– Aha – westchnęła Indra ze zrozumieniem. Zadowoliła ją ta odpowiedź. Zaspokoiła swoją ciekawość.
Odwróciła się do Sol.
– No a ty? Uśmiechasz się tak zagadkowo. Cała promieniejesz? Co się z tobą dzieje?
Sol ocknęła się.
– Rzeczywiście jest coś, o co chciałam cię spytać, Indro. Jak to jest związać się z Lemuryjczykiem?
Indra odchyliła się i usiadła wygodniej w krześle.
– Aha – powtórzyła.
– Nie, nie, żadne „aha”, po prostu pytam.
– No cóż, dziewczęta, to cudowne, fantastyczne i niebywałe. Och, do diabła, filiżanka spadła na podłogę, czy oni nie mogą jechać trochę spokojniej? Najpierw muszę jednak wyznać, że my nigdy… nie byliśmy kochankami. Nie wolno nam…
– Nam chyba też nie – rozmarzonym głosem powiedziała Siska.
– Wy w każdym razie nie mieliście nad głowami miecza w postaci Talornina. Ale to, co fizyczne, nie jest takie ważne, przynajmniej na razie. Sol, oni są najlepszymi kochankami na świecie, przysięgam ci, że tak jest, choć my nie posunęliśmy się tak daleko. Może więc nie powinniśmy mówić o żadnym romansie, tylko o czystej miłości?
– Lenore też twierdziła, że są nadzwyczajnymi kochankami – Sol z nieobecnym spojrzeniem pokiwała głową. – Sądziłam jednak, że tylko się przechwala.
– Też ją o to posądzałam, ale ona mówiła prawdę. A dlaczego o to pytasz? I tylko nie próbuj się wykręcać!
– Dobrze. Kiedy Kiro podał mi larwę, nasze dłonie przypadkiem się zetknęły, i to na dłuższą chwilę. Wtedy najwyraźniej dostałam się pod wpływ tego uroku, o którym mówisz.
Indra zamyślona pokiwała głową.
– Tak samo zaczęło się ze mną i z Ramem. On tylko przypadkiem pocałował mnie w policzek i już przepadłam. Okazało się, że moje uczucia są odwzajemnione, i, dziewczęta, nigdy wcześniej nie było mi tak cudownie jak teraz! Jak wspaniale jest czuć się kochaną i móc tęsknić! Ale ty, Sol, moim zdaniem powinnaś się zastanowić. Miłość do Lemuryjczyka łączy się z cierpieniem i… do licha, nie wolno z nimi igrać!
– Wyobrażam to sobie! Nie mam zamiaru dać się złapać w żadną pułapkę. Co wiecie na temat Kira?
– Właściwie nic. Nie jest taki przystojny ani nie zajmuje równie wysokiej pozycji jak Ram, ale…
– No, no, patrzysz teraz na Rama oczami miłości. Kiro również świetnie się prezentuje, choć nie są do siebie bardzo podobni.
Siska im przerwała.
– Wiem tak bezwstydnie mało o Lemuryjczykach, mieszkają wszak osobno. Rok jest mężem Vidy, a Ram to kawaler, co natomiast z Kirem, Tellem i Goramem… No cóż, Tell zapewne nie jest żonaty, kochał się przecież w Lenore do czasu, gdy ukazała swoje prawdziwe oblicze. Chcesz, żebyśmy wypytały Kira, Sol? Najlepiej chyba by było, gdyby Indra się tym zajęła, wyglądałoby to bardziej naturalnie, skoro jest z Ramem.
– Mogę spytać Rama, tak będzie prościej – obiecała Indra, a Sol popatrzyła na nią z wdzięcznością. – Ale co z Armasem? – spytała Indra. – On jest przecież bardzo przystojny, nie masz ochoty na niego, Sol?
– Chyba nie – odparła Sol z wahaniem. – Armas jest inny, taki poważny. I coś jakby stawia mi opór.
– Czułam dokładnie to samo, kiedyś gdy snułam plany, by z nim poflirtować – z zapałem przyświadczyła Indra. – Wiecie zresztą, jak surowy jest Strażnik Góry, jego ojciec. Armas musi mieć narzeczoną z rodu Obcych, nikt inny nie będzie dla niego dostatecznie dobry. Au, J1, nie huśtaj tak!
Rozmowa rozpłynęła się w śmiechu, a zaraz potem Siska skończyła jedzenie i na nowo zapragnęła powrócić do Tsi.
Sol i Indra wolno poszły za nią. Pojazd wciąż gwałtownie się kołysał, stąpały więc bardzo niepewnie.
– Jesteś więc zdecydowana na jakiś drobny romansik? – spytała Indra.
