Выбрать главу

Edward powitał go na progu.

– Spóźniłeś się o osiem minut – powiedział – mamy mało czasu.

Radosny nastrój Kazika prysnął momentalnie; zawsze tak było podczas spotkań z Edwardem.

Weszli do pokoju.

– Siadaj – powiedział Edward. – Masz szkic?

– Mam, ale mam też coś znacznie lepszego – dodał natychmiast.

– Poczekaj. – Edward zachowywał się właśnie tak, jak nauczyciel w klasie, gdy egzaminuje niezbyt dobrze przygotowanego ucznia. -To jest brama… – studiował uważnie szkic. – Co ile minut przechodzi obok niej wartownik?

– Chodzi wzdłuż muru – rzekł niepewnie Kazik.

– Co ile minut? – powtórzył pytanie Edward.

Musiał przyznać, że dokładnie nie wie. Edward stwierdził oczywiście, że rozpoznanie jest niepełne. Mają cztery dni na przygotowanie akcji, a właściwie ciągle niewiele wiedzą. Kazik uśmiechnął się promiennie.

– Właśnie chciałem ci zameldować – oświadczył -o sukcesie. Udało mi się zwerbować Niemca od Reila.

– Co? W ciągu dwóch dni? – zawołał Edward. – Referuj dokładnie. Masz piętnaście minut.

Kazik spojrzał na zegarek. Było wpół do pierwszej.

O wpół do pierwszej Kloss siedział w kawiarni na Polnej. Od spotkania z Edwardem dzieliło go jeszcze pół godziny, wyszedł trochę wcześniej z biura, spacerował po mieście, a potem przyszedł tu na kawę, bowiem okna kawiarni wychodziły na Wałową i mógł obserwować ulicę. Był niespokojny. Nie zdarzyło się właściwie nic, co świadczyłoby o istnieniu zagrożenia, ale Kloss czuł intuicyjnie, że zbliża się niebezpieczeństwo. Poprzedniego dnia spotkał się z Brunnerem, tym razem nie służbowo, ale wieczorem w kasynie. Brunner był podniecony, pił dużo, więcej niż zwykle. Oświadczył, że są na tropie. Nie chciał podać żadnych szczegółów.

– Wy też zajmujecie się trochę tą sprawą – powiedział – ale dla nas to będzie niedługo historia.

– Macie już tych ludzi? – zapytał Kloss.

– Twoje zdrowie, Hans – roześmiał się Brunner. – Będziemy ich mieli. Głaubel to świetny chłopak.

– Co ma z tym wspólnego Głaubel? – zapytał Kloss.

– Chciałbyś wiedzieć, Hans? – Brunner znowu napełnił kieliszki. – To mój osobisty sukces, mój drogi, i nie mam ochoty dzielić się nim z nikim.

– Pięknie – oświadczył Kloss. – A jeśli ja coś będę wiedział?

– To mi na pewno powiesz – wybuchnął śmiechem Brunner. – Będzie jakiś towar do wymiany.

Jakie informacje posiada Brunner? Może po prostu bluffuje? Siatka Edwarda jest przecież czysta. Ludzie są wielokrotnie sprawdzani; nikogo nie aresztowano, nic się dotąd nie zdarzyło, co mogłoby budzić niepokój. A jednak? Może Danka była nieostrożna? Centrala znowu żąda informacji w sprawie Pułkowskiego. Dano im cztery dni. Jak wykonać to zadanie?

Kelnerka przyniosła kawę, Kloss skosztował, była chłodna i tylko z nazwy miała coś wspólnego z kawą. Odstawił filiżankę i w tym momencie zobaczył w drzwiach kawiarni pana Riolettę.

Czyżbym coś przeoczył? – pomyślał. – Czyżby ten Włoch mnie śledził?

Rioletto szedł do jego stolika.

– Dzień dobry, panie poruczniku – powiedział. -Jeśli pan na nikogo nie czeka…

– Nie czekam – odrzekł sucho Kloss. – Proszę, niech pan siada.

Rioletto rzucił na stół paczkę gitanów i skinął na kelnerkę. Po chwili postawiła przed nim filiżankę czekolady.

– Piję zawsze czekoladę – wyjaśnił. – Łatwiej ją dostać w tym kraju niż w Berlinie. Kloss milczał.

– Właściwie, panie poruczniku – ciągnął Rioletto – rad jestem przypadkowi, który nas tu zetknął.

– Bardzo lubię przypadkowe spotkania – powiedział Kloss, akcentując słowo „przypadkowe".

Rioletto roześmiał się.

– Pan jest zbyt nieufny. Pracuje pan w Abwehrze, prawda?

