Выбрать главу

– Jaką macie ochronę?

– Piętnastu ludzi. Ale na służbie albo pod telefonem jest zwykle dwunastu. Zawsze ktoś ma urlop, choruje albo jest nieobecny z jakiegoś innego powodu.

– Wszyscy są uzbrojeni?

– Tak, uzbrojeni i dobrze wyszkoleni do używania broni. Tam mamy strzelnicę. – Wskazał ręką pobliski las.

Minęli skupisko budynków, które wyglądało jak centrum usługowe niedużej wioski – sklep spożywczy, drogeria, kiosk z prasą, pralnia chemiczna, lekarz, dentysta.

– Mamy tu wszystko czego potrzeba naszym mieszkańcom. Nie muszą jeździć do miasta. – Zwolnił i wskazał niski budynek. – Tutaj urzęduję. I też mam wszystko czego potrzeba: mały areszt i standardowe wyposażenie.

– Czy obejmuje ono karabiny?

– Oczywiście.

– Zakładam, że na wszystkie macie stosowne pozwolenia.

– Jasne. Stan Floryda jest liberalny w kwestii posiadania broni. Działamy jako zarejestrowana prywatna agencja ochroniarska.

Po obu stronach drogi ciągnęły się rozległe posesje. Same domy były ledwie widoczne za gąszczem bujnej tropikalnej roślinności.

– Kiedy powstało to osiedle? – zapytała Holly.

– Prace zaczęto ponad dwadzieścia lat temu, ale pierwszych pięć zeszło głównie na budowie wioski i infrastruktury. Mamy własną wodę – oczyszczalnię ścieków i system generatorów, który się włącza, ilekroć zawodzi zasilanie. Żaden z naszych członków nie spędza więcej niż pięć sekund bez elektryczności, nawet podczas huraganu.

Holly zauważyła dom w budowie; był ogromny.

– Czy to typowy przykład tutejszych domów pod względem powierzchni? – spytała.

– Zapewne. Nie ma mniejszych niż tysiąc metrów kwadratowych.

Minęli komfortowy budynek Palmetto Gardens Country Club.

– Mamy tu trzy pola golfowe na osiemnaście dołków – wyjaśnił Noble. – Lepszych nie znajdziesz w całym hrabstwie.

– Ilu członków liczy klub?

– To poufna informacja. Ale mogę ci powiedzieć, że klubowicze nie przepadają za rezerwowaniem czasu gry, więc pilnujemy, żeby nie było tłoku.

– Mój ojciec uwielbia golfa. Jest starszym sierżantem, stacjonuje w Karolinie Północnej.

– Zagląda w te strony?

– Ma zamiar.

– Niech do mnie zadzwoni, załatwię mu grę. Niektórym pracownikom wolno korzystać z obiektów rekreacyjnych.

– Dziękuję, to miło z twojej strony – powiedziała. – Ham będzie zachwycony.

– Ham? Ham Barker?

– Zgadza się.

– Przepraszam, nie skojarzyłem nazwiska. Byłem z nim w Wietnamie.

– Bez żartów. To już trzecia osoba stąd, która go zna.

– Tak, ale dwie pozostałe… Słyszałem o Franku Dohertym. Facet tyle przeszedł i jakby tego było mało, skończył w taki sposób.

– Służyłeś z Hankiem i Chetem?

– Znałem ich obu, ale służyli w innej jednostce. Ham i ja byliśmy razem. Jak się ma ten stary pierdziel?

– Odsłużył trzydzieści lat; za parę dni przechodzi na emeryturę. Znałeś moją matkę?

Noble pokręcił głową.

– Tam, gdzie byliśmy, nie było żon.

Minęli znak z napisem LOTNISKO.

– Macie tu nawet pas startowy?

– Dwa tysiące metrów. Możemy przyjąć każdą maszynę, choćby gulfstreama V. Wszyscy nasi ludzie przylatują i odlatują prywatnymi samolotami. Nawet obcokrajowcy mogą lądować bezpośrednio tutaj. Załatwiamy odprawę celną i paszportową na miejscu. To ogromne udogodnienie.

– Ci ludzie mają tu swój mały światek, prawda?

– Zaczynasz się orientować. Ci faceci przez większość czasu harują jak niewolnicy. Przyjeżdżają tu, żeby pograć w golfa czy w tenisa i trochę poleniuchować.

Widzieli teraz Indian River i przystań z kilkoma wielkimi jachtami motorowymi.

– Od czasu do czasu ktoś przypływa morzem – wyjaśnił Noble.

