Выбрать главу

Szperałam w pudełkach i w gruncie rzeczy muszę przyznać, że nie brakuje mu fantazji; w pierwszym była biała koronkowa bielizna, woalowa koszulka, seksowne, choć skromne majtki, stanik typu bardotka. Kolejny liścik, umieszczony w środku, mówił: DLA DZIEWCZYNKI, KTÓRA POTRZEBUJE PIESZCZOT. Pierwsze pudełko rozpakowane.

Drugie zawierało różowe stringi z piórkami z tyłu, które wyglądały jak ogonek królika, parę kabaretek, czerwone buty na oszałamiających obcasach i kolejny liścik: DLA KRÓ-LICZKA, KTÓRY CHCE BYĆ SCHWYTANY PRZEZ MYŚLIWEGO. Zanim je rozpakowałam, chciałam zobaczyć, co skrywa w sobie trzecie pudełko.

Podobała mi się ta gra, to odkrywanie jego pragnień.

Trzecie pudełko było tym, które wybrałam – błyszczący czarny kombinezon z lateksu, a do tego wysokie kozaki ze skóry, bicz, czarny sztuczny penis i tubka wazeliny. Oprócz kilku kosmetyków w pudełku znajdował się również liścik, który mówił: DLA PANI, KTÓRA CHCE UKARAĆ SWEGO NIEWOLNIKA. Nie mogło być lepszej kary od tej, a na dodatek sam ją zaproponował. Potem, nieco niżej, postscriptum: JEŚLI ZDECYDUJESZ SIĘ, BY GO WŁOŻYĆ, MUSISZ DO MNIE ZADZWONIĆ DOPIERO WTEDY, GDY BĘDZIESZ UBRANA. Nie rozumiałam przyczyny tej prośby, ale pasowało mi to, gra stawała się coraz ciekawsza. Będę go mogła wezwać i odesłać kiedy mi się spodoba… Super!

Mogłam bez wyrzutów sumienia i bez poczucia winy powiedzieć mu, by się odpieprzył. Wkurzało mnie, że to właśnie z nim mam się bawić w tę intrygującą grę, nie spodziewałam się, by był w tym dobry, i wyobrażałam sobie, że byłoby fantastycznie, gdybym miała te same możliwości z profesorem. Ale musiałam, ponieważ zrobił zbyt wiele, by zapewnić sobie możliwość pieprzenia się ze mną – najpierw mieszkanie, teraz prezenty. Zobaczyłam, że miga mi komórka, dzwonił do mnie. Nie odebrałam i wysłałam mu SMS-a, że wybrałam trzecie pudełko i że to ja zadzwonię do niego później.

Poszłam do salonu, otworzyłam okno na balkon, by wpuścić trochę świeżego powietrza i zlikwidować zapach zamkniętego pomieszczenia, potem rozciągnęłam się na dywanie w ciepłych, przytulnych kolorach; świeże powietrze, cisza i przyćmione światło zachodzącego słońca działały na mnie usypiająco. Zamknęłam powoli powieki i oddychałam pełnymi płucami, aż zaczęłam odbierać swój własny oddech jak falę, która nadchodzi i odpływa, rozbija się o przybrzeżne skały, a potem znów się cofa ku przepastnemu morzu. Sen mnie ukołysał, tuląc w swych ramionach moją namiętność. Nie byłam w stanie dostrzec tego mężczyzny, choć we śnie dokładnie wiedziałam, kim on jest, jednak na jawie jego tożsamość mi umykała. Jego rysy były niewyraźne, wpasowaliśmy się jedno w drugie niczym klucz w zamek, niczym chłopski rydel wbity w żyzną, płodną glebę. Jego wyprężony członek po kilku chwilach uśpienia przyprawiał mnie o te same dreszcze co wcześniej, a mój łamiący się głos dawał mu do zrozumienia, jak bardzo podobała mi się ta gra. Moje pożądanie oszołomiło go, tak jakbym była schłodzonym, spienionym szampanem, który zapewnia taki stan upojenia, że zmysłowe wrażenia sięgają szczytów niebios.

