Выбрать главу

– Jaki rodzaj dożywocia?

– Taki, który umożliwia staranie się o zwolnienie warunkowe po dziesięciu latach.

– Kiedy to było?

– Dwanaście lat temu. Już wyszedł.

– Wiesz, gdzie jest teraz?

– W Miami, pracuje w firmie ochroniarskiej prowadzonej przez byłego glinę. Wiesz, gliniarze umieją o siebie zadbać.

– O ciebie nie zadbali.

– Nie byłem z nimi i oni o tym wiedzieli.

Milczeli przez chwilę.

– Zgłodniałam – powiedziała wreszcie Holly. – Chcesz jeszcze jedno piwo?

– Tak, dzięki.

Podała mu naczynia i serwetki, potem przyniosła po piwie.

– Jak to się stało, że odeszłaś z wojska po dwudziestu latach? Dlaczego nie zostałaś, żeby odsłużyć trzydzieści?

– Doszłam do wniosku, że moja kariera dobiega końca.

– Dlaczego?

– Oskarżyłam zwierzchnika o próbę gwałtu i molestowanie seksualne. Sąd wojskowy go uniewinnił.

– Naprawdę próbował cię zgwałcić?

– Naprawdę. Wszystko zaczęło się od tego, że zaprosił mnie na kolację. Kiedy się nie zgodziłam, zaczęły się sprośne uwagi, które wkrótce przerodziły się w obmacywanie. Prosiłam, żeby przestał. Nie przestał. Pewnego dnia objął mnie, a ja go uderzyłam. Mocno. Wtedy zaczął zdzierać ze mnie ubranie.

– Obroniłaś się.

– Kopnęłam go kolanem w krocze i chyba stracił zainteresowanie.

– Oskarżyłaś go?

– Dopiero gdy się dowiedziałam, że napastuje młodą porucznik. Sądziłam, że jeśli będziemy zeznawać obie, wygramy. Myliłam się.

– Wywinął się.

– Owszem.

– Wygląda na to, że oboje jesteśmy czarnymi owcami.

– Można tak powiedzieć.

Zaczęli jeść. Barbecue było wyjątkowo smaczne.

– Wyśmienite – pochwaliła Holly. – Najlepsze, jakie jadłam.

– Opowiedz mi teraz o swoich studiach – poprosiła po chwili.

– Składałem podania w tuzinach miejsc, w całym stanie. Podobały im się moje papiery, ale nie podobała się myśl o trzydziestodwuletnim studencie na pierwszym roku prawa. W końcu dostałem się na wydział prawa uniwersytetu stanowego w Georgii, ale dopiero gdy zasugerowałem, że jeśli mnie nie przyjmą, zaskarżę ich o dyskryminowanie z powodu wieku.

– Jak ci szło?

– Byłem trzeci na roku, wymieniono mnie w przeglądzie prawniczym.

– Więc jak to się stało, że nie praktykujesz w kancelarii adwokackiej w jakimś szklanym wieżowcu?

Uśmiechnął się smutno.

– Lubię przestępców. To znaczy, rozumiem ich – ich pobudki. Dzięki temu łatwiej mi ich bronić. Ale wiesz, do dziś nie sądziłem, że będę kiedyś bronił niewinnego człowieka. Oczywiście, Sam miał niezarejestrowaną broń i trochę prochów, więc ostatecznie nie był taki całkiem niewinny.

– Właśnie się z nim pożegnałam. Tuż przed powrotem do domu.

– Wybiera się dokądś?

– Na moją sugestię. Lepiej, żeby się tu nie kręcił.

– Rozumiem, że z tobą życie w Orchid Beach będzie trudniejsze.

Roześmiała się. Zadzwonił telefon. Holly weszła do przyczepy i odebrała.

– Słucham?

– Pani Barker?

– Tak.

– Mówi doktor Green.

– Słucham, doktorze? – Ogarnęło ją okropne przeczucie, że Chet nie żyje.

– Chester Marley właśnie się obudził.

– Już jadę – powiedziała i rzuciła słuchawkę.

18

Holly zaczęła się przebierać.

– Muszę jechać do szpitala – zawołała przez drzwi. – Podrzucisz mnie na lotnisko? Jest tam mój wóz.

– Jasne, z przyjemnością. Coś z Chetem Marleyem?

Wyszła z przyczepy, zapinając bluzkę.

– Mniej więcej.

