Ram zamyślił się. Usiłował wyrobić sobie jakieś pojęcie o tym, co właśnie usłyszał.
– Faron nie odnosi się już do nas z taką rezerwą jak na początku – zauważył Heike.
– To prawda – przyznał Ram. – Wydaje mi się, że nas zaakceptował.
– Kłopoty zawsze zbliżają ludzi, ale… prawdę powiedziawszy, odnoszę wrażenie, że on nas wręcz lubi.
– Wydaje mi się, że dobrze się wśród nas czuje. Wśród nas wszystkich, bez wyjątku – oświadczył Ram.
Nagle powietrze przeszył jakiś dźwięk. Był tak ostry i rozlegał się tak blisko, że aż się skulili, a Heike rękami zasłonił uszy.
Śmiertelne krzyki od strony Gór Czarnych.
Ale teraz brzmiały jak… przeraźliwy śmiech?
Dlaczego?
Usłyszeli coś jeszcze. Pośród drwiącego śmiechu, który to cichł, to znów narastał, rozbrzmiewał jakiś syczący wściekły szept, którego nie mogli zrozumieć.
Freke stwierdził bezdźwięcznie:
– Ktoś rozdrażnił władców, nasi przyjaciele triumfują.
– Przyjaciele? – ostro spytał Ram. – Chcesz powiedzieć, że ci, którzy tak jękliwie się skarżą, to wasi przyjaciele?
– Oczywiście, ich tęsknota za wolnością jest równie silna jak nasza. Oni jednak tęsknią za czymś jeszcze.
– A za czym? Za Królestwem Światła?
– Za nim być może również. Ale przede wszystkim za rehabilitacją, za odzyskaniem honoru, za zrozumieniem.
Ram i Heike patrzyli na niego, lecz nie uzyskali więcej wyjaśnień.
Ram w wyposażeniu gondoli odszukał lornetkę i usiłował dokładniej się przyjrzeć rozpościerającej się u ich stóp dolinie. Potem skierował przyrząd na wysoką górę po drugiej stronie. Dookoła dostrzegał wiele ostrych szczytów, ten jednak był najbardziej przerażający. Otulała go gęsta mgła, nie widać więc było, jak wysoko się wznosi. Biło też od niego coś odpychającego, czego nie dało się wytłumaczyć.
– Opowiedzcie nam o nim, wilki – poprosił Heike.
Gere odparł:
– Podobno źródło zła znajduje się tam w głębi.
– Ho, ho – mruknął Heike. – My się tam nie wybieramy.
– Ci, którzy zdołali dotrzeć do tego źródła, przebywają wysoko w pałacu na szczycie tej góry, a stamtąd mogą obserwować i kontrolować wszystko, co się dzieje.
– Czy nas także widzą?
– Wygląda na to, że na razie jeszcze nas nie zauważyli. Muszą być zajęci tym, z czego tak się śmieją nasi przyjaciele.
– Mówicie o władcach w liczbie mnogiej – zastanowił się Ram. – Czy to znaczy, że jest ich tak wielu?
– Nie wiemy dokładnie ilu, co najmniej trzech. Podobno są niesłychanie, wprost straszliwie piękni. Czarni, połyskujący na niebiesko i zielono jak gady.
– Dokładnie tak jak Tengel Zły, gdy pokazał swe prawdziwe oblicze – stwierdził Heike. – To mój zły przodek, który pił wodę z mrocznego źródła. Ram, czy mogę na chwilę pożyczyć lornetkę?
Marco zatroszczył się o to, by duchy podczas tej wyprawy były w stanie chwytać rozmaite przedmioty.
– Tan-ghil? – powtórzył Freke. – Słyszeliśmy o nim. Przebywał na powierzchni Ziemi i został unicestwiony przez swój własny ród, zwany Ludźmi Lodu. Nasi władcy ich nienawidzili.
Ram uśmiechnął się.
– Masz przed sobą jednego z tych znienawidzonych. Pozwól, że ci przedstawię, to Heike z Ludzi Lodu.
Heike lekko spuścił głowę.
– A Shira, która nam towarzyszy, dotarła do źródła z jasną wodą, dzięki której unicestwiono Tan-ghila. Właściwą część zadania wykonał Nataniel z Ludzi Lodu, dziadek Sassy, przy nieocenionej pomocy Marca z Ludzi Lodu, którego wszak dobrze znacie. Jest też z nami Sol z Ludzi Lodu, która w swoim czasie na ziemi była nieszczęśliwą czarownicą, Mar z Ludzi Lodu, a także Indra z Ludzi Lodu.