– Niekoniecznie podczas tej wyprawy – odparła Sol. – Zamierzałam poczekać, aż będę miała większy wybór, ale to uczucie dla Kira bardzo mnie podnieciło. Postaram się mu oprzeć, rozumiem, że ono może sprawić kłopot.
– Niewątpliwie, ale jest też cudowne. O ile dobrze zrozumiałam, to właściwie za życia nigdy nie zdążyłaś nikogo pokochać.
– Owszem, to prawda. Właśnie dlatego poprosiłam Marca, żeby ofiarował mi jeszcze jedną szansę. Niemądre tylko, że muszę podjąć decyzję o swoim losie do czasu naszego powrotu. Będzie to właściwie niemożliwe, jeśli nie zakocham się podczas wyprawy. Ale czy my w ogóle wrócimy? To przecież bardzo wątpliwe.
– Oczywiście, że wrócimy – powiedziała Indra, lecz bez przekonania. – Ale rozumiem twój dylemat, w istocie jest się nad czym zastanawiać.
– No tak, nie szukam wcale jakiejś łóżkowej przygody. Chcę doświadczyć, jak to jest kochać i być kochaną.
Indra uścisnęła ją za rękę.
– Życzę ci powodzenia. Ojej! Ale co tu się dzieje?
Zeszły już na dół i zobaczyły, że nosze Tsi przeniesiono do dużego pomieszczenia. Wokół niego zgromadziła się grupa osób.
– Nie podoba mi się jego stan – wyjaśnił Marco. – Zatrzymamy pojazdy i przetransportujemy go do izby chorych. Dolg i ja przyjrzymy mu się, a Tichowi potrzebna jest pomoc przy manewrowaniu J2, niewiele was więc tu zostanie.
– Na pewno damy sobie radę – obiecała Indra.
– Na pewno – przyświadczył Marco roztargniony. – Ale potrzebne nam jest teraz wsparcie duchów, przed nami rozpościera się czarna wełnista mgła, muszą więc wyjść przed J2 i spróbować poszukać jakiejś drogi.
– Sądziłam, że jest tylko jedna droga, coś w rodzaju tunelu.
– Owszem, ale nie chcemy chyba wjechać prosto w skałę albo w coś na podobieństwo roju olbrzymich larw. Ta ziemista mgła jest tak gęsta, że blask reflektorów nie jest w stanie przez nią przeniknąć. Nie, Sol, ty zostaniesz tutaj, nie możesz już uważać się za ducha w czystej postaci. Yorimoto i Oko Nocy także pozostaną w J1, Sassa też, ona nie lubi J2. Kiro, i ty tu zostań. Za to Gerego i Frekego chciałbym zabrać ze sobą. Możecie się nam przydać, pamiętajcie, będziemy was osłaniać. Przyślemy też do J1 Joriego, on jest taki pełen zapału, otwarty, można na nim polegać.
I bałaganiarski, pomyślała Indra, ale zachowała to dla siebie. Z lękiem w głosie spytała natomiast:
– No a Ram?
– Zarówno Ram, jak i Faron przejdą do J2, to tam może dojść do kryzysu. Poza tym ten pojazd ma posuwać się jako pierwszy. Wy jesteście tylko na przyczepkę.
Indra skuliła się jak przekłuty balon.
– Może ja też…
– Nie, tam może być niebezpiecznie, nic przecież nie wiemy. Jesteśmy, prawdę powiedziawszy, do tego stopnia niepewni, że zbierzemy tutaj wszystkich, by podjąć pewne kroki bezpieczeństwa. No, nadchodzą pasażerowie z J2, możemy zaczynać.
Wszyscy po kolei mieli wejść do malusieńkiego pomieszczenia w wieżyczce J1 i tam poddać się naświetlaniu promieniami Świętego Słońca, by w ten sposób lepiej się przygotować na odparcie złych impulsów, na jakich działanie niewątpliwie zostaną narażeni tu, w Górach Czarnych. Nikt nie chciał, by spotkał go taki los jak Hannagara i Elję, z wdzięcznością więc przyjęto tę propozycję. Byli jednak tacy, którzy zaniepokoili się nie na żarty…
– Czy ja jestem wystarczająco dobra? – z niedowierzaniem pytała Sol. – Pomyślcie tylko, co będzie, jeśli w blasku Świętego Słońca ujawnią się moje najgorsze cechy.
Marco odparł z powagą:
– Starannie przyjrzeliśmy się każdemu z was i uważamy, że trzymacie miarę. Niemniej jednak Dolg najpierw wypróbuje niektórych z was niebieskim szafirem, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Dotyczy to tych duchów z Ludzi Lodu, na których ciążyło kiedyś przekleństwo, Heikego, Sol i Mara. Chcemy się też przyjrzeć Yorimoto i Cieniowi, mało wiemy o waszym pochodzeniu. No i Geremu i Frekemu. Mam nadzieję, że nikt z was nie poczuł się dotknięty.