Raptem znów znalazła się w nim. Tym razem odczuł jej obecność jako fizyczną dolegliwość. Serce na moment przestało mu bić, a potem ruszyło nierównym rytmem. Na czoło Prawego wystąpił pot. Nie mógł swobodnie odetchnąć.
– Biedny chłopiec – powiedziała smoczyca. – Zobacz, jak się chwieje, Etto. Zupełnie nie jest dzisiaj sobą. Odejdź, Prawy – powtórzyła. – Odpocznij. Już.
– Bądź ostrożna – udało mu się wykrztusić do Etty. – Nie pozwól jej…
Ogarnęła go słabość. Zrobiło mu się niedobrze; bał się odezwać, żeby nie zwymiotować. Czuł, że zaraz zemdleje. Dzień zrobił się nagle boleśnie jasny. Zakrył ręką oczy i ruszył chwiejnie do drabinki. Ciemność. Potrzebował ciemności, ciszy i spokoju. Potrzeba ta zdominowała wszystko inne.
Wszystkie te dolegliwości ustąpiły dopiero wtedy, kiedy znalazł się na własnej koi. Zastąpił je strach. Mogła mu zrobić coś takiego w każdej chwili. Mogła go uzdrowić albo zabić. Jak mógł pomóc „Vivacii”, skoro smoczyca ma nad nim taką władzę? Spróbował znaleźć pociechę w modlitwie, ale zawładnęło nim straszne zmęczenie i Prawy zapadł w głęboki sen.
Etta patrzyła za nim, kręcąc głową.
– Spójrz na niego. Ledwie się trzyma na nogach. Mówiłam mu, że potrzebuje odpoczynku. A zeszłego wieczoru wypił o wiele za dużo. – Poszukała wzrokiem oczu galionu. Wirowały jak roztopione złoto, piękne i fascynujące. – Kim jesteś? – Pytanie było bardziej zuchwałe, niż się czuła. – Nie jesteś „Vivacią”. Ona nigdy nie powiedziała mi nic miłego. Jej jedynym pragnieniem było pozbycie się mnie, żeby mieć Bystrego dla siebie.
Pełne czerwone usta statku wygięły się w szerszym uśmiechu.
– Nareszcie. Powinnam była wiedzieć, że pierwszą rozsądną osobą, z którą będę rozmawiać, okaże się ktoś mojej niegdysiejszej płci. Nie. Nie jestem „Vivacią”. Nie chcę też się ciebie pozbyć ani odebrać ci Bystrego. Pomyśl o mężczyźnie, jakim jest Bystry. Nie musi być między nami rywalizacji. Potrzebuje nas obu do spełnienia swoich ambicji. Staniemy się sobie bliższe niż siostry. Dobrze. Wymyślę jakieś imię, którym mogłabyś mnie nazywać. – Smoczyca zwęziła złote oczy, a potem jej uśmiech się poszerzył. – Błyskawica. Może być Błyskawica.
– Błyskawica?
– Jednym z moich najwcześniejszych imion w starodawnym języku mogłoby być „Poczęta w Czasie Burzy w Momencie Rozbłysku Błyskawicy”. Ale wy żyjecie krótko i skracacie każde życiowe doświadczenie w nadziei, że je zrozumiecie. Połamałabyś sobie język na tylu słowach. Możesz więc nazywać mnie Błyskawicą.
– Nie masz prawdziwego imienia? – ośmieliła się zapytać Etta.
Błyskawica odrzuciła w tył głowę i roześmiała się.
– Jakbym ci je mogła wyjawić. No, kobieto, aby oczarować Bystrego, musisz być bardziej przebiegła. Będziesz musiała wymyślić coś lepszego, niż po prostu z niewinną miną pytać o moje tajemnice. – Na jej wyrzeźbionej twarzy pojawił się na chwilę wyraz skupienia. – Sternik! – zawołał galion. – Dwa rumby w prawo od dziobu kanał się pogłębia i jest bardziej sprzyjający prąd. Poprowadź nas tamtędy.
Przy sterze był Yol. Bez słowa zakręcił kołem. Etta zmarszczyła brwi. Co by o tym pomyślał Bystry? Kiedyś powiedział załodze, że każdy mający wachtę powinien słuchać komend statku tak samo, jak jego. Ale to było przed tą przemianą. Kiedy statek zmienił kurs, Etta poczuła, że posuwa się po wodzie szybciej i płynniej. Uniosła twarz, by wyraźniej poczuć wiatr na policzkach, i przebiegła wzrokiem horyzont. Bystry powiedział, że płyną do Łupigrodu, ale to nie powstrzyma go przed polowaniem po drodze. Prawy odzyskiwał siły; nie trzeba było się śpieszyć do uzdrowiciela. Właściwie uzdrowiciel niewiele mógłby dla niego zrobić. Chłopak będzie miał blizny do końca życia.