Wsiedli do samochodu i ruszyli. Daisy siedziała z tyłu. Holly milczała, zastanawiając się, co zastanie w szpitalu. Prawdopodobnie Chet nie może mówić. Nieważne, przynajmniej da mu znać, że już pracuje.

– Mam nadzieję, że Chet nie umarł – przerwał milczenie Oxenhandler.

– Nie.

– Czemu jesteś taka małomówna w związku z tą sprawą?

– Ktoś próbował go zabić. Mogą spróbować znowu.

– Oni? Był więcej niż jeden?

– Sweeney ci nie powiedział?

– Nie. Mówił, że nic o tym nie wie. Tobie powiedział coś innego?

– Powiedział, że słyszał strzał, ale nic nie widział. Wydaje mu się, że były tam trzy osoby.

Oxenhandler przez chwilę prowadził w milczeniu.

– W twoim wydziale dzieje się coś niedobrego – odezwał się wreszcie.

– Od kiedy o tym wiesz?

– Od jakiegoś czasu. Chet raz mi coś o tym wspomniał.

– Nawet nie wiedziałam, że się znacie. Co powiedział?

– To małe miasto i wszyscy się znają. Wypiliśmy kiedyś razem parę piw, jakieś trzy tygodnie temu. Rozmawialiśmy o Orchid. Powiedziałem, że to miłe miasteczko. On na to, że było milsze, zanim został gliną. Zapytałem, co ma na myśli, a on odparł, że wydział mógłby być lepszy i że nad tym pracuje.

– Pracował. I za to zarobił kulkę.

– Wiesz, od kogo?

– Nie, ale zamierzam się dowiedzieć.

Oxenhandler podjechał pod główne wejście szpitala.

– Miałeś podrzucić mnie na lotnisko.

– Idź do Cheta. Ja zostanę z Daisy. Później podjedziemy po twój wóz.

– Daisy, zostań z Jacksonem i bądź grzeczna.

Holly wbiegła po schodach, wjechała windą na drugie piętro i weszła na oddział intensywnej terapii. Doktor Green na nią czekał.

– Co z Chetem? – zapytała.

– Proszę ze mną. – Wprowadził ją do sali.

Wezgłowie łóżka Cheta Marleya było podniesione, a on sam jadł zupę, karmiony przez pielęgniarkę. Spojrzał w stronę drzwi.

– Holly! – zawołał słabym głosem.

– Cześć, Chet – powiedziała, ujmując jego rękę. – Jak się czujesz?

– Dziwnie zmęczony. Jestem w szpitalu w bazie?

– Nie, Chet, w Orchid Beach.

Milczał przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał.

– Szybko przyjechałaś, prawda – powiedział wreszcie.

– Nie, od naszego ostatniego spotkania minęło sporo czasu. Zostałeś ranny.

Przyłożył rękę do obandażowanej głowy.

– Co się stało?

– Ktoś cię postrzelił.

– Kto?

– Miałam nadzieję, że ty mi to powiesz.

Potrząsnął głową.

– Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam, jest kolacja z tobą i Hamem. Zatrudniłem cię, prawda?

– Tak, Chet, i zaczęłam pracę parę dni temu. Zostałeś ranny, zanim zdążyliśmy porozmawiać.

Odsunął talerz z zupą.

– Rany boskie, ależ jestem potwornie zmęczony. Mam kompletny mętlik w głowie.

– Lepiej pozwólmy mu się wyspać – wtrącił się doktor Green. – Jutro będzie mógł rozmawiać dłużej.

– Tak. – Chet zamknął oczy.

Pielęgniarka opuściła wezgłowie. Po chwili Marley zasnął.

Holly i Green wyszli z sali.

– Wydobrzeje? – zapytała lekarza.

– Wydaje się, że wraca do zdrowia, pomijając lukę w pamięci.

– Odzyska pamięć?

– Trudno powiedzieć. Pamięta wszystko, co się zdarzyło przed paroma tygodniami, ale, jak pani widziała, w ogóle nie pamięta tego wypadku. Jeśli tkanka mózgowa nie została zniszczona, pamięć może mu wrócić, ale nie mogę tego zagwarantować. Proszę przyjść jutro rano, zobaczymy, w jakim będzie stanie.

– Dziękuję, że pan zadzwonił, doktorze. Moja prośba o zachowanie tajemnicy nadal jest aktualna.