— Więc zróbcie go Vorem. Dajcie mu tytuł wraz ze stanowiskiem.
— Vorkosiganie! — zaprotestował oburzony Vortala. — Quintillan nie pochodzi z kasty wojowników!
— Tak samo jak wielu naszych najlepszych żołnierzy. Jesteśmy Vorami tylko dlatego, że jakiś nieżyjący cesarz mianował nimi naszych przodków. Czemu nie wskrzesić tej tradycji jako nagrody za zasługi? Albo jeszcze lepiej mianować Vorami wszystkich i raz na zawsze skończyć z tą bzdurą.
Cesarz wybuchnął śmiechem, po czym krztusząc się zaczął kasłać, rozpryskując ślinę.
— To dopiero byłby numer. Wykończyłby nerwowo Ligę Obrońców Ludu! Cóż za atrakcyjna kontrpropozycja względem ich planów wymordowania całej arystokracji. Nie sądzę, aby nawet najbardziej oszalały fanatyk z ich grona zdołał wymyślić radykalniejsze rozwiązanie. Jesteś niebezpiecznym człowiekiem, mój lordzie Vorkosiganie.
— Prosiłeś mnie o opinię.
— Istotnie. A ty, jak zawsze, mi ją przedstawiasz. To dziwne — cesarz westchnął. — Skończ z tymi wykrętami, Aralu. Z tego nie uda ci się wywinąć.
Pozwól, że przedstawię w skrócie idealnego kandydata. Regencja wymaga człowieka o niekwestionowanym autorytecie, najwyżej w średnim wieku, mającego za sobą lata służby wojskowej. Powinien być popularny wśród swych oficerów i ludzi, dobrze znany ogółowi, a przede wszystkim szanowany przez Sztab Generalny. Dostatecznie bezwzględny, by przez szesnaście lat dzierżyć w tym domu wariatów niemal absolutną władzę, i dostatecznie uczciwy, by pod koniec tego okresu przekazać ją chłopcu, który bez wątpienia będzie idiotą -ja sam nim byłem w tym wieku, podobnie jak ty, z tego co pamiętam — i oczywiście szczęśliwie żonatym. To zmniejsza pokusę zostania sypialnianym cesarzem za pośrednictwem księżniczki. Krótko mówiąc, ciebie.
Vortala uśmiechnął się szeroko, Vorkosigan zmarszczył brwi. Żołądek Cordelii ścisnął się nagle.
— O, nie! — powiedział stanowczo Vorkosigan. — Nie zrzucisz na mnie tego brzemienia. To groteskowe. Ja, ze wszystkich ludzi na tej planecie, miałbym zająć miejsce jego ojca, przemawiać do niego głosem ojca, stać się doradcą jego matki — groteskowe to niewłaściwe słowo — to nieprzyzwoite. Nie.
Vortalę zdumiał ten gwałtowny sprzeciw.
— Mogę zrozumieć odrobinę powściągliwości, Aralu, ale nie przesadzaj, Jeśli boisz się o wynik głosowania, już to załatwiliśmy. Wszyscy uważają, że jesteś najlepszym kandydatem.
— Z pewnością nie wszyscy. Vordarian natychmiast stanie się moim wrogiem. Podobnie minister Zachodu. A co do władzy absolutnej, sam wiesz najlepiej, że to tylko złudzenie, chimera, mit oparty na — Bóg jeden wie, czym. Magii, tajemnych sztuczkach, wierze we własną propagandę.
Cesarz ostrożnie wzruszył ramionami, starając się nie poruszyć rurek.
— Cóż, to już nie mój problem. Teraz należy to do księcia Gregora i jego matki. Oraz człowieka, który da się przekonać, by stanąć w potrzebie u ich boku. Jak myślisz, ile czasu wytrzymaliby bez pomocy. Rok? Dwa?
— Sześć miesięcy — mruknął Vortala.
Vorkosigan potrząsnął głową.
— Już raz przyszpiliłeś mnie swoim gdybaniem. Przed Escobarem. Wtedy te argumenty były fałszywe — choć potrzebowałem nieco czasu, by sobie to uświadomić — i są fałszywe teraz.
— Nie fałszywe — zaprzeczył cesarz. — Ani wtedy, ani teraz. Muszę w to wierzyć.
— Tak — ustąpił nieco Vorkosigan. — Wiem, że musisz. — Jego twarz stężała, gdy sfrustrowany przyglądał się leżącemu w łóżku mężczyźnie. — Czemu to muszę być ja? Vortala ma większe zdolności polityczne. Za księżniczką stoi prawo. Quintillan znacznie lepiej orientuje się w sprawach wewnętrznych. Masz nawet lepszych strategów militarnych: Vorlakiala. Albo Kanziana.
— Ale trzeciego nie zdołasz już wymienić — mruknął cesarz.
