– Możesz przywieźć je do Hama?
– Jasne, O której?
– Gdy tylko skończysz pracę. Przywieź też kilka steków i butelkę przyzwoitego wina. Ham ma tylko piwo i bourbona.
– Załatwione.
Kiedy Holly zatrzymała się przed domem Hama, Daisy wypadła jej na spotkanie, Holly przyklękła i pozwoliła suce polizać się po twarzy.
– Cześć, mała. Ja też się cieszę, że cię widzę.
Ham wyszedł z domu.
– Ten pies naprawdę za tobą tęsknił – powiedział.
– A ja za nim. – Już nie zostawię cię na tak długo – obiecała Holly, głaszcząc Daisy. – Masz piwo? – zwróciła się do ojca.
– Pewnie, wejdź.
– Zaprosiłam Jacksona. Przywiezie steki. Nie masz nic przeciwko?
– Pewnie, że nie, z przyjemnością go zobaczę. – Ham przyniósł piwa z lodówki. – Wiesz, od bardzo dawna nie spędziłem tyle czasu sam i naprawdę jestem zadowolony. Jedyne, co mam do roboty, to czytanie i oglądanie sportu w telewizji.
– A czy kiedykolwiek robiłeś coś innego?
– Przecież pracowałem, nie? Zapomniałaś, że byłem w wojsku?
– Fakt.
Usiedli przed telewizorem i patrzyli, jak Tiger Woods trafia w dołek z odległości dwunastu metrów.
– Niech go licho – skomentował Ham.
Jackson przyjechał o wpół do siódmej. Wyjął z samochodu zakupy i wielką tekturową tubę.
– Umieram z głodu – oznajmił.
Ham rozpalił grill i położył na nim przywiezione steki.
– Mam coś dla ciebie – powiedział Jackson i podał Hamowi kartkę. – To podanie o przyjęcie do Dunes Country Club. Komitet zbiera się w tym tygodniu, więc wypełnij je dzisiaj, a ja jutro je podrzucę.
– Szybka robota. – Ham znalazł pióro i zabrał się za wypełnianie formularza.
Skończyli kolację i sprzątnęli ze stołu, Jackson otworzył tekturową tubę.
– Daj mi przezroczystą taśmę i parę pinesek – poprosił Hama. Przypiął do stołu rulony papieru fotograficznego i posklejał brzegi. – Oto Palmetto Gardens w całej okazałości.
Holly pokazała, gdzie Jungle Trial spotyka się z ogrodzeniem.
– Byłam tam dziś po południu. Mają podwójne ogrodzenie z pasem zaoranej ziemi i ostrzeżeniami o wysokim napięciu. Wygląda na to, że siatka ciągnie się naokoło osiedla. Od frontu przysłania ją wysoki żywopłot.
– To jest budynek z antenami – powiedział Jackson.
– A to? – Holly wskazała szereg równoległych struktur.
– Wyglądają na budynki mieszkalne, może dla personelu.
– Myślisz, że pracownicy mieszkają na miejscu?
– Nie wiem, ale to możliwe.
– Jak sądzicie, co robią w czasie wolnym? – zapytał Ham.
– Może latają do Disney Worldu albo coś w tym stylu – podsunął Jackson.
– Hej, patrzcie na to – zawołał Ham.
– Wygląda na roślinność – orzekła Holly.
– To nie roślinność, tylko siatka maskująca.
– Jesteś pewien? – zapytała, przypatrując się uważnie.
– Jasne? W Wietnamie spałem pod czymś takim przez dwa lata. Widziałem też mnóstwo zdjęć lotniczych. Patrzcie, tu jest druga łata, a tam następna. – Znaleźli aż osiem siatek, w tym dwie w pobliżu lotniska.
– Co mogą chować pod tymi siatkami?
– Stanowiska dział przeciwlotniczych? Pociski ziemia-powietrze? – spekulował Ham.
– Daj spokój, Ham, nie jesteśmy w Wietnamie. Musi chodzić o coś innego.
– A co innego trzeba chować przed widokiem z powietrza? Wiesz, że siatka nie spełnia swojej roli, gdy jest się na ziemi.
– Czy to miejsce nie przypomina wam obiektu wojskowego? – zapytał Jackson.
– Tak – przyznał Ham. – Jest tu wprawdzie mnóstwo wielkich domów i pola golfowe, ale gdyby nie brać ich pod uwagę, dla mnie to wyglądałoby jak koszary.
– Patrzcie, radar na lotnisku. Lotnisko w Orchid Beach nie ma radaru.
– Gdybyś musiał zdobyć Palmetto Gardens, jak byś to zrobił? – spytała Holly.
Ham przez chwilę patrzył na zdjęcia.
– Rzuciłbym desant z helikopterów, zajął lotnisko i jak najszybciej opanował resztę terenu.
