Выбрать главу

W miarę jak rosło jej uwielbienie dla tych pseudoreligijnych bzdur, Herb musiał interweniować coraz częściej. Czasami darł w tajemnicy jej czeki i po prostu poprawiał odpowiednio stan konta. Z kolei kiedy w ofercie nakazywano płacenie gotówką, i to wyłącznie gotówką, musiał działać ostrzej – a Vera zaczynała się od niego oddalać, zaczynała nieufnie przyglądać się mu, grzesznikowi, niedowiarkowi.

2

Sara Bracknell spędzała dnie w szkole. Popołudnia i wieczory nie różniły się niczym od tych, które nastąpiły po zerwaniu z Danem. Żyła w próżni, czekając, aż coś się zdarzy.

Rozmowy pokojowe w Paryżu zakończyły się fiaskiem. Nixon rozkazał kontynuować bombardowania Hanoi, mimo rosnącego sprzeciwu w kraju i za granicą. Na konferencji prasowej pokazywał zdjęcia dowodzące bezspornie, że amerykańskie samoloty nie bombardują wietnamskich szpitali. Śledztwo w sprawie brutalnego gwałtu i morderstwa na kelnerce z Castle Rock umorzono po zwolnieniu wędrownego malarza szyldów, który spędził kiedyś trzy lata w stanowym szpitalu dla umysłowo chorych w Augusta – wbrew powszechnym oczekiwaniom, alibi malarza okazało się niepodważalne. Janis Joplin wywrzaskiwała swe bluesy. Paryż zadekretował (drugi rok z rzędu), że kobiety powinny nosić dłuższe sukienki, ale sukienki wcale się od tego nie wydłużyły. Sara zdawała sobie z tego sprawę w jakiś niewyraźny sposób, jakby słyszała głosy z sąsiedniego pokoju, w którym odbywała się huczna zabawa.

Spadł pierwszy śnieg – bardzo drobny – a później padało po raz drugi i trzeci i na dziesięć dni przed Bożym Narodzeniem rozpętała się zamieć, która spowodowała zamknięcie szkół na jeden dzień. Sara przesiedziała ten dzień w domu, patrząc, jak śnieg zasypuje Flagg Street. Krótki czas, który spędziła z Johnnym (nie mogła nawet nazwać tego przygodą), był już częścią innej epoki. Czuła, jak Johnny oddala się od niej. Uczucie to powodowało panikę, jakby jakaś jej część tonęła. Tonęła w strumieniu dni.

Sporo czytała o urazach głowy, śpiączkach i uszkodzeniach mózgu. Niewiele jej to dało. Dowiedziała się, że w małym miasteczku w Maryland była czternastoletnia dziewczynka, która przetrwała w stanie śpiączki sześć lat, że w Anglii, w Liverpoolu, młody robotnik z doków, uderzony w głowę przez hak dźwigu, przeżył w stanie śpiączki czternaście lat, a potem umarł. Ten wielki, silny doker powoli tracił kontakt ze światem; chudł, łysiał, nerwy wzrokowe zmieniały się w papkę za zamkniętymi oczami, ciało – w miarę kurczenia się ścięgien -przybierało powoli pozycję płodu. Płynął pod prąd czasu, znów stał się płodem, pływał w płodowych wodach czasu, a jego mózg się degenerował. Po śmierci zrobiono sekcję i stwierdzono, że fałdy i zwoje mózgowe wygładziły mu się, że czołowe płaty mózgu stały się jednolicie gładkie.

Och, Johnny, to po prostu nie w porządku, myślała Sara, patrząc, jak na dworze pada śnieg, wypełniając świat jednolitą bielą, grzebiąc pod nią umarłe lata i czerwonozłotą jesień. To nie w porządku, powinni pozwolić ci spokojnie odejść.

Co dziesięć dni, dwa tygodnie, przychodził list od Herba Smitha – Vera miała swoich korespondencyjnych przyjaciół, a on miał swoich. Herb pisał wielkimi, okrągłymi literami, używając staroświeckiego wiecznego pióra. Pozostajemy w dobrym zdrowiu. Czekamy, co zdarzy się w przyszłym roku, jak i Ty z pewnością czekasz. Tak, ja też sporo czytałem, wiem, czego w swej delikatności nam nie napisałaś, Saro. Wygląda to źle. Ale oczywiście mamy nadzieję. Nie wierzę w Boga tak jak Vera, wierzę w niego w inny sposób i myślę, dlaczego nie zabrał Johna od razu, jeśli taki miał zamiar. Pewnie nikt tego nie wie. Została tylko nadzieja.