— No, może nie. Musisz jednak zrozumieć moje stanowisko. Nie jestem niezastąpiony, mimo że najwyraźniej tak uważasz. Wręcz przeciwnie.
— Z mojego punktu widzenia masz dwie niepowtarzalne zalety. Pamiętam o nich od dnia, kiedy zabiliśmy starego Yuriego. Zawsze wiedziałem, że nie będę żył wiecznie — kiedy walczyłem z Cetagandanami jako uczeń twojego ojca, moje chromosomy wchłonęły zbyt wiele śladowych trucizn. Wówczas nie dbałem o środki ostrożności, nie spodziewałem się, że kiedykolwiek się zestarzeję. — Cesarz uśmiechnął się ponownie i skupił wzrok na niepewnej, zafascynowanej Cordelii. — Z pięciu ludzi, którzy wedle prawa i zasad dziedziczenia wyprzedzają mnie w linii do korony Imperium Barrayaru, ty jesteś pierwszy. Ha! Podejrzewałem, że nie mówiłeś jej o tym. Nieładnie, Aralu.
Cordelia, czując nagłą słabość, odwróciła zdumione szare oczy w stronę Vorkosigana, który z irytacją potrząsnął głową.
— Nieprawda. Tylko według prawa salickiego.
— Nie będziemy o tym dyskutować. Niezależnie od wszystkiego, każdy kto chciałby pozbawić tronu księcia Gregora, powołując się na argumenty prawa i dziedziczenia, musiałby najpierw pozbyć się ciebie albo ofiarować ci Imperium. Wszyscy wiemy, jak trudno cię zabić. Jesteś też jedynym człowiekiem — jedynym z całej listy — co do którego, pamiętając rozwleczone szczątki Yuriego Vorbarry, mogę powiedzieć z całą pewnością, że rzeczywiście nie chce zostać cesarzem. Inni mogą uważać, że skrywasz swoje pragnienia. Ja wiem lepiej.
— Dziękuję choć za to — burknął Vorkosigan z ponurą miną.
— Gwoli zachęty pragnę zauważyć, że nie ma lepszego stanowiska niż regent, aby zapobiec tej ewentualności. Gregor to twoja jedyna szansa, chłopcze. Jedynie on stoi pomiędzy tobą a tronem. Gdyby nie Gregor, znalazłbyś się na celowniku. On jest twoją jedyną nadzieją.
Książę Vortala odwrócił się do Cordelii.
— Lady Vorkosigan, czy moglibyśmy usłyszeć pani opinię? Najwyraźniej zna go pani bardzo dobrze. Proszę mu powiedzieć, że jest właściwym człowiekiem na to stanowisko.
— Kiedy tu przybyliśmy — powiedziała wolno Cordelia — słysząc niejasne wzmianki o stanowisku pomyślałam, że może namówię go, aby je przyjął. Potrzebuje pracy. Został do niej stworzony. Przyznaję, że nie spodziewałam się czegoś takiego. — Nie spuszczała wzroku z haftowanej kołdry cesarza, zafascynowana misternymi barwnymi wzorami. — Ale zawsze uważałam, że próby, którym się poddajemy, stanowią dar. Zaś wielkie próby, to wielki dar. Jeśli poniesiemy klęskę, trudno, ale niepodjęcie próby oznacza odrzucenie daru i coś jeszcze gorszego, bardziej nieodwracalnego niż zwykle nieszczęście. Rozumiecie, co mam na myśli?
— Nie — odparł Vortala.
— Tak — rzucił Vorkosigan.
— Zawsze sądziłem, że teiści są znacznie bardziej bezwzględni niż ateiści — dodał Ezar Vorbarra.
— Jeżeli wierzysz, że coś jest złe — ciągnęła Cordelia, zwracając się do Vorkosigana — to twoja sprawa. Może na tym właśnie polega próba? Ale jeśli kieruje tobą jedynie lęk przed porażką, nie masz prawa odrzucać daru.
— To niewykonalne zadanie.
— Czasami tak bywa.
Odprowadził ją na bok; stanęli razem przy wysokim oknie.
— Cordelio, nie masz pojęcia, jakie czekałoby nas życie. Czy sądziłaś, że nasze osobistości otaczają się odzianą w liberie służbą wyłącznie dla ozdoby? Jeśli mają chwilę spokoju, zawdzięczają to jedynie czujności dwudziestu ludzi. Nie wolno nam żyć w pokoju. Trzy pokolenia cesarzy próbowały wykorzenić przemoc w naszym życiu, wciąż jednak jeszcze do tego daleko. Nie wierzę, abym zdołał odnieść sukces tam, gdzie on poniósł klęskę. — Jego spojrzenie powędrowało w bok, w stronę wielkiego łoża.