Выбрать главу

– Ani ścinków paznokci? Ani odłamków kości?

– Zgadzam się z moją żoną. To znaczy, mam nadzieję, że żadna z tych rzeczy nie zmieszała się z soczewicą.

– Dobrze. Ja też. Zgadzamy się też wszyscy, że nawet najuważniejsza obserwacja soczewicy nie pozwoli znaleźć w niej nic poza soczewicą. To znaczy, że soczewica nie zawiera ani ludzkich włosów, ani kości, krwi czy skóry.

– Oczywiście. Bardzo nie lubię soczewicy.

– To dlatego, że Kallias jest w gruncie rzeczy pitagorejczykiem – powiedziała Elpinika. Pitagoras zabraniał członkom swojej sekty jeść soczewicę, ponieważ zawiera ona wędrujące ludzkie dusze. Jest to wierzenie hinduskie, które jakoś sobie przyswoił.

– Nie lubię soczewicy, bo mnie wzdyma. – Kallias był pewien, że to świetny żart.

Anaksagoras doszedł tymczasem do pointy:

– A jednak człowiekowi, który spożywa wyłącznie soczewicę i niewidoczną wodę, będą rosły paznokcie i włosy, będzie on miał kości i ścięgna, krążyć w nim będzie krew. Z tego wynika, że wszystkie składniki ludzkiego ciała są w jakiś sposób obecne w soczewicy.

Demokryt spisze dla siebie, ale nie dla mnie, resztę rozmowy toczonej tego wieczoru, przyjemnej zresztą i pouczającej.

Kallias i Elpinika wyszli pierwsi. Wtedy Anaksagoras podszedł do mojego łoża i powiedział:

– Przez pewien czas może nie będę cię mógł odwiedzać. Chyba rozumiesz, dlaczego.

– Chodzi o medyzm? – Ateńczycy tak nazywają poglądy Greków, którzy sprzyjają Persom i ich pobratymcom Medom.

– Tak.

Rozdrażniło mnie to raczej, niż zaniepokoiło.

– Ci ludzie są obłąkani na tym punkcie. Gdyby Wielki Król nie pragnął pokoju, nie byłbym posłem w Atenach, lecz namiestnikiem. – Nie były to rozsądne słowa – skutek wina.

– Perykles cieszy się popularnością. Jestem jego przyjacielem. Co więcej, pochodzę z miasta, które znajdowało się kiedyś pod panowaniem Wielkiego Króla. Toteż prędzej czy później oskarżą mnie o konszachty z Medami. Dla Peryklesa będzie lepiej, jeśli to się stanie jak najpóźniej. – Jako bardzo młody chłopiec Anaksagoras walczył pod Maratonem po naszej stronie. Żaden z nas nigdy nie wspomina tego epizodu z jego życia. W odróżnieniu ode mnie nie interesuje się w ogóle polityką. Jest więc absolutnie pewne, że konserwatyści posłużą się nim, by uderzyć w Peryklesa.

– Miejmy nadzieję, że cię nigdy nie oskarżą – powiedziałem. – Jeżeli uznają, żeś winny, skażą cię na śmierć.

Anaksagoras wydał z siebie dźwięk, który mógł być westchnieniem lub cichym śmiechem.

– Zejście do Hadesu jest zawsze takie samo, niezależnie od miejsca i czasu, w którym zaczynamy schodzić.

Wtedy zadałem mu najposępniejsze ze wszystkich greckich pytań, po raz pierwszy sformułowane przez sentymentalnego raczej autora Persów:

– Czyż nie lepiej byłoby w ogóle się nie narodzić?

– Ależ skąd – padła natychmiastowa odpowiedź. – Już sama możliwość badania nieba to wystarczający powód, by żyć.

– Ja, niestety, nie mogę widzieć nieba.

– W takim razie słuchaj muzyki. – Anaksagorasowi nigdy nie brak argumentów. – Perykles jest przekonany, że za powstaniem w Eubei stoją Spartanie. Tak więc w bieżącym sezonie oni są wrogami, nie Persowie. – Anaksagoras zniżył głos do szeptu. – Kiedy powiedziałem wodzowi, że idę do ciebie na wieczerzę, prosił mnie, żebym przekazał jego przeprosiny. Już od dawna pragnie cię przyjąć. Ale jest stale obserwowany.

– Taka jest ta ateńska wolność.

– Są gorsze miasta, Cyrusie Spitamo. Kiedy Anaksagoras się żegnał, spytałem:

– A gdzie były te wszystkie nieskończenie drobne cząstki materii, zanim rozum wprawił je w ruch?

– Wszędzie.

– To żadna odpowiedź!

– Nie gorsza niż pytanie. Roześmiałem się.

