Выбрать главу

Johann przestał jeść i lekko się uśmiechnął.

— A więc dopiero teraz wychodzi na jaw prawdziwy powód twojego zainteresowania — powiedział. — Kiedy mnie zaprosiłaś, żebym zjadł obiad w twoim gabinecie, myślałem, że może…

— Mnie także przyszło to do głowy, zwłaszcza rano — odrzekła odwzajemniając uśmiech. — Ale głównie chodziło mi o pracę. A zapewniam cię, że nie jestem nowicjuszką.

— Ani przez chwilę w to nie wątpiłem — stwierdził Johann.

Johann siedział przy stole naprzeciwko atrakcyjnej, lecz sprawiającej wrażenie doświadczonej przez życie kobiety o tlenionych włosach i kusząco umalowanych oczach.

— Przepraszam — odezwał się, z namysłem kręcąc głową. — Obawiam się, że pani nie rozumiem.

— Owszem, rozumiesz pan — odparła Ludmiła Krasovec. Zaczęła rozpinać bluzkę i po chwili obnażyła swoje wdzięki. Johann poczuł, że ogarnia go pożądanie.

— Prawdę mówiąc, nie jestem dobrą programistką, Herr Eberhardt — rzekła, pochylając się w jego stronę. — Mam jednak wspaniały talent do wielu innych rzeczy… Jeżeli wiesz pan, o czym mówię.

Zaciągnęła się jeszcze raz papierosem i kiedy powoli wypuszczała dym, na jej ustach błąkał się lekki uśmiech. Nie odrywała oczu od twarzy Johanna.

— Jestem pewien, że pani talent jest ogromny, panno Krasovec — odrzekł Johann, zmuszając się do niewyraźnego uśmiechu. — Szukamy jednak kogoś, kto ma duże doświadczenie w pisaniu programów.

Młoda Czeszka zdusiła papierosa w stojącej na stole popielniczce.

— Założę się, że zimy w Valhałli są długie i nieznośnie nudne — rzekła. — Wyobraź pan sobie, jak by było, gdybyś miał pan każdej nocy obok siebie w łóżku takie ciało jak moje.

— Dziękuję, że zgłosiła się pani na rozmowę — powiedział stanowczo Johann. Wstał od stołu i zamaszystym gestem pokazał jej drzwi.

— Będziesz pan o mnie myślał, kiedy wyjdę — odezwała się po kilku sekundach Ludmiła z dużą pewnością siebie. Kiedy doszła do drzwi, przystanęła i odwróciła się do Johanna. — Jeżeli pan zmienisz zdanie, moja oferta nadal pozostaje ważna…

Kiedy drzwi za nią się zamknęły, Johann jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nie z niedowierzaniem. Do diabła — pomyślał sobie. — Naprawdę zaczynam tracić zmysły. Przez kilka sekund wydawało mi się, że ta kobieta jest atrakcyjna.

Usiadł znów przy stole i na ekranie stojącego tam monitora sprawdził, z kim jeszcze ma przeprowadzić rozmowę. Czuł się bardzo zmęczony; zadzwonił więc do pracującej w sąsiednim pokoju Anny i oświadczył, że zamierza zrobić piętnastominutową przerwę.

— Bardzo szybko się zmęczyłeś — śmiejąc się zażartowała Anna. — Czy Ludmiła wyczerpała wszystkie zapasy twojej energii?

— Dlaczego nie ostrzegłaś mnie, do czego może być zdolna? — zapytał Johann.

— Powiedziałam ci zeszłego wieczoru, że powinieneś uważnie przeczytać więzienne akta przed każdą rozmową. Po to właśnie przygotowaliśmy ci te wszystkie informacje.

— Nie sądzę, żebym miał na to czas, Anno — odezwał się Johann. — Nie mam czasu nawet na złapanie oddechu między jedną rozmową a drugą.

— No cóż, lepiej będzie, jak zapoznasz się z aktami, zanim zaczniesz rozmowę z następnym kandydatem — stwierdziła Anna. — Yasin al-Kharif jest najbardziej fascynującym człowiekiem, jakiego zdarzyło mi się kiedykolwiek spotkać… Rozmawiałbyś z nim wczoraj, gdyby nie to, że obchodził swój islamski szabat i nie zgodził się na spotkanie z tobą.

