Выбрать главу

Może pewnego dnia pożałuje.

Sprzedawca piorunochronów wsiadł do swego buicka, włączył klimatyzację i pojechał na zachód, do Concord i Berlin; uciekał przed wszystkimi burzami, które mogły go wystawić do wiatru, a torba z próbkami leżała obok niego na przednim siedzeniu.

8

Na początku 1974 roku Walter Hazlett zdał egzamin adwokacki. Sara wydała party dla wszystkich jego przyjaciół, wszystkich swoich przyjaciółek i wszystkich wspólnych przyjaciół -zgromadziło się na nim ponad czterdzieści osób. Piwo płynęło jak rzeka i kiedy zabawa wreszcie się kończyła, Walter orzekł, że mieli cholerne szczęście, unikając eksmisji. Gdy (o trzeciej nad ranem) odprowadził do drzwi ostatnich gości i wrócił do mieszkania, zastał Sarę w sypialni, ubraną wyłącznie w szpilki i kolczyki z brylantami – prezent urodzinowy, za który wisiał jeszcze paru przyjaciołom. Kochali się nie raz, lecz dwa razy, a potem padli jak nieprzytomni i obudzili się koło południa z potwornym kacem. Mniej więcej w sześć tygodni później Sara odkryła, że jest w ciąży. Nigdy nie wątpili, że poczęcie odbyło się w noc wielkiej zabawy.

W Waszyngtonie z wolna przypierano do muru Nixona, oplątanego zwojami taśmy magnetofonowej. W Georgii właściciel farmy orzeszków ziemnych, urzędujący gubernator i były żołnierz marynarki nazwiskiem James Earl Carter rozpoczął w gronie zaufanych przyjaciół rozmowy na temat kandydowania do posady, z której wkrótce wyleją pana Nixona.

W sali 619 Centrum Medycznego Wschodniego Maine John-ny Smith nadal spał. I zaczął powoli przybierać pozycję płodu.

Doktor Strawns, który w dzień po wypadku rozmawiał z Herbem, Verą i Sara w sali konferencyjnej, zmarł od poparzeń w ostatnich dniach 1973 roku. Jego dom zapalił się w drugi dzień świąt. Straż pożarna w Bagnor stwierdziła, że przyczyną pożaru były wadliwe światełka na choinkę. Przypadkiem John-ny'ego zainteresowali się dwaj nowi lekarze: Weizak i Brown.

Cztery dni przed rezygnacją Nixona Herb Smith wpadł w dół pod fundamenty domu, który budował w Gray, wylądował na taczkach i złamał nogę. Złamanie zrastało się powoli i nigdy nie znikło bez śladu. Herb kulał, a w deszczowe dni chodził o lasce. Vera modliła się za niego i nalegała, by co noc przed pójściem do łóżka owijał nogę w ręczniczek pobłogosławiony osobiście przez Wielebnego Freddy'ego Coltsmore'a z Bessemer w stanie Alabama. Cena Błogosławionego Ręczniczka Coltsmore'a (jak go nazywał Herb) wynosiła trzydzieści pięć dolarów. Być może coś mu to pomogło, ale jeśli tak, to wcale tego nie zauważył.

W połowie listopada, niedługo po tym, jak Gerald Ford objął urząd prezydenta, Vera znów nabrała pewności, że koniec świata jest blisko. Herb zorientował się, co zamierza, niemal w ostatniej chwili; Vera zdecydowała się oddać całą gotówkę i tę odrobinę oszczędności, które zdołali odłożyć od wypadku Johnny'ego, Amerykańskiemu Stowarzyszeniu Dnia Ostatniego. Próbowała sprzedać dom i umówiła się z Goodwillem, że za dwa dni przyślą ciężarówkę po meble. Herb dowiedział się o wszystkim od pośrednika handlu nieruchomościami, który zadzwonił i zapytał, czy po południu mógłby przyjść z kupcem chcącym obejrzeć dom.

Po raz pierwszy w rozmowie z Verą rzeczywiście stracił panowanie nad sobą.

– Jezu Chryste, o czym ty wtedy myślałaś? – wrzasnął, kiedy już wyciągnął z niej resztę tej nieprawdopodobnej historii. Właśnie skończył rozmowę z Goodwillem; odwołał zamówienie na ciężarówkę i kazał im o wszystkim zapomnieć. Siedzieli w dużym pokoju. Za oknem padał drobny, monotonny deszczyk.

– Nie używaj imienia Pana Boga naszego nadaremnie, Herbercie. Nie…

– Zamknij się! Zamknij się! Zmęczyło mnie słuchanie tego cholernego g ó w n a!

