Выбрать главу

10 stycznia

Wychodziłem właśnie z Tesco, kiedy koło pojemników na śmieci przeszedł mnie dreszcz metafizyczny. Natknąłem się na Łucję i BB Blachę 450. Nawet mi nie powiedzieli „cześć”. Serce mi pęknie z rozpaczy, bo ta dziewczyna jest miłością mojego życia! Wygląda jak sen. Wypiękniała i wyrosła. Ma jakieś sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu. Pocieszam się, jak to dobrze, że nie jesteśmy już razem, bo z moim wzrostem wyglądałbym przy niej jak karłowaty kabaczek. Muszę znaleźć sobie jakichś kompanów, przy których sprawiałbym wrażenie przystojnego i wysokiego faceta. Poszukam w Internecie, gdzie Herzog robił casting do swojego filmu Nawet karły były kiedyś małe.

Poniedziałek, 13 stycznia

W szkole przypomnieli nam, że ten rok kończy się egzaminami gimnazjalnymi. Straszą, żeby nie liczyć na żadne matactwa, bo teraz wszyscy się przykładają do pracy, nawet minister edukacji. Podobno ze względu na recesję. Cokolwiek to znaczy, czeka mnie jeszcze jeden stres. I dodatkowy wysyp pryszczy w tym czasie.

Wieczorem zajrzałem do „Gazety”, gdzie opublikowali próbne pytania egzaminacyjne. Czas na rozwiązanie: 30 minut. Po godzinie byłem ciągle przy drugim pytaniu. Utknąłem na:

– powódź w Polsce to

a) kataklizm

b) norma

c) kara boża

d) skutek ocieplania się klimatu.

Jak można wybrać tylko jedną odpowiedź??? Już wiem, że ze swoim filozoficznym podejściom do życia będę miał spory kłopot na testach. To wina mojej głębokiej psychiki. Gdybym miał zamiast mózgu kartofel, jak BB Blacha 450, nie wątpiłbym, że to kara boża za opór rolników wobec Unii.

14 stycznia

Kupiłem sobie płytę hip-hopowej formacji MIAZGA PLAZMY. Może jak posłucham, to zrozumiem, czemu zdradziła mnie kobieta mego życia.

szare bloki, szare kroki

w szarym szale bolą kroki

szary kaszel, powidoki

szare żale, ścieżka koki…

Taa… bardzo głębokie i na czasie. Sartre przewraca się w grobie. Nie wspominając o Mozarcie.

Wieczorem wpadka na całego. Surfowałem w Internecie, próbując ściągnąć piracką wersję Władcy Pierścieni. Dwie Wieże. Niestety, te cwaniaki adminy zablokowali linki. A już ściągnąłem sobie całe dwie minuty! Po chwili pojawił się komunikat o przeniesieniu stron pirackich pod inne adresy. Wszedłem zgodnie z instrukcją. O rety!!! Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, uzyskałem dostęp do całego bogactwa zwyrodnień seksualnych. Na ekranie pojawiła się zapowiedź ANAL EXTASY i oczywiście na to musiała wejść moja kołtuńska matka!

– No nie! To po to sprzedawałam się w telewizji nieabonamentowej, piorąc ludzkie plugastwa, żeby na to szło opłacanie Internetu? Czy naprawdę musisz iść na taką łatwiznę? A od czego potęga wyobraźni?

Ryczała i ryczała jak cieląca się niedźwiedzica, aż w końcu wydała wyrok:

– Szlaban na miesiąc!

Jak tylko wyszła, ojciec wkradł się do mojego pokoju i z twarzą podjaranego pięciolatka wyskamlał:

– WWW. i co dalej? No powiedz, nie bądź jednostką aspołeczną.

Ja tam nie wiem, ale na jego miejscu nie ryzykowałbym. Jak go mama przyłapie, to kastracja całego libido murowana!

Ranek

Od kiedy babcię zwolniono dyscyplinarnie ze szpitala, w domu panuje wieczny chaos. Rzecz jasna, panował on wcześniej, ale jakoś udawało mi się trzymać wobec niego pewien dystans. Teraz, niestety, nie znam dnia ani godziny. Babcia ze swoją galopującą sklerozą nieustannie przemieszcza się w czasie historycznym, wracając znienacka do swoich skandalizujących epizodów życiowych. Nie byłoby w tym nic szkodliwego, gdyby nie fakt, że muszę być towarzyszem tych jej wędrówek i w zależności od nastroju (jej nastroju), wcielam się w rozmaite postacie. Ta ciągła aktorska gotowość doprowadza mnie do nerwicy. Najgorsze są dni, kiedy babcia bierze mnie za Polę Negri i stara się zrekompensować na mnie poniesione straty. Tak naprawdę nie wiem, czy rzeczywiście ją kiedyś znała i czy ta ukradła jej bilet na statek do Ameryki. Babcia utrzymuje, że miała już w kieszeni kontrakt z Metro-Goldwyn-Mayer, a w Beverly Hills czekała na nią wynajęta willa z pedikiurzystką i treserem polarnych niedźwiedzi.

