Kotkom nie pomogłoby również, gdyby zamknęła oczy albo odwróciła głowę, by nie patrzeć na ich cierpienie. To zresztą oznaczałoby pełną zdradę. Owszem, Sassa była tchórzliwa, ale zwierzęta kochała nade wszystko. Nigdy nie mogłaby zdradzić zwierzęcia.
Ani też swoich przyjaciół.
Co więc robić?
Kociakowi założono pętlę na szyję. Zwierzątko pisnęło.
– Przestańcie! – Sassa w rozpaczy zawołała po norwesku. – Będę mówić!
Sol niekiedy ogarniała irytacja na Oko Nocy. Uważała, że zbyt wiele czasu poświęcał na zlokalizowanie śladów oddalających się od Juggernauta. Oczywiście rozumiała, że konieczne jest zdobycie całkowitej pewności co do tego, czy są na właściwej drodze.
– Na szczęście te ślady cuchną – mruknął Oko Nocy do drepczącej z niecierpliwości czarownicy. – Łatwo jest po nich iść.
To dlaczego nie przyspieszasz, chciała już prychnąć Sol, miała jednak dość rozumu, by cierpieć w milczeniu. Ona sama nie była w stanie odnaleźć żadnych śladów ani za pomocą węchu, ani wzroku.
Ale Oko Nocy był w tym akurat doskonały.
Sol zatroskana zorientowała się, jak bardzo się już oddalili od J1. Indianin miał małą kieszonkową latarkę, jej wąski snop oświetlał jałową pustą ziemię. Nie było na czym zatrzymać wzroku.
Oko Nocy podniósł głowę.
– Nie podoba mi się, że idziemy w tym kierunku.
Sol także nie była zachwycona. Przed nimi wznosiła się wielka góra, ta, którą zaczęli nazywać „Górą Zła”. Nie wróżyło to niczego dobrego.
– J2 dotarł już na pewno do J1 – powiedziała cicho.
– Tak, chciałbym, abyśmy i my tam byli. Razem z Sassą.
– Oczywiście. Nie poddamy się, dopóki jej nie odnajdziemy.
– Zatrzymaj się – szepnął Oko Nocy. – Popatrz!
Zaświecił latarką. Teraz już także Sol zobaczyła jamę w ziemi.
– Ślady kończą się tutaj – stwierdził Oko Nocy. – I… – skrzywił się. – Cuchnie tu więcej niż jednym śmierdzącym futrem. To na pewno jedno z ich wejść.
– Sądziłam, że musimy się dostać na szczyt góry.
– Mnie też się tak wydawało, ale chyba jest inaczej. Starczy nam odwagi?
Sol zastanowiła się przez moment. Znajdowali się u stóp Złej Góry, prawdopodobnie korytarz prowadził do jej wnętrza.
– Skoro chodzi o uratowanie Sassy, to starczy.
Oko Nocy skinął głową i poświecił w dół. I słusznie, w dziurze ukazały się jeśli może nie schody, to przynajmniej zaokrąglone kamienie, które w ostateczności mogły służyć za stopnie.
Szedł pierwszy, Sol zaraz za nim. W jamie smród stał się wprost trudny do zniesienia.
– Czyżby oni używali tej dziury jako pisuaru? – szepnęła czarownica, ale Oko Nocy zaraz ją uciszył. Musieli być bardzo ostrożni.
Szli teraz po jako tako płaskim podłożu, znaleźli się widać na samym dole. Stamtąd kamienne schody prowadziły w górę.
Popatrzyli na siebie. Mogli się tu widzieć, bo w tym korytarzu płonęły niewielkie pochodnie, sporządzone z marnie wyglądających gałązek i śmieci.
– Ktoś tędy czasami chodzi – zauważył Oko Nocy nieswoim głosem. – Ktoś utrzymuje życie tych mizernych świateł. Prędko, trzeba się spieszyć!
– To prawda, bo tu nie bardzo jest się gdzie schować – przyznała Sol. – Co powiesz na propozycję, abyśmy sforsowali te schody?
– A czy mamy jakiś inny wybór?
Oboje byli młodzi i silni. Z łatwością pobiegli w górę po niezliczonych stopniach, których zdawało się przybywać z każdą chwilą. W końcu nawet oni, Sol i Oko Nocy, musieli przystanąć i odpocząć.
– Jesteśmy już bardzo wysoko – powiedziała Sol zdyszana.
– Tak. Pamiętasz drzwi, które zauważyliśmy po drodze? Nie podobały mi się, dlatego tam nie weszliśmy. Zbyt mocno cuchnęły tymi potwornymi niewolnikami.
