Выбрать главу

— Wstań.

Rydell spojrzał na nią i zobaczył, że drży. Nie miała wątpliwości, że Rosjanin ma na myśli ją, a nie jej przyjaciół. Chłoptaś wyglądał tak, jakby w każdej chwili miał zemdleć, a łysy udawał posąg. Chevette Washington wstała, drżąc, wywracając koślawy taborecik, na którym siedziała.

— Wychodź.

Ruch kapelusza wskazał na schody. Owłosiony grzbiet dłoni Orlovsky'ego spoczywającej na rękojeści H K. Rydell usłyszał cichy trzask swoich kolan. Pochylił się, ściskając krawędź stołu. Poczuł przylepione pod spodem, wyschnięte kawałki gumy.

Zgasły światła.

Znacznie później, próbując wyjaśnić Sublettowi, co zaszło, gdy Josie zaatakowała Orlovsky'ego swoim hologramem, Rydell powiedział, że wyglądało to tak, jak efekty specjalne w końcówce Poszukiwaczy zaginionej arki, kiedy anioły, czy cokolwiek to było, wyleciały z kufra i zaatakowały nazistów.

Jednak dla Rydella wszystko zdarzyło się jednocześnie. Kiedy zgasły światła, to wszystkie naraz, nawet te neony na ścianie, a on odepchnął stolik na bok, zupełnie o tym nie myśląc, i rzucił się tam, gdzie stała dziewczyna. Ta kula światła wystrzeliła i rozszerzyła się z tego miejsca na ścianie, gdzie zapewne znajdowała się górna krawędź neonu NEC. Miała barwę skóry hologramu, jakby miodu i kości słoniowej, marmuru przetykanego czernią jej włosów i oczu, jak obraz z satelitarnej stacji meteo. Otoczyła Rosjanina metrową kulą wokół głowy i ramion, po czym zaczęła wirować, ukazując jej oczy i usta, otwarte w niemym krzyku, migoczące, powiększone. Przez ułamek sekundy każde oko wydawało się większe od samej kuli, a białe zęby miały długość męskiej ręki. Zaskoczyła Orlovsky'ego, powstrzymując go przez ułamek sekundy przed wyjęciem broni. Jednak jej nikły blask wystarczył, by Rydell miał pewność, że złapał dziewczynę, a nie chłoptasia. Po prostu podniósł ją, zapominając o wszystkim, co kiedykolwiek uczono go o chwytaniu i zatrzymywaniu, po czym pobiegł ile sił w nogach po schodach.

Orlovsky wrzasnął coś, chyba po rosyjsku.

Wuj Rydella, ten który służył w wojsku w Afryce, zwykł mówić, kiedy podobał mu się sposób, w jaki kobieta idąc, kręciła pupą, że wygląda jak dwa małe rysie w worku kłusownika. To określenie przyszło Rydellowi do głowy, gdy biegł po schodach, trzymając w objęciach Chevette Washington jak worek kartofli. Jednak nie miało to nic wspólnego z seksem. Miał szczęście, że nie podbiła mu oka i nie złamała żadnego żebra.

22

Ble-ble-ble

Ktokolwiek ją złapał, usiłowała dołożyć mu, kopiąc i tłukąc pięściami, kiedy niósł ją po schodach. Jednak trzymał ją w wyciągniętych rękach, tak że o mało na nią nie upadł. W następnej chwili wylądowała na pomoście, w słabym świetle patrząc na wymierzony w nią plastikowy pistolet maszynowy, wyglądający jak dziecinna zabawka, w rękach kolejnego faceta w takim brzydkim długim płaszczu; ten nie miał kapelusza i mokre włosy oblepiały mu czaszkę wokół twarzy o zbyt naciągniętej skórze.

— Puść ją, pierdolcu — powiedział ten z bronią. Miał akcent ze starych filmów o potworach. Ledwie utrzymała się na nogach, gdy facet, który ją niósł, rozluźnił chwyt.

— Chcesz spóbować czy co, pierdolcu? — powiedział ten z bronią.

— War… — zaczął ten, który ją niósł, a potem zgiął się, kaszląc — …baby — dokończył, prostując się, a potem skrzywił się, rozmasowując żebra i patrząc na nią. — Jezusie, ale masz wykop.

Mówił z amerykańskim akcentem, ale nie z zachodniego wybrzeża. Miał na sobie tanią nylonową kurtkę z naderwanym rękawem, z rozdarcia sterczały białe kłaczki.

— Spróbuj się ruszyć… — Plastikowy pistolet mierzył prosto w jego twarz.

— War-baby, War-baby — powtórzył facet, a przynajmniej tak to brzmiało. — War-baby przysłał mnie tu po nią. Zaparkował tam z tyłu, za zaporami przeciwczołgowymi i czeka, aż ją przyprowadzę.

