Czekający Mię zabieg został zaprogramowany w najdrobniejszych szczegółach.
Pierwszym długim krokiem we właściwym kierunku było przestać jeść. Cały przewód pokarmowy miał zostać wypełniony sterylizującym kitem.
Drugi krok polegał na tym, by przestać oddychać. Płuca Mii miały zostać wypełnione utlenionym sterylizującym płynem silikonowym.
Oba te zabiegi miały zabić większość flory bakteryjnej organizmu.
Trzeci krok polegał na tym, by przestać myśleć. Z naczyń krwionośnych czaszki zniknąć miała bariera krew-mózg, w miejsce płynu rdzeniowego do kręgosłupa wprowadzano sterylizujący roztwór soli.
Wynikiem tego zabiegu była głęboka utrata świadomości.
Następny krok, a w gruncie rzeczy bardzo skomplikowana sztuczka, polegał na doprowadzeniu do stanu, w którym ludzki organizm przestawał być tak szalenie rygorystycznie wielokomórkowy. Mia — niczym płód — miała zostać zanurzona w galaretowatym zbiorniku, wypełnionym płynami podtrzymującymi procesy życiowe. W tym stadium potrzeby organizmu zaspokajane były przez sztuczną pępowinę. Włosy i skóra miały zniknąć. System krwionośny i limfatyczny miał zostać otwarty i podtrzymywany zewnętrznie aż do końca zabiegu. Produkcję czerwonych ciałek przerywano, plazmę zaś zastępowano słomkowej barwy płynem, toksycznym dla każdej komórki nie będącej komórką ssaka. Wszystkie komensale musiały zostać zniszczone.
Po zagładzie bakterii zaczynał się okres polowań na wirusy i priony. Wyśledzenie i zniszczenie genetycznej menażerii zamieszkujących organizm wirusów zajmowało około tygodnia. Trzy tygodnie trwała anihilacja metabolicznego wszechświata prionów, których istnienia w ogóle niegdyś nie podejrzewano. Te obce białka przeważnie po prostu rozbijano, używając do tego celu technik rezonansu magnetycznego.
Po przejściu wszystkich tych kroków Mia miała stać się całkowicie antyseptycznym organizmem, pływającym w żelu sztucznego płynu płodowego.
Jako następne w kolejce czekały zabiegi na DNA. Kuracja wewnątrzkomórkowa wymagała radykalnego rozluźnienia więzi międzykomórkowych, umożliwiającego dostęp do ciała jako całości poprzez powierzchnię komórek. Ciało pozbawione skóry miało wtopić się częściowo w przenikającą je substancję, będącą częścią żelu. Wypełnione nią, powiększy się dwa i pól raza w stosunku do swej pierwotnej objętości.
W tym momencie zostaną do niego podłączone elastyczne plastykowe rurki. Pozbawiony skóry, rozrośnięty, neotenicznie zapłodniony, pokłuty pacjent przypominał w tej fazie chińską laleczkę z kości słoniowej, demonstrującą miejsca do nakłuć w akupunkturze.
Specjalnym procedurom miał podlegać szpik kości uda, kręgosłupa, komór mózgu, zatok i pozostałych wewnętrznych części ciała. Toksyczne odpady, oraz narastające szybko w arteriach, woreczku żółciowym i systemie limfatycznym złoża minerałów, a także najistotniejsze z punktu widzenia metabolizmu koacerwoty w przysadce mózgowej, miały zostać zredukowane lub wyeliminowane.
Na poziomie genetycznym, komórki Mii miano zbadać na kumulatywne błędy podziału. Te zagrożone rakiem i/lub obciążone błędami otrzymałyby znacznik ze sztucznych antyciał, który uczyni z nich cel dla programowanych apoptosów. W tej fazie ulegało likwidacji około piętnastu procent komórek ciała, usuwanych z niego przez sztuczne migrujące fagocyty.
Czas trwania tego procesu obliczano na ponad miesiąc.
Do ocalałych komórek miano następnie dodać telomer. Telomeryczne końce chromosomów pełnią rolę genetycznego zegara; wycierają się w miarę jak komórka dobiega, określonego przez stałą Hayflicka, kresu możliwych podziałów. Nowy materiał telomeryczny dołączano do chromosomów, oszukując stare komórki tak, że wierzyły w fikcję swej młodości. Następnie komórki mnożyły się w pożywce; wynędzniałe ciało odzyskiwało w ten sposób utracone piętnaście procent masy.