– A co byś zrobił, gdybyś miał do dyspozycji nie wojsko, ale gliny?
Ham pokręcił głową.
– Nie mam zielonego pojęcia.
39
Następnego dnia rano Holly poprosiła Jane Grey o sprawdzenie wszystkich pracowników Palmetto Gardens, którzy mają zezwolenie na noszenie broni.
Parę godzin później Jane weszła do jej biura.
– W aktach żadnego z nich nie ma nic poważniejszego od mandatu za przekroczenie prędkości – oznajmiła.
Mogło to oznaczać jedną z dwóch rzeczy: albo zatrudniający prześwietlali każdego kandydata i odrzucali tych, którzy byli karani, albo też wyczyścili akta niektórych pracowników. Na podstawie danych z archiwum stanowego niepodobna było tego rozstrzygnąć. I, jeśli akta rzeczywiście zostały sfałszowane, nie można było osądzić czyje, pomijając tych pięciu ludzi znanych Jacksonowi. Był jednak pewien sposób.
– Mam dzisiaj sporo pracy, Holly. Czy mogę jeszcze w czymś pomóc?
– Nie, Jane, dzięki. Wracaj do pracy.
Holly usiadła przed komputerem i zalogowała się w archiwum w Waszyngtonie. Wprowadzała nazwiska jedno po drugim i drukowała poszczególne akta. Zajęło jej to parę godzin, ale kiedy skończyła, była zdumiona wynikami.
Przez prywatną linię połączyła się z Jacksonem.
– Możemy spotkać się u Hama?
– O co chodzi? Dlaczego nie w moim domu?
– Przyjedź tam jak najszybciej, dobrze?
– Będę około szóstej.
Zadzwoniła do Hama i uprzedziła go o ich przyjeździe.
– Wygląda na to, że wam się u mnie podoba – powiedział Ham do Jacksona. – Wchodź Holly już jest.
– O co chodzi? – zapytał ją Jackson.
– Nie chciałam spotykać się u ciebie czy u mnie, bo obawiam się, że mogli założyć nam podsłuch.
– Kto?
– Nie wiem. Może wpadam w paranoję.
– Opowiedz mi o wszystkim.
Holly wyjęła z aktówki plik wydruków i położyła je na stole.
– Dziś rano sprawdziłam akta wszystkich uzbrojonych pracowników Palmetto Gardens w archiwum stanowym. Są czyste. Sprawdziłam więc całą setkę w archiwum narodowym i okazało się, że aż siedemdziesięciu jeden ma przeszłość kryminalną, przy czym spora część popełniła poważne przestępstwa.
– Aż tylu? – zdziwił się Jackson.
– Aż tylu.
– A w kartotece stanowej nic na nich nie ma?
– Nic a nic.
– Jezu Chryste.
– Pewnie, że nie mogli wyczyścić akt FBI.
– Najprawdopodobniej.
– Nie mam pojęcia, co zrobić, Jackson – poskarżyła się Holly. – W Palmetto Gardens coś się dzieje, ale sama nie dam rady rozpracować tej sprawy.
– Może czas uderzyć do federalnych.
– Może i tak, ale wolałabym zrobić to nieformalnie, jeśli można.
– Mówiłem ci, że znam agenta z biura w Miami. Pracuje w wydziale przestępczości zorganizowanej.
– Pogadajmy z nim.
Jackson wyjął z kieszeni notes z adresami, odszukał nazwisko przyjaciela i zerknął na zegarek.
– Prawdopodobnie jest w drodze z pracy do domu. Ale mam numer komórki. – Zadzwonił. – Harry? Tu Jackson Oxenhandler. Dziękuję, nieźle, a co u ciebie? Słuchaj, Harry, możesz oddzwonić mi linią naziemną? Podam ci numer. – Podyktował numer i rozłączył się.
– Jak się nazywa? – zapytała Holly.
– Harry Crisp. Za chwilę oddzwoni. Skoro się boisz podsłuchu, pomyślałem, że linia naziemna będzie lepsza.
– Co… – przerwał jej dzwonek telefonu.
Jackson odebrał.
– Dzięki, Harry. Słuchaj, jestem w Orchid Beach z szefem miejscowej policji, niejaką Holly Barker. Natknęła się na coś nadzwyczajnego, o czym, jak sądzę, powinieneś wiedzieć. Ale nie powinniśmy rozmawiać o tym przez telefon. Możemy przyjechać do Miami? Gdzie? Co tam robisz? To świetnie. Tak, jasne, przenocuję cię. Masz ołówek? Podam ci namiary. – Wyjaśnił, jak dojechać do domu Hama. – No to na razie. – Odłożył słuchawkę. – Jest w naszym oddziale w Fort Pierce, niecałą godzinę drogi stąd. Przyjedzie tu na kolację.