– Może zanim się rozejdziemy, powinniśmy na zakończenie zmówić pod twoim przewodnictwem modlitwę dziękczynną do Sa.
Przewodniczący Rady wstał ze zmarszczonym czołem. Serilla uśmiechnęła się do niego zachęcająco i zobaczyła, że skapitulował. Zwrócił się do zebranych Kupców i odetchnął głęboko.
– Członkowie Rady, zanim zamkniemy posiedzenie, chciałabym zabrać głos. Proszę o rozważenie kwestii śmierci Davada Nowela – odezwała się Ronika Vestrit.
Kupiec Wiliniarz aż się zakrztusił. Przez chwilę Serilla myślała, że przegrała na całej linii, ale wtedy płynnym ruchem wstał Roed Caern.
– Członkowie Rady, twierdzę, że Ronika Vestrit nie ma prawa zabierać tu głosu. Nie reprezentuje już swojej rodziny, nie mówiąc o rodzinie Nowela. Niech usiądzie. Dopóki tej kwestii nie poruszy prawowity Kupiec, Rada nie musi się nią zajmować.
Stara kobieta uparcie stała, a na jej policzkach pojawiły się czerwone plamy.
– Kupcowa reprezentująca moją rodzinę nie może mówić w naszym imieniu – stwierdziła, opanowując gniew. – Próba pozbawienia nas życia zmusiła ją do ukrywania się wraz z dziećmi. Dlatego prawo głosu roszczę sobie ja.
Wiliniarzowi udało się nabrać tchu.
– Roniko Vestrit, czy masz pisemne upoważnienie od Keffrii Vestrit do przemawiania jako Kupcowa reprezentująca rodzinę Vestritów?
Zapadła cisza, trwająca sześć uderzeń serca.
– Nie, panie przewodniczący Rady Wiliniarzu, nie mam – przyznała Ronika.
Kupcowi udało się nie okazać ulgi.
– A zatem obawiam się, że zgodnie ze wszystkimi naszymi prawami nie możemy cię dziś wysłuchać. Każdą rodzinę reprezentuje tylko jeden Kupiec lub Kupcowa. Taka osoba ma i głos, i prawo głosowania. Jeśli zdobędziesz potrzebny dokument, podpisany należycie przez świadka, i wrócisz na następne zebranie, to może wtedy będziemy mogli cię wysłuchać.
Ronika powoli usiadła. Ulga Serilli nie trwała jednak długo. Wstali inni Kupcy i Wiliniarz zaczął po kolei udzielać im głosu. Jeden Kupiec zapytał, czy najpierw można by odbudować Nabrzeże Siódme, jako że przy nim są najlepsze warunki do cumowania statków o dużym zanurzeniu. Kilku innych szybko poparło ten pomysł i zaraz kilku mężczyzn zgłosiło się do tej pracy.
Posypały się propozycja za propozycją. Jedne odnosiły się do spraw publicznych, inne do prywatnych. Jeden z Kupców wstał i zaproponował miejsce w swoim magazynie wszystkim, którzy zechcą mu pomóc w szybkich naprawach i w strzeżeniu go nocą. Wkrótce miał trzech ochotników. Inny Kupiec miał woły, lecz kończyła mu się dla nich pasza; chciał wymienić ich pracę na żywność, która utrzyma je przy życiu. On też otrzymał kilka propozycji. Robiło się coraz później, lecz Kupcy nie wykazywali żadnej chęci, by się rozejść do domów. Na oczach Serilli Miasto Wolnego Handlu wracało do poprzedniego kształtu. Na oczach Serilli ginęły jej nadzieje na władzę i wpływy.
Przestała już niemal słuchać, kiedy wstał posępny Kupiec i zapytał:
– Dlaczego nie mówi się nam, co zapoczątkowało tę całą katastrofę? Co się stało z satrapą? Czy wiemy, kto stanowił dla niego zagrożenie? Czy skontaktowaliśmy się z Jamaillią, by się wytłumaczyć?
– Czy Jamaillia wie o naszym losie? – odezwał się ktoś inny. – Czy zaproponowała nam statki i ludzi do pomocy w przepędzeniu przybyszy z Krainy Miedzi?
Wszystkie twarze zwróciły się w stronę Serilli. Co gorsza, Kupiec Wiliniarz nieznacznym gestem zachęcił ją do zabrania głosu. Wstając, pośpiesznie zebrała myśli.
– Niewiele można bezpiecznie powiedzieć – zaczęła. – Nie ma sposobu na szybkie wysłanie wiadomości do Jamaillii bez ryzyka, że zostanie ona przechwycona. Nie wiemy także, kogo możemy tam uważać za godnego zaufania i lojalnego. Na razie najlepiej z nikim się nie dzielić tajemnicą miejsca przebywania satrapy. Nawet z Jamaillią.
Uśmiechnęła się ciepło, jakby była pewna, że została zrozumiana.