– Dlaczego pan o to pyta?

– Nie pytam, stwierdzam. Pan przecież nie wierzy w moje możliwości nadprzyrodzone.

– Nie.

– Brunner ma na ten temat inne zdanie.

– Mój przyjaciel Hermann i ja często różnimy się w poglądach – oświadczył Kloss. – Tak bywa. Ja lubię konkrety i fakty.

– Prowadzicie – Rioletto mówił jakby z pewnym wahaniem – tę samą sprawę.

– Co pan ma na myśli?

– Dywersję w zakładach Reila. Powiedziałem już Brunnerowi, że jestem gotów pomóc.

Kloss przyglądał mu się z napiętą uwagą. Czego naprawdę chce ten Włoch? Czy pracuje dla Brunnera? Czy Brunner kazał mu śledzić Klossa?

– To samo chciałby pan powtórzyć mnie? – zapytał.

– Może – odpowiedział Włoch.

– Po co, panie Rioletto? Jeśli pracuje pan dla nas…

– Tego bym nie powiedział – Rioletto spokojnie pił czekoladę. -Ja lubię inny styl rozmowy, panie poruczniku, a jeśli czasami pomagam… to wcale nie znaczy… -ł natychmiast zmienił temat. -Jakże się czuje piękna małżonka gauleitera?

Kloss spojrzał na zegarek. Zbliżała się za kwadrans pierwsza.

W mieszkaniu przy ulicy Wałowej 15 Edward również spojrzał na zegarek.

– Musisz już iść – powiedział. – Popełniłeś błąd, bardzo poważny błąd. Jesteś zdekonspirowany i nie wolno ci było tu przychodzić.

– Co miałem robić?

– Zniknąć i odczekać. Wiesz dobrze, że nie wolno podejmować żadnych kroków bez mojego pozwolenia.

– Ten Niemiec jest uczciwy.

– To trzeba jeszcze sprawdzić. Idź i czekaj na dalsze rozkazy.

W tej chwili rozległ się dzwonek. Edward podniósł się powoli z krzesła, szybkim spojrzeniem omiótł pokój. Szkic Kazika wrzucił do skrytki.

– Broń? – zapytał Kazik.

Edward zanurzył dłoń w kieszeni i podszedł do drzwi.

– Kto tam?! – krzyknął.

– Hydraulik – usłyszał. – Woda przecieka na pierwszym piętrze.

Edward otworzył i odskoczył od drzwi. Nie zdążył. Do przedpokoju wdarło się trzech mężczyzn po cywilnemu, w dłoniach trzymali pistolety. Jeden z nich, to był właśnie Glaubel, rzucił Edwarda na podłogę, dwóch pozostałych dosięgło Kazika, gdy biegł już do okna. Walka trwała krótko. Gestapowiec uderzył chłopca kolbą po głowie. Kazik zwalił się na podłogę. Do mieszkania wszedł, również po cywilnemu, Brunner.

– Ocucić – powiedział, wskazując na Kazika.

Po chwili siedzieli na krzesłach, trzymając ręce na stole. Gestapowiec z bronią w ręku nie spuszczał ich z oczu, a Brunner i Glaubel przetrząsali mieszkanie. Wyrzucali z szafy bieliznę, otwierali szuflady, obmacywali ściany. Na stoliku nocnym przy łóżku stał blaszany budzik. Edward wiedział, że spieszy się o dwie minuty. Wskazówki budzika zbliżały się do pierwszej, a Janek był zawsze punktualny. Jeszcze cztery minuty. Ogarnął go strach, a potem wrócił chłodny spokój. Jak przestrzec Janka? Na parapecie okna stała doniczka z kwiatami, zasłona była lekko uchylona. Jeszcze trzy minuty.

– Pomieszkamy tu trochę razem – powiedział Brunner. – Mam nadzieję, że sami podacie nazwiska i adresy wspólników, ale wolimy spotkać się z nimi tutaj, to świetne miejsce. – Patrzył uważnie na Edwarda. – Niecierpliwisz się, prawda? Oczekujesz wizyty? To bardzo dobrze.

– Nikogo nie oczekuję i nic nie rozumiem. – odrzekł Edward. – Panowie, tu nastąpiła jakaś pomyłka. Glaubel wybuchnął śmiechem i podszedł do okna.

– Pomyłka! – wykrzyknął. – Zapytaj tego chłopaka -wskazał na Kazika. -Jeszcze wczoraj opowiadał mi takie piękne rzeczy. – Oparł dłoń na doniczce i wyjrzał przez okno.

– Odejdź od okna – rozkazał Brunner – i niczego nie ruszaj. Wszystko może być ważne.