– Masz oczy łowcy – zauważyła z zadowoleniem Błyskawica. Kręciła swą wielką głową, także omiatając wzrokiem horyzont. – Mogłybyśmy dobrze razem polować, my dwie.
Po plecach Etty przebiegł dreszcz.
– Czy takich słów nie powinien usłyszeć raczej Bystry niż ja?
– Samiec? – zapytała Błyskawica ze śmiechem leciutko zabarwionym pogardą. – Wiemy, jacy są samcy. Smok poluje, by napełnić własny brzuch. Kiedy królowa wzbija się w powietrze i szuka ofiary, robi to dla zachowania rasy. To my wiemy całym naszym ciałem, że taki jest cel każdego naszego ruchu. Przedłużyć gatunek.
Dłoń Etty powędrowała ku jej płaskiemu brzuchowi. Nawet w ubraniu wyczuwała maleńką nierówność amuletu w kształcie czaszki przymocowanego do kółka w jej pępku. Podobnie jak galion, amulet został wyrzeźbiony z czarodrzewu. Jego celem była ochrona przed poczęciem. Nosiła go od lat, od czasu, kiedy jako nastolatka została prostytutką. Teraz już powinien się wydawać jej częścią. A mimo to od niedawna zaczął ją uwierać i drażnić, tak fizycznie, jak i psychicznie. Od kiedy znalazła figurkę niemowlęcia na Plaży Skarbów i nieopatrznie wzięła ją ze sobą, zaczęła słyszeć, jak jej własne ciało domaga się dziecka.
– Zdejmij go – zaproponowała Błyskawica.
Etta znieruchomiała.
– Skąd o nim wiesz? – wysyczała.
Smoczyca nawet na nią nie zerknęła, zajęta wpatrywaniem się w otwarte morze.
– Och, proszę cię! Mam nos. Wyczuwam jego zapach. Zdejmij go. Wykorzystywanie go w takim celu nie oznacza szacunku ani wobec kogoś, kogo stanowił niegdyś część, ani wobec ciebie.
Na myśl o tym, że amulet stanowił kiedyś część smoka, Ettę nagle przebiegły ciarki. Bardzo chciała go zdjąć.
– Najpierw muszę porozmawiać z Bystrym – powiedziała. – Powie mi, kiedy będzie gotowy na to, żebyśmy mieli dziecko.
– Nigdy – rzekła stanowczo Błyskawica.
– Co?
– Nigdy nie czekaj z taką decyzją na samca. To ty jesteś królową. Ty decydujesz. Samcy nie są stworzeni do takich decyzji. Widziałam to wiele razy. Każą czekać na dni pełne słońca, bogactwa i obfitości. Tyle że dla samca nic nie jest wystarczające, a obfitość nigdy nie zostaje osiągnięta. Królowa wie, że kiedy czasy są najtrudniejsze, a zwierzyny jest najmniej, to wtedy trzeba najbardziej się troszczyć o przedłużenie gatunku. Niektóre sprawy nie podlegają decyzji samców. – Uniosła rękę i odgarnęła włosy. Posłała Etcie niespodziewanie bardzo ludzki, ufny uśmiech. – Jeszcze się nie przyzwyczaiłam do włosów. Fascynują mnie.
Etta mimowolnie się uśmiechnęła. Przechyliła się przez reling. Od dawna już nie rozmawiała z kobietą, a co dopiero z kobietą tak bezpośrednią, jak ona sama.
– Bystry nie jest taki jak inni mężczyźni – rzekła.
– Obie to wiemy. Wybrałaś dobrego samca. Ale na co się to zda, jeśli na tym koniec? Zdejmij amulet, Etto. Nie czekaj, żeby sam cię o to poprosił. Rozejrzyj się. Czy mówi każdemu z osobna, że nadszedł czas spełnienia obowiązku? Oczywiście, że nie. Gdyby musiał to robić, równie dobrze mógłby wszystko robić sam. To człowiek, który oczekuje, że inni będą myśleć za siebie. Pójdę o zakład. Czy nie wspominał ci już, że potrzebuje dziedzica?
Etta pomyślała o słowach, które wypowiedział, kiedy pokazała mu rzeźbę niemowlęcia.
– Wspominał – odparła cicho.
– No, proszę. Chcesz czekać, aż wyda ci rozkaz? Wstydź się. Żadna samica nie powinna czekać na rozkaz samca w kwestii tego, co jest naszym zadaniem. To ty powinnaś mówić mu takie rzeczy. Zdejmij go, królowo.
Królowa. Etta wiedziała, że dla smoczycy to słowo oznacza tylko samicę. Samice smoków były królowymi, jak koty. Kiedy jednak Błyskawica wypowiedziała to słowo, przywołało ono Etcie na myśl znaczenie, nad którym ledwie śmiała się zastanawiać. Gdyby Bystry miał zostać Królem Wysp Pirackich, to kim zostałaby ona? Może tylko jego kobietą. Ale gdyby urodziła mu dziecko, to wtedy na pewno…