Выбрать главу

Prezydent Stanów Zjednoczonych odwiedził czerwone Chiny. Nie Ford, ale Nixon. Pojechał tam przed złożeniem rezygnacji. Sam N i x o n, ten wielki inkwizytor! Gdyby to powiedział mu kto inny, nie tata, Johnny za nic by nie uwierzył.

Zbyt wiele się zmieniło i było to straszne. Nagle nie chciał dowiedzieć się już niczego; przestraszył się, że zwariuje. Ten długopis, który miał doktor Brown, ten Flair… jak dużo podobnych nowinek pojawi się jeszcze? Czy wiele jest takich drobiazgów, które udowadniały mu jedno: „Straciłeś część życia, niemal sześć procent życia (jeśli wierzyć statystykom). Wypadłeś z obiegu, jesteś opóźniony".

– Johnny? – powiedział cichy głos. – Śpisz, Johnny? Odwrócił się. W drzwiach stała jakaś niewyraźna postać. Mały, zgarbiony mężczyzna. Weizak.

– Nie. Nie śpię.

– Miałem taką nadzieję. Mogę wejść?

– Tak. Tak, proszę.

Lekarz wyglądał starzej. Przysiadł na łóżku Johnny'ego.

– Zadzwoniłem do niej – powiedział. – Zadzwoniłem do informacji z prośbą o telefon w Carmel, w Kalifornii. Zapytałem o panią JoAnne Borentz. Jak sądzisz, mieli jej numer?

– Tak. Jeśli nie jest zastrzeżony i jeśli w ogóle ma telefon.

– Ma. Dali mi numer.

– Aha. – Ciekawiło go to, bo lubił Weizaka, ale z żadnego innego powodu. Nie odczuwał potrzeby potwierdzenia swych wiadomości o Joannie Borentz, bo wiedział, że są prawdziwe -wiedział dokładnie, tak samo jak to, że jest praworęczny.

– Długo siedziałem i myślałem – mówił Weizak. – Powiedziałem ci, że moja matka nie żyje, ale to było tylko przypuszczenie. Mój ojciec zginął podczas obrony Warszawy, zaś matka po prostu zaginęła, wiesz? Wydawało się logiczne, że musiała zginąć… podczas bombardowania… w czasie okupacji… rozumiesz? Nie odnalazła się, a więc to było logiczne przypuszczenie. Amnezja… jako neurolog mogę ci powiedzieć, że całkowita, ogólna amnezja jest czymś niesłychanie rzadkim. Prawdopodobnie rzadszym od prawdziwej schizofrenii. Nie czytałem nigdy o udokumentowanym przypadku amnezji trwającej trzydzieści pięć lat.

– Ona już dawno odzyskała pamięć – powiedział Johnny. – Sądzę, że wszystko po prostu w sobie stłumiła. Kiedy wróciła jej pamięć, miała już drugiego męża i dwójkę… a może nawet trójkę dzieci. Ale śni o tobie. W snach powtarza: „chłopiec jest bezpieczny". Zadzwoniłeś do niej?

– Tak, bezpośrednio. Czy wiesz, że teraz można dzwonić bezpośrednio? Tak. To wielka wygoda. Kręcisz jedynkę, później numer kierunkowy i numer telefonu. Jedenaście cyfr i możesz się dodzwonić wszędzie, w całym kraju. Zdumiewające. I do pewnego stopnia przerażające. Słuchawkę podniósł chłopiec – nie, raczej młody mężczyzna. Zapytałem, czy pani Borentz jest w domu. Usłyszałem, jak woła: „Mamo, do ciebie". Stuknęło, kiedy położył słuchawkę na biurku, na stole czy na czymś. Stałem w Bagnor, w Maine, niespełna siedemdziesiąt kilometrów od wybrzeża Atlantyku i słyszałem, jak młody mężczyzna odkłada słuchawkę na stół w miasteczku na wybrzeżu Pacyfiku. Serce… serce biło mi tak szybko, że aż się przestraszyłem. Wydawało mi się, że czekam strasznie długo. A potem ona podniosła słuchawkę i powiedziała: „Tak? Halo?"

– Co jej powiedziałeś? Jak to załatwiłeś?

– Używając twego sformułowania, wcale tego nie załatwiłem. – Weizak uśmiechnął się krzywo. – Odwiesiłem słuchawkę. I chciałem się napić czegoś mocniejszego, ale niczego nie miałem w domu.

– Jesteś pewien, że to była ona?

– John, jakie naiwne pytanie! W 1939 roku miałem dziewięć lat. Od tego czasu nie słyszałem jej głosu. Kiedy ją znałem, mówiła tylko po polsku. Ja mówię tylko po angielsku… prawie zapomniałem mego rodzinnego języka, to bardzo żenujące. Jak mogę być pewien czegokolwiek?

– Ale b y ł e ś pewien?

Weizak wolno przesunął dłonią po czole.

