Jeśli zaś chodzi o procedury medyczne z lat poprzedzających rok 2050, zarzucono je prawie wszystkie. Uznane zostały za niebezpieczne, kontrproduktywne, bazujące na błędnych, aż do fundamentów, poglądach na biologiczną rzeczywistość.
Biorąc to wszystko pod uwagę, najlepiej odkładać upgrade tak długo, jak tylko można. Im dłużej czekasz, tym większe masz szanse. Niestety, naturalny proces starzenia się trwa ciągle, zbyt długi okres oczekiwania stawia więc człowieka wobec niebezpieczeństwa kumulatywnego narastania efektów metabolicznej degeneracji. Wcześniej czy później, zawsze nadchodzi chwila, gdy trzeba zamknąć oczy i skoczyć na głęboką wodę, a ponieważ wyniki nowych badań w każdej dziedzinie są niepewne z definicji, nikt nie jest w stanie nikomu i niczego zagwarantować.
Pogoń za długowiecznością uznano więc za podstawową wolność i pozostawiono ją wyborowi jednostek. Ugoda służy najlepszymi możliwymi radami, formułowanymi na zasadzie konsensusu podczas niekończących się zebrań wielkich i stale rozmnażających się stad ekspertów, rada jednak, nawet najlepsza, nie jest niczym więcej niż tylko radą.
Ludzie mądrzy lub szczęśliwi wybierają sobie ścieżkę udoskonaleń z wielkim długoterminowym potencjałem. Ma się wówczas spore szanse. Można spodziewać się całkiem długiego życia. Twój wybór cieszy się — i zapewne dalej będzie się cieszył — popularnością. Podstawowa baza użytkowników powinna rosnąć, a to okazuje się zazwyczaj bardzo pomocne. Gdy coś nawali, możesz spodziewać się fachowej pomocy opartej na wielkim doświadczeniu praktycznym.
Ludzie głupi lub pechowi wybierają rozwiązania obliczone na zysk krótkoterminowy, rozwiązania, które na długim odcinku czasu ujawniają poważne braki.
Najgorszymi technikami są te, które komplikują zastosowanie w przyszłości nowego, lepszego upgrade’u. Kiedy zaś jakość życia degeneruje się poniżej pewnego poziomu, nie masz już wyboru i możesz rozważać wyłącznie jakość śmierci.
Istnieje co najmniej kilka metod poprawienia swojej szansy. Możesz być, na przykład, stale i jawnie dobrym. Zawsze głosować, nie popełniać przestępstw, pracować w dobroczynności, dbać o dobro współobywateli z uśmiechem na twarzy i radością w sercu. Możesz pracować w służbie cywilnej, być członkiem komitetów sieciowych, manifestować elastyczność i pełne zaangażowanie w budowę coraz lepszej cywilizacji. Wówczas społeczeństwo ma swój interes w utrzymaniu cię przy życiu.
Prawie wszyscy tacy ludzie są starzy, prawie wszyscy są też bardzo, bardzo grzeczni, i prawie wszyscy to kobiety. W uznaniu manifestowanego na każdym kroku społecznego ducha ugoda obdarza ich specjalnymi względami. W nowoczesnym społeczeństwie ludzie ci mają praktycznie pełnię kontroli nad owym społeczeństwem.
Jeśli zachowujesz się odpowiedzialnie, jeśli dbasz o codzienne praktyki higieniczo-medyczne, ugoda docenia fakt, że zmniejszasz ciężar, pod którym ugina się przemysł medyczny. Prezentujesz silną wolę i demonstrujesz, że pragniesz żyć. Poważne, pedantyczne podejście do długowieczności można bez problemu zweryfikować, dzięki upublicznieniu akt. Dyscyplina i dalekowzroczność domagają się nagrody. Łatwo i względnie tanio można utrzymać cię przy życiu, ponieważ twój ogólny stan jest niezły.
Tacy, jak ty, zasługują, by przeżyć.
Niektórzy ludzie rujnują sobie zdrowie, ale rzadko robią to z premedytacją. Już raczej brakuje im zdolności przewidywania, są beztroscy, niecierpliwi i nieodpowiedzialni. Ludzi medycznie beztroskich żyje na świecie mnóstwo. Niegdyś było ich całe morze, niegdyś ludzie medycznie beztroscy przygniatali swym ciężarem ziemię, lecz medycznie beztroscy ludzie miliardami umierali podczas epidemii lat 20-tych i 30-tych. Ci zaś, którzy ocaleli, byli już permanentnie uważni i bardzo, bardzo ostrożni. Ludzie beztroscy to wymierająca grupa nacisku z kurczącą się bazą demograficzną.
