My i tak wiemy. I wiemy, że podpisywał pan swoje meldunki J-23".
Toczek drgnął, jakby dopiero teraz zaczął słuchać, ale milczał.
– Może pan – ciągnął Gerollis – w każdej chwili stąd wyjść. Wystarczy tylko uznanie własnej porażki. To zdarza się zawodowcom. Jesteśmy jak zaciężni żołnierze; służymy lojalnie dokąd można, a potem zmieniamy front. Niech pan się zastanowi, Toczek. Wiem, że mówi pan świetnie po niemiecku. Nie trzeba tłumacza.
Toczek trwał zastygły w swym milczeniu.
– Śmieszna poza, panie Toczek. Nic więcej! Z kim, oprócz „Aptekarza" i telegrafisty, miał pan kontakty? To jedyne, czego od pana chcemy. Przysięgam – roześmiał się – że nie będzie żadnych aresztowań! Kto o panu jeszcze wiedział? Przecież pan znał radiotelegrafistę! Pochylił się pan nad nim, gdy leżał na chodniku przejechany przez ciężarówkę. I chciał obszukać jego kieszenie… Nie, proszę nie przeczyć… Teraz pan wróci do celi i pomyśli. Pomyśli, co warto zrobić i ile warte jest życie!
Ile kosztowało Klossa, by żaden mięsień nie drgnął na jego twarzy, gdy padło słowo: „Aptekarz"! Więc Gerollis wie! Więc trwa gra, od której odsunięto Klossa. Ani von Gerollis, ani Kneisel, z którym pijał przecież wódkę w kasynie, nic mu nie powiedzieli. Von Gerollis nie miał co prawda w zwyczaju informować oficerów o sprawach, którymi się nie zajmowali, ale… Może to przesłuchanie było także teatrem? Naprawdę sądzą, że schwytali wreszcie J-23? „Aptekarz" jest oczywiście pod obserwacją! Co wiedzą jeszcze? Wszystko o radiostacji? No i natychmiast pytanie podstawowe: kto zdradził? Kto… Toczka wyprowadzono.
– No i co pan osiągnął, Kneisel? – rzekł major zapalając nowe cygaro. – Mógł pan wszystko popsuć! Po co mi ten Toczek? I po co było to cholerne bicie? Mogliśmy go wypuścić, albo potraktować jak drobnego złodziejaszka. Bezmyślność! Znaczne zwiększenie ryzyka, że gra może się nie udać! No tak… Giną wspaniałe tradycje Abwehry… Proszę teraz słuchać uważnie, Kloss… Mnie się udało – to „mnie" podkreślił z całym naciskiem – dokonać rozpoznania polskiej siatki. Nie, nie jest to całkowite rozpoznanie, ale stwarza możliwość gry. Co wiemy? Centralną postacią jest „Aptekarz", który przekazuje doradiostacji informacje uzyskane od agentów. Istnieje punkt zapasowy, na który zgłasza się w określonych terminach ich radiotelegrafista. Wszystkie szczegółowe dane ma Kneisel. Otóż udało nam się zdobyć informację niesłychanie ważną…
Kloss, słuchając, starał się tylko o to, by jego twarz nic nie wyrażała. Chłodna, obojętna twarz niemieckiego oficera, który przyjmuje nowe zadanie. Myślał ciągle o Krystynie. Nie, nie o sobie. O Krystynie i „Aptekarzu". Radiotelegrafisty nie widział nigdy; z zapasowego punktu nie korzystał. Ten, kto znał jego kryptonim, był albo od „Aptekarza", albo… Sam „Aptekarz"? Von Gerollis jest pewny, że Toczek to J-23. Dlaczego? I chciał go wypuścić? Czyżby nie miał żadnych wątpliwości, że gra się uda?
– Ważną informację – powtórzył tymczasem Gerollis… – Do bandyckiego oddziału „Bartka" przybywa, lub już przybył, wysłannik centrali. Stwierdzono zrzut w okolicach Biłgoraja, ściślej: między Biłgorajem a Ja-nowem nad Tanwią. Ten człowiek przybędzie do Warszawy, ma skontaktować się z J-23 i wykonać zadanie, którego treści nie znamy. Powinien się zgłosić na punkt zapasowy, nie u „Aptekarza", i tam otrzymać informacje. Natomiast „Aptekarz" powinien pośredniczyć między nim a J-23.
Skąd te szczegóły!? Mógł pogratulować sobie intuicji, że zakazał Krystynie… Dlatego nie otrzymał żadnych informacji, żadnych poleceń! I co teraz? Co teraz można zrobić? Jak uprzedzić wysłannika centrali?
– Taka jest sytuacja – powiedział von Gerollis. – Chcę wysłuchać, zanim wydam rozkazy, propozycji panów. Kneisel!