— Arkady… — To ten w plastikowym kapeluszu, wchodzący po schodach za plecami mężczyzny, który ją złapał. Miał na nosie noktowizor z tą zabawnie wyglądającą rurą, sterczącą spod ronda kapelusza. Trzymał coś, co wyglądało jak miniaturowa puszka aerozolu. Powiedział kilka słów w obcym języku. Po rosyjsku? Zrobił gest ręką, w której trzymał puszkę, wskazując za siebie.

— Używając gazu pieprzowego na takiej niewielkiej przestrzeni — powiedział facet, który ją niósł — można zrobić komuś krzywdę i nabawić się poważnych kłopotów z zatokami.

Ten ze zbyt spiętą twarzą spojrzał na niego jąkną coś, co wypełzo spod kamienia.

— Kierowca, tak? — powiedział, pokazując temu w kapeluszu, żeby opuścił broń.

— Byliśmy na kawie. No, wy piliście herbatę. Svobodov, tak?

Chevette zauważyła, że ten ze ściągniętą twarzą obrzucił ją szybkim spojrzeniem, jakby nie podobało mu się to, że usłyszała jego nazwisko. Chciała powiedzieć mu, że brzmiało niewyraźnie i usłyszała tylko ble-ble-ble, więc nie może go zapamiętać, no nie?

— Dlaczego ją złapałeś? — zapytał ten ze spiętą twarzą, Ble-ble-ble.

— Mogła uciec w ciemnościach, no nie? Nie wiedziałem, że twój partner ma noktowizor. Ponadto przysłali mnie tu po nią. Nie wspominali o was. Prawdę mówiąc, mówili, że was tu nie będzie.

Ten w kapeluszu stanął teraz za nią i mocno chwycił ją za ramię.

— Puszczaj…!

— Hej — powiedział ten, który ją złapał, jakby chciał ją uspokoić. — To policjanci. Wydział Zabójstw SFPD, tak?

Ble-ble-ble gwizdnął cicho.

— Pierdolec.

— Gliny?

— Jasne.

To wywołało zniecierpliwione prychnięcie Ble-ble-ble.

— Arkady, musimy ruszać. Te śmierdziele obserwują nas z dołu…

Ten w kapeluszu ściągnął noktowizor i kręcił się nerwowo, jakby chciał sikać.

— Słuchajcie — powiedziała — ktoś zabił Sammy'ego. Jeżeli jesteście glinami, to słuchajcie! Ktoś zabił Sammy'ego Sala!

— Kim jest Sammy? — spytał ten w rozdartej kurtce.

— Pracuję z nim! Dla Allied. Sammy DuPree. Został zastrzelony.

— Kto go zastrzelił?

— Stul dziób, Rydell. Stu. Dzióp.

— Ona przekazuje nam informację dotyczącą zabójstwa, a ty każesz mi się zamknąć?

— Tak, mówię ci, żebyś się zamknął. War-baby ci wszystko wyjaśni.

I wykręcił jej rękę, zmuszając, żeby z nimi poszła.

23

Wziął i zrobił

Svobodov uparł się, żeby przykuć go do Chevette Washington. To były kajdanki Beretta, takie same jak te, które nosił podczas patroli w Knoxville. Svobodov powiedział, że on i Orlovsky muszą mieć wolne ręce, w razie gdyby ludzie z mostu zorientowali się, że zabierają stąd dziewczynę. Jednak skoro ją zgarnęli, to czemu nie poinformowali o przysługujących jej prawach, a nawet nie powiedzieli, że jest aresztowana? Rydell już postanowił, że jeśli sprawa znajdzie się w sądzie i wezwą go na świadka, nie będzie ich krył i zeznawał, że słyszał, jak odczytali jej pieprzone prawa. Z tego, co widział, ci Rosjanie byli napalonymi kowbojami, o cechach dokładnie takich, jakie instruktorzy akademii zwalczali u przyszłych policjantów. W pewien sposób reprezentowali wizerunek policjanta utrwalony w świadomości wielu ludzi, co — jak wyjaśniał jeden z wykładowców — jest obiegowym mitem. Podobnie jak to, co nazywano syndromem ojca Mulcahy'ego w przypadku zakładników. Kiedy kogoś porwano, a gliny muszą zdecydować, co robić. Wszyscy widzieli ten film o ojcu Mulcahym, więc rozumują tak: ściągnę księdza, wezwę rodziców faceta, odłożę broń i pójdę z nim negocjować. A potem idą tam i dają odstrzelić sobie dupsko. Ponieważ zapominają o rzeczywistości i myślą, że wszystko jest jak w filmie. To może działać również w drugą stronę i stopniowo zaczynasz postępować tak jak policjanci w telewizji i w kinie. Ostrzegano ich przed tym. Jednak Svobodov i Orlovsky, ludzie przybyli z innych krajów, może silniej reagują na świat filmu. Popatrzcie na przykład, jak się ubierają.