Выбрать главу

Mama zaśpiewała:

Samcze prawo, samcza siła

Jest jak w Młodej Polsce kiła.

Pręży się i groźnie warczy,

Choć to tylko uwiad starczy.

a ja:

Prawdziwa miłość nigdy nie umiera,

Choć muszę przez ciebie zaczynać od zera.

Chodzę do fryzjera, udaję frajera,

A ty i tak wolisz pozera.

Ale pamiętaj, moja królewno,

On ci tylko ściemnia, to wiem na pewno.

Prawo ulicy tu obowiązuje,

Tylko ja nie jestem… zbójem

Ostatnie wersy zaśpiewałem bez akompaniamentu, bo Blacha się chyba pokapował, że piję do niego. Ten moment błyskawicznie wykorzystał Filip, który wyrywając mi mikrofon, rozhisteryzowanym głosem zapowiedział: AKT TRZECI!

Niestety, nie zdążyliśmy go zagrać, bo pojawił się pierwotnie planowany reżyser całego przedsięwzięcia, czyli kolega Filipa. Najwyraźniej był w trakcie trudnej fazy przymusowej abstynencji, bo wykluczył z góry jakiekolwiek formy negocjacji i wymachując nunczaku, rzucił się na mego brata, oskarżając go o próbę wygryzienia go z branży. Całe szczęście, że Filip trenował w młodości biegi sprinterskie, dzięki czemu ocalił urodę. Całości spektaklu dopełnił przyjazd karetki psychiatrycznej i malownicze wyprowadzenie niedoszłego reżysera w kaftanie bezpieczeństwa. Rozentuzjazmowana publiczność domagała się bisów, niestety, wszyscy twórcy ze mną na czele utrąbili się za kulisami kroplami uspokajającymi i wreszcie w środku nocy pojechaliśmy do domu na zasłużony odpoczynek.

Największym szokiem był dla nas następnego dnia obszerny reportaż w „Gazecie”, hojnie udokumentowany zdjęciami:

„Prawdziwa cnota krytyk się nie boi.

(…) tak oto staliśmy się świadkami przewrotnego pastiszu współczesnej dramaturgii teatralnej, w którym błyskotliwi twórcy odważnie żonglowali konwencjami, raz po raz przekraczając granice wytyczone przez akademickich artystów i skostniałych krytyków. Umiejętnego balansowania na granicy kiczu, inteligentnego spojrzenia na formę oraz łączenia dramatu z happeningiem jako apoteozy tzw. Sztuki Biednej my, aspirujący do miana znawców kultury, możemy im tylko zazdrościć. To, co zobaczyłem wczoraj, było czystą kwintesencją, żywym mięsem teatru”.

Odbiłem sobie ten artykuł na ksero i wytapetowałem nim pokój. Rodzice powinni być wreszcie ze mnie dumni i przestać się czepiać. Cały wieczór siedzieli na kanapie i w kółko odczytywali na głos tę chwalebną recenzję. Mama podniosła na mnie wzruszone oczy pełne łez i przepełniona rodzicielską miłością wyznała:

– To niesamowite, żyłam tyle lat i nie wiedziałam, że mam tak zdolne i kreatywne dziecko. Nasz Filipek jest wyjątkowy.

Wieczorem

Od czasu słynnej wyprawy nad morze, mama jest kompletnie rozbita. Przechodzi kryzys wiary w feminizm. Twierdzi, że jej poglądy w zderzeniu z nowym odłamem młodej myśli feministycznej są anachroniczne i zachowawcze. Chodzi o Red Girrrls. To nowa odmiana dziewczęcych rewolucyjnych bojówek, które w walce z patriarchatem gotowe są na wszystko, a potrójne „r” w nazwie jest symbolem ich narastającej wściekłości. Nie golą pach ani nóg, zapuszczają wąsy a po zmroku, żądne krwi, patrolują miasto. Powołały nawet specjalną Frakcję Kastracyjną. Twierdzą, że dotychczasowe sposoby walki z uciskiem kobiet się nie sprawdziły i należy przejść do bardziej drastycznych rozwiązań. Słuchając tych opowieści, trzymamy z ojcem ręce na kroczu. Strach pomyśleć, co może się zdarzyć. Na szczęście umiarkowany feminizm mówi im NIE. Może więc póki co zajmą się siostrzanobójczymi walkami i dadzą facetom spokój? Mama boi się czystek. Co noc przed zaśnięciem mocno przytula się do ojca. To go kompletnie wytrąca z równowagi.

