Выбрать главу

Z powitalnego przemówienia nic nie wyszło. To chyba jakieś fatum, bo kiedy dotarłem do słów: „pytacie mnie, przed jaką szansą stoimy my – biała młodzież tego gimnazjum”, Elka krzyknęła: „Dosyć tej ścierny!”, i wszyscy otoczyli Ozyrysa, zasypując go pytaniami, czy ma dziewczynę (dziewczyny) i czy ma dużego, bo czarni podobno mają duże (chłopaki).

Jestem zażenowany. Ku mojemu przerażeniu Ozi (tak na niego mówią te głupie dziewuchy) wydawał się wniebowzięty! Faceci są naprawdę okropni. Do szczęścia wystarczy im tylko zainteresowanie płci przeciwnej. A muszę dodać, że w naszej klasie nie ma ładnych dziewcząt. Wszystkie są podobne do Elki, która jest na kuracji hormonalnej i nie wprawia mnie już, dzięki Bogu w zakłopotanie tym, że ma zarost większy ode mnie.

Środa, 19 lutego

Zaraz po powrocie ze szkoły zacząłem się pakować. Przyszła Elka i Ozi, żeby mi pomóc, ale by mogli wejść do naszego zatłoczonego domu, najpierw babcia, Gonzo, Filip i Hela musieli wyjść na spacer.

Trochę to było im nie w smak, bo właśnie zaczęła się śnieżna nawałnica.

– Zupełnie jak w Petersburgu w 1905, kiedy Lenin wjechał do miasta – zadumała się babcia, stojąc w progu.

Baliśmy się, że teraz nastąpi opis krwawej jatki urządzonej przez bolszewików, ale na szczęście Gonzo o mało nie wpadł pod przejeżdżającą ciężarówkę. Kiedy udało nam się wreszcie wypchnąć ich wszystkich za drzwi, mama kończyła właśnie rozmowę telefoniczną z panią H.

– Tak bardzo pani dziękuję… tak, zdjęła nam pani z ramion wielki ciężar. Teraz sobie jakoś damy radę. Rudolf jest taki ABSORBUJĄCY. Wciąż nas zanudza swoimi problemami.

O mało nie padłem trupem! Można o mnie powiedzieć, że jestem wymagający, ambitny, bezkompromisowy, skomplikowany, nadwrażliwy, ale… NUDNY??? ABSORBUJĄCY??? I to ma być dyplomowany psycholog? Mogłaby z powodzeniem brać udział w światowych zawodach wpędzania ludzi w depresję!

Na górze, kiedy chaotycznie wrzucaliśmy do walizki co popadnie, znalazłem pod stertą „Playboyów” stare zdjęcie rentgenowskie zgryzu Łucji. Serce ścisnęło mi się tak mocno, że straciłem cały fason i łzy spłynęły mi po policzkach. Tak, my mężczyźni jesteśmy szowinistycznymi świniami, egoistami bez serc i dusz, ale naprawdę, to wszystko nic w porównaniu z okrucieństwem kobiet. Do tego przypomniałem sobie, że w tym roku, podobnie jak w poprzednim i jeszcze w poprzednim nawet pies z kulawą nogą nie pamiętał o mnie w walentynki. Co prawda jestem przeciwny temu komercjalizowaniu uczuć, ale zawsze to miło, kiedy ktoś cię kocha. Lamentowałem tak jeszcze z pół godziny, aż wreszcie Ozi obiecał, że jutro wyśle mi dziesięć kartek walentynkowych, a Elka jak zwykle wywaliła z grubej rury:

– Trzeba chyba będzie zrobić jakąś zrzute na agencję towarzyską, bo jesteś kompletnie nie do życia.

Tak ich to oboje ubawiło, że jeszcze z pół godziny wymyślali, co powinienem zamówić:

– Róg wikinga, halny na stepie, marcepan na kruchym spodzie.

Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Chociaż ten róg wikinga brzmi obiecująco, hm…

Czwartek, 20 lutego

Wygląda na to, że znalazłem swój spokojny port. Mam do dyspozycji duży pokój, który dzielę tylko z gigantyczną kolekcją kaktusów i halkami na fiszbinach. Jesteśmy z panią H. już po bruderszafcie wzniesionym nalewką z orzechów włoskich. Moim skromnym zdaniem były to jednak krople żołądkowe. Adela, moja nowa współlokatorka, zalotnie trzepała rzęsami do Ozyrysa i mówiła, że zawsze jest tu mile widziany. Co, u diabła, jest z tymi kobietami? Niech mi tylko ktoś spróbuje wmówić, że w Polsce jest rasizm! Wygląda na to, że wystarczy sobie przyciemnić karnację, a każda kobieta jest w stanie ci nieba przychylić i karmić własnym mlekiem. Na moje nieszczęście opalam się na prosiaka, więc nawet solarium mi nie pomoże.

Długo nie mogłem zasnąć. Leżałem w starym łóżku z baldachimem i rozkoszowałem się spokojem. Materac pachniał sianem, było cudownie, cicho.

Godzinę później

Ha, ha! Wyobrażam sobie, jaka musi teraz odchodzić kotłowanina w moim domu rodzinnym. I te bitwy o łazienkę. A tu spokój, cicho…

Godzinę później

Cholera, coś za cicho. Nie mogę spać.