Dzisiaj, niestety, był jeden z tych krwawych momentów rozliczeniowych. Przemykałem właśnie pod ścianą do łazienki, kiedy spadł na mnie grad babcinych obelg, z których „wywłoka ze sztucznymi brwiami” brzmiała najłagodniej. Babcia czasem traci wszelką klasę i, niestety, przekształca się w mściwego potwora z niezłymi zadatkami na dresiarza. W takich momentach szczególnie mocno chciałbym zapomnieć o łączących nas genach.

Tkwiłem nad umywalką całe wieki, póki nie ustały pokrzykiwania. Z napięcia o mało nie poobgryzałem sobie paznokci u nóg, a powstrzymała mnie tylko dawno złożona przysięga, że nigdy nie będę w ukryciu robił rzeczy, które wstydziłbym się zrobić publicznie. Oczywiście musiałem sobie nieco odpuścić. Wykluczyłem moje seksualne natręctwa polegające na buszowaniu w łazienkowym koszu z brudną bielizną. Wiem, że to niesmaczne, ale jak mawiała Marilyn Monroe: Nobody’s perfect. A ona coś o tym wiedziała. Całe życie walczyła z nadwagą, podobnie jak księżna Diana. Swoją drogą, naprawdę nie rozumiem, jaki cel ma głodzenie się przez cały dzień po to, by w nocy dopaść lodówki z obłędem w oczach i wyżreć z niej wszystko z wyjątkiem metalowych półek. Przynajmniej taką metodę stosuje mama. Nikt w domu o tym nie wie oprócz mnie, ale za nic się do tego nie przyznam w obawie przed zemstą.

Gdy będę już dostatecznie sławny, za nic będę miał społeczne normy obyczajowe. Póki co, mam jednak za mało na koncie. Szczerze mówiąc, w ogóle nie mam konta. Z wyjątkiem tego pełnego porażek i życiowych pomyłek.

Dudnienie za drzwiami ustało, więc wychyliłem trwożnie głowę, a wtedy dostałem cios w intelektualnie umęczone czoło:

– Alojzy, u diabła! Sprowadź automobil, jedziemy na zdjęcia próbne do Foxa.

Jezu, do jakiego znowu Foxa? Babcia stała niczym pomnik dawnej świetności, okutana innym pomnikiem dawnej świetności, czyli swoim mocno umownym boa z pawich piór. Na głowie miała brokatowy turban spięty agrafką, a w ręku plik rachunków za gaz, którymi potrząsała gniewnie:

– Co za stek bzdur! Czy nikt w dzisiejszych czasach nie potrafi już napisać zgrabnego scenariusza? Muszę ich namówić, żeby dopisali dla mnie partię Maty Hari. Albo może Josephine Baker? Ale to później. Teraz, droga Greto, wymasuj mi plecy.

Pociągnęła mnie za rękaw i to kompletnie wybiło mnie z aktorskiego skupienia. Bo już wchodziłem w rolę lokaja, a tu nagle mam być osobistą masażystką. Jak będę miał w przyszłości problem z identyfikacją seksualną, oskarżę babcię o manipulację moimi pierwszo- i drugorzędnymi cechami płciowymi! Na moje szczęście w tym dramatycznym momencie napatoczył się ojciec i piękny sen prysł jak bańka mydlana.

– Mamo, a lewatywę dziś robiłaś?

Ojciec nie ma za grosz wyczucia! W jednej chwili babcia przeistoczyła się w zwiędłą staruszkę, pokurczoną i wysuszoną jak skórka z zeszłorocznego jabłka.

– Oj, na śmierć zapomniałam… – Mrugała niesymetrycznie okiem, z którego zwisała na wpół od klejona sztuczna rzęsa.

Mimo że wyrabiam w sobie cechy macho, to pod wpływem tego obrazu zadrżała mi broda i o mało się nie popłakałem. Zdecydowanie wolę babcię w wersji hardcorowej.

Czwartek, 16 stycznia

Nie poszedłem dziś do szkoły, ale mam powód nie do podważenia. W telewizji lecą przesłuchania przed Komisją Śledczą w sprawie Pana Cygaro. To dopiero zapierający dech w piersiach spektakl. Wszyscy kłamią jak najęci, a ci z komisji udają, że im wierzą. Nareszcie wiem, że żyję w państwie demokratycznym. Skład tego absurdalnego gremium jest niezłym przeglądem kondycji intelektualnej naszego społeczeństwa. Od mistrza niewypowiedzianych ripost po panią od porównań homeryckich, która już po drugim słowie traci wątek i trzeba jej przypominać, co to ona chciała powiedzieć. Według mnie jest nieźle, chociaż na okrasę przydałby się jakiś reprezentant mniejszości narodowych, na przykład frakcja restauratorów wietnamskich „Na otro!”. „Otro” wzięło się stąd, że jak pytaliśmy kiedyś w takim barze, czy nam dadzą do zjedzenia kota, czy gołębia, wietnamskie cwaniaki tylko kiwały głowami i pytały z niezłomną upierdliwością: „Na otro? Na otro?”. To znaczy, czy na ostro?