Выбрать главу

– No, Daisy, chodź do mnie – powiedziała Holly, otwierając siatkowe drzwi.

Suka podeszła i położyła jej łeb na kolanach.

12

Następnego dnia w południe Holly właśnie jadła kanapkę przy swoim biurku, kiedy przybył prokurator okręgowy w towarzystwie wysokiego, szczupłego mężczyzny w pomiętym garniturze i o nieco przydługich ciemnych włosach. Jane dokonała prezentacji:

– Marty Skene, prokurator okręgowy, i Jackson Oxenhandler, obrońca publiczny.

– Prosili o adwokata? – zapytała Holly, gdy wymienili już uściski dłoni.

– Nie – odparł Skene – ale chyba najwyższa pora przydzielić im prawnika. Sprawa się rozkręca.

– Jasne. Panie Oxhander…

– Oxenhandler – poprawił wysoki mężczyzna. – Najwyraźniej w historii mojej rodziny były jakieś woły.

– Oxenhandler, przepraszam. Czy poznał pan klientów?

– Jeszcze nie.

– Są teraz z Bobem Hurstem, który przesłuchuje ich w innej sprawie.

– W innej sprawie? – Oxenhandler zmarszczył czoło.

– Zamordowania Hanka Doherty’ego.

Adwokat odwrócił się do prokuratora.

– Nie mówiłeś mi, że chodzi o podwójną strzelaninę.

– Sam dowiedziałem się przed chwilą.

– Proszę w tej chwili zakończyć przesłuchanie – oznajmił obrońca. – Muszę się skonsultować z moimi klientami.

Holly machnęła ręką w stronę pokoju przesłuchań.

– Jane, poproś Boba, żeby tu przyszedł.

– Jakie dowody świadczą przeciwko moim klientom? – zapytał Oxenhandler.

– Ślady opon ich samochodu na miejscu przestępstwa, posiadanie broni ofiary i wynik badania balistycznego: kula wyjęta z głowy Marleya została wystrzelona z rewolweru smith and wesson kaliber trzydzieści dwa, znalezionego w furgonie oskarżonego.

– Naradź się z klientami – zasugerował Skene – a potem możemy porozmawiać o ugodzie. Chciałbym zakończyć tę sprawę jak najszybciej.

Jackson Oxenhandler pokiwał głową i odszedł korytarzem, po drodze mijając Boba Hursta. Zatrzymał się przed wejściem do pomieszczenia przylegającego do pokoju przesłuchań, zajrzał do środka, potem podszedł do sąsiednich drzwi. Odwrócił się i zawołał:

– Niech nikt nie wchodzi do tamtego pokoju, dopóki nie skończymy rozmawiać. – Zniknął w pokoju przesłuchań.

Holly zwróciła się do Hursta:

– Co masz w sprawie Doherty’ego?

– Wszystkiemu zaprzeczają.

– Wejdźmy na chwilę do mojego biura.

Gdy weszli, Holly zamknęła drzwi. Hurst usiadł.

– O co chodzi? – spytał.

– Nie chciałam wcześniej tego mówić, ale jestem na ciebie wściekła.

Zrobił zdziwioną minę.

– Dlaczego? Właśnie rozwiązaliśmy naszą największą sprawę od lat.

– Kiedy wychodziłam, prosiłam, żebyś zadzwonił, jeśli będą jakieś postępy. Czy aresztowanie można w to wliczyć?

Hurst wzruszył ramionami.

– Cóż, zależało mi, żeby ich przycisnąć, gdy tylko zostali doprowadzeni.

– Nie obchodzi mnie, na czym ci zależało. Przez dwadzieścia lat służyłam w wojsku i kiedy wydaję rozkaz, spodziewam się, że zostanie wykonany.

Hurstowi poczerwieniały uszy, ale nic nie powiedział.

– Ja odpowiadam za tę sprawę, nie ty – rzekła Holly z naciskiem – i jeśli coś schrzanimy, wina spadnie na mnie. Jestem tu nowa i dopóki nie poznam dobrze tego wydziału, będę osobiście podejmować wszystkie ważne decyzje. Kiedy już się zorientuję, kto jest, a kto nie jest dobrym policjantem, może przekażę innym część uprawnień. Ale nie wcześniej. Rozumiesz?

Hurst wbił wzrok w biurko. Teraz był cały czerwony.

– Aha – mruknął.

– Słucham?!

– Tak jest, szefie – powiedział z niechęcią.

– Jeszcze raz spróbuj mnie pominąć, a będziesz patrolować plażę na rowerze. Czy wyraziłam się jasno?

– Tak jest, szefie.

– To dobrze. Teraz wyjdź.

Patrzyła, jak znika za drzwiami. Nie chciała tak się unosić, ale sprowokowała ją jego postawa. Wyszła na korytarz i zobaczyła przechodzącego Hurda Wallace’a. Zawołała go.

– Dlaczego nie zadzwoniłeś do mnie, kiedy dokonano aresztowania?