Godzina 4.00 nad ranem

Adela chrapie jak zarzynane prosię. Do tego wszędzie mam mikroskopijne kaktusie igiełki. Mam dość! Mama chyba ma rację – mnie się nigdy nie dogodzi. Cóż, jak mawiają hindusi: taka karma.

Sobota

Wpadłem dziś do domu, zobaczyć, jak sobie radzą beze mnie. Wygląda na to, że nieźle. Tylko nie ma kto zmywać. Rodzice zabrali babcię i Gonzo do cyrku, a Filip poszedł w miasto wybadać teren. Hela malowała sobie paznokcie i piła herbatę z głębokiego talerza, bo wszystkie kubki zamieniły się w zlewie w hodowlę pleśni. Gdyby tak kiedyś wkroczył tu sanepid, to jestem pewien, że całą moją rodzinę poddano by utylizacji albo zawieziono do oczyszczalni ścieków.

Pozmywałem, wyprałem szesnaście par wełnianych rajstop Gonzo, wyczesałem Oponę (szybko poszło, bo jest prawie łysa, cóż, Bóg dał, Bóg wziął), poszedłem do apteki i kupiłem Heli tampony OB, natarłem wypchanego krokodyla pastą bezbarwną do butów, wypolerowałem do połysku, padłem bez tchu na dywan. Hela robi mi stopą masaż. Ma takie czerwone paznokietki, że chciałbym tu leżeć do końca świata.

Wieczorem próbowaliśmy jeść kolację, ale Gonzo bawił się w cyrkowca-nożownika i rzucał do celu. Miał bardzo utrudnione zadanie, bo wszyscy uciekaliśmy przed nim w popłochu, póki nie wrócił Filip i nie odebrał mu ostatniego noża ze stali nierdzewnej zakupionego w telesklepie Mango za 199 zł plus VAT.

Teraz, kiedy opuściłem mój dom rodzinny, widzę dokładnie, jak daleko odbiega on od normy społecznej. To prawdziwy cud, że jestem normalny.

Niedziela, dzień święty święcony

Adela zerwała mnie o świcie z łóżka i musiałem ćwiczyć razem z nią tai chi. Poddawałem jej rytm, ale nie pytajcie mnie, co to znaczy, bo nie wiem. Mieliśmy trochę problemu przy pozycji Czapli Zrywającej Się Do Lotu. Adeli nawaliły korzonki i teraz leży na dywanie z termoforem. Śmiesznie wygląda, bo naprawdę przypomina kogoś, kto zrywa się do lotu. Ale odechciało mi się śmiać, kiedy uzmysłowiłem sobie, że będę się teraz musiał nią opiekować. Ja to mam pecha!

Zadzwoniła mama:

– Może byś wpadł do domu na niedzielny obiad? Hela gotuje rosół. Pomyślałam, że wiele byś stracił, nie jedząc tych pyszności.

O trzymajcie mnie! Moja matka o mnie pomyślała! Zaraz zwariuję z wrażenia!

– Wybacz Adelo, ale i ja mam czasem prawo do odrobiny hedonizmu – rzuciłem i szybko wybiegłem, obiecując kłamliwie, że wrócę za godzinę.

Pani H. starała się zatrzymać mnie oczami sarny złapanej w sidła kłusownika. Na pocieszenie zostawiłem jej przy legowisku paczkę sucharów alpejskich, które zostały mi z wyprawy w góry. Szkoda tylko, że wcześniej nie wyjąłem ze szklanki jej sztucznych zębów. Musi sobie jakoś bez nich poradzić. To i tak nic w porównaniu z ilością rzeczy, bez których ja muszę się obejść.

W domu wariatów

Postanowiłem zadbać o kondycję i zamiast jechać metrem, przeszedłem się dwie stacje. Gdybym umiał czytać sygnały, wiedziałbym, że ten spacer nie przyniesie mi nic dobrego. Tuż po wyjściu od Adeli wpadłem w śnieżną zaspę i odświętny strój diabli wzięli. Ubłocone nogawki majtały mi się wokół nóg. Swoją drogą, jak to się dzieje, że śnieg w Polsce ma zawsze brudnoszary kolor? Może to dlatego, że spada z brudnoszarego nieba na brudnoszare chodniki pod brudnoszare stopy moich rodaków? Sól, która miała być lekiem na całe zło i rozpuszczać zaspy, póki co, prawie rozpuściła moje nowe trapery i wyżarła w nich dziurę na wylot. A mówiłem, że trzeba było kupić te za 600 zł! Dotarłem do błotnistych Pól Mokotowskich, ze wszystkich sił starając sobie wyobrazić, że są to Pola Elizejskie, i wbiło mnie w ziemię. Pod rozłożystym kościotrupem wielkiego kasztanowca stała kobieta mojego życia ze swoim zdegenerowanym i przygłupim loverem. On machał łapami i coś jej gorączkowo tłumaczył a potem dostał jakiegoś ataku apopleksji. Rzucał się chaotycznie na boki, biegał i skakał. Przyczaiłem się za drzewem, by w razie, gdyby upadł na ziemię, dobić go ciosami karate, i obserwowałem. Po dziesięciu minutach intensywnego myślenia zorientowałem się, że jestem świadkiem prezentacji jakiegoś utworu a cappella. Docierały do mnie strzępki tego dzieła o finezji dorównującej chyba tylko urządzeniom do obróbki skrawaniem: