Выбрать главу

Potem obaj zasnęli w uścisku na kanapie, a ja obserwowałam ich dalej, rozpalona czerwonymi płomieniami kominka, sama.

24 stycznia 2002

Zima mnie przygnębia pod każdym względem. Dni są takie jednakowe i tak monotonne, że nie mogę tego wytrzymać. Wczesne wstawanie, szkoła, kłótnie z profesorami, powrót do domu, odrabianie lekcji do niesamowicie późnych godzin, oglądanie jakichś głupot w telewizji, czytanie jakiejś książki, jeśli oczy jeszcze wytrzymują, a potem spanie. Dzień za dniem upływa w ten sam sposób, chyba że nagle zadzwoni do mnie wyniosły anioł i jego diabły; wtedy zrzucam z siebie strój pilnej uczennicy i wkładam ubrania kobiety, która doprowadza mężczyzn do szaleństwa. Jestem im wdzięczna za to, że dają mi możliwość oderwania się od tej szarzyzny i bycia kimś innym.

Kiedy jestem w domu, wchodzę do Internetu. Szukam, drążę. Szukam tego wszystkiego, co mnie podnieca, a jednocześnie wyniszcza. Szukam podniety, która rodzi się z poniżenia. Szukam unicestwienia. Szukam najdziwniejszych typów, tych, którzy wysyłają mi sadomasochistyczne zdjęcia, tych, którzy traktują mnie jak prawdziwą kurwę. Tych, którzy chcą się wyładować. Wyrzucić z siebie złość, spermę, troski, strach. Ja nie jestem inna. Moje oczy nabierają chorego blasku, moje serce bije jak oszalałe. Wierzę (a może łudzę się?), że w meandrach sieci znajdę kogoś, kto zechce mnie pokochać. Nieważne, kto to będzie: mężczyzna, kobieta, starzec, chłopak, żonaty, samotny, gej, transseksualista. Ktokolwiek.

Wczoraj w nocy otworzyłam stronę lesbijek. Spróbować z kobietą. Ta myśl wcale nie napawa mnie wstrętem. Raczej peszy mnie, budzi lęk. Niektóre skontaktowały się ze mną, ale od razu dałam sobie z nimi spokój, nie oglądając nawet zdjęć.

Dziś rano znalazłam pewien e-mail w mojej skrzynce pocztowej. Dziewczyna, ma dwadzieścia lat. Pisze, że nazywa się Letizia i też mieszka w Katanii. Sama wiadomość mówi niewiele – tylko imię, wiek i numer telefonu.

1 lutego 2002 19.30

W szkole zaproponowali mi rolę w przedstawieniu teatralnym. Nareszcie wypełnię dni czymś przyjemnym. Ma być wystawione mniej więcej za miesiąc, w teatrze w centrum miasta.

5 lutego 2002 22.00

Zadzwoniłam do niej, ma trochę piskliwy głos, wesoły i beztroski sposób mówienia, zupełnie inny niż mój – melancholijny, poważny. Po jakimś czasie odprężyłam się, uśmiechnęłam. Nie miałam żadnej ochoty dopytywać się o nią i o jej życie. Czułam tylko ciekawość, by poznać ją fizycznie. Dlatego spytałam:

– Przepraszam, Letizia… Nie masz przypadkiem jakiegoś zdjęcia, które mogłabyś mi wysłać?

Zaśmiała się głośno i krzyknęła:

– Oczywiście! Włącz komputer, zaraz ci je wyślę, w czasie naszej rozmowy, a wtedy mi powiesz…

– OK!

Piękna, nieprawdopodobnie piękna. I naga. Mrugająca porozumiewawczo okiem, zmysłowa, przyciągająca.

– To naprawdę ty? – wybełkotałam.

– Oczywiście! Nie wierzysz?

– Nie, no oczywiście, wierzę… jesteś… śliczna… – odparłam zdumiona (i zaskoczona!) zdjęciem i moim entuzjazmem.

W zasadzie… kobiety mi się nie podobają. Nie odwracam się na ulicy, gdy przechodzi jakaś ładna kobieta, nie podniecają mnie kobiece kształty i nigdy poważnie nie myślałam o związku z kobietą. Ale Letizia ma anielską twarz i piękne, pełne usta. Pod brzuchem ujrzałam słodką wysepkę, do której można by dobić, okazałą i przedzieloną na pół, pachnącą i zmysłową. I te piersi, jak dwa słodkie wzgórza, na których szczycie znajdują się dwa różowe koła.

