Выбрать главу

Do Melvina dotarli na kilka godzin przed zachodem słońca. Pierwszym zadaniem Johanna było rozbicie namiotu, w którym on i Satoko mieli przenocować. Choć naprawa lodowego kombajnu powinna zająć najwyżej kilka godzin, i tak musieli spędzić tę noc w sąsiedztwie Melvina, gdyż poruszanie się po marsjańskim lodzie nocą było uważane za zbyt niebezpieczne, o ile nie korzystało się ze specjalnych udogodnień nawigacyjnych.

Rozstawiwszy reflektory wokół kombajnu, Johann spędził ostatnią godzinę przed zmrokiem, zapoznając się z procedurami naprawczymi, jakie zapisano w pamięci jego podręcznego komputera. Najpoważniejszym zadaniem oczywiście była wymiana obu uszkodzonych podzespołów HY442. Oprócz tego grupa inżynierów w Valhalli postanowiła, że Johann powinien dokonać przeglądu także kilkunastu innych najważniejszych podzespołów i stwierdzić, czy nie wykazują oznak nadmiernego przeciążenia. Program badań przewidywał ich wymianę, gdyby któryś nie spełniał wszystkich wymagań.

Satoko zaproponowała, że może pomóc Johannowi w pracy. Zabrawszy niewielkie torby z częściami zamiennymi i narzędziami, oboje ruszyli ku Mehinowi. Gdy znaleźli się obok niego, Johann wzniósł trzymetrowej wysokości rusztowanie z platformą. Chciał bez trudu dosięgnąć do podzespołów elektronicznych Melvina, umieszczonych w tej jego części, którą zwano potocznie brzuchem. Później ustawił i włączył reflektory.

W porównaniu z ogromem szarej maszyny, dwoje pracujących pod nią ludzi przypominało mrówki. Melvin miał osiemdziesiąt metrów długości i dwanaście wysokości. Jego ogromna łyżka mogła pomieścić ponad dziesięć metrów sześciennych lodu naraz. Kiedy jednak przed dwudziestu laty projektowano te giganty, uważano je jedynie za prototypy naprawdę mamucich maszyn, które zdaniem projektantów miały okazać się konieczne, gdy liczba ludzi żyjących na Marsie osiągnie kilkaset tysięcy.

We wczesnych latach dwudziestych zakładano, że łączna liczba osób przebywających na planecie przekroczy sto tysięcy przed upływem 2150 roku i osiągnie ćwierć miliona około roku 2190. Okazało się jednak, że plany tak szybkiej kolonizacji Marsa zniweczył Wielki Chaos. Ekonomiczna recesja, jaka ogarnęła Ziemię, zmniejszyła szansę uzyskania dotacji i subwencji i to zarówno ze strony rządów państw, jak również międzynarodowych koncernów, kładąc w ten sposób kres marzeniom o dalszym dynamicznym rozwoju czerwonej planety.

Prawdę mówiąc, kiedy Wielki Chaos schwycił w swoje szpony całą Ziemię, środki przeznaczone na rozwój marsjańskiej kolonii spadły poniżej poziomu niezbędnego do dalszej egzystencji. Pojawiły się wskutek tego drastyczne braki w zaopatrzeniu, powodując podupadanie społecznej i ekonomicznej infrastruktury.

W 2136 roku po raz pierwszy w dwudziestym drugim wieku liczba ludzi mieszkających na Marsie zaczęła maleć. W latach 2138 i 2139 wiele międzynarodowych koncernów, włącznie z tymi, które zaprojektowały i zbudowały Melvina i inne kombajny, całkowicie wycofało się z planów obsługi i remontów tych gigantycznych maszyn.

W 2141 roku, kiedy Johann Eberhardt przyleciał na Marsa, niemal połowa pozostających tam jeszcze ludzi oczekiwała na swój termin powrotu na Ziemię. Mimo to wiele innych osób nadal przylatywało, skuszonych ofertami ciekawej, dobrze płatnej pracy lub zwykłą żądzą przygód, nie przejmując się czymś, co ich zdaniem było tylko przejściowymi kłopotami natury ekonomicznej.

Możliwość pracy na Marsie była i dla Kwamego Hassana, i dla Satoko Hayakawy, powodem do radości. Kwame miał na utrzymaniu żonę i czwórkę nieletnich dzieci. Mimo swoich kwalifikacji, od prawie czterech lat nie mógł znaleźć zajęcia w rodzinnej Tanzanii, gdzie wstrzymano prace niemal na wszystkich budowach. Zanim zaproponowano mu zajęcie na Marsie, Kwame i jego rodzina musieli się przenieść do mniejszego mieszkania znajdującego się bliżej gwarnego i rojnego centrum stolicy. Praca na czerwonej planecie pozwoliła mu zarobić dość pieniędzy, żeby jego żona i dzieci mogły się znów przeprowadzić do większego domu na stosunkowo spokojniejszych przedmieściach Dar es-Salaam.