Czwartek, 4 czerwca

Za trzy dni cała Polska stanie do egzaminu obywatelskiej dojrzałości. Trochę się martwię, czy nasze społeczeństwo nie zapomni o tym referendum, bo od kilku dni trwa przedreferendalna cisza i zabroniona jest jakakolwiek agitacja. Po naszym kompromitującym występie zarzuciliśmy z Ozim i Elką propagandową działalność, bo klęska podcięła nam skrzydła i straciliśmy całą motywację. Poza tym moi przyjaciele ciągle znajdują się w fazie wzajemnej fascynacji i głodu seksualnego, więc prawie cały wolny czas spędzają razem. Ja, rzecz jasna, zostałem brutalnie wykluczony z tego towarzystwa wzajemnej adoracji. Snuję się całymi dniami po domu i umieram z nudów. Bardzo mnie to zaniepokoiło, bo myślałem, że jak ktoś jest tak dojrzały nad wiek, nieprzeciętnie inteligentny i wrażliwy, i jeśli zdaje sobie sprawę z zagrożeń współczesnej cywilizacji, technokratyzmu, globalizmu i kultury masowej, to zawsze znajdzie sobie coś do roboty.

To oznacza, że się myliłem i od nudy nie są najwidoczniej wolne nawet największe umysły tego świata.

Tęsknię za babcią. Tęsknię za Helą. Tęsknię za Łucją. Tęsknię za Elką. Czuję się taki samotny i niekochany. Życie jest nic niewarte, jeśli nie ma dla kogo żyć. A ja nawet nie mam dzieci, na które mógłbym przelać całą niespełnioną miłość.

Na pewno w przyszłości będę fantastycznym, odpowiedzialnym ojcem. Tak sobie ustawię zawodowe obowiązki, żeby pracować najwyżej trzy godziny dziennie a resztę czasu spędzać ze swoimi pociechami na rolkach, ekscytujących wyprawach w nieznane, spływach kajakowych i kursach błyskawicznego czytania. Wiem, że lata zaprzepaszczonej opieki są nie do odrobienia. Dziecko potrzebuje wsparcia i świadomości, że jest kochane, bo później może z niego wyrosnąć zalękniony, ziejący nienawiścią, zazdrosny potwór nękany nerwicami i snami o trzecim jądrze. Jestem tego najlepszym przykładem. Tak więc mam zamiar być wzorowym rodzicem. Wszystko jest możliwe, wystarczy tylko chcieć. Póki co, los mógłby mi jednak zesłać jakąś bliską osobę, jakiegoś powiernika od serca. Czy kogoś w ogóle interesuje mój los??? Dałbym sobie uciąć rękę za jakikolwiek kontakt z drugim człowiekiem. Przysięgam, że go nie odrzucę i dołożę wszelkich starań, aby nasza znajomość była obopólnie satysfakcjonująca.

Po „Wiadomościach” tv

Jestem wstrząśnięty! Wszystko wskazuje na to, że zamieszki w polskiej strefie w Iraku przejdą w fazę krwawych walk. Ktoś zakosił cały transport kiełbasy krakowskiej podsuszanej dla naszych żołnierzy, a wiadomo, że jak Polak głodny to zły. Żegnaj, nadziejo na pokój!

Sobota

Co mnie podkusiło, żeby wypisywać takie bzdury i składać obietnice bez pokrycia? W moim pokoju siedzi sobie w najlepsze BB Blacha i wszystko wskazuje na to, że to jego zesłał mi przewrotny los ku pokrzepieniu serca. Jednak wątpię, by ta łysa pała mogła wypełnić otchłanie mojego egzystencjalnego osamotnienia. I pomyśleć tylko, że miał czelność przyjść do mnie, jak to sam określił: „bo zawsze miałeś niezłą nawijkę