Выбрать главу

— Nie w jej stylu? — powtórzył Johann. — Muszę przyznać, że to niezwykłe stwierdzenie. Vivien się roześmiała.

— Myślę, że masz rację — rzekła. — Siostra Beatrice i ja… Cóż, przypuszczam, że będzie lepiej, jak opowie ci o tym sama, ale sądzimy, że te świetliste kulki to aniołowie. Posłańcy od Boga, jak w Biblii… A pojawiają się tylko w szczególnie ważnych chwilach.

Tym razem Johann wyglądał na zdumionego.

— Aniołowie? — zapytał.

— Siostra Beatrice ci to wytłumaczy — odparła Vivien. — Ona potrafi być bardzo przekonująca.

W obu bocznych ścianach katedry znajdowały się okna ze wspaniałymi wielobarwnymi witrażami. Przedstawiały sceny z życia Jezusa i świętego Michała z Sieny. Rozproszone promienie słońca przenikające przez podwójną kopułę Mutchville nie ukazywały jednak w pełni piękna barwionych szkieł w oknach. Ale jeden z michalitów, który przed złożeniem zakonnych ślubów pracował w wytwórni filmowej jako kierownik działu oświetlenia, zaprojektował montowane na dachu składane tablice z reflektorami umożliwiającymi oglądanie całej gamy barw tych arcydzieł sztuki. Z okazji Wigilii tablice te znajdowały się na swoich miejscach. Kilkaset osób przebywających w katedrze znalazło się tam głównie po to, by podziwiać witraże.

Tylną część świątyni zamieniono na stołówkę. Całą wolną przestrzeń zajmowały drugie stoły, okryte zwyczajnymi białymi obrusami. Przed stołami, w pobliżu ołtarza, czworo zakonników i zakonnic wydawało posiłki ludziom stojącym w krótkiej kolejce. Głodni przychodzili tu na trzecią po południu, żeby zjeść posiłek. Pod ścianami w tej samej części świątyni ustawiono duże kosze z upranymi i posortowanymi według rozmiarów ubraniami, tak by były dostępne dla wszystkich potrzebujących.

Kiedy Vivien odeszła na chwilę, żeby zająć się jakąś sprawą, Johann został sam. Był zdumiony, kiedy wbrew samemu sobie stwierdził, że sceny, na które patrzy, poruszają go do głębi. Wszyscy bez wyjątku michalici wydawali się bez reszty oddani swojej pracy. Nie było cienia wątpliwości, że to, co robią, jest ważne i pożyteczne. Może jednak nie powinienem traktować tego tak cynicznie — powiedział sobie Johann.

W tej samej chwili usłyszał pierwsze dźwięki syntetyzowanej przez komputer muzyki, która wypełniła całą świątynię. Zobaczył, że stojąca po przeciwnej stronie kościoła, nieco na lewo od ołtarza, samotna kobieta ubrana w niebieski habit z szerokim białym pasem zaczyna śpiewać.

— O, Święta Nocy… Rozjaśniona jedynie gwiezdnym blaskiem…

Johann stał jak rażony piorunem. Nigdy w całym dotychczasowym życiu nie słyszał tak czystego i pięknego głosu. Jego niebiańskie brzmienie sprawiało, że słuchał go jak zahipnotyzowany.

— To noc, w której przyszedł nasz dobry Pan… Na świat, pełen występku i grzechu…

Wszystkie inne odgłosy w katedrze ucichły. Dosłownie każdy, bez względu na to, co robił, oniemiał i w zachwycie słuchał głosu anioła śpiewającego przy ołtarzu.

— Padnijcie na kolana… O, słuchajcie anielskich głosów…

Johann nie był nawet świadom, że w jego oczach pojawiły się łzy, które zaczęły spływać po policzkach. Kiedy zdumiewający głos przybrał na sile pod koniec pieśni, zamknął oczy i postarał się skupić wyłącznie na słuchaniu tego wspaniałego śpiewu. Doznawał tak niewysłowionej przyjemności, jakby jego dusza została oddzielona od ciała.

Zakonnica odśpiewała tylko jedną zwrotkę kolędy. Kiedy Johann otworzył oczy, dostrzegł, że przygląda mu się stojąca o kilka metrów dalej Vivien. Zakłopotany, wyciągnął z kieszeni chusteczkę i wytarł nos i oczy.

— Jest naprawdę dobra, nieprawdaż? — odezwała się łagodnie Vivien, która w tym czasie nadeszła. Johann przez kilka chwil nie mógł wymówić ani słowa.

— To za mało powiedziane — stwierdził, gdy w końcu odzyskał mowę.

— Siostra Beatrice chciała wypróbować przed wieczorną uroczystością nasz nowy system nagłośniający — rzekła Vivien po chwili.

