– To dobrze.
– Steki gotowe. – Wszedł do domu i zawołał wszystkich do stołu.
Harry odłożył słuchawkę.
– Cześć, Holly, jak się masz?
– W porządku, Harry.
– To moi agenci – Bili, Joe, Jim, Ed i Arnie.
– Cześć, chłopaki.
Wszyscy pomachali rękami, paru uścisnęło jej dłoń. Usiedli i rzucili się najedzenie.
Daisy zwinęła się w kłębek na dywaniku nieopodal stołu.
– Co to za pies? – zapytał Bill.
– Doberman, wabi się Daisy.
– Dziewczynka?
– Mówi się suka.
– Wygląda bardzo sympatycznie. Co robi poza spaniem?
– Daisy, przynieś mi piwo – powiedziała Holly.
Daisy podniosła się, podeszła do lodówki i przyniosła butelkę.
– Nie otworzy? – zapytał Bill.
– Pies w moim typie – powiedział Arnie.
– Potrafi też odgryźć nogę przy biodrze, jeśli grzecznie się ją poprosi – wyjaśniła Holly.
– Przepraszam, jeśli powiedziałem coś, co mogło cię urazić, Daisy – rzekł Bill ze skruchą.
– Coś nowego od wczoraj? – zapytał Harry.
– Tak – odparła. – Odbieram Crackerowi Mosely’emu licencję strażnika i pozwolenie na broń. Powiedziałam Barneyowi, że jutro przed południem oba dokumenty mają się znaleźć na moim biurku, bo inaczej sama po nie pójdę.
– Czemu to zrobiłaś? – zapytał Jackson.
– Noble wpadł do mojego bura i chciał wiedzieć, czego szukam w aktach jego ludzi. Najwyraźniej dostał cynk od swojego kontaktu na szczeblu stanowym. Wysmażyłam historyjkę, która go zadowoliła, ale mnie wkurzył, więc postanowiłam poszczuć go sprawą Crackera. Później zadzwonił do Johna Westovera i poskarżył się, a John przyszedł do mnie i prosił, żebym zmieniła zdanie.
– Co ty na to?
– Powiedziałam mu mniej więcej tyle, żeby się odpieprzył, bo nie ma racji. Wiedziałeś, że sprzedaje swoje samochody do Palmetto Gardens, łącznie z range roverami?
– Nie, ale wcale nie jestem zaskoczony.
– Chcę się tam dostać – powiedział Harry.
– Tak? A w jaki sposób? – zapytał Jackson.
– Nie wiem. Miałem nadzieję, że coś mi podpowiecie.
– O ile mi wiadomo, nie korzystają z miejscowych usług – powiedziała Holly. – Wszystko załatwiają we własnym zakresie.
– Znasz kogoś, kto tam był?
– Tak, ja byłam. Barney Noble zafundował mi wycieczkę po Palmetto Gardens i raz grałam z nim w golfa. Nie zauważyłam nic odbiegającego od normy, pomijając to, że parę osób z obsługi miało pistolety pod marynarkami.
– Powiedz mi o zabezpieczeniach.
– Są dwie bramy, główna i służbowa. Obie mają stalowe szlabany i kolce, obsługiwane z budki przez dyżurnego strażnika. Strażnicy noszą przy sobie broń krótką i mają w budkach karabiny. Barney pokazał mi kwaterę główną ochrony, ale nie byłam w środku. Powiedział, że mają tam areszt i że całość przypomina posterunek w niewielkim miasteczku.
– Jak myślisz, co się stanie, jeśli wejdę główną bramą, błysnę odznaką i powiem, że chcę się rozejrzeć?
– Usłyszysz, że to własność prywatna. Potem pewnie Barney podjedzie do bramy i powie, że potrzebny ci nakaz. Może cię obwiezie, jak mnie.
– Aha.
– Chcesz, żeby wiedział o zainteresowaniu federalnych?
– Nie. Po prostu sprawdzam możliwości.
– Warto byłoby sprawdzić do kogo należą samoloty, które tam przylatują – podsunął Jackson.
– Dobry pomysł. Może dowiemy się tego w tutejszej wieży.
– Wątpię, skoro nie lądują na lotnisku Orchid. Kontrola ruchu lotniczego ma w swoim komputerze numery rejestracyjne z planów lotu. Trzeba zadzwonić do ośrodka w Miami. Mogą również powiedzieć, skąd przylatują.
– Jim, zajmiesz się tym jutro z samego rana – polecił Harry.