Niesłychanie szybki wzrost w kąpieli podtrzymującej, najbardziej przypominał wzrost płodu. Należało się spodziewać pewnych nieprawidłowości rozwojowych, zwłaszcza w stawach i mięśniach ludzi dorosłych. Taka była cena za marynowanie się w fontannie młodości.
Zakończenie procesu obfitowało w specyficzne trudności. Konieczne było odtworzenie skóry, wprowadzenie do ustroju bakterii symbiotycznych, bardzo uważne zastąpienie roztworów substancjami naturalnymi. Nikt nie wiedział, kiedy pacjent odzyska świadomość i jaki stan świadomości odzyska, jeśli chodzi o wrażenia somatyczne.
— Mam odczucie, iż próbuje mi pan uświadomić, jak szalenie bolesny to proces — stwierdziła Mia.
Jej doradcą był doktor Rosenfeld, doskonale zakonserwowany lekarz klinicysta o ostrej twarzy i dwóch pasmach czarnych włosów. Doktor Rosenfeld był rówieśnikiem Mii. Bardzo długo i dokładnie tłumaczył jej, że nadal czuje się związany przysięgą Hipokratesa, którą złożył mniej więcej siedemdziesiąt lat temu. W jego opinii, świat medycyny podzielony był między kilka milionów rozpychających się łokciami nuworyszów, techników medycyny, oraz prawdziwych lekarzy. On sam był tradycyjnym, prawdziwym lekarzem. Nie mógł pozwolić żadnemu ze swych pacjentów na poddanie się tak gruntownej przemianie, nie zaznajamiając go przedtem podczas kilku długich sesji z wszystkimi konsekwencjami zabiegu.
— Określenie „ból” — zaczął doktor Rosenfeld — jest reliktem prymitywnego rozumienia funkcji umysłu. Musimy bardzo dokładnie rozróżnić subiektywne doświadczenie bólu na wyższym poziomie od somatycznej transmisji nerwowej. Kolejne kroki zabiegu NTRDK byłyby szalenie bolesne dla w pełni funkcjonalnego mózgu, twój mózg jednak nie będzie prawie wcale funkcjonował. Słyszałaś o syndromie Korsakowa?
— Owszem, słyszałam.
— Oczywiście, we współczesnej praktyce medycznej rozróżniamy trzydzieści jeden zdecydowanie różnych podstanów Korsakowa… W każdym razie, podczas procesu znajdziesz się w jednym ze stanów amnezyjnych. Przypomina to trochę wirtualność, ta przestrzeń ma jednak niezwykle walory lecznicze. Ekstremalne stany tak zwanego bólu mogą dotrzeć do pewnych przedświadomych ośrodków przetwarzających dane dla pamięci, nie zostaną jednak zarejestrowane w żadnym z jej normalnych kanałów. Będziemy prowadzili stały nasłuch emisji. Mogę ci zagwarantować, że cokolwiek zdarzy się na poziomie przedświadomym, nigdy nie będzie dostępne dla świadomości zarówno podczas kuracji, jak i później.
— A więc ja będę czuła ból, ale nie będę go czuła?
— I znów mamy do czynienia z problemem natury semantycznej. „Czucie” to bardzo nieokreślony i bardzo prymitywny termin. Podobnie określenie „ja”, jeśli już przy tym jesteśmy. Być może najlepiej byłoby powiedzieć, że będą odczucia, nie będzie natomiast „ja”, które mogłoby je zarejestrować. — Doktor Rosenfeld uśmiechnął się. — Ontologia to fascynująca dziedzina, prawda? Mam nadzieję, że dokończymy tę rozmowę, nie odwołując się do Kartezjusza.
— Czytałam Kartezjusza.
— Ten starzec wykazał niezwykłą intuicję w kwestii szyszynki. — Doktor Rosenfeld rozłożył wymanikiurowane, doskonale wypielęgnowane dłonie o długich palcach. — NTRDK to nie jest zwykła procedura naprawcza. Proces ten w najbliższy możliwy sposób zbliża ludzkość do autentycznego odmłodzenia. Dzięki temu programowi nasi pacjenci mogą pewnego dnia osiągnąć nieśmiertelność.