Popadał w coraz większe uzależnienie od mego ciała i moich ruchów, tak szybkich, a zarazem tak powolnych, że zatracał poczucie czasu. Powoli oderwałam pośladki od jego ciała, tak by strzała nie wypadła zbyt szybko z otwartej, czerwonawej rany i zaczęłam go obserwować z uśmiechem lolitki. Wzięłam jedwabne wiązadła, które nieco wcześniej zaciskały moje przeguby, tym razem po to, by jemu związać ręce; jego przymknięte powieki zdawały się mówić, że pragnie mnie posiąść brutalnie i gwałtownie, ale zrozumiałam, że chce jeszcze poczekać… jeszcze poczekać…

Potem wzięłam moje czarne pończochy samonośne, te z koronkową gumą, i przywiązałam jego kostki do nóg dwóch krzeseł, które przysunęłam do skraju łóżka. Teraz był otwarty na swoje i na moje przyjemności. Pośrodku jego gołego ciała wznosiła się miłosna dzida, pewna siebie, sztywna, nieubłagana, która wcale nie wzdragałaby się, by po raz kolejny posiąść moją sekretną różę. Usiadłam na nim, otarłam się o jego ciało, czując, jak przenikają nas dreszcze przeplatane delikatnymi falami rozkoszy. Moje sterczące sutki muskały lekko jego tors usiany włosami, które kłuły mą gładką skórę, a jego gorący oddech mieszał się z moim.

Przeciągnęłam opuszkami palców po jego wargach, lekko je masując; potem moje palce wśliznęły się głębiej, w jego usta, powoli, delikatnie… jego pomrukiwania pozwalały mi zrozumieć, jak bardzo podniecały go moje palce w swej podróży w nieznane. Dotknęłam palcem mojej zwilżonej róży i zanurzyłam go w jej rosie, potem musnęłam czerwony, podniecony czubek jego penisa, który pod dotykiem drgnął lekko w powietrzu niczym flaga dowódcy wygrywającego walkę. Siedząc na nim okrakiem, z pośladkami wypiętymi w kierunku lustra, które miał przed oczyma, pochyliłam się i szepnęłam mu do ucha:

– Pragnę cię.

Wspaniale było patrzeć na niego, gdy znajdował się w potrzasku mych żądz, wyciągnięty i nagi na białych prześcieradłach, okalających jego wyprężone i podniecone ciało… wzięłam pachnącą apaszkę, którą miałam na szyi, kiedy przyszłam do niego, i zawiązałam mu oczy, by nie mogły widzieć tego ciała, które zmuszało go do czekania.

Zostawiłam go tam na wiele minut. Zbyt wiele minut. Szalałam na myśl o ujeżdżaniu tej dzidy, ciągle wzniesionej, niezmęczonej czekaniem, a jednak chciałam, by czekał, długo czekał. Wreszcie wstałam z krzesła w kuchni, by powrócić do sypialni, gdzie czekał na mnie związany. Udało mu się usłyszeć moje celowo tłumione, ciche kroki i westchnął z wdzięcznością, poruszył się trochę, po czym moje ciało wchłonęło go powoli do środka…

Obudziłam się, gdy niebo nabrało koloru intensywnego granatu i widać było księżyc przyklejony do dachu świata jak wąski paznokieć; byłam jeszcze podniecona snem. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam po niego.

– Myślałem, że już się nie odezwiesz – powiedział z zaniepokojeniem.

– Byłam zajęta swoimi sprawami – odparłam złośliwie. Powiedział, że przyjedzie w ciągu kwadransa i że mam czekać na niego w łóżku.

Rozebrałam się i zostawiłam rzeczy na ziemi w schowku, wyjęłam zawartość pudełka i włożyłam obcisły kombinezon, który się do mnie przykleił i szczypiąc, napinał mi skórę. Kozaki sięgały mi dokładnie do połowy uda. Nie wiem, dlaczego do pudełek włożył też szminkę w kolorze płonącej czerwieni, parę sztucznych rzęs i bardzo krzykliwy cień do powiek. Weszłam do sypialni, by przejrzeć się w lustrze i wzdrygnęłam się – oto moja kolejna transformacja, moje kolejne poddanie się zakazanym, ukrytym żądzom kogoś, kogo nie znam i kto mnie nie kocha. Ale tym razem miało być całkiem inaczej, miałam dostać godziwą zapłatę -jego poniżenie, chociaż w rzeczywistości poniżeni byliśmy oboje. Przyszedł nieco później, niż zapowiedział, przeprosił, mówiąc, że musiał wymyślić jakąś bajkę dla żony. Biedna żona, pomyślałam, ale dziś wieczorem zostanie ukarany także w jej imieniu.