– Jestem odsunięty – powiedział Kneisel. – Zgadzam się, że popełniłem błąd, ale czy mogłem pozwolić, żeby ten człowiek nam zniknął? To wyjątkowo niebezpieczny człowiek. Jego aresztowanie jest sukcesem. – Spoglądał na Gerollisa niemal błagalnie. – Teraz, gdy ich wysłannik przyjedzie, nie będzie mógł skontaktować się z J-23 i to natychmiast uczyni go podejrzliwym. Trzeba go zdjąć i zmusić do współpracy.
– Zmusić do współpracy! – roześmiał się von Gerollis. – A Toczka pan zmusił? Kloss!
– Nie mam wystarczających danych, by projektować grę – powiedział chłodno porucznik. Major spojrzał na niego uważnie. – Co pan chce jeszcze wiedzieć?
– Po pierwsze: czy jesteśmy pewni, że aresztowany Toczek to J-23, i jakie mamy na to dowody?
– Ostatni meldunek, który udało nam się przechwycić – powiedział von Gerollis – zawierał dane dotyczące robotników wysłanych do Rzeszy i był sygnowany tym właśnie kryptonimem.
Więc znają szyfr! Tak, to była prawda; Kloss na żądanie centrali zgromadził odpowiednie informacje. Dlaczego nie zażądano ich od Toczka?
– Więc jest to dowód pośredni – rzekł. – Toczek miał dostęp do tych danych, ponieważ pracował w Arbeitsamcie.
– Pośredni – powtórzył major – ale dość przekonywający. Co jeszcze?
– Znamy szyfr – ciągnął Kloss. – Czy znamy także hasła punktów kontaktowych?
– Tak – powiedział major.
Kloss rozważał, czy wolno mu zadać następne pytanie: „Kto jest informatorem?" Wybrał rozwiązanie pośrednie.
– Jeśli tak, nasz informator musi być zorientowany w pracy całej siatki i mieć dostęp do radiostacji.
– Słusznie – rzekł von Gerollis i zawahał się. To wahanie trwało krótko, ale Kloss je zauważył. – Więc?
– W tej sytuacji – powiedział porucznik i z trudem przezwyciężył drżenie głosu – można zdecydować się na grę. Nasz informator może wyjaśnić przyczyny nieobecności J-23 i zastąpić go.
– Prawie dobrze, poruczniku – rzekł Gerollis. – Prawie dobrze. Jednakże to nie nasz informator zastąpi Toczka. Znalazłem kogoś lepszego.
Cóż bardziej niewłaściwego niż śmiech w takiej sytuacji! A przecież z trudem się powstrzymał: on, J-23, miał zostać przez kogoś zagrany! Przyszła mu do głowy nawet szaleńcza myśl, że to jego, Hansa Klossa, ma na myśli von Gerollis.
– Więc znalazłem – ciągnął major. – Jest to mężczyzna. wychowany w Bydgoszczy, znający świetnie polski, nasz stary współpracownik. Nieco nawet podobny do Toczka, przynajmniej z sylwetki, i jest w tym samym wieku. Już zaczął pracować w Arbeitsamcie. On zgłosi się do „Aptekarza" jako J-23. Mamy prawo przypuszczać, że Toczek z „Aptekarzem" bezpośrednio się nie kontaktował.
– Czy to także pewne? – zapytał Kloss. I ciągle rozważał: „Kto?" Kto, oprócz „Aptekarza" i Krystyny, wiedział, że takie były zasady konspiracyjne w ich siatce? Jeszcze „Bartek"… Ale „Bartek" był poza wszelkimi podejrzeniami. Ktoś od niego? Nie, nieprawdopodobne. Ten człowiek musiał być tutaj, w Warszawie.
– Ryzyko jest nieuniknione – rzekł von Gerollis – ale rzecz polega na stworzeniu maksymalnych zabezpieczeń. I to będzie także pana rola, poruczniku Kloss. Bezpośrednie nadzorowanie pracy naszego J-23 oraz ciągła obserwacja punktów kontaktowych i radiostacji… Oczywiście radiostacja już dwukrotnie zmieniła miejsce i czas nadawania. To są także fachowcy, moi panowie. Dlatego do obserwacji trzeba przydzielić najzręczniejszych ludzi. Więc pan, poruczniku Kloss, będzie pracował w terenie, a kontakty z naszym J-23 należy utrzymywać wyłącznie poza tym gmachem. Jest już przygotowane konspiracyjne mieszkanie na Wilczej. Natomiast Kneisel spreparuje meldunki, które – uśmiechnął się – J-23 przekaże do swojej centrali. Odpowiednie materiały przygotuje Oberkommando Wehrmachtu. Otwierają się przed nami, moi panowie, ogromne możliwości dezinformowania przeciwnika i kierowania pracą jego agentury. Lipkowsky, bo tak nazywa się nasz agent, któremu poruczamy najważniejsze zadanie odgrywania roli J-23, będzie musiał ustalić, jakie polecenie otrzymał ich wysłannik. Rozważymy jeszcze, czy wypuścimy go z powrotem, czy nie… W każdym razie ta gra powinna trwać jak najdłużej…