– Na przykład tam.
Amber pokazała ręką. Althea popatrzyła w tamtą stronę; jakiś czas przypatrywała się krytycznie, a potem zapytała:
– Widziałaś coś?
– Przez chwilę tak mi się wydawało. Czubek masztu poruszający się za drzewami na tym cyplu.
Althea spojrzała jeszcze raz, mrużąc oczy.
– Nic tam nie ma – uznała i rozluźniła się. – Może widziałaś ptaka przelatującego z drzewa na drzewo. Ruch przyciąga wzrok.
Rozciągające się przed nimi morze tworzyło oślepiającą panoramę zieleni i błękitów. Z wody wyrastały skaliste wyspy o stromych brzegach, ale nad ich urwiskami panowała bujna roślinność. Po ich pionowych ścianach spadały strumienie i wodospady. Woda lśniła w słonecznym blasku, a potem rozpryskiwała się w falach. Każdy mógł to zobaczyć z pokładu. Tutaj, na maszcie, było widać prawdziwe zarysy i ziemi, i morza. Kolor wody zmieniał się nie tylko zależnie od głębokości, ale i od ilości słodkiej wody unoszącej się nad wodą słoną. Rozmaite odcienie błękitu powiedziały Althei, że kanał przed nimi jest wystarczająco głęboki dla „Niezrównanego”, ale dość wąski. Amber miała obserwować te odcienie i gdyby na ich kursie pojawiły się mielizny, miała zawołać do Hafa. Ruchome piaszczyste łachy stanowiły drugie legendarne zagrożenie Wysp Pirackich. Na zachodzie wyłaniało się z wody mnóstwo wysepek, które można by wziąć za wyspy albo wyobrazić sobie jako szczyty gór zatopionego wybrzeża. Z tego kierunku nieustannie napływała słodka woda, niosąc ze sobą piasek i rozmaite szczątki, które tworzyły nowe łachy i mielizny. Sztormy spadające regularnie na ten obszar zmieniały konfiguracje tych przeszkód w żegludze. Sporządzanie map Wysp Pirackich stanowiło bezowocne zadanie. Drogi wodne zamulały się i stawały nieżeglowne, po czym oczyszczał je następny sztorm. Niebezpieczeństwa żeglugi, które spowalniały wyładowane towarem statki handlowe, sprzyjały piratom. Często statki pirackie miały małą wyporność i były napędzane nie tylko żaglami, ale i wiosłami, a ich załogę stanowili ludzie znający te wody jak własną kieszeń. Podczas wszystkich swoich rejsów u Przeklętych Brzegów Althea nigdy nie zapuściła się tak daleko między Wyspy Pirackie. Jej ojciec zawsze ich unikał, tak jak unikał wszelkich kłopotów.
– Zysk z niebezpieczeństwa zawsze procentuje kłopotami – mawiał po wielokroć.
Althea się uśmiechnęła.
– O czym myślisz? – zapytała ją cicho Amber.
– O ojcu.
Amber skinęła głową.
– To dobrze, że możesz o nim myśleć i się uśmiechać.
Althea przytaknęła. Przez jakiś czas siedziały na maszcie w milczeniu. Bocianie gniazdo wzmacniało łagodne kołysanie statku. Altheę ten ruch zawsze odurzał. Spokój jednak nie trwał bez końca. Dręczyło ją jedno pytanie.
– Jesteś pewna, że Lawon nic ci nie zrobił? – zapytała jeszcze raz, nie patrząc na Amber.
Cieśla westchnęła.
– Dlaczego miałabym cię okłamywać?
– Nie wiem. Dlaczego miałabyś odpowiedzieć na moje pytanie innym pytaniem?
Amber spojrzała jej w oczy.
– Dlaczego nie możesz przyjąć faktu, że się źle poczułam i zemdlałam? Gdyby wydarzyło się coś innego, to myślisz, że „Niezrównany” przez cały ten czas by milczał?
Althea nie odpowiedziała od razu.