Dawno, dawno temu, pieniądze gwarantowały dobre zdrowie, lub przynajmniej odpowiednią opiekę zdrowotną. Dziś same pieniądze dają bardzo niewiele. Ludzie, którzy publicznie niszczą sobie zdrowie, nie mają wielkich szans na to, by mieć pieniądze — nie dlatego, by dorabianie się wymagało dobrego zdrowia, lecz dlatego, że dorabianie się i utrzymanie fortuny wymaga dobrej woli współobywateli. Jeśli publicznie nadużywasz swego metabolizmu, małe masz szanse, że ktoś ci dziś zaufa. Udzielenie ci kredytu wiąże się ze zwiększonym ryzykiem, jesteś kiepskim partnerem w interesach. Dostajesz punkty ujemne oraz tanią opiekę medyczną.
Nawet tania opieka medyczna radykalnie się poprawiła, nadal więc masz spore szanse, że — w kategoriach historycznych — dożyjesz bardzo sędziwego wieku. A jednak, według standardów swego społeczeństwa, umrzesz stosunkowo młodo. Jeśli pragniesz rujnować sobie zdrowie — proszę bardzo, to twój indywidualny wybór. Kiedy zaś już je sobie wystarczająco zrujnujesz, ugoda zachęci cię do śmierci.
System ten jest bezlitosny, ale przecież wymyślili go ludzie, którzy przeżyli dwa dziesięciolecia strasznych w skutkach epidemii. Gdy czasy zarazy mijają, świat się zmienia, podobnie jak zmienia się po wielkiej wojnie. Doświadczenie masowych grobów, terroru antyseptyków, opustoszałych miast, na stałe wyeliminowało z kultury nadmiar skrupułów. Niektórzy ludzie umarli, inni nie. Ci, którzy robią coś, by uniknąć śmierci, będą systematycznie nagradzani, zaś tych, którzy zachowują się jak głupcy, czeka pogrzeb w towarzystwie innych głupców.
Istniała, oczywiście, grupa ludzi, którym sama idea technologicznego przedłużania życia była wstrętna z powodów moralnych. Ich moralne skrupuły były powszechnie szanowane. Mieli wszelkie prawo paść trupem na miejscu.
Mia wybrała sobie upgrade znany pod nazwą Neo-Telomerycznej Rozproszonej Detoksyfikacji Komórkowej, czyli NTRDK. Była to kuracja radykalna, wypróbowana do tej pory w bardzo wąskim zakresie i wyjątkowo kosztowna. Mia wiedziała o niej dosyć dużo, ponieważ z zawodu była ekonomistką medyczną. Została do niej zakwalifikowana, ponieważ stwierdzono, że jest osobą wyjątkowo ostrożną. Zdecydowała się ją wybrać, ponieważ kuracja ta obiecywała jej wszystko, a Mia była w nastroju odpowiednim do podjęcia ryzyka.
Dziewięćdziesiąt procent wszystkich swych zasobów finansowych włożyła w fundusz przeznaczony na ciągłe pilotowanie, udoskonalanie i badania NTRDK.
NTRDK uważano za szczególnie obiecującą drogę rozwoju. Pod względem medycznym była to kuracja wyjątkowo trudna do przeprowadzenia. W tej dziedzinie spodziewana skuteczność i trudności niemal zawsze szły ze sobą w parze. Kwalifikacja do tak kompleksowego zabiegu wymagała zniechęcających wręcz wyrzeczeń natury osobistej. Chętni pacjenci musieli przede wszystkim reinwestować wszystkie swe fundusze w utrzymanie programu oraz w związane z nim badania i rozwój. W zamian mogli się spodziewać pokaźnych dochodów, pod warunkiem, że technika ta spełniłaby pokładane w niej nadzieje. Jeżeli nie, inwestorzy zmarliby zapewne na długo przed odzyskaniem płynności finansowej.
Utrata kontroli nad własnymi pieniędzmi, i to na wiele lat, wydaje się ceną wysoką, ale nie to było najgorsze. Utrata majątku nie była już tragedią taką jak niegdyś. Pieniądze też już nie miały takiego znaczenia. Ugoda nie opierała się na ekonomii wolnorynkowej; umierający na zarazy ludzie nie darzyli ekonomii wolnorynkowej szczególnym szacunkiem. Ugoda była, żyjącym w ciągłym strachu przed epidemią, społeczeństwem sterowanym, w którym bicz kolektywnej władzy spoczywał w rękach uśmiechniętych i bezlitosnych członków personelu pogotowia medycznego. I pracowników pomocy obywatelskiej. I bardzo sympatycznych starszych ludzi.