– Sam dowiedziałem się o tym dopiero po przyjeździe na komisariat, pół godziny przed tobą. Wtedy zadzwoniłem, ale już cię nie było.

– No dobrze. Kto przeszukał furgon podejrzanych?

– Ja.

– Miałeś nakaz?

– Nie. Ale Bob uzyskał pisemne pozwolenie podejrzanych na przeszukanie.

– Dzięki Bogu. Nie zniosłabym, gdyby ta broń została odrzucona jako dowód z powodu niedopełnienia procedury.

– Nie ma powodu do obaw. Przeszukanie odbyło się zgodnie z prawem, możesz mi wierzyć.

– Wierzę. Zdjąłeś odciski z trzydziestkidwójki?

– Nie było żadnych.

Holly przystanęła.

– Facet strzela do szefa, a potem czyści broń i wkłada do schowka w samochodzie, żebyśmy ją znaleźli?

– Bo jest głupi. Pamiętaj, znaleźliśmy kokainę i pistolet szefa. Nawet nie zadał sobie trudu, żeby się pozbyć trefnego towaru.

– Tak, to było głupie – przyznała Holly. – W porządku, Hurd, to wszystko. Zajmij się swoją robotą. To nie twoja wina, że Hurst do mnie nie zadzwonił, kiedy dokonano aresztowania.

– Nie mogę ręczyć ani za aresztowanie, ani za nic, co zaszło w pokoju przesłuchań, ale daję słowo, że przeszukanie było porządne. Tym nie musisz się przejmować.

– Dzięki, Hurd. – Wyszli razem z biura. Prokurator nadal czekał w holu. – Oxenhandler jeszcze z nimi siedzi?

– Tak. Mam nadzieję, że zdołamy zamknąć tę sprawę od ręki. Niech ludzie wiedzą, że działamy.

Oxenhandler wyszedł z pokoju przesłuchań i ruszył w ich stronę.

– No dobra, Jackson – powiedział Skene – załatwmy to krótko i węzłowato: odpowiadają za napaść z zamiarem zabójstwa i dostają dwadzieścia pięć do dożywocia. Jeśli Marley umrze, zanim sąd zaaprobuje ugodę – co, jak słyszałem, jest możliwe – zostaną oskarżeni o morderstwo, a ja wystąpię o karę śmierci. Mogę jeszcze oskarżyć ich w sprawie Doherty’ego.

– Sam Sweeney mówi, że jego trzydziestkadwójka to colt. Broń znaleziona w furgonie to smith and wesson.

– Cóż, to on tak mówi, prawda?

– Pogadam z nimi. – Oxenhandler wrócił do pokoju przesłuchań.

– Myśli pan, że pójdą na ugodę? – zapytała Holly Skene’a.

– Jeśli będą mądrzy. Są ugotowani, a chciałbym zaoszczędzić hrabstwu kosztów procesu.

– To byłoby najlepsze. – Holly z przyjemnością zobaczyłaby tych dwoje za kratkami, i to z dożywotnim wyrokiem.

Parę minut później Oxenhandler wyszedł na korytarz.

– Nie będzie ugody, Marty. Twierdzą, że są niewinni.

– A ty jesteś durniem, Jackson.

– Słyszę to nie pierwszy raz.

– Zapraszam na przesłuchanie wstępne jutro rano.

– Wolałbym inny dzień, Marty.

– Czemu?

– Nie uważasz, że w sprawie tej wagi należałoby zachować przynajmniej pozory uczciwości?

Skene wyglądał, jakby zaraz miał wybuchnąć, ale wziął się w garść.

– W porządku, wobec tego pojutrze o dziesiątej. Zadzwonię, jeśli sędziemu termin nie będzie pasował.

– Dzięki, Marty.

Skene pożegnał się z Holly, podał rękę Oxenhandlerowi i wyszedł.

– Bardzo mu spieszno, co? – zagadnął prawnik.

– Dziwi to pana?

– Tak, bo nic mu to nie da. Od kiedy pani tu pracuje?

– Od paru dni. Marley zatrudnił mnie w zeszłym miesiącu, gdy wystąpiłam z wojska.

– Prowadziła pani sprawy kryminalne?

– Tak. – Nie podobało jej się to ciągłe sprawdzanie kompetencji.

– Czy mogłaby pani sprawdzić pochodzenie pistoletu, który znaleźliście? Tej trzydziestkidwójki Sweeneya?

– Nie – odparła. – Nie zamierzam pana wyręczać.

Oxenhandler pokiwał głową, jakby spodziewał się takiej odpowiedzi.

– Cóż, miło było panią poznać. Sądzę, że niedługo się zobaczymy. – Zdobył się na przelotny uśmiech, uścisnął jej dłoń i wyszedł.

Holly patrzyła zanim. Powłóczył nogami i garbił się, co było cechą większości bardzo wysokich ludzi. Przypominał jej kogoś, ale kogo? Może Abrahama Lincolna, lecz on prezentował się zdecydowanie korzystniej.