– Nie wiem. Wydaje się, że ostatnio „Niezrównany” się zmienia. Przedtem mnie złościło, kiedy wpadał w ponury czy melodramatyczny nastrój. Sprawiał wtedy na mnie wrażenie zaniedbanego chłopca. A mimo to czasami bardzo się starał, by nas zadowolić. Mówił o pokazaniu mnie i Arogantowi, na co go stać. Ale ostatnio, kiedy w ogóle ze mną rozmawia, mówi straszne rzeczy. Napomyka o piratach i mówi tylko o krwi, przemocy i zabijaniu. O torturach, zadawania których był świadkiem. Mówi to wszystko w taki sposób, że przypomina to rozmowę z przechwalającym się dzieckiem, które z rozmysłem kłamie, by mnie zaszokować. Nie potrafię nawet zdecydować, jak bardzo mam mu wierzyć. Czy myśli, że zrobi na mnie wrażenie opowiadaniem, ilu okrucieństw był świadkiem? Kiedy kwestionuję jego słowa, zgadza się, że takie czyny są potworne. Lecz opowiada o nich z taką sprośną radością; zupełnie jakby krył się w nim gwałtowny i okrutny człowiek, delektujący się tym, do czego jest zdolny. Nie wiem, skąd się u niego bierze ta cała brutalność. – Odwróciła wzrok od Amber i dodała cicho: – Ale nie podoba mi się, że tyle czasu spędza z Lawonem.
– Raczej powinnaś powiedzieć, że to Lawon spędza z nim tyle czasu. „Niezrównany” nie może przecież poszukać pierwszego oficera. To on do niego przychodzi, Altheo. I rzeczywiście, to Lawon budzi w „Niezrównanym” jego najgorsze cechy. Zachęca go do snucia wizji przemocy. Współzawodniczą w opowiadaniu takich historii, jakby oglądanie okrucieństw było miarą męskości. Obawiam się, że Lawon ma w tym jakiś cel.
Althea poczuła się nieswojo. Nagle ogarnęło ją przeczucie, że będzie żałować poruszenia tego tematu.
– Niewiele można na to poradzić.
– Naprawdę? – Amber zerknęła na nią z ukosa. – Arogant mógłby tego zakazać.
Althea pokręciła głową.
– Nie, bo mógłby w ten sposób podważyć pozycję Lawona jako pierwszego oficera. Załoga uznałaby to za udzielenie nagany i…
– To niech się tak stanie. Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli człowiek dowodzący innymi zaczyna się nieodpowiednio zachowywać, to najlepiej jak najszybciej się go pozbyć. Pomyśl, Altheo. Statek nie jest subtelny. „Niezrównany” mówi, co myśli. Marynarze są mądrzejsi. Ale jeśli Lawon przekonuje statek do swoich poglądów, to sądzisz, że nie robi tego samego z załogą, szczególnie z Tatuowanymi? Lawon ma na nich o wiele za duży wpływ. Pod pewnymi względami są jak „Niezrównany”. Życie obeszło się z nimi brutalnie i dlatego są zdolni do zimnego okrucieństwa. Lawon na tym bazuje. Spójrz, jak zachęca załogę do wyśmiewania się z Krzywula i dręczenia go. – Spojrzała na morze. – Lawon jest niebezpieczny. Powinniśmy się go pozbyć.
– Ale Lawon… – zaczęła Althea.
Przerwała jej Amber, zrywając się na nogi.
– Statek! – zawołała, pokazując ręką.
Poniżej na pokładzie marynarz pełniący rolę pomocniczego oka podjął okrzyk i z myślą o sterniku wyciągnął rękę w tym samym kierunku. Teraz Althea zobaczyła statek, maszt przesuwający się za cienką linią drzew na długim cyplu, blisko miejsca, które obserwowała wcześniej Amber. Statek zapewne czekał tam, aż „Niezrównany” podpłynie bliżej i będzie go łatwiej zaatakować.
– Piraci! – potwierdziła Althea. – Piraci!! – wrzasnęła do załogi.
Jakby świadomi, że zostali zauważeni, morscy rozbójnicy rozwinęli nagle banderę; widniał na niej jakiś czarny emblemat na czerwonym tle. Althea doliczyła się sześciu łódek, przygotowywanych do spuszczenia na wodę. Zatem taka będzie ich taktyka; łódki będą nękać „Niezrównanego”, a ich załogi postarają się wejść na pokład, podczas gdy sam statek piracki spróbuje zmusić żywostatek do wpłynięcia na leżące przed nimi płycizny. Jeśli załogom łódek uda się opanować pokład „Niezrównanego”, to będą mogły specjalnie osadzić go na mieliźnie i bez pośpiechu go splądrować. Serce Althei waliło jak młotem. Rozmawiali o tym, przygotowywali się na to, ale mimo to była wstrząśnięta. Przez chwilę owładnął nią tak silny strach, że nie mogła oddychać. Ludzie siedzący w tych łódkach będą się ze wszystkich sił starali ją zabić. Mimo paraliżującego przerażenia udało się jej odetchnąć; zamknęła oczy, po czym szeroko je otworzyła. Nie ma czasu bać się o własne życie. Statek polega na niej.