Kiedy rozsiedli się za stołem, klepnął przyjaźnie Śniedka po ramieniu i zanim kapitan portu zdołał cokolwiek powiedzieć, zawołał o okowitę dla niego i dla siebie, a dla swojej załogi o kolejkę piwa. Na stole szybko pojawiła się butelka i dwa gliniane kubeczki, a kiedy chłopak zaczął ustawiać na tacy pieniące się kufle, Arogant zwrócił się do Śniedka:
– Wiele się zmieniło w Łupigrodzie. Nowe budynki i komitet powitalny dla mojego statku to najmniejsze zmiany. Nigdy nie widziałem, żeby port był tak pusty. Powiedz mi, co się tu stało od czasu mojej ostatniej bytności?
Stary przez chwilę miał zdziwioną minę. Althea się zastanawiała, czy jeszcze pamięta, że to on miał zadawać pytania. Lecz Arogant dobrze wyczuł jego gadatliwą naturę. Śniedek zapewne nieczęsto miał okazję tak długo perorować jako ekspert. Arogant stał się niezwykle uważnym i przymilnym słuchaczem pełnej drastycznych szczegółów opowieści o napadzie handlarza niewolników, który na zawsze zmienił nie tylko plan, ale sam charakter Łupigrodu. Kiedy Śniedek tak się rozwodził, Althea zaczęła pojmować, że Bystry nie jest jakimś tam zwykłym piratem. Stary mówił o nim z podziwem i dumą. Inni podsuwali własne opowieści o tym, co Bystry powiedział, zrobił albo polecił zrobić. Jeden z opowiadających wyraźnie był wykształcony. Kiedy ze zmarszczonym czołem wspominał dni spędzone pod pokładem statku niewolniczego, zanim uwolnił go Bystry, tatuaż na policzku przecinały mu zmarszczki. Althea uświadomiła sobie z niepokojem, że mówią o piracie jak o bohaterze. Pod wpływem tych opowieści, mimo że przejmowały ją chłodem, zaczęła darzyć go niechętnym podziwem. Taki człowiek, zuchwały, mądry i szlachetny, nie odda łatwo takiego statku, jak „Vivacia”. A jeśli te opowieści są prawdziwe, to może statek oddał mu swoje serce. I co wtedy?
Althea zastanawiała się nad tym, z trudem utrzymując uśmiech na twarzy i potakując Śniedkowi. Myślała o „Vivacii” jako o ukradzionym rodzinnym skarbie albo porwanym dziecku. A co, jeśli bardziej przypomina upartą dziewczynę, która uciekła z miłością swego życia? Wszyscy pozostali śmiali się z jakiegoś dowcipu. Althea posłusznie poszła za ich przykładem. Czy ma prawo odbierać Bystremu „Vivacię”, jeśli statek prawdziwie się z nim związał? Jaki ma obowiązek wobec rodziny i wobec statku?
Arogant pochylił się, by sięgnąć po butelkę okowity. To był pretekst, żeby dotknąć nogami nóg Althei; poczuła spokojny ciepły nacisk jego kolana i uświadomiła sobie, że Arogant dostrzega jej dylemat. Jego zerknięcie było bardzo wymowne. Martw się później. Teraz uważaj, a później trzeba się będzie zastanowić nad wszystkimi implikacjami tego, co usłyszeli. Kiedy Althea skończyła swój kufel piwa i uniosła go, prosząc o dolewkę, napotkała spojrzenie obcego mężczyzny siedzącego naprzeciwko. Obserwował ją bacznie; miała nadzieję, że jej wcześniejsze zamyślenie nie pobudziło zbytnio jego ciekawości. Przy drugim końcu stołu Yek siłowała się na ręce z mężczyzną, którego upatrzyła sobie na nabrzeżu. Althea oceniła, że daje mu wygrywać. Mężczyzna naprzeciwko powędrował spojrzeniem za jej wzrokiem, po czym wrócił do Althei. W jego oczach tańczyły iskierki wesołości. Był urodziwy, a jego wygląd psuł jedynie rząd tatuaży, ciągnący się w poprzek policzka. Korzystając z chwili przerwy w wyjaśnieniach Śniedka, Althea zapytała:
– Dlaczego port jest taki pusty? Widziałam tylko trzy statki w miejscu, gdzie z łatwością mogłoby kotwiczyć ich kilkadziesiąt.
Oczy mężczyzny rozjaśniły się, a jego uśmiech poszerzył. Przechylił się przez stół, jakby chciał się podzielić tajemnicą.
