Выбрать главу

61

Holly zaczekała, aż Hurd Wallace zabezpieczy ślady na miejscu zdarzenia, a potem zawiozła Noble’a na komisariat i aresztowała pod zarzutem trzech zabójstw. Nigdy nie optowała ani za, ani przeciwko karze śmierci, ale teraz, w przypadku Barneya Noble’a, odnosiła się do niej z entuzjazmem.

Po pracy pojechała do domu, wzięła prysznic i spróbowała zasnąć. Nie mogła. Założyła świeży mundur i pojechała do Palmetto Gardens. Przy głównej bramie stał agent FBI.

– Gdzie jest Harry Crisp? – zapytała.

– Chyba w centrum łączności. Niedawno wpuściłem tam jakiegoś faceta z firmy produkującej sejfy.

Holly zajechała przed centrum łączności. Agenci federalni, nadal w czarnych strojach i pod bronią, ze znudzonymi minami stali wokół wejścia.

– Harry jest w środku? – zapytała jednego z mężczyzn.

– Tak, Holly, wejdź.

Zeszła na dół do skarbca. Harry i grupa agentów przyglądali się mężczyźnie w średnim wieku, który otworzył walizkę, wyjął z niej kartkę i zaczął manipulować tarczą na drzwiach skarbca. Przekręcił wielkie koło i drzwi uchyliły się na parę centymetrów.

– Jak panu się udało zrobić to tak szybko? – mruknął Harry z podziwem.

– Miałem kombinację – odparł mężczyzna. – Mamy kombinacje wszystkich naszych sejfów, na wszelki wypadek.

Harry złapał uchwyt i powoli otworzył drzwi.

– Zobaczmy, co tu mamy.

Holly weszła za nim do skarbca. Pomieszczenie wypełniały stalowe regały, od podłogi do sufitu. Na wielu z nich leżały zapakowane w folię paczki banknotów.

Harry zdjął jedną paczkę i przeciął folię.

– Dwudziestki, pięćdziesiątki i setki. – Przeczytał etykietę. – Pół miliona dolarów w jednym pakunku.

Rozległo się kilka gwizdnięć, potem zapadła cisza. Agenci rozeszli się po skarbcu.

– Obligacje na okaziciela. – Harry przewertował plik certyfikatów. – Setki, tysiące.

Pod tylną ścianą stały dwie stalowe szafy z płytkimi szufladami. Harry otworzył jedną. Zawierała tace szlifowanych diamentów. Inne były pełne złotych monet, w większości krugerrandów.

– Niesamowite – powiedziała Holly. – Czy gdzieś na świecie jest więcej gotówki w jednym miejscu?

– Może w Banku Rezerw Federalnych w Nowym Jorku – odparł Harry. – Nigdzie indziej.

– Czemu to jest tutaj?

– Nie wiem, ale mam nadzieję, że dowiemy się tego z komputerów. – Odwrócił się do swoich ludzi. – Teraz inwentaryzacja, i to szybko. Z pieniędzmi nie będzie problemów, bo paczki są opisane. Przeliczcie krugerrandy i diamenty, oceńcie wagę każdego kamienia. Tam leżą sztaby złota. Uwińcie się z tym jak najszybciej.

Ruszył na górę.

– Zobaczmy, co nasi chłopcy wycisnęli z komputerów – powiedział do Holly. Na górze przedstawił ją szefowi informatyków.

– Co macie? – zapytał.

– Dwie rzeczy. Plan operacji przewożenia narkotyków na ulice amerykańskich miast i punkty zbiórki pieniędzy z każdego ulicznego rogu w Stanach Zjednoczonych.

– W skarbcu jest mnóstwo forsy – powiedział Harry.

– Wysyłali ją stąd do różnych miejsc w Ameryce Południowej i w Europie.

– Jak?

– Odrzutowcami, które przywoziły ludzi do tego osiedla. Samoloty były przeszukiwane po wylądowaniu, ale nikt nie sprawdzał startujących maszyn. Przywoziły pasażerów, a zabierały pasażerów i pieniądze.

– Już zidentyfikowaliśmy pół tuzina baronów narkotykowych. Przyjeżdżali tutaj na wypoczynek i po swoje zyski. Analizujemy plany lotów, a gdy skończymy, będziemy wiedzieli, skąd pochodzą pieniądze.

– Wiesz, ile ich jest?

– Jeszcze nie.

Holly siedziała w jadalni klubu Palmetto Gardens, z Harrym i paroma jego ludźmi. Do sali wszedł agent FBI. Rozejrzał się. Gdy dostrzegł Harry’ego, szybko podszedł do stołu i podał mu kartkę papieru.

Harry pochylił się nad kartką. Pozostali czekali w milczeniu. Wreszcie Harry powiedział:

– Szacunkowa zawartość skarbca wynosi ponad dwa miliardy dolarów.

Rozległo się kilka sapnięć, potem zapadła długa cisza.

– Harry – odezwała się Holly – skoro konfiskujesz tę kupę szmalu na moim podwórku, może mógłbyś załatwić helikopter dla mojego wydziału?

– Jeśli chcesz, dam ci całą eskadrę myśliwców – odparł.

– Na początek wystarczy helikopter. A co potem? Zastanowię się.

62

Robiło się coraz chłodniej. Holly i Jackson siedzieli na plaży, grzejąc się przy ognisku. Daisy leżała między nimi, z głową na kolanach swojej pani. Minęło osiem miesięcy od nalotu na Palmetto Gardens, jak w kraju zaczęto nazywać tę operację. Barney Noble miał wkrótce stanąć przed sądem, a ponad sto innych osób poszło na ugodę lub zostało skazanych za różne przestępstwa stanowe i federalne. Harry Crisp złowił ośmiu ważnych baronów narkotykowych i ponad setkę ich pomagierów. Różne agencje federalne korzystały z Palmetto Gardens do celów szkoleniowych i wypoczynkowych, a za parę miesięcy miała się odbyć wielka aukcja posiadłości.

Harry Crisp kierował teraz biurem w Miami. Chodziły słuchy, że zostanie awansowany na zastępcę szefa FBI. On i Holly zostali odznaczeni przez dyrektora agencji.

Jackson pogładził Holly po policzku.

– Już po wszystkim prawda?

– Mniej więcej. Nie będzie po wszystkim, dopóki Barney Noble nie zostanie skazany.

– Rozumiem. Zastanawiałem się tylko, czy mogłabyś wziąć dwa lub trzy tygodnie wolnego przed rozprawą.

– Mogłabym, przysługuje mi urlop. A dlaczego pytasz?

– Bo nie wiem, dokąd chciałabyś jechać w podróż poślubną.

Holly złapała go za rękę.

– Wychodzę za mąż?

– Owszem.

– Znam go?

– Owszem.

– A kiedy?

– Im szybciej, tym lepiej. Znam sędziego, który załatwi to od ręki.

– To niedobrze.

– Dlaczego?

– Bo nigdy tak naprawdę nie myślałam o zamążpójściu.

– Życie jest pełne niespodzianek – powiedział, całując ją. – Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

– A o co pytałeś?

– Pytałem, dokąd chcesz pojechać w podróż poślubną.

– Aha.

– Hawaje? Europa? Karaiby?

Holly pogłaskała Daisy i uśmiechnęła się do Jacksona.

– Wszędzie, gdzie przyjmują psy.

– Tak myślałem – odparł Jackson.

***