważyła, że Roed wziął butelkę i napełnił jej kieliszek, ale przyjęła go z wdzięcznością. Zanurzyła wargi w alkoholu i poczuła, że jego ciepło ją uspokaja. Nie przeciwstawiła się Roedowi, gdy podniósł zwitek i przeczytał go.

– Czy inni się o tym dowiedzą? – udało się jej zapytać, nie patrząc na mężczyznę.

Roed usiadł bezczelnie na brzegu biurka.

– Wielu Kupców w tym mieście utrzymuje bliskie kontakty z krewniakami z Deszczowych Ostępów. W powietrzu są też inne ptaki z tą samą wiadomością. Możesz być tego pewna.

Podniosła wzrok i ujrzała uśmiech Roeda.

– Co mam robić? – zapytała i natychmiast rozzłościła się na samą siebie.

Tym jednym pytaniem poddała się całkowicie jego władzy.

– Nic – odparł. – Teraz jeszcze nic.

* * *

Ronika otworzyła drzwi sypialni Davada. Pantofle wciąż miała wilgotne. Solidne drzwi gabinetu zbyt dobrze wyciszały słowa Towarzyszki, a spacer przez ogród okazał się bezowocny. Okna gabinetu też starannie zamknięto. Ronika z westchnieniem rozejrzała się po pokoju Davada. Tęskniła za swoim domem. Być może była tu bezpieczniejsza i wiedziała, że jest bliżej pracy, którą musi wykonać, ale tęskniła za własnym domem, nie zważając na to, jak bardzo jest splądrowany. Wciąż czuła się tu intruzem. Zastała Rache na szorowaniu podłogi; służąca najwyraźniej zawzięła się, by zatrzeć wszelkie ślady bytności Davada w pomieszczeniu. Ronika cicho zamknęła za sobą drzwi.

– Wiem, że cierpisz, przebywając tu, w domu Davada, wśród jego rzeczy. Nie musisz tu zostawać – odezwała się łagodnie. – Doskonale potrafię zadbać o siebie. Nie jesteś mi nic winna. Teraz mogłabyś pójść w swoją stronę, Rache, bez strachu, że zostaniesz schwytana jako zbiegła niewolnica. Oczywiście będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz nadal mieszkać ze mną. Albo, jeśli sobie życzysz, mogłabym ci dać list i opisać drogę. Mogłabyś się udać do Glebiszy i zamieszkać w gospodarstwie. Jestem pewna, że moja dawna niania powitałaby cię tam z radością i zapewne ucieszyłaby się z twojego towarzystwa.

Rache wrzuciła szmatę do wiadra i wstała sztywno.

– Nie zamierzam opuścić jedynej osoby w Mieście Wolnego Handlu, która okazała mi dobroć – oznajmiła. – Być może potrafisz zadbać o siebie, ale nadal mnie potrzebujesz. Nic mnie nie obchodzi pamięć o Davadzie Nowelu. Jakie znaczenie ma fakt, czy jest zdrajcą, skoro ja wiem, że był mordercą? Nie chcę jednak patrzeć, jak jesteś szkalowana tylko ze względu na związki z nim. Poza tym mam dla ciebie wiadomości.