— To była… siostra Beatrice? — zapytał Johann, nie starając się nawet ukryć przeżytego wstrząsu. — Ta druga zakonnica, która także widziała świetliste cząstki?

— Tak, ta sama — z uśmiechem przyznała Vivien.

— Bóg ci pobłogosławił, bracie Johannie — odezwała się siostra Beatrice. — Musi mieć dla ciebie jakąś bardzo ważną pracę.

Johann poruszył się niespokojnie na krześle. Wszyscy troje siedzieli od dziesięciu minut w małym gabinecie Beatrice, znajdującym się z boku ołtarza. Johann w skrócie opowiedział o swoich dwóch spotkaniach z chmurami dziwnych kulek, a siostra Beatrice zadała mu kilka rzeczowych pytań. Odpowiedział na nie, trochę zakłopotany, gdyż wciąż jeszcze nie mógł wyjść z podziwu na widok tej kobiety o tak uśmiechniętej, promiennej twarzy, jasnych oczach przenikających jego duszę aż do głębi i melodyjnym głosie, który był niewypowiedzianie piękny. A w dodatku jako biskup zakonu Świętego Michała była odpowiedzialna za wszystkie sprawy Kościoła na Marsie! Czy możliwe, że jest istotą z krwi i kości? — zapytał siebie Johann, kiedy cisza zaczęła się przedłużać.

— A więc, co sądzisz o wyjaśnieniu siostry Beatrice? — odezwała się Vivien, usiłując nawiązać przerwaną rozmowę.

— Że chmury cząsteczek są aniołami? — zapytał Johann, starając się, by nie zabrzmiało to nieuprzejmie. — Przypuszczam, że to możliwe — ciągnął przypomniawszy sobie, o czym myślał w pokoju hotelowym. — Chociaż, prawdę mówiąc, aż do dzisiaj nie brałem tej możliwości pod uwagę.

Niemal przepraszająco popatrzył na Beatrice.

— Widzi siostra, jakoś nigdy nie interesowałem się religią. A przynajmniej nie w ścisłym znaczeniu tego słowa. Moi rodzice byli luteranami, jak zresztą większość Niemców z północnych landów, ale nie chodziliśmy regularnie do kościoła ani nie modliliśmy się w domu. Rzecz jasna zawsze wierzyłem w Boga, ale nie w takiego, który znałby mnie osobiście i troszczył się o to, co robię każdego dnia.

Przerwał, ale zakonnice nie odezwały się ani słowem.

— Jeżeli chodzi o aniołów, przypuszczam, że nigdy o nich nie myślałem… Sądzę, że rozmawialiśmy o nich na uczelni podczas zajęć z historii średniowiecza. — Uśmiechnął się. — I, rzecz jasna, pamiętam Lucyfera z Raju utraconego Miltona.

Po tych słowach zapadła znów chwila milczenia, po której Johann ciągnął nieśmiało:

— Jak mówiłem, możliwe, że te cząstki są aniołami…

— Ale w tej chwili nie bardzo w to wierzysz, prawda, bracie Johannie? — przerwała mu Beatrice. — Mam wrażenie, że cię nie przekonałam.

— Muszę przyznać, siostro Beatrice, że większość twoich uwag na temat biblijnych aniołów i innych duchów, które objawiały się różnym świętym, wleciała jednym uchem, a wyleciała drugim — stwierdził Johann. — Twoje argumenty wyglądają przekonująco i nie wątpię, że bardzo dobrze sprawdziłaś to wszystko w pismach…

— Jeżeli wiec te cząsteczki nie są posłańcami od Boga, bracie Johannie, kim są? — zapytała Beatrice, patrząc mu prosto w oczy. — Powiedz nam, jakie jest twoje wyjaśnienie.

Johann wzruszył ramionami.

— Nie mam żadnego, siostro Beatrice… Wszystkie wyjaśnienia nie mają dla mnie większego sensu.

Beatrice wstała z krzesła i obeszła biurko, a potem zbliżyła się do stolika z komputerem, wystukała na klawiaturze kilka instrukcji i zaczekała na wydrukowanie listy książek i artykułów w czasopismach.

— Mam tu, bracie Johannie, dokładny spis materiałów źródłowych, które przeczytałam, zanim się upewniłam, że te chmury cząstek są aniołami — oświadczyła. — Nie wyciągałam pochopnych wniosków z kształtu, jaki przybrała chmura, która ukazała się siostrze Vivien. Jeśli chcesz, mogę kazać sporządzić kopie tych artykułów. Będziesz mógł wówczas sam się przekonać, czy mój sposób myślenia jest „logiczny”, żeby użyć słowa, które padło niedawno w tym pokoju.