– Nigdy nie widziałam czegoś takiego.

– Ani nikt inny.

– Byłam zaskoczona, gdy odmówiono mi wstępu na teren leżący w obrębie mojej jurysdykcji.

– Przepraszam za to, ale musisz pamiętać, że to własność prywatna. Legalnie nie można tu wejść bez nakazu. Gdybyś jednak kiedyś chciała to zrobić, wystarczy, że do mnie zadzwonisz. Uprzedzę strażnika.

– Dzięki. Ale powinieneś raczej uprzedzić swoich ludzi, że w sytuacji awaryjnej albo w razie popełnienia przestępstwa moi ludzie nie będą czekać przed bramą.

Noble roześmiał się.

– Cóż, to obszar wolny od przestępczości. Nigdy nie mieliśmy nawet włamania, więc chyba nie będziemy potrzebowali usług policji Orchid Beach.

– To po co wam piętnastu ochroniarzy z bronią automatyczną?

– Tutejsi mieszkańcy lubią, gdy grzeszymy zbytkiem ostrożności – odparł ze śmiechem. – Większość z nich ma osobistą ochronę, pancerne limuzyny i skomplikowane systemy bezpieczeństwa w swoich domach. Nigdy nie wiadomo, czy ktoś nie spróbuje porwać jakiegoś dyrektora. Pamiętasz, co się zdarzyło w New Jersey parę lat temu? Prezes towarzystwa naftowego został uprowadzony i zmarł od rany postrzałowej.

– Tak, czytałam o tym.

– To porwanie i późniejsze zamachy bombowe uczuliły rady nadzorcze na sprawę osobistego bezpieczeństwa. Kładą ogromny nacisk na ochronę swojego kierownictwa.

Zakończyli wielką pętlę i zbliżyli się do bramy. Noble zatrzymał wóz przy samochodzie Holly.

– Daj mi znać, kiedy pojawi się Ham. Zabiorę go na pole golfowe.

– Dzięki, Barney – powiedziała, podając mu dłoń. – Zadzwonię, kiedy będziesz najmniej się tego spodziewał.

Wysiadła i poszła do swojego samochodu, nadal oszołomiona tym, co zobaczyła. Był to wymarzony świat dla nielicznych uprzywilejowanych – i ich ochrony. Zastanowiła się, co by się stało, gdyby jeden z tych ludzi zamordował drugiego. Prawdopodobnie nigdy by o tym nie usłyszała.

22

Przez pierwsze dwa tygodnie Holly pracowała przez siedem dni w tygodniu. Koncentrowała się na zapamiętaniu nazwisk swoich ludzi i zakresu ich obowiązków oraz na poznaniu ich doświadczenia i umiejętności. Na komendzie pracowały cztery policjantki, wszystkie za biurkiem; przydzieliła je do patroli i zadecydowała, że jeśli zwolni się jakieś miejsce, to rozpatrzy podania kobiet. Powiedziała o tym Hurdowi Wallace’owi, który tylko pokiwał głową i wstrzymał się od komentarza. Zaczęła się przyzwyczajać do jego chłodnej powściągliwości i zaczęła rozumieć, że porucznik doskonale orientuje się w sprawach wydziału. Był zdolnym człowiekiem i zastanawiała się, czemu Chet Marley nie chciał go awansować. Co do Cheta, od czasu do czasu pewne znaki świadczyły, że wychodzi ze śpiączki, ale za każdym razem następował regres.

Pod koniec trzeciego tygodnia, w piątkowe popołudnie, odebrała telefon.

– Mówi Jackson – usłyszała w słuchawce.

Obawiała się tego telefonu. Chciała zobaczyć Jacksona, ale z drugiej strony wzbraniała się przed spotkaniem.

– Miałaś zadzwonić dwa tygodnie temu – wypomniał jej.

– Przepraszam, Jackson, ale spróbuj mnie zrozumieć. Czuję się jak pod obstrzałem. Radni nie kryją, że woleliby kogoś innego na moim miejscu, więc nie chcę dawać im pretekstu, który mogliby wykorzystać przeciwko mnie. A spotykanie się z kimś z przeciwnej strony w sali sądowej byłoby znakomitym pretekstem.

– Naprawdę tylko o to chodzi?

– Nie, ale o to przede wszystkim.

– Zapytam wprost, Holly: jesteś mną zainteresowana?

– Tak, jestem – odparła bez wahania. – Ale wiem, że nie powinniśmy pokazywać się razem, dopóki nie stanę pewnie na nogach i nie uzyskam poparcia władz miasta.