– Pytam dlatego – ciągnął z namaszczeniem Kupiec – że wczoraj otrzymałem ostrzeżenie przyniesione przez ptaka z Trehaug, że powinienem się spodziewać opóźnienia płatności za pewne towary, które wysłałem w górę rzeki. Nastąpiło tam duże trzęsienie ziemi. Wysyłając ptaka, jeszcze nie wiedzieli, jakie są zniszczenia, ale powiedzieli, że „Pojętny” na pewno się spóźni. – Kupiec wzruszył kościstym ramieniem. – Mamy pewność, że satrapa wyszedł z tego bez szwanku?
Przez chwilę język odmówił Serilli posłuszeństwa. Wtedy płynnym ruchem wstał Roed Caern, by zabrać głos.
– Kupcze Grymasynie, chyba nie powinniśmy spekulować na temat takich spraw, bo możemy wywołać plotki. Gdyby coś było nie tak, to przecież otrzymalibyśmy wiadomość. Proponuję, żebyśmy na razie nie zadawali żadnych pytań związanych z satrapą. Jego bezpieczeństwo z pewnością jest ważniejsze od naszej próżnej ciekawości.
Roed umiał stać z jednym ramieniem uniesionym wyżej. Kiedy mówił, obracał się, w jakiś sposób emanując czarem i arogancją podobną łownemu kotu. W jego słowach nie kryła się groźba, jednakże dalsze wypytywanie o satrapę byłoby równoznaczne z rzuceniem Roedowi wyzwania. Wydawało się, że wokół niego rozlewa się falami niepokój. Młody Kupiec usiadł i nikt więcej nie podjął tematu satrapy.
Potem wstało jeszcze kilku innych Kupców, zgłaszając się do napełniania lamp ulicznych i poruszając podobne pomniejsze sprawy, lecz wszyscy nagle wyczuli, że zebranie się skończyło. Serilla wahała się między rozczarowaniem i ulgą, kiedy w przeciwnym narożniku sali wstał mężczyzna w granatowej szacie.
– Syn Kupca Grag Tenira – przedstawił się. – I mam pozwolenie na piśmie, podpisane przez świadka, na przemawianie w imieniu mojej rodziny. Mówię w imieniu Tomia Teniry.
– Mów zatem – udzielił mu głosu Wiliniarz.
Syn Kupca się zawahał, a potem nabrał tchu.
– Proponuję wyznaczyć trzech Kupców do zbadania kwestii śmierci Kupca Nowela oraz do rozporządzenia jego posiadłością. Mam w tym interes, jako że Kupiec Nowel był dłużnikiem rodziny Tenira.
Roed Caern znów wstał, tym razem zbyt szybko.
– Czy to odpowiednie wykorzystanie naszego czasu? – zapytał. – W tej chwili spłaty wszystkich długów mają być zawieszone. Zostało to ustalone na samym początku zebrania. Poza tym w jaki sposób to, jak zginął człowiek, może mieć wpływ na jego dług?
Grag Tenira nie sprawiał wrażenia zrażonego tym wywodem.
– Sądzę, że spadek to nie dług. Gdyby posiadłość została skonfiskowana, to musielibyśmy porzucić wszelką nadzieję na odzyskanie tego, co się nam należy. Jeśli jednak posiadłość ma być odziedziczona, to chcielibyśmy o tym wiedzieć oraz dopilnować przekazania jej spadkobiercy, zanim zostanie… uszczuplona.
Użył słowa „uszczuplona”, lecz jego ton świadczył, że ma na myśli „splądrowana”. Serilla nie potrafiła opanować rumieńca, który zabarwił jej policzki. Nagle zaschło jej w ustach i nie mogła nic powiedzieć. To było o wiele gorsze od ignorowania jej; ten człowiek niemal oskarżał ją o kradzież.
Kupiec Wiliniarz najwyraźniej nie zauważył jej skrępowania. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy, że to ona powinna na to odpowiedzieć. Odchylił się na oparcie krzesła i powiedział z powagą:
– Wniosek o utworzenie zespołu trzech Kupców do zajęcia się tą sprawą wydaje się rozsądny, szczególnie, że wzbudziła ona już troskę jeszcze jednego członka kupieckiego rodu. Proszę o wstanie ochotników, niemających związków z tą kwestią.
I to wszystko. Serilla nawet nie znała imion osób wybranych przez Wiliniarza. Jedną z nich była zaniedbana młoda kobieta z wyrywającym się dzieckiem na rękach, inną starzec o pobrużdżonej twarzy, wspierający się na lasce. Jak ona ma wywierać wpływ na kogoś takiego? Czuła się, jakby zapadała się w krzesło, zalewana falą porażki i wstydu. Wstyd zdumiał ją swoją intensywnością i przyniósł rozpacz. W jakiś sposób to wszystko się łączyło. To była władza, jaką mogli sprawować nad nią mężczyźni. Nagle mignęła jej twarz Roniki Vestrit. Współczucie w oczach kobiety przeraziło Serillę. Czyżby upadła tak nisko, że żałują jej nawet rozdzierający ją na strzępy wrogowie? Zaczęło jej dzwonić w uszach, sala pociemniała.