– Przypominasz mi pewnego mędrca, którego spotkałem na Wschodzie. Kiedy zapytałem go o początek świata, odpowiedział mi zupełnie od rzeczy. Kiedy mu to wytknąłem, rzekł: „Bezsensowne pytania powodują bezsensowne odpowiedzi.”

– Mądry człowiek – powiedział Anaksagoras bez większego przekonania.

– Ale dlaczego rozum wprawił świat w ruch?

– Ponieważ taka jest istota rozumu.

– Czy można to udowodnić?

– Udowodniono już, że Słońce to kamień wirujący tak szybko, że sam się zapalił. Cóż, Słońce musiało kiedyś być nieruchome, bo inaczej już by dawno spłonęło, podobnie jak ten jego kawałek, który spadł na ziemię.

– Więc czemu nie zgadzasz się ze mną, że rozumem nadającym ruch wszystkim zarodkom, jest rozum Mądrego Pana, którego prorokiem był Zoroaster?

– Musisz mi opowiedzieć więcej o Mądrym Panu i o tym, co powiedział twojemu dziadkowi. Może Mądry Pan to właśnie rozum, kto wie? Ja nie. Musisz mnie oświecić.

Podoba mi się Anaksagoras. Nie wywyższa się jak większość sofistów. Myślę o moim krewniaku Protagorasie. Młodzi płacą mu za naukę czegoś, co nazywa się moralnością. Jest najzamożniejszym sofistą w Grecji. Tak twierdzą inni sofiści, a oni powinni wiedzieć najlepiej.

Przed wielu laty spotkałem Protagorasa w Abderze. Przyniósł pewnego dnia drewno do domu mojego dziadka. Był młody, czarujący, bystry. Później zdobył jakoś wykształcenie. Nie sądzę, aby pomógł mu w tym dziadek, chociaż był bogaczem. Protagoras przebywał przez wiele lat poza Atenami. Mówiono, że wykłada w Koryncie, mieście, które według Ateńczyków roi się od bogatych, bezbożnych i leniwych młodzieńców. Demokryt podziwia naszego krewniaka i chciał mi przeczytać jedną z jego licznych książek. Odmówiłem sobie tej przyjemności. Z drugiej strony nie miałbym nic przeciwko temu, żeby go znowu spotkać. Protagoras również należy do faworytów Peryklesa.

Spotkałem wodza Peryklesa tylko raz, publicznie, w pałacu i na bardzo krótko. Ale jak powiedział wczoraj Anaksagoras, Perykles znajduje się pod stałą obserwacją. Chociaż jest faktycznym władcą Aten, może być w każdej chwili oskarżony przed zgromadzeniem o medyzm, ateizm lub nawet o zamordowanie swojego politycznego mentora Efialtesa.

Demokryt uważa tego wielkiego człowieka za nudziarza. Uwielbia natomiast Aspazję. Ostatnio bywa w jej domu, w którym rezyduje stale pół tuzina uroczych dziewcząt z Miletu.

Ponieważ dyktuję Demokrytowi, nie chcę formułować moich poglądów na reguły poprawnego zachowania się młodego człowieka w towarzystwie. Demokryt zapewnia mnie, że Aspazja, chociaż nie pierwszej młodości – ma około dwudziestu pięciu lat – i mimo niedawnego macierzyństwa, jest nadal piękna. I nieustraszona, co jest ważne ze względu na liczne niebezpieczeństwa czyhające w tym burzliwym mieście, zwłaszcza na metojków – jak nazywają tu cudzoziemców – a szczególnie już na cudzoziemkę będącą kochanką człowieka znienawidzonego przez starą arystokrację i jej licznych popleczników. Otacza się też wybitnie inteligentnymi ludźmi, którzy nie wierzą w bogów.

Ostatnio pewien obłąkany wróżbita zagroził, że oskarży Aspazję o bezbożność. Jeżeli to uczyni, Aspazja znajdzie się w prawdziwym niebezpieczeństwie. Ale Demokryt twierdzi, że ona śmieje się na dźwięk imienia tego wróżbity. Nalewa wino. Wydaje polecenia muzykantom. Słucha toczących się rozmów. Troszczy się o Peryklesa i swojego z nim syna.

3

Na początku był ogień. Zdawało się, że wszystko, co żyje, płonie. Napiliśmy się świętej haomy i świat wydał nam się tak eteryczny i jasny jak ogień płonący na ołtarzu.

Było to w Baktrze, stolicy prowincji Baktria. Miałem wtedy siedem lat. Stałem u boku mojego dziadka, Zoroastra. Trzymałem w jednym ręku rytualne gałązki i przyglądałem się…

Akurat w momencie, kiedy zaczynałem przypominać sobie ten straszny dzień, rozległo się walenie w drzwi. Mojego służącego nigdy nie ma w domu, Demokryt więc otworzył drzwi i wpuścił sofistę Archelaosa i jednego z jego uczniów, młodego kamieniarza.