Выбрать главу
***

Ale co to za ruiny! Są drugą (po Tower) atrakcją turystyczną Wielkiej Brytanii, co roku odwiedza je prawie milion ciekawskich. Przybywa ich regularnie od roku 1740, kiedy to antykwariusz William Stuckeley opublikował książkę Stonehenge. Świątynia przywrócona brytyjskim druidom. Praca ta nie tylko jako pierwsza spopularyzowała obiekt, ale uświadomiła trwale obywatelom brytyjskim, kim byli druidzi. Rzecz jasna Stuckeley miał na myśli dawnych, celtyckich druidów z Brytanii, tych opisanych przez Cezara, a nie Pradawny Zakon Druidów, który powstał dopiero po publikacji inkryminowanej pracy (nią zresztą inspirowany). Zakon ów było to towarzystwo, które prawem kaduka wbiło się w białe szatki i wykorzystując symbolikę dziewiętnastowiecznej masonerii zaczęło paradować wkoło Stonehenge około letniego przesilenia (który to czas stał się także ulubioną porą obserwacji co bardziej maniakalnych astronomów). Z jakiegoś powodu utrwaliła się praktyka, aby dla obśmiania owych fałszywych druidów dyskredytować również tych dawnych, przy czym twierdzi się, że nie mieli oni nigdy nic wspólnego ze Stonehenge. Stuckeley nie miał najmniejszego pojęcia czym naprawdę było Stonehenge, ale starczyło mu wyobraźni, aby stworzyć portret społeczeństwa, w którym kapłani (druidzi) pełnili funkcję służebną wobec kasty wojowników. I chociaż nazwał „świątynią" to, co my określamy raczej jako „forum", rodzaj „parlamentu", to wyraźnie zarysował hierachię społeczną: kapłanów i wojowników sprawujących władzę nad pospólstwem wykonującym pracę produkcyjną. Wzór ten odnosił się do Celtów i zapewne do Protoceltów. Skoro stwierdzono, że w Stonehenge byli wojownicy w epoce brązu (są pogrzebani wszędzie wkoło), to musieli w tym czasie, żyć tam także druidzi. Podobne uwarstwienie charakteryzowało wszystkie ludy indoeuropejskie od Indii po Irlandię. Druidzi w celtyckiej Europie, bramini w Indiach. Relacja Cezara przypomina żywo sytuację w indyjskim stanie Pendżab w czasie inwazji Ariów. To ostatnie wydarzenie znajduje zresztą odzwierciedlenie w hymnach z Rigwedy, która wychwala dokonania Ariów żyjących w tym samym czasie, gdy kończono budować Stonehenge.

Co więcej, słowo oznaczające wiedzę i mądrość druidów znajdujemy we wszystkich tych trzech językach: sanskrycie, galijskim i staroirlandzkim.

Pochodzące z sanskrytu słowo veda, to, od którego mówimy o wedyjskich hymnach, oznacza „wiedzę" czy raczej, w dosłownym tłumaczeniu, „wizję" lub „wgląd" i odpowiada analogicznym, stosowanym wobec druidów, określeniom z galijskiego i staroirlandzkiego.

Rigweda jest najświętszą księgą hinduizmu, w pełni spisaną po raz pierwszy przez brytyjskich kolonizatorów z początkiem dziewiętnastego wieku. Przedtem trwała tysiące lat wyłącznie w tradycji ustnej, powstała podczas najazdu Ariów na północno-zachodnie Indie, kiedy to zniszczona została cywilizacja Harappy. Ułożona została w sanskrycie, języku martwym i zachowanym jedynie przez braminów, którzy dopiero niedawno zaczęli stosować go w piśmie. Bramini to prawdziwi poeci, to druidzi tradycji Ariów, opiewający czyny bohaterskich wojowników, którzy niegdyś najechali Pendżab, a obecnie uznawani są za bogów. Rigweda składa się z 1028 wierszy chwalących różne bóstwa, z których najważniejszym jest Indra, walczący na rydwanie i odpowiadający dokładnie gromowładnemu Jowiszowi z tradycji rzymskiej, greckiemu Zeusowi i skandynawskiemu Thorowi. Postać Indry to apoteoza indoeuropejskiego wodza-wojownika: „Jak ptaki zmiatał majętności wroga". To jemu „podlegały wszystkie konie, wszystkie rydwany, wszystkie wioski i całe bydło". Co najważniejsze, był „burzycielem miast", tak jak Odyseusz, który nosił specjalne, zaszczytne miano ptoliporthosa, „łupieżcy miast". W przełomowych chwilach Indra zwykł ciskać gromy, poza tym walczył strzelając z łuku z wysokości rydwanu.