– A zatem jesteś w tym fachu od niedawna – powiedział. – Nie wiesz, że na Wyspach Pirackich to pora żniw? Wszystkie statki są na morzu i zarabiają na zimowe utrzymanie. Pogoda nam sprzyja, bo kiedy wypływamy z kryjówki, by przechwycić statek z Jamaillii, jego załoga może być zmęczona i nieuważna po walce ze sztormem. Pozwalamy, by zima nękała takie statki za nas. O tej porze roku ładunki są najlepsze, ponieważ przewozi się teraz owoce żniw. Jest to także najgorsza pora roku dla niewolników – dodał już bez uśmiechu. – Pogoda jest zła, a morze zimne. Biedacy są przykuci w wilgotnych ładowniach łańcuchami tak zimnymi, że odmrażają ciało od kości. O tej porze roku statki niewolnicze często są pływającymi cmentarzami.
Mężczyzna znów się uśmiechnął i tym razem w jego oczach zapłonęła zajadłość.
– Ale w tym roku jest też i zabawa. Kanał Wewnętrzny roi się od galer z Krainy Miedzi. Podnoszą banderę i twierdzą, że należą do satrapy, ale to oszustwo, by mogli sobie wybrać najtłustsze ofiary. Uważają się za takich spryciarzy. Nauczył nas z nimi postępować kapitan Bryg, sprzymierzeniec Bystrego. Pozwalamy galerom polować, walczyć i obładowywać się bogactwem. Kiedy mają już duże zanurzenie, można przystąpić do żniw. Wkraczamy do akcji i w jednej bitwie zbieramy śmietankę z wielu przejętych statków.
Wyprostował się z głośnym śmiechem na widok niedowierzającej miny Althei, a potem chwycił swój kufel i uderzył nim w stół, by przywołać uwagę posługacza. Kiedy chłopak przyniósł mu nowy kufel, zapytał:
– Jak zaczęłaś wieść to życie?
– Mogę się założyć, że moja droga była równie kręta, jak twoja – odparła. Przekrzywiła głowę i popatrzyła z zaciekawieniem na mężczyznę. – Nie masz akcentu z Jamaillii.
Podstęp się udał. Mężczyzna zaczął opowiadać historię swego życia. Rzeczywiście, do Łupigrodu i piractwa przywiodły go zawiłe koleje losu. W jego opowieści była i tragedia, i patos, a opowiadał dobrze. Mimowolnie zaczął się Althei podobać. Mówił o ataku, w którym jego rodzice stracili życie, a siostra na zawsze zniknęła. Zabrany z rodzinnego gospodarstwa w jakiejś maleńkiej nadmorskiej miejscowości daleko na północy, gdzie hodował owce, miał kolejno kilku właścicieli w Krainie Miedzi, jednych okrutnych, innych zaledwie bezdusznych, aż znalazł się na statku płynącym na południe, wysłany z kilkoma innymi niewolnikami jako prezent ślubny. Statek zatrzymał Bystry.
I znów to samo. Historia ta rzucała wyzwanie nie tylko wyobrażeniom Althei na temat Bystrego, ale i jej pojmowaniu niewolnictwa otaz tego, kto się staje niewolnikiem. Piraci nie byli tacy, jak się spodziewała. Chciwi niemoralni bandyci, opowieści o których słyszała, okazali się nagle ludźmi doprowadzonymi do ostateczności, uparcie wydobywającymi się z niewolnictwa, odzyskującymi dzięki kradzieży część tego, co zostało ukradzione im.
Powiedział jej o innych sprawach, które ją bardzo zaskoczyły, częściowo dlatego, że mężczyzna beztrosko zakładał, że wszyscy o tym wiedzą. Mówił o gołębiach pocztowych, przenoszących wiadomości między wygnańcami w osiedlach na Wyspach Pirackich i ich rodzinami w Jamaillii. Mówił o legalnych statkach handlowych z Jamaillii, a nawet Miasta Wolnego Handlu, które regularnie, choć ukradkiem zatrzymywały się na Wyspach Pirackich. W Łupigrodzie wszyscy znali ostatnie plotki z obu tych miejsc. Wiadomości, którymi dzielił się z nią mężczyzna, wydawały się Althei naciągane. Powstanie w Mieście Wolnego Handlu skończyło się spaleniem połowy miasta. W odwecie Kupcy wzięli odwiedzającego ich satrapę jako zakładnika. Nowi Kupcy przekazali wiadomość o tym do miasta Jamaillia, gdzie lojalni słudzy satrapy zbierali flotę wojenną, by nauczyć zbuntowaną prowincję właściwej pokory. W następstwie bitwy między Miastem Wolnego Handlu i Jamaillią będzie się można dobrze obłowić. Piraci już się spodziewają jamailliańskich statków załadowanych towarami z Miasta Wolnego Handlu i Deszczowych Ostępów. Niezgoda między Jamaillią i Miastem Wolnego Handlu może być tylko korzystna dla Wysp Pirackich.