A w innym liście: Tego roku musiałem sam zrobić większość gwiazdkowych zakupów, ponieważ Vera uznała, że to grzeszny zwyczaj. To właśnie miałem na myśli mówiąc, że cały czas jej się pogarsza. Zawsze sądziła, że to raczej święty dzień, nie święta – jeśli rozumiesz, co mam na myśli – i gdyby zobaczyła, że piszę Gwiazdka zamiast Boże Narodzenie, to pewnie „ rozwaliłaby mi łeb". Zawsze powtarzała, że powinniśmy pamiętać, iż to urodziny Jezusa Chrystusa, a nie Świętego Mikołaja, ale nigdy przedtem nie miała nic przeciw zakupom. Nawet raczej je lubiła. Teraz mam wrażenie, że nie robi nic, tylko się na nie wścieka. Ludzie, do których w kółko pisze listy, podsuwają jej te głupie pomysły. Rany, jak bym chciał, żeby już przestała i żeby wszystko wróciło do normy. Poza tym pozostajemy w dobrym zdrowiu.

I ta kartka świąteczna, nad którą Sara uroniła kilka łez: Najlepsze życzenia Wesołych Świąt od nas obojga, a na wypadek, gdybyś chciała przyjechać i spędzić Gwiazdkę z dwójką „staruchów", przygotowaliśmy gościnną sypialnię. Vera i ja pozostajemy w dobrym zdrowiu. Mam nadzieję i jestem pewny, że Nowy Rok okaże się lepszy dla nas wszystkich. Herb i Vera.

Nie pojechała na Boże Narodzenie do Pownal, częściowo z powodu Very, która pogrążała się coraz głębiej w swym własnym świecie – tempo, w jakim się to działo, łatwo było odczytać między wierszami listów Herba – a częściowo dlatego, że związki z tymi ludźmi wydawały się jej teraz dziwne i słabe. Nieruchoma postać leżąca w szpitalu w Bagnor, niegdyś oglądana okiem pamięci w zbliżeniu, obecnie wyglądała tak, jakby Sara patrzyła na nią przez odwrotną stronę jakiegoś wewnętrznego teleskopu; był jak balonowy człowieczek, słabiutki i malutki. Miała więc wrażenie, że lepiej trzymać się z daleka.

Być może Herb wyczuł to także. Kiedy rok 1970 zmienił się w 1971, jego listy przychodziły rzadziej. W jednym z nich napisał tak wyraźnie, jak tylko mógł, że nadszedł najwyższy czas, żeby zaczęła znowu żyć jak przedtem i zakończył go stwierdzeniem, iż wątpi, by taka ładna dziewczyna cierpiała na brak adoratorów.

Ale Sara nie umawiała się na randki; wcale tego nie chciała. Gene Sedecki, nauczyciel matematyki, z którym kiedyś umówiła się na wieczór trwający chyba z tysiąc lat, zaczął ją zapraszać nieprzyzwoicie wcześnie po wypadku Johnny'ego. I chociaż Gene należał do ludzi, których trudno zniechęcić, odniosła wrażenie, że wreszcie zaczął pojmować. Z pewnością nie za wcześnie.

Czasami zapraszali ją inni mężczyźni i jeden z nich, student prawa nazwiskiem Walter Hazlett, nawet się jej spodobał. Spotkała go u Anne Strafford na sylwestrze. Miała zamiar pojawić się tam tylko na chwilę, ale została dość długo, rozmawiając przede wszystkim z nim. Trudno jej było odmówić Hazlettowi, kiedy poprosił o spotkanie, ale musiała to zrobić, ponieważ zbyt dobrze zdawała sobie sprawę, dlaczego tak się jej podoba: Walter był wysoki, miał gęste, wiecznie potargane, brązowe włosy, krzywy, jakby cyniczny uśmiech i bardzo przypominał jej Johnny'ego. Na tej podstawie nie da się zbudować trwałego związku z mężczyzną.