– Ale jeśli Sassa…?
– Wydaje mi się, że ona jest zbyt ważna, by umieszczano ją w tak podłym miejscu. Poza tym wciąż pamiętam zapach naszego nieprzyjaciela, który ją uprowadził. Pachniał bardzo specyficznie. Ktoś zresztą się do niego przyłączył.
– Skąd ty to wszystko wiesz? – Sol nie kryła podziwu.
– Indianin musi nauczyć się takich rzeczy. Zapewniono mi także dodatkową pomoc tamtej nocy, gdy przebywałem w Ciemności, by stać się mężczyzną. Starszyzna plemienia twierdzi, że zostałem wtedy obdarzony specjalnymi zdolnościami.
– O, w to chętnie uwierzę.
– Pst! Czy coś nie…
– Tak, coś pod nami, chodź! Musimy iść dalej w górę!
Za późno jednak. Na schodach poniżej ukazali się jacyś niewolnicy, a jednocześnie tuż nad ich głowami otworzyły się drzwi, z których wyłonili się kolejni, tak więc wszelką drogę odwrotu mieli odciętą.
– Wybacz mi, że zniknę, ale w taki sposób funkcjonuję najlepiej – mruknęła Sol.
Oko Nocy nie widział, co robiła, dostrzegł natomiast rezultat. Ohydne bestie jedna po drugiej zginały się wpół, chwiejnie osuwały w tył lub po prostu waliły się jedna na drugą. On sam usiłował strząsnąć z siebie tych napastników, którzy go zaatakowali i próbowali udusić. Walczył zaciekle, wspomagany przez niewidzialną Sol.
Ale horda strażników napływała całym strumieniem i wreszcie nawet czarownica musiała się poddać.
– Oko Nocy, masz, połknij to, a przeżyjesz do mego powrotu. Sprowadzę pomoc, wydaje mi się, że zdołam dotrzeć do naszych przyjaciół z J1, choć pewnie nie nawiążę kontaktu z potężnymi z J2, z Markiem i duchami. Wytrzymaj!
Oko Nocy przyjął to, co wsunęła mu do ręki, i podniósł do ust. Miał wrażenie, że to jakieś wysuszone rośliny. Ktoś uderzył go w rękę, mało więc brakowało, by zgubił drogocenne okruszki, ale wreszcie zdołał jakoś je połknąć. Ufał Sol i jej znajomości czarów.
Teraz jednak został całkiem sam. Nie miał żadnej możliwości obrony i niewolnicy triumfalnym pochodem poprowadzili go w górę schodów.
Sol ku swej radości odkryła, że może przenieść się wprost do J1. Tam jednak czekał ją wielki wstrząs.
Zobaczyła, że J2 dojechał do J1, ale przyjaciele stoją po dwu stronach niewidzialnego muru, nie mogąc się dosięgnąć.
– Wielki świecie, co tu się stało? – spytała Kira.
– Znajdujemy się w innym wymiarze już od momentu, gdy rozdzieliliśmy się z nimi w tunelu, oni nie mogą do nas dotrzeć.
– My? A skąd wiadomo, że nie oni?
– Nie, to my. Oni widzą nas tylko jako skupiska energii, ale udało nam się z nimi skomunikować za pomocą gestów i czytania z ust. A co ty tu robisz, gdzie Oko Nocy?
– Pojmany. – Sol wyrzucała z siebie słowa z oszałamiającą prędkością, bo liczyły się sekundy. – Dałam mu czarodziejski środek, żeby przeżył bez względu na to, co będą z nim robić. Poza tym został pobłogosławiony przez Święte Słońce, na pewno więc przetrwa, ale musimy go ratować, przeciwników było zbyt wielu jak dla mnie.
– A co z Sassą?
– Nie zdążyliśmy jej odnaleźć. Zaprowadzono ją do wnętrza Góry Zła. Właśnie tam szliśmy, gdy zaskoczyła nas wataha strażników. Oko Nocy wprost fenomenalnie wytropił jej prześladowcę.
Kiro zawołał do siebie przyjaciół z J2.
Zawołał? Dał znak, by podeszli.
Potem, artykułując głoski tak wyraźnie, jak tylko potrafił, przekazał im wszystko, co opowiedziała mu Sol. Wiedzieli już, że Sassa została uwięziona, a Oko Nocy i Sol usiłowali ją odnaleźć.
Marco zaczął dyskutować z Dolgiem, Faronem i Ramem. Potem odwrócił się do Kira i Sol, wszyscy pozostali pasażerowie obu Juggernautów zebrali się wokół nich, przejęci i wystraszeni.