Podczas przerwy Johann napił się coca-coli i przeczytał zarówno podanie o pracę, jak i dane z kartoteki więziennej na temat pana al-Kharifa. Podanie zawierało wręcz sensacyjne informacje. Mężczyzna uzyskał stopień magistra mechanika na Politechnice w Damaszku. Co więcej, Yasin al-Kharif był zatrudniony jako inżynier testujący różne urządzenia w kilku skomplikowanych pod względem technicznym zakładach. Tuż przed otrzymaniem ostatniego wyroku pracował przez rok w marsjańskiej filii koncernu Daewoo. To właśnie ta koreańska firma produkowała używane w Valhalli lodowe kombajny.

Czytając załączony życiorys, Johann stwierdził, że chociaż pan al-Kharif nie pracował bezpośrednio przy kombajnach, powinien dobrze znać stosowane w koncernie Daewoo procedury wydawania świadectw sprawności, metody testowania podzespołów i co najważniejsze, używane części i elementy maszyn. Doświadczenie tego człowieka było wiec wręcz nieocenione! Johann zganił się w duchu, że wcześniej nie przeczytał uważnie podania tego kandydata.

Kiedy jednak skończył czytać pierwszą stronę więziennych akt, zaczął mieć niejakie wątpliwości. Przeczytał bowiem:

YASIN AL-KHARIF

Płeć: Mężczyzna

Data urodzenia: 11 maja 2110 roku

Miejsce urodzenia: Aleksandria, Egipt

Wzrost: 155 centymetrów

Waga: 65 kilogramów

Numer identyfikacyjny: 283482-11

Iloraz inteligencji: 4,04 (!!)

Współczynnik socjalizacji: 0, WYROKI:

1) Napaść seksualna, Mutchville, Mars, 14 września 2140 r.

2) Usiłowanie gwałtu, Mutchville, Mars, 22 sierpnia 2136 r.

3) Pedofilia, Lahore, Pakistan, 18 marca 2136 r.

4) Gwałt II stopnia, Canterbury, Anglia, 4 czerwca 2134 r.

5) Napaść seksualna, Damaszek, Syria, 11 lutego 2133 r.

Podsumowanie profilu psychologicznego: Genialna inteligencja, zachowanie wyjątkowo aroganckie, lekceważący stosunek do osób uznawanych za „gorsze” i wszystkich kobiet, pogarda i opór wobec wszelkiej władzy, niezależny i wyjątkowo uzdolniony, uwielbia wyzwania i dyskusje, posiada szeroką wiedzę o charakterze podstawowym zwłaszcza z zakresu nauki, techniki i historii, porywczy temperament, praktykujący muzułmanin, ale niezbyt gorliwy.

Kiedy Johann czytał te dane po raz drugi, do pokoju wszedł Yasin al-Kharif. Już na progu kandydat pokręcił nosem i nabrał powietrza w nozdrza.

— Dym tytoniowy — oświadczył nie kryjąc szyderstwa w głosie. — Nienawidzę tego… Mam nadzieję, że nie palisz.

— Nie — odrzekł Johann wyciągając rękę ponad blatem stołu. — Nie jestem palaczem.

— Prawdopodobnie jakaś suka — rzekł al-Kharif siadając naprzeciwko Johanna i ignorując jego wyciągniętą rękę. — Uwielbiają kopcić. Czy wiedziałeś, że dwa razy tyle kobiet co mężczyzn jest niewolnicami nikotyny? To jeszcze jedna z ich słabości.

— Nazywam się Johann Eberhardt i jestem dyrektorem Placówki Terenowej Valhalla — zaczął Johann. — Głównym jej zadaniem jest wydobywanie polarnego lodu i wytwarzanie z niego wody…

— Wiem wszystko na temat Valhalli — przerwał mu al-Kharif. — W przeciwnym razie w ogóle by mnie tu nie było… Nie jestem taki jak ci wszyscy idioci, z którymi przedtem rozmawiałeś. Daj wiec sobie spokój z tymi bzdurami, Eberhardt. Wiadomość, jaka rozeszła się w więzieniu, głosiła, że potrzebujesz inżyniera, który mógłby się zająć naprawami i testowaniem kombajnów. Właściwie na czym polega praca, którą oferujesz?

W miarę upływu czas Johann miał coraz silniejsze wrażenie, że rozmowę prowadzi nie on, ale Yasin al-Kharif. Z pewnością to on zadawał więcej pytań. Mały Arab był wybitnie inteligentny, a co więcej, znał większość części i elementów, z jakich zbudowane były skomplikowane maszyny w Valhalli.