Keffrii nagle przypomniał się ojciec i jego niechęć do marnowania czasu na owijanie w bawełnę tego, co chciał powiedzieć.
Krasnorost odczekał chwilę, a kiedy nikt się nie sprzeciwił, podjął wątek.
– Ziemia dla wszystkich. Człowiek powinien być właścicielem miejsca, na którym stoi jego dom, i nie mówię o kawałku plaży tuż za zasięgiem przypływu. Ludzie z Trzech Statków to ludzie morza. Nie prosimy o wiele więcej niż dość miejsca na porządny dom, kawałek ziemi, na której mogłyby sobie chodzić kury, rosnąć warzywa i gdzie moglibyśmy naprawiać swoje sieci. Lecz ci, co wolą uprawiać ziemię albo hodować zwierzęta, będą potrzebować więcej.
Wciąż się rozglądał po zebranych, chcąc sprawdzić, z jakim to się spotka przyjęciem, kiedy odezwała się wytatuowana kobieta.
– Żadnego niewolnictwa – powiedziała chropowatym głosem. – Niech Miasto Wolnego Handlu stanie się miejscem, do którego niewolnicy mogą uciekać, a nie w którym będą się bać zwrócenia swoim panom. Żadnego niewolnictwa i ziemia dla tych z nas, którzy już tu są. – Zawahała się, a potem dodała: – I każda rodzina otrzymuje głos w Radzie Miasta Wolnego Handlu.
– Głosy w Radzie zawsze szły w parze z własnością ziemi – zauważyła Naria Tenira.
– I dokąd nas to zaprowadziło? Do tego chaosu. Kiedy Nowi Kupcy zażądali głosów związanych z ziemią nabytą od Kupców, mających kłopoty finansowe, byliśmy na tyle niemądrzy, że im je przyznaliśmy. Gdyby nie Rada Kupców, już by rządzili Miastem Wolnego Handlu.
Cichy, głęboki głos Łakomego sprawiał, że jego słowa nie brzmiały obraźliwie.
– Utrzymywaliśmy Radę Kupców jako oddzielne ciało – stwierdziła Keffria. Ci ludzie sprawiali, że chwiała się w swoich poglądach, ale czuła, że coś trzeba zachować dla Seldena. Nie mogła bezczynnie patrzeć, jak tytuł Kupca z Miasta Wolnego Handlu staje się tylko pustą nazwą. – Nie moglibyśmy tego powtórzyć? Mieć jednej Rady, gdzie głosowaliby wszyscy właściciele ziemscy, i oddzielnej rady tylko dla Kupców z Miasta Wolnego Handlu?
Rzadki Krasnorost skrzyżował ręce na piersiach. Siedząca obok niego kobieta była tak do niego podobna, że Keffria uznała ją za jego krewną.
– Zróbcie tak, a wszyscy będziemy wiedzieć, gdzie pozostanie prawdziwa władza – powiedział cicho. – Żadnych smyczy. I prawo głosu w Mieście Wolnego Handlu.
– Usłyszeliśmy, o co prosicie, ale nie o tym, co proponujecie – odezwał się jakiś inny Kupiec.
Keffria z podziwem zauważyła, jak pominął uwagę Krasnorosta, ale zastanawiała się jednocześnie, co oni robią. Jaki jest sens zadawania tych pytań? Nikt tu nie miał władzy podjęcia wiążącej decyzji.
– Proponujemy uczciwe ręce, silne plecy i wiedzę, i prosimy o to samo – rzekł Rzadki Krasnorost. – Pozwólcie nam na równej stopie z wami odbudować Miasto Wolnego Handlu. Proponujemy pomoc w jego obronie, nie tylko przed piratami i najeźdźcami z Krainy Miedzi, ale i przed samą Jamaillią, jeśli zajdzie taka potrzeba. A może sądzicie, że Perłowy Tron pozwoli wam zerwać się ze smyczy i nie zgani was ani słowem?
Keffria nagle w pełni pojęła, o czym rozmawiają.
– Mówimy o całkowitym oddzieleniu się Miasta Wolnego Handlu od Jamaillii? O samodzielnym, samotnym trwaniu między Jamaillią i Krainą Miedzi?
– Dlaczego nie? – zapytał Łakomy. – Ten pomysł podnoszono już wcześniej, Kupcowo Vestrit. Twój własny ojciec często o nim mówił. Nie będziemy mieli lepszej szansy. Na dobre czy na złe, satrapa zginął. Perłowy Tron jest pusty. Ptaki, które przyleciały z Jamaillii, przyniosły wiadomości o niepokojach społecznych, zamieszkach wywoływanych przez wojsko z powodu niewypłaconego żołdu, o powstaniu niewolników, a nawet o potępieniu państwa przez Świątynię Sa w Jamaillii. W satrapii źle się dzieje. Kiedy tamtejsi wielmoże odkryją, że satrapa nie żyje, będą zbyt zajęci próbami zdobycia władzy w Jamaillii, by zwracać uwagę na nasze działania. Nigdy nie traktowali nas jak równych sobie. Oderwijmy się od nich teraz i uczyńmy z Miasta Wolnego Handlu miejsce, gdzie ludzie zaczynają od nowa i są sobie równi.