– Dobra.
– Bill, ty pogadasz z cłem i imigracją. Może znajdziesz kogoś, kogo posyłają na lotnisko w Palmetto Gardens, gdy ma wylądować jakiś samolot. Chcę wiedzieć wszystko o ludziach, którzy tam przylatują.
– W porządku.
– Jeśli chcesz, mógłbym przewieźć cię nad tym miejscem – zaproponował Jackson.
Harry pokręcił głową.
– Nie sądzę, żebym zobaczył coś, czego nie widać na waszych zdjęciach lotniczych. Poza tym widzieli już dwa przeloty na niedużej wysokości, mogliby więc zrobić się nerwowi. Bill, gdy będziesz rozmawiać z cłem, dowiedz się, czy do przystani w Palmetto Gardens zawijają jakieś zagraniczne łodzie.
– Dobrze.
– Arnie, ty zajmiesz stanowisko w pobliżu bramy służbowej. Chcę mieć opis każdego pojazdu, który wjeżdża i wyjeżdża – dostawców żywności, hydraulików, wszystkich.
– W porządku.
– W czym ja mogę pomóc, Harry? – zapytała Holly.
– Nie mieszaj w to swoich ludzi, skoro masz w wydziale kreta.
– Trafna uwaga. Ale ja sama mam całkowitą swobodę ruchów.
– Przekonamy się, czy ten Mosely przyniesie swoje licencje. Jeśli nie, będziesz miała pretekst, żeby pojechać tam z nakazem. A jeżeli będziemy chcieli wejść tam ponownie, wystarczy namierzyć jeszcze paru facetów Noble’a. Ilu było w komputerze federalnym?
– Wszyscy. Ochroniarze Barneya dosłownie tworzą album przestępców.
– Gdybyśmy zgarnęli całą ochronę, ktoś musiałby zareagować.
– Mogę to zrobić w tej chwili, ale wtedy nie dowiemy się, co się tam dzieje.
– A możesz znaleźć w lokalnym archiwum nazwiska właścicieli domów w Palmetto Gardens?
– Mogę.
– Więc zrób to. Zdobędziemy listę członków, a potem ich prześwietlimy.
– Dobry pomysł.
– Jeśli Mosely przyjdzie, chciałbym mu się przyjrzeć. Możesz to załatwić?
– Pewnie.
– Bez zdradzania komukolwiek, kim jestem?
– Jasne, nie ma sprawy.
– Ty będziesz z nim rozmawiać, a ja posłucham. Może Mosely otworzy nam furtkę do Palmetto Gardens.
– Mam pomysł. – Holly nakreśliła w skrócie swój plan. – Może nie wypali, ale nie zaszkodzi spróbować.
44
O jedenastej zadzwonił telefon; Holly odczekała parę sygnałów, zanim podniosła słuchawkę.
– Holly Barker. Proszę chwilę zaczekać, dobrze? – Wcisnęła guzik podtrzymania. Wiedziała, że to Barney Noble, i chciała, żeby się trochę pomęczył.
– Słucham? – powiedziała w końcu.
– Tu Barney.
– Cześć. Przepraszam, że kazałam ci czekać.
– Mosely stawi się w twoim biurze o wpół do dwunastej. Z licencjami. Chcę się upewnić, że nie wniesiesz oskarżenia.
– Niestety, nie mogę ci tego obiecać. A jeśli jeszcze raz polecisz do rady miejskiej, dowiesz się, jak bardzo mogę utrudnić ci życie.
– Tylko bez pogróżek, Holly.
– Będę ci grozić, ile dusza zapragnie. Chcesz, żebym cofnęła licencje wszystkim twoim ludziom i skonfiskowała im broń? Mogę to zrobić, a ty nie możesz nawet kiwnąć palcem, żeby mi przeszkodzić.
Noble wyraźnie złagodniał.
– Holly, nie zaczynajmy bezsensownej rywalizacji.
– Nie będzie żadnych problemów, Barney, jeśli zapamiętasz, że to ty działasz na terenie mojej jurysdykcji, a nie na odwrót.
– Dobra, w porządku. Mosely zjawi się u ciebie za pół godziny. Jak długo będziesz go trzymać?
– Jak długo będę chciała. – Holly rozłączyła się i zadzwoniła na telefon komórkowy Harry’ego Crispa.
– Tak? – odezwał się Crisp.
– Przychodź.
– Już się robi.
Dwie minuty później wszedł na komendę, podał swoje nazwisko i zapytał o Holly.