Byłyśmy głodne, więc Letizia i Floriana zaproponowały, że pójdą kupić pizzę w barze na rogu ulicy. Gdy wychodziły, Wendy popatrzyła na mnie z pogodną twarzą i głupim uśmiechem; chodziła tak, jakby podskakiwała, i wyglądała jak jakiś zwariowany krasnal. Bałam się zostać z nią sam na sam, wyszłam więc za drzwi i głośno krzyknęłam do Letizii, że chcę iść razem z nią. Moja przyjaciółka od razu wszystko zrozumiała i z uśmiechem poprosiła Florianę, by wróciła. Gdy czekałyśmy, aż pizze się upieką, prawie wcale nie rozmawiałyśmy, potem powiedziałam:
– Cholera, mam lodowate palce! Popatrzyła na mnie szelmowsko, ale i ironicznie.
– Hm, dobrze wiedzieć, wezmę to pod uwagę!
Gdy wracałyśmy z powrotem, spotkałyśmy jakiegoś przyjaciela Letizii. Wszystko w nim było delikatne – twarz, skóra, głos. Ta nieskończona słodycz, jaką miał w sobie, napełniła mnie w środku poczuciem szczęścia. Przyszedł razem z nami i przez jakiś czas rozmawialiśmy razem na kanapie, podczas gdy pozostałe dziewczyny przygotowywały stół. Powiedział mi, że jest pracownikiem banku, choć jego zbyt śmiały krawat zdawał się wyraźnie kontrastować z chłodnym bankierskim światem. Sądząc po głosie, był smutny, ale nie śmiałam pytać, co mu jest. Czułam, że jestem podobna do niego. Potem Gianfranco wyszedł i zostałyśmy tylko we cztery przy stole, gadając i śmiejąc się. A dokładniej mówiąc, tylko ja gadałam bez ustanku, natomiast Letizia przyglądała mi się z uwagą, a czasami ze zmieszaniem, gdy opowiadałam o niektórych facetach, z którymi byłam w łóżku.
Potem wstałam i wyszłam do ogrodu, uporządkowanego, ale niezbyt zadbanego, w którym rosły wysokie palmy i dziwne drzewa z kolczastymi pniami i wielkimi różowymi kwiatami na czubku. Letizia podeszła od tyłu i mnie objęła, muskając ustami moją szyję.
Odwróciłam się instynktownie i natknęłam się na jej usta: gorące, miękkie, wyjątkowo pulchne. Teraz rozumiem, dlaczego mężczyźni tak lubią całować kobiety. Usta kobiety są tak niewinne, czyste, natomiast mężczyźni, których ja spotkałam, rozpychając się wulgarnie językiem w moich ustach, pozostawiali mi zawsze lepką smugę śliny. Pocałunek Letizii był inny, był jedwabisty, świeży, a jednocześnie intensywny.
– Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek miałam – powiedziała mi, przytrzymując moją twarz.
– Ty też – odpowiedziałam, i nie wiem, dlaczego to zrobiłam; było to bezsensowne, zważywszy, że była moją jedyną kobietą!
Letizia zajęła moje miejsce i tym razem to ja kierowałam tą grą, pocierając moje ciało o jej ciało. Objęłam ją mocno, wdychając zapach jej perfum, potem zaprowadziła mnie do innego pokoju, opuściła mi spodnie i zakończyła tę słodką torturę, która zaczęła się kilka tygodni wcześniej. Jej język upajał mnie, a myśl o zaznaniu orgazmu w ustach innej kobiety napawała mnie dreszczem. Kiedy mnie lizała, kiedy klęczała przede mną, gotowa do zaspokojenia mnie, zamknęłam oczy i z rękami zgiętymi jak łapki przestraszonego króliczka, myślałam o niewidzialnym człowieczku, który kochał się ze mną w dziecięcych fantazjach. Niewidzialny człowieczek nie ma twarzy, nie ma kolorów, jest tylko członkiem i językiem, które służą mi do zapewnienia rozkoszy. I wtedy właśnie osiągnęłam orgazm, silny i zadyszany; jej usta były pełne moich soków, a kiedy otworzyłam oczy – cóż za cudowna niespodzianka – zobaczyłam ją z jedną ręką w majtkach, wijącą się z rozkoszy, bo u niej też nadchodził i być może przeżywała go jeszcze bardziej świadomie i szczerze niż ja.
Potem wyciągnęłyśmy się na kanapie i wydaje mi się, że zasnęłam na chwilę. Kiedy słońce już zaszło, a niebo pociemniało, odprowadziła mnie do drzwi i powiedziałam jej:
– Lety, byłoby lepiej, gdybyśmy się więcej nie spotykały. Przytaknęła, uśmiechnęła się delikatnie.
– Ja też tak myślę.
Wymieniłyśmy ostatni pocałunek. Gdy wracałam skuterem do domu, poczułam się po raz kolejny wykorzystana, wykorzystana przez kogoś i przez moje złe instynkty.