Czy Indra, Sol i Sassa wciąż z nami są? zasmucił się Ram.
Wilki zaś głęboko pokłoniły się Heikemu.
– Żywimy olbrzymi szacunek dla Ludzi Lodu i jesteśmy zaszczyceni, że właśnie z nimi współpracujemy – oznajmił Freke. – No a Dolg? Ów młody człowiek z tymi niesamowitymi kamieniami? Czy on również jest jednym z nich?
– Dolg wywodzi się z rodu islandzkich czarnoksiężników, podobnie jak Jori. Armas również należy do tej grupy, choć nie jest ich krewnym. Ludzie Lodu współpracują z rodziną czarnoksiężnika Móriego.
– Słyszę, że źli władcy mają potężnych przeciwników – stwierdził Freke. – Ale nie zostawajmy tu zbyt długo, to niebezpieczne sąsiedztwo.
Heike przesunął lornetkę na jedną z bocznych dolin, której dostrzegali zaledwie kawałek.
Nagle mocniej zacisnął dłonie na lornetce.
Przekazał ją Ramowi, wskazując na coś.
– Co widzisz tam, pod tamtą skalną ścianą?
Ram przyglądał się uważnie. Wyostrzył lornetkę.
Usłyszeli, że z wrażenia niemal przestał oddychać.
– No właśnie, prawda? – powiedział Heike. – To może być J1.
– Nie wolno żywić zbyt wielkich nadziei – westchnął Ram. – Równie dobrze może się okazać, że to blok skalny.
Rozgorączkowany odszukał silniejszą lornetkę.
– Wydaje mi się, że to naprawdę J1 – rzekł wolno, jak gdyby nie miał odwagi mieć nadziei. – Co to za dolina, wilki?
– Ach, ta? – wzruszył ramionami Gere. – Wykorzystuje się ją do czarów, nie wiem, jakich. Nie jest to miłe miejsce.
Ram przyglądał się czarnemu, jakby spalonemu kamiennemu lasowi w oddali. Sprawiał wrażenie pustego i zimnego, lecz było tam coś, co mogło przypominać stojącego nieruchomo Juggernauta.
– Ale jak oni, na miłość boską, zdołali się tam dostać? – dziwił się Heike.
– W Górach Czarnych wszystko jest możliwe – z ponurą miną odparł Freke. – Wszystko, co tylko łączy się ze złem.
Nie śmieli popatrzeć na siebie, ale wszyscy myśleli o tym samym. O tym, że to ich przyjaciele rozdrażnili władców tej zimnej mrocznej krainy.
– Musimy się tam dostać. Natychmiast – zdecydował Ram podniecony i odłożył lornetki.
– Nie tym pojazdem – przestrzegł Freke, który, chociaż stał na czterech łapach, dorównywał Ramowi wzrostem. – Jest zbyt delikatny, stanowi łatwy cel.
– Masz rację – kiwnął głową Ram. – Wobec tego natychmiast wracamy do J2.
W powrotnej drodze wilki wyszukiwały najlepszą możliwą trasę dla Juggernauta tak, by nie został zauważony z wysokiego szczytu. Do niebezpiecznej doliny prowadziła wąska ścieżka, później będą próbować przekraść się do bocznej doliny, o ile tylko da się to zrobić. Na szczęście ta dolina rozciągała się z prawej strony, a więc tej samej, po której stał J2, podczas gdy góra strachu leżała daleko na lewo. Szanse mieli więc spore.
Ram zaczął się niecierpliwić.
– Przyjrzyjmy się teraz tej przełęczy, żebyśmy wiedzieli, na ile jest bezpieczna.
– Nie polecałbym tego – odparł Freke, powarkując. – W małej gondoli jesteśmy zbyt narażeni na niebezpieczeństwo.
– Ale ja chcę się dowiedzieć, w jaki sposób możemy się tamtędy przekraść niezauważenie.
Freke z rezygnacją pokręcił kudłatym łbem.
– Jak chcesz.
Ram skierował gondolę w stronę przełęczy. Poszło mu to łatwo, bez jakichkolwiek problemów aż do…
– A w jaki sposób wjedziemy dalej w dolinę? – spytał.
– Nie posuniemy się dalej! – krzyknął Freke. – Z powrotem do J2, prędko!
– Dlaczego?
– Zostaliśmy odkryci! – warknął Freke jak prawdziwy drapieżnik i Ram spostrzegł błysk szalonego strachu w oczach obu wilków.
Freke dobrze wiedział, co mówi.
9
– Co się stało? Co oni wysyłają? Co to za żuk gna przez powietrze prędko niczym wiatr?