– A ty? – spytała. – Nie masz żadnego zdjęcia do wysłania?

– Poczekaj chwilę.

Wybrałam jedno, przypadkowe, odszukane w pamięci mego komputera.

– Wyglądasz jak anioł – odrzekła Letizia. – Jesteś zachwycająca.

– Tak, wyglądam jak anioł… Ale nie jestem aniołem, naprawdę – powiedziałam porozumiewawczym tonem.

– Melissa, chcę się z tobą spotkać.

– Ja też mam na to nadzieję.

Rozłączyłyśmy się, a ona wysłała mi SMS-a o treści: „Otuliłabym twą szyję gorącymi pocałunkami, a jedną ręką weszłabym w ciebie".

Odsunęłam majteczki, wsunęłam się pod kołdrę i zakończyłam tę słodką torturę, zainicjowaną nieświadomie przez Letizię.

7 lutego 2002

Dziś w domu Ernesta widziałam Gianmarię. Cały promieniał, uścisnął mnie bardzo mocno. Powiedział, że dzięki mnie zmieniło się pomiędzy nim a Germano. Nie powiedział, pod jakim względem, a ja nie pytałam. Mimo wszystko w dalszym ciągu nie znam powodu, który skłonił Germana do takiego zachowania tamtego wieczora – najwyraźniej to ja byłam powodem. Ale co ja takiego zrobiłam? Byłam tylko sobą, pamiętniku.

8 lutego 13.18

Kolejne poszukiwania; nie skończą się, dopóki nie znajdę tego, czego chcę. Ale w rzeczywistości nie wiem, czego chcę. Szukaj, szukaj dalej Mellisso, przez cały czas.

Weszłam na chat, na stronę „Seks perwersyjny", miałam nick „whore". Szperałam między różnymi preferencjami, wprowadziłam kilka informacji, które mnie interesowały. On skontaktował się ze mną natychmiast, „the_carnage", był bezpośredni, zdecydowany, nachalny – dokładnie tak, jak chciałam.

– W jaki sposób lubisz być pieprzona? – napisał na wstępie.

A ja odpowiedziałam:

– Brutalnie, chcę być traktowana jak przedmiot.

– Chcesz, żebym ja potraktował cię jak przedmiot?

– Niczego nie chcę. Rób to, co masz robić.

– Jesteś moją kurwą, wiesz?

– Trudno mi być czyjąś, nie jestem nawet swoją. Zaczął wyjaśniać mi, jak i gdzie włożyłby mi fiuta, ile czasu miałabym go w środku i jak zaznawałabym rozkoszy.

Patrzyłam, jak biegną wysyłane słowa, coraz to szybciej. Żołądek mi się zaciskał, a w mym wnętrzu pulsowało życie i pożądanie tak silne, że nie pozostawało mi nic, jak tylko się poddać. Te słowa były śpiewem syren, a ja wystawiłam się świadomie, choć z bólem.

Dopiero gdy oznajmił mi, że właśnie się spuścił w rękę, spytał, ile mam lat.

– Szesnaście – napisałam.

Wystukał buźki z wyrazem zdziwienia przez cały ekran, a za nimi buźkę z uśmiechem. Potem:

– Do cholery! Gratulacje!

– Z jakiego powodu?

– Jesteś już taka doświadczona…

– No tak.

– Nie mogę w to uwierzyć.

– Co mam ci powiedzieć… A zresztą jakie to ma znaczenia, jeśli i tak się nigdy nie spotkamy. Nawet nie jesteś z Katanii.

– Jak to nie?! Jestem właśnie z Katanii.

Cholera! Co za pech, że odezwał się do mnie facet z Katanii!

– To czego teraz chcesz ode mnie? – spytałam, pewna jego odpowiedzi.

– Przelecieć cię.

– Dopiero to zrobiłeś.

– Nie. – Kolejna uśmiechnięta buźka. – W realu.

Zastanowiłam się na tym przez kilka sekund, potem wystukałam numer mojego telefonu komórkowego; w momencie gdy go wysyłałam, zawahałam się chwilę. Potem jego „Dzięki!" uświadomiło mi głupotę, jaką się właśnie popisałam.