18 maja 2002
Wydaje mi się, że wciąż słyszę ciepły, pocieszający głos mojej matki, która wczoraj, gdy leżałam w łóżku złożona grypą, opowiedziała mi następującą historię:
– Jakaś trudna i niepożądana rzecz może się okazać wielkim darem; wiesz, Melissa, często dostajemy prezenty, nie będąc tego świadomi. Opowiadanie to opisuje historię młodego władcy, który przejmuje panowanie nad pewnym królestwem. Kochano go już wcześniej, zanim został królem, i jego poddani, uszczęśliwieni tą koronacją, przynieśli mu wiele darów. Po ceremonii nowy król spożywał kolację w swym pałacu; nagle usłyszał pukanie do drzwi. Słudzy wyszli i zobaczyli nędznie ubranego starca, o wyglądzie żebraka, który chciał ujrzeć władcę. Robili co możliwe, by go od tego odwieść, ale na próżno. Wtedy król wyszedł, by się z nim spotkać; starzec obsypał go pochwałami, mówiąc, że jest piękny i że wszyscy w królestwie są szczęśliwi, mając takiego władcę. Przyniósł mu w darze melon; król nie cierpiał melonów, ale chcąc być uprzejmym wobec starca, przyjął dar i podziękował, a ów człowiek oddalił się zadowolony. Król wrócił do pałacu i oddał owoc niewolnikom, by wyrzucili go do ogrodu.
Tydzień później o tej samej porze znów ktoś zapukał do drzwi. Znów poproszono króla, żebrak wysławiał go i podarował mu kolejny melon. Król go przyjął, pożegnał się ze starcem i ponownie wyrzucił melon do ogrodu. Scena ta powtarzała się przez wiele tygodni. Król był zbyt uprzejmy, by uczynić starcowi afront i pogardzić szlachetnością jego daru.
Później, pewnego wieczora, właśnie w momencie gdy starzec przekazywał melon królowi, z portyku pałacu zeskoczyła małpa i wytrąciła mu z rąk owoc; melon roztrzaskał się na tysiąc kawałków o fasadę pałacu. Kiedy król spojrzał, ujrzał deszcz diamentów sypiących się z serca melona. Niespokojny, pobiegł do ogrodu na tyłach pałacu – wszystkie melony rozłożyły się, a dokoła nich leżały wysepki kosztowności…
Przerwałam jej, poruszona tą piękną historią, pytając:
– Czy mogę sama wysnuć morał?
– Oczywiście – powiedziała z uśmiechem.
Wzięłam oddech tak, jak za każdym razem, gdy przygotowuję się do odpowiadania na lekcji w szkole.
– Czasami niewygodne sytuacje, problemy lub trudności kryją w sobie możliwości rozwoju, bardzo często w samym jądrze trudności połyskuje światło cennego klejnotu. Dlatego jest rzeczą mądrą przyjęcie tego, co jest niewygodne lub trudne. Znów uśmiechnęła się, pogłaskała mnie po włosach i powiedziała:
– Dorosłaś, mała. Jesteś księżniczką.
Chciało mi się płakać, ale powstrzymałam się; moja matka nie wie, że diamenty króla były dla mnie brutalnymi okrucieństwami prymitywnych mężczyzn, niezdolnych do kochania.
20 maja
Dzisiaj profesor znów przyszedł do mnie pod szkołę. Czekałam na niego, dałam mu list załączony do pary bardzo szczególnych majtek.
Te majtki to ja. To jest rzecz, która najlepiej mnie opisuje. Bo do kogóż mogłyby należeć majtki o takim kształcie, takie dziwne, z tymi dwiema tasiemkami, jeśli nie do małej Lolity?
Ale oprócz tego, że do mnie należą, są mną i moim ciałem.
Wielokrotnie zdarzyło mi się, że kochałam się, mając je na sobie, może nie z tobą, ale to nieważne… Te tasiemki ograniczają moje instynkty i moje zmysły, są więzami, które oprócz tego, że pozostawiają ślady na mojej skórze, blokują moje uczucia… Wyobraź sobie moje nagie ciało, tylko w tych majtkach. Po rozwiązaniu jednego supła uwalnia się niczym duch tylko jedna część mojej osobowości, Zmysłowość. Duch Miłości pozostaje dalej uwięziony w suple na moim lewym boku. Dlatego ten, kto rozwiązał supeł po stronie Zmysłowości, dostrzeże we mnie tylko kobietę, dziewczynkę lub – ogólnie mówiąc – samicę, zdolną wyłącznie do przyjmowania seksu, niczego więcej. Posiada mnie tylko połowicznie i prawdopodobnie tego właśnie pragnę w większości przypadków. Jeśli kiedyś ktoś inny rozwiąże tylko supeł Miłości, także w tym przypadku podaruję mu tylko połowę siebie, drobną część, choć istotną. Ale w życiu zdarza się i tak, że któregoś dnia pojawia się ów strażnik więzienny, który ofiarowuje ci oba klucze, by uwolnić twe dusze. Zmysłowość i Miłość są wtedy wolne i wzbijają się do lotu. Czujesz się dobrze, wolna i zaspokojona, a twój umysł i twoje ciało o nic więcej nie proszą, już nie zadręczają cię swymi prośbami. Niczym słodka tajemnica zostają uwolnione przez tę dłoń, która wie, jak cię pieścić, jak przyprawić cię o drżenie i sama myśl o tej dłoni rozpala twe ciało i umysł.