Satoko ukończyła z wyróżnieniem szkołę pielęgniarską w Sapporo. Kiedy zaczynała naukę, miała nadzieję, że znajdzie później pracę w jednym z czołowych japońskich szpitali prowadzących badania naukowe. Jednak w 2137 roku bezrobocie w tym najbardziej rozwiniętym ekonomicznie kraju Azji przekroczyło magiczną granicę dziesięciu procent. Kiedy w trzy lata później zaczęło zbliżać się do piętnastu, japoński rząd uchwalił kilka ustaw. Dzięki skomplikowanemu systemowi ulg podatkowych wprowadzały one ściśle określone priorytety dla przedsiębiorców zatrudniających bezrobotnych. Zgodnie z tymi priorytetami, we wszystkich kategoriach należało zatrudniać raczej mężczyzn niż kobiety, a osoby utrzymujące rodziny miały pierwszeństwo przed ludźmi samotnymi czy nie wychowującymi dzieci. Utalentowana Satoko nie mogła znaleźć żadnej pracy z wyjątkiem fizycznej. Możliwość przylotu na Marsa i zostania naczelną pielęgniarką w Placówce Terenowej Valhalla była dla niej prawdziwym darem niebios.

Podczas naprawy Melvina nie wydarzyło się nic niespodziewanego. Wymiana obu uszkodzonych podzespołów HY442 i jeszcze trzech innych elementów nie spełniających wymagań zajęła Johannowi trochę ponad godzinę. Kiedy Melvin na sygnał z Valhalli wykonał prawidłowo cały test samokontroli, Johann rozebrał rusztowanie z platformą i ich elementy umieścił w specjalnych pojemnikach. Później on i Satoko, stojąc obok namiotu w odległości jakichś stu metrów, patrzyli, jak Giovanni uruchomił Melvina i zakończył pomyślnie dwa cykle wydobycia lodu, by upewnić się, czy gigantyczna maszyna naprawdę funkcjonuje prawidłowo.

W namiocie Johann i Satoko rozegrali partię remika, a potem wyciągnęli watowane śpiwory i udali się na spoczynek. Johann nigdy nie potrafił opanować sztuki spania w kosmicznym kombinezonie. Po kilku godzinach obudził się, cały zesztywniały, i postanowił pójść na krótki spacer. Na dworze panowały nieprzeniknione ciemności marsjańskiej nocy, tylko w otoczeniu Melvina paliły się reflektory. Johann włączył je na wypadek, gdyby Valhalla zażądała dokonania jakichś przeglądów czy napraw przed nadejściem świtu.

Nie zastanawiając się nad tym, dokąd iść, Johann udał się w stronę kombajnu. Przyjrzawszy się wąwozowi, jaki Melvin wykopał w lodzie, postanowił obejrzeć maszynę z drugiej, nie oświetlonej strony. Włączył reflektor hełmu, by widzieć, gdzie stąpa.

Zanim zdążył dojść do tylnej części kombajnu i znaleźć się znów na oświetlonej przestrzeni, wydało mu się, że promień reflektora wychwycił jakiś dziwny błysk w pobliżu kadłuba maszyny, mniej więcej o metr nad jego głową. Johann zatrzymał się i skierował strumień światła w tamto miejsce. To, co zobaczył, sprawiło, że całym jego ciałem wstrząsnął dreszcz przerażenia. Ujrzał chmurę drobnych świecących kulek, która przedtem skupiona kryła się pod jednym z licznych występów kadłuba kombajnu, a teraz rozproszyła się i zaczęła powoli dryfować w jego stronę. Kiedy zbliżyła się trochę bardziej, przybrała kształt dwóch złączonych torusów przypominając ósemkę.

Johann rozpoznał ją natychmiast. Był absolutnie przekonany, że widzi dokładnie to samo zjawisko, z którym zetknął się tamtego poranka przed dwudziestu jeden miesiącami w berlińskim Tiergarten. Skierował strumień światła na prawie metrową ósemkę i postarał się zwalczyć uczucie przemożnego strachu każącego mu rzucić się do ucieczki. Zobaczył, że podobnie jak wtedy, pojedyncze cząstki tworzące dziwną figurę poruszają się swobodnie w jej obrębie w ten sposób, że granice figury nie ulegają żadnym zmianom.