– I kobiety też.
Keffria pomyślała, że to musi być córka Rzadkiego. Nawet głos miała podobny.
Łakomy spojrzał na nią z zaskoczeniem.
– To był tylko sposób mówienia, Ekke – wyjaśnił łagodnie.
– Sposób mówienia staje się sposobem myślenia. – Uniosła podbródek. – Nie jestem tu tylko jako córka Rzadkiego Krasnorosta. Mam własną łódź i sieci. Jeśli dojdzie do tego sojuszu, to będę chciała ziemi dla siebie. Przybysze z Trzech Statków wiedzą, że ważniejsze jest to, co się ma w głowie niż między nogami. Kobiety z Trzech Statków nie oddadzą swego miejsca obok naszych mężczyzn tylko po to, by powiedzieć, że teraz stanowimy część Miasta Wolnego Handlu. To też musi być jasne.
– To tylko zdrowy rozsądek – zapewnił ją gładko Grag Tenira i uśmiechając się ciepło do kobiety z Trzech Statków, dodał: – Rozejrzyj się wokół stołu i zobacz, kto tu mówi. Miasto Wolnego Handlu ma długą tradycję silnych kobiet. Dzisiaj siedzą tu niektóre z najsilniejszych. Ta tradycja się nie zmieni.
Ekke Krasnorost odchyliła się na oparcie krzesła. Ze swobodą odwzajemniła uśmiech Graga.
– Po prostu chciałam usłyszeć te słowa wypowiedziane głośno – potwierdziła.
Skinęła Gragowi głową i przez moment Keffria zastanawiała się, czy istnieje między nimi jakieś porozumienie. Czy Ekke powiedziała swoje, wiedząc, że Grag Tenira weźmie jej stronę? Czy Grag Tenira zalicza ją, Keffrię, do tych silnych kobiet? Lecz jej zainteresowanie sprawą zniknęło równie szybko, jak się pojawiło. Zaczerpnęła tchu i wyłożyła swoje myśli:
– Co my tu mamy? Mówimy o umowach, lecz nikt z nas nie ma władzy sprawienia, by były wiążące dla całego Miasta Wolnego Handlu.
Przeciwstawiła się jej własna matka.
– Mamy najwięcej władzy ze wszystkich w Mieście Wolnego Handlu. Więcej niż Rada Kupców, bo nie boimy się jej dzierżyć. Oni nie ważą się zebrać bez zapytania Serilli o zdanie. A ona nie waży się go wypowiedzieć, nie radząc się Caerna. – Uśmiechnęła się ponuro do córki. – Jest nas więcej, Keffrio, niż tylko ci, których tu widzisz. Nie mogło się nas zebrać więcej z obawy przed ściągnięciem na nas uwagi. Jeden z przewodniczących Rady trzyma z nami; powiedział nam o tajnym spotkaniu. Po dzisiejszym wieczorze nie będziemy się bać zbierać się otwarcie. Nasza siła pochodzi z naszej różnorodności. Ci z nas, którzy zostali uczynieni niewolnikami, doskonale znają Nowych Kupców i ich posiadłości. Nowi Kupcy mają nadzieję zatrzymać to, co sobie wzięli wraz z ludźmi, których wytatuowali. Kiedy Tatuowani zostaną uwolnieni, to czy będą walczyć za swoich panów? Wątpię. Kiedy Nowi Kupcy zostaną pozbawieni niewolników, ich liczba znacznie się zmniejszy. Nie bronią oni też swoich domów i rodzin tak, jak my; ich domy i prawdziwe rodziny są w Jamaillii. Do dzielenia z nimi ryzyka mieszkania na Przeklętych Brzegach sprowadzili ze sobą swoje kochanki i bękarty, a nie prawowitych spadkobierców. Skoro Jamaillia jest pogrążona w społecznym chaosie, Nowi Kupcy nie otrzymają stamtąd pomocy. Wielu z nich pośpieszy do Jamaillii, by bronić swoich włości po przodkach. Trzeba także wziąć pod uwagę piratów. W końcu Jamaillia może wysłać przeciwko nam wojsko, by znów nas pokonać, lecz najpierw to wojsko musi się przedrzeć przez Wyspy Pirackie. Ku mojemu rozgoryczeniu doskonale wiem, że w obecnych czasach nie jest to łatwa podróż.
– Chcesz powiedzieć, że Nowi Kupcy nie stanowią zagrożenia dla Miasta Wolnego Handlu? – zapytała z niedowierzaniem Yani Khuprus.