– Tak – powiedział. – To była moja matka.

– Tylko nie mogłeś z nią rozmawiać?

– A powinienem? – W głosie lekarza zabrzmiał gniew. – Jej życie to j e j życie, prawda? Jest, jak powiedziałeś. Chłopiec jest bezpieczny. Czy powinienem niepokoić kobietę, która właśnie zaznała spokoju? Czy powinienem ryzykować, że na zawsze utraci równowagę ducha? To poczucie winy, o którym wspominałeś… czy powinienem je uwolnić? Choćby zaryzykować, że je uwolnię.

– Nie wiem – powiedział Johnny. To były trudne pytania. Nie umiałby na nie odpowiedzieć – ale czuł, że zadając te pytania, Weizak chce powiedzieć o tym, co zrobił. Na te pytania on sam nie znał odpowiedzi.

– Chłopiec jest bezpieczny i ta kobieta jest bezpieczna w Carmel. Dzieli ich kontynent i tak powinno zostać. A co z tobą, Johnny? Co zrobimy z tobą?

– Nie rozumiem, co masz na myśli.

– Więc muszę ci wytłumaczyć, nie? Doktor Brown jest zły. Zły na mnie, zły na ciebie i zły, jak podejrzewam, sam na siebie za to, że prawie uwierzył w coś, co z pewnością uważa za największą głupotę w życiu. Siostra, która przy tym była, nigdy nie zachowa tajemnicy. Dziś w łóżku powie o tym mężowi i być może na tym się skończy, ale jej mąż może opowiedzieć wszystko szefowi i możliwe, że już jutro wieczorem zwęszą to gazety. „Pacjent budzi się ze śpiączki jako jasnowidz!"

– Jasnowidzenie? Myślisz, że to właśnie to?

– Nie wiem, co to jest. Nie mam pewności. Fenomen psychiczny? Talent proroczy? Zgrabne słowa, które niczego nie tłumaczą, zupełnie niczego. Jednej z sióstr powiedziałeś, że operacja oka jej syna skończy się szczęśliwie…

– Marie – szepnął John. Uśmiechnął się lekko. Lubił Marie.

– …i to już wydostało się poza szpital. Czy widzisz przyszłość? Czy na tym polega jasnowidzenie? Nie wiem. Włożyłeś zdjęcie matki między dłonie i mogłeś powiedzieć mi, gdzie teraz mieszka. Czy wiesz, gdzie można znaleźć zgubione rzeczy i zaginionych ludzi? Czy t o jest jasnowidzenie? Nie wiem. Czy umiesz czytać w myślach? Wpływać na przedmioty w rzeczywistym świecie? Leczyć przez położenie dłoni? To wszystko bywa czasami nazywane „fenomenem parapsychologicznym". Wszystko to bywa wiązane z jasnowidzeniem. Z tego śmieje się doktor Brown. Śmieje się? Nie! On się wyśmiewa!

– A ty nie?

– Ja myślę o Edgarze Caysie. O Peterze Hurkosie. Próbowałem opowiedzieć doktorowi Brownowi o Peterze Hurkosie, ale on mnie wyśmiał. Nie chce o tym mówić, nawet nie chce o tym wiedzieć.

Johnny milczał.

– Więc… co mamy z tobą zrobić?

– A coś trzeba zrobić?

– Tak sądzę – powiedział Weizak. Wstał. – Zostawiam cię, żebyś to sobie przemyślał. Pamiętaj, są rzeczy, których lepiej nie oglądać, i rzeczy, które lepiej zgubić niż znaleźć.

Życzył Johnny'emu dobrej nocy i wyszedł cicho. Johnny był już bardzo zmęczony, ale mimo to sen nie przychodził do niego przez długi, długi czas.

ROZDZIAŁ 9

l

Pierwsza operacja Johnny'ego została wyznaczona na dwudziestego ósmego maja. I Weizak, i Brown wyjaśnili mu bardzo dokładnie, na czym będzie polegała. Dostanie miejscowe znieczulenie – żaden z nich nie chciał ryzykować stosowania narkozy. Najpierw zoperują mu kostki i kolana. Jego ścięgna, skurczone podczas długiego snu, zostaną przedłużone przy pomocy nowych, wspaniałych plastykowych włókien. Używany w nich plastyk jest stosowany także podczas operacji serca. Problem nie polega na tym, czy jego organizm przyjmie, czy odrzuci sztuczne ścięgna – powiedział mu Brown – lecz raczej na tym, czyjego własne nogi zdołają się do nich przystosować. Jeśli rezultaty będą zadowalające, przeprowadzą jeszcze trzy operacje: jedną na długich ścięgnach ud, drugą na ścięgnach łokci i prawdopodobnie trzecią na ścięgnach szyi, którą wcale nie mógł obracać. Operacje przeprowadzi doktor Raymond Ruopp specjalizujący się w tego rodzaju technikach. Przyleci specjalnie z San Francisco.