Na bardziej chyżym od wszystkich rydwanie, O Indro, osławiony, obaliłeś dwakroć po dziesięć królów ludzi podwładnych mając sześćdziesiąt tysięcy i dziewięciuset dziewięćdziesięciu. Od walki do walki zmierzasz nieustraszenie, fortecę burzysz mocą za fortecą.

Rig znaczy w sanskrycie „strofy pochwalne", ueda oznacza „wiedzę" i słowo to zbliżone jest do angielskiego wit. Wyrazy te wywodzą się z korzenia tego samego indo-europejskiego czasownika „widzieć". Jego ślad odnajdujemy również w łacińskim video. Można powiedzieć, że oglądanie telewizji ma w warstwie nazewnictwa wiele wspólnego ze świętą wiedzą hinduskich braminów i celtyckich druidów.

Obecna nazwa celtyckich mędrców została utworzona przez Cezara od formy liczby mnogiej ich galijskiego miana druides, czyli ci, co „widzą po trzykroć". Wyrazem pochodnym jest id albo wid (vision — „wizja" albo wise — „mądry") i intensyfikującym cechę przedrostkiem dri albo tri („trzy"), skąd i właściwe znaczenie „po trzykroć mądry", takie samo jak w przypadku galijskiego drui. Liczba trzy jest stosowana w podobnym celu we wszystkich językach indoeuropejskich, jak na przykład we francuskim tres czy angielskim terrific („straszliwy").

Specyficzna siła przypisywana liczbie trzy znajduje odbicie również w podziałach kompetencji indoeuropejskich bóstw: Brahma, Siwa i Wisznu w tradycji hinduskiej; Zeus, Posejdon i Pluton (albo Hades) w greckiej. Bóstwa te symbolizowały trzy najważniejsze pierwiastki: niebo, ziemię i podziemie, czyli kreację, zniszczenie i trwanie. Możliwe że trylitry w Stonehenge odnoszą się do tych samych symboli (po jednym na każdy tworzący łuk kamień). Takie znaczenie przynajmniej mogli nadawać im związani z wojownikami ludu kultury Wessex druidzi pragnący związać jakoś twór polityczny z religią. Ostatecznie monument stanowił centrum rozległej nekropolii.

Działania naszego powieściowego druida, Nemeda, odpowiadają klasycznym funkcjom jemu podobnych, czy to druidów, czy braminów. W społeczeństwie heroicznym zadaniem kapłanów było „legitymizować" autorytet władzy wojowników nad produkującym dobra pospólstwem. Ponadto mieli zapamiętywać genealogie wodzów, a może i śpiewać na ich chwałę, uświęcać plemienne miejsca zebrań, pilnować rytualnego kalendarza, składać ofiary i odczytywać znaki. Obecni, farbowani druidzi starannie przemilczają, jakie to krwawe ofiary składali ich prawdziwi protoplasci.

Powieściowi wojownicy, Yerni, są nie mniej autentyczni. Bardziej przypominają herosów niż żołnierzy. W literaturze epickiej porównywani bywają do krwawych bestii.

Cuchulainn to „pies na posokę". Wojownicy Homera to „głodne lwy" albo „szakale". W rzeczy samej, wojownicy sami przypisywali sobie cechy dzikich zwierząt. Wiele mówi opis spisany przez Posejdoniosa:

Galowie są wysocy, a ich ciała pełne i białe, zaś włosy są nie tylko naturalnie jasne, ale jeszcze sztucznymi środkami dobielane. Nieustannie zlewają włosy wapiennym roztworem i zaczesują do tyłu tworząc koronę na karku, przez co wyglądem przypominają satyrów, włosy ich bowiem grube się robią od tych zabiegów niczym końska grzywa. Niektórzy golą brody, inni strzygą na krótko; szlachetnie urodzeni golą policzki, ale wąsom pozwalają rosnąć swobodnie, aż te zakrywają im usta. Tak i gdy jedzą, to nurzają wąsy w jedzeniu, a gdy piją, cedzą napój przez zarost.