Vera aż westchnęła ze zdumienia.

Herb podszedł do niej kulejąc; jego krokom towarzyszył stuk laski o podłogę. Siedząca na krześle Vera drgnęła, a później podniosła głowę i spojrzała na niego ze słodką miną męczennicy, która sprawiła, że – niech mu Bóg wybaczy – miał ochotę walnąć ją w łeb tą cholerną laską.

– Nie jest jeszcze z tobą tak źle, żebyś nie wiedziała, co robisz – powiedział. – Nie możesz się tym tłumaczyć. Vero, zrobiłaś mi świństwo. Nic mi nie powiedziałaś i…

– To nieprawda! Kłamiesz! Nie zrobiłam ci…

– Zrobiłaś!- krzyknął Herb. – A teraz posłuchaj, Vero. Ja stawiam warunki. Możesz się modlić, ile tylko chcesz. Modlitwa jest darmo. Możesz pisać, ile tylko chcesz, znaczek ciągle kosztuje tylko trzynaście centów. Jeśli chcesz kąpać się w gównie, w tych tanich łgarstwach, które sprzedają ci w imię twojego ukochanego Jezusa, jeśli chcesz żyć wymysłami i złudzeniami, to proszę bardzo. Ale mnie w to nie mieszaj. Pamiętaj, mnie masz w to nie mieszać! R o z u m i e s z!

– Ojcze Nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje…

– R o z u m i e s z!

– M y ś l i s z, ż e o s z a l a ł a m! – krzyknęła Vera i jej twarz skurczyła się straszliwie. Wybuchła obrzydliwym szlochem całkowitej porażki i rozczarowania.

– Nie. – Głos Herba był spokojny. – Jeszcze nie. Ale może to najwyższy czas, żeby spokojnie porozmawiać, i muszę ci powiedzieć, Vero, że pewnie oszalejesz, jeśli się z tego nie wydo-będziesz i nie zaakceptujesz rzeczywistości.

– Jeszcze zobaczysz – wyszeptała przez łzy. – Jeszcze zobaczysz. Bóg zna prawdę, lecz czeka.

– Żeby tylko zrozumiał, że nie doczeka się moich mebli -stwierdził ponuro Herb. – To musi być jasne.

– Nadchodzi Godzina Sądu! – oznajmiła Vera. – Zbliża się Apokalipsa.

– Doprawdy? Za to i jeszcze piętnaście centów możesz sobie kupić kawę.

Za oknem niezmiennie padał deszcz. Tego roku Herb skończył pięćdziesiąt dwa lata, Vera pięćdziesiąt jeden, a Sara Hazlett dwadzieścia siedem.

Johnny pogrążony był w śpiączce od czterech lat.

9

Dziecko przyszło na świat w noc Halloween. Sara rodziła dziewięć godzin. Od czasu do czasu, kiedy tego potrzebowała, lekarze podawali jej tlen, a w którymś momencie, szarpana bólami, uświadomiła sobie, że leży w tym samym szpitalu co Johnny i zaczęła raz za razem wykrzykiwać jego imię. Później prawie o tym zapomniała i – oczywiście – nie pisnęła Waltowi ani słówka. Miała wrażenie, że to mógł być sen.

Urodziła chłopczyka. Nazwali go Dennis Edward Hazlett. Obydwoje wyszli ze szpitala trzy dni później i zaraz po Dniu Dziękczynienia Sara wróciła do szkoły. Walter znalazł niezłą pracę w biurze adwokackim w Bagnor i – gdyby wszystko poszło dobrze – Sara miała rzucić szkołę od lipca 1975 roku. Wcale nie była pewna, czy tego chce. Polubiła swą pracę.

10

Pierwszego dnia 1975 roku dwaj mali chłopcy, Charlie Norton i Norm Lawson, obaj z Otłsfield w stanie Maine, rozpoczęli bitwę na śnieżki na podwórku Nortonów. Charlie miał osiem lat, a Norm dziewięć. Dzień był chmurny, wilgotny.

Czując, że zaraz trzeba będzie przerwać walkę – zbliżała się pora obiadu – Norm zaatakował Charliego, obrzucając go deszczem śniegowych kulek. Uchylając się ze śmiechem, Charlie najpierw cofnął się trochę, a potem obrócił się i zwiał. Przeskoczył niskie kamienne ogrodzenie dzielące podwórko Nortonów od lasu i pobiegł ścieżką schodzącą do potoku Strimmera. Kiedy uciekał, Norm trafił go celnie w naciągnięty na głowę kaptur.