Выбрать главу

U dołu schodków zatrzymała Drura ruchem dłoni. Na podwyższenie wstąpiła sama. Podeszła do pozostawionego dla niej krzesła. Trochę się zirytowała, że nie zostało podwyższone, ale uznała, że jakoś sobie poradzi. Stała w milczeniu obok niego, dopóki nie wstali wszyscy członkowie Rady; dopiero wtedy usiadła i dała znak skinieniem głowy, że zgromadzeni mogą pójść w jej ślady. Chociaż zebrani poniżej Kupcy nie wstali, kiedy Serilla weszła do sali, im też skinęła głową.

– Możecie zaczynać – odezwała się cicho do Kupca Wiliniarza, przewodniczącego Rady Miasta Wolnego Handlu.

Krótkiej modlitwy, w której prosił Sa o zesłanie mądrości potrzebnej do uporania się z tymi niepewnymi czasami, wysłuchała na siedząco. Nastąpiła cisza. Serilla pozwoliła jej się przedłużyć. Chciała mieć pewność, że kiedy zwróci się do zgromadzonych, skupi na sobie ich całą uwagę. Lecz ku jej zaskoczeniu Kupiec Wiliniarz odchrząknął, rozejrzał się po twarzach uniesionych ku członkom Rady i powoli pokręcił głową.

– Nie wiem, od czego zacząć – rzekł bez ogródek. – Stoimy wobec tak wielkiego nieładu i konfliktów. Tak wielu potrzeb. Od kiedy ogłosiliśmy, że Towarzyszka Serilla zgodziła się na zwołanie tego zebrania, jestem zasypywany propozycjami spraw, które musimy załatwić. Nasze miasto, nasze Miasto Wolnego Handlu… – Głos mówcy się załamał, ale po chwili Kupiec odchrząknął i odzyskał pewność siebie. – Jeszcze nigdy nasze miasto nie zostało tak straszliwie zaatakowane od wewnątrz i z zewnątrz. Naszą jedyną odpowiedzią musi być jedność, jaką zawsze zachowywaliśmy, jaką zachowywali nasi przodkowie. Mając to na uwadze, Rada zebrała się prywatnie i zaproponowała pewne wstępne kroki, które chcielibyśmy wprowadzić w życie. Uważamy, że leży to w najlepszym interesie Miasta Wolnego Handlu jako całości. Przedstawimy wam te kroki do akceptacji.

Serilli udało się nie zmarszczyć czoła. Nie została o niczym uprzedzona. Ułożyli plan odbudowy bez niej? Z wysiłkiem zachowywała milczenie i czekała na właściwy moment.

– Dwakroć w naszej historii ogłosiliśmy moratorium na spłacanie długów i zajmowanie obciążonych nieruchomości. Podobnie jak wprowadziliśmy je w życie przedtem, jako że wielki Pożar pozbawił domów tak wiele rodzin, a potem podczas Dwuletniej Suszy, jest to odpowiednie posunięcie w chwili obecnej. Od długów i umów będą narastały odsetki, lecz dopóki ta Rada nie oznajmi zniesienia moratorium, żadnemu Kupcowi nie będzie wolno skonfiskować własności innego Kupca ani nalegać na spłacenie żadnego długu.

Serilla obserwowała twarze zgromadzonych. W sali rozległ się szmer rozmów, lecz nikt się nie zerwał, by zaprotestować. To ją zaskoczyło. Sądziła, że u podstawy rabunku w dużej mierze leżała chęć zysku. Czy ci Kupcy porzucają teraz tę zasadę?

– Po drugie, każda kupiecka rodzina podwoi liczbę dni poświęcanych miastu i nie będzie mogła wykupić się od tego obowiązku. Każdy Kupiec i każdy członek jego rodziny mający ponad piętnaście lat będzie musiał wywiązać się z tego osobiście. Będziemy ciągnąć losy, by wyłonić prace do wykonania, lecz najpierw zajmiemy się portem, nabrzeżami i ulicami miasta, by można było przywrócić handel.

Znów nastąpiła krótka chwila milczenia. Znów nikt nie zaprotestował. Wzrok Serilli przyciągnęło nieznaczne poruszenie jednego z członków Rady. Zerknęła na leżący przed nim zwój, na którym właśnie zanotował: „zaakceptowane przez wszystkich”. A zatem to milczenie oznacza zgodę?

Rozejrzała się z niedowierzaniem. Tu, w tej sali, coś się działo. Ten lud zbierał się w sobie i znajdował wspólną siłę, by zacząć wszystko od nowa. Podnosiłoby to na duchu, tyle że robili to bez niej. Wodząc wzrokiem po zgromadzonych, Serilla zauważyła, że niektórzy się wyprostowali, trzymali się za ręce. Młodzi mężczyźni i niektóre kobiety przybrali stanowcze miny. A potem wzrok Towarzyszki zatrzymał się na Ronice Vesrtit. Stara kobieta siedziała na przodzie zgromadzenia, ubrana w znoszoną suknię i szal zmarłej kobiety. Spojrzenie błyszczących zadowoleniem, lśniących jak u ptaka oczu utkwiła w Serilli.

Kupiec Wiliniarz mówił dalej. Wezwał młodych, samotnych mężczyzn, by zasilili szeregi Straży Miejskiej, i odczytał granice obszaru, który będą starali się kontrolować. Na tym obszarze sprzedawcy mieli podjąć normalny handel. Serilla zaczęła dostrzegać w tym planie metodę. Chcieli przywrócić porządek w części miasta, spróbować ją ożywić, i mieli nadzieję, że proces ten się rozszerzy.

Kiedy przewodniczący skończył czytać swoją listę, Serilla spodziewała się, że Wiliniarz zda się na jej doświadczenie, ale wtedy wstało dwadzieścioro Kupców, czekając w milczeniu na udzielenie głosu.

Wśród nich była Ronika Vestrit.

Wstając, Serilla zaskoczyła wszystkich, łącznie z samą sobą. Spojrzenia obecnych natychmiast skierowały się na nią. Wszystko, co wcześniej zaplanowała powiedzieć, teraz jej umknęło. Wiedziała tylko tyle, że musi jakoś umocnić władzę satrapy, a zatem i swoją. Musi powstrzymać Ronikę Vestrit przed zabraniem głosu. Sądziła, że zapewniła sobie milczenie tej kobiety podczas wcześniejszej rozmowy z Roedem Caemem. Przysłuchując się, z jaką pewnością ponownie zaczyna funkcjonować mechanizm Miasta Wolnego Handlu, nagle zwątpiła w Roeda. Zadziwiła ją władza, którą ten lud po prostu sobie tu brał. Jeśli Ronice uda się zdobyć posłuch, Roed będzie niczym kot na drodze rozpędzonego powozu.

Serilla nie czekała, aż Kupiec Wiliniarz udzieli jej głosu. Niemądrze postąpiła, pozwalając mu na rozpoczęcie tego zebrania. Powinna przejąć nad nim kontrolę na samym początku. Rozejrzała się więc po zgromadzonych, kiwając głową i uśmiechając się, aż wszyscy, którzy wstali, na powrót usiedli. Odchrząknęła.

– To wielki dzień dla Jamaillii – oznajmiła. – Miasto Wolnego Handlu było nazywane lśniącym klejnotem w koronie satrapii i nim jest. W chwili nieszczęścia mieszkańcy miasta nie popadają w anarchię, nie wybuchają zamieszki. Zbieracie się wśród ruin i odbudowujecie cywilizację, z której wyrośliście.

Mówiła dalej, starając się uderzać w patriotyczne tony. W pewnej chwili wzięła do ręki zwój leżący przed Kupcem Wiliniarzem i uniosła go. Pochwaliła zapis, mówiąc, że sama Jamaillia opiera się na takim właśnie poczuciu obywatelskiej odpowiedzialności. Usiłując przypisać sobie nieco zasługi za te postanowienia, wodziła wzrokiem po zgromadzonych, lecz w głębi serca zadawała sobie pytanie, czy ktokolwiek z nich dał się nabrać. Mówiła bez końca. Pochyliła się ku nim, patrzyła im w oczy i przesycała swoje słowa zapałem pełnym wiary. Przez cały czas dygotało jej serce. Nie potrzebowali rządów satrapy ani satrapii. Nie potrzebowali jej samej. A kiedy tylko to sobie uświadomią, Serilla będzie zgubiona. Zniknie cała władza, jaką według siebie zgromadziła, a ona stanie się bezradną kobietą w obcym kraju, podległą kaprysom losu. Nie mogła do tego dopuścić.

Kiedy zaczęło jej zasychać w gardle i zadrżał głos, Serilla rozpaczliwie poszukała jakiegoś zakończenia. Nabrawszy tchu, oznajmiła:

– Dzisiaj zrobiliście wspaniały początek. Nad naszym miastem zapada ciemność i musimy pamiętać, że wciąż wiszą nad nami czarne chmury. Wróćcie do swoich domów. Schrońcie się w nich i czekajcie na wiadomość od nas, gdzie najlepiej będzie można spożytkować wasze wysiłki. W imieniu satrapy, waszego władcy, udzielam wam pochwały i dziękuję za okazanie takiego ducha. Pamiętajcie o tym, wracając dziś wieczorem do domu. Gdyby nie zagrożenie, z jakim się spotkał, byłby tu dziś osobiście. Dobrze wam życzy. Nabrała tchu i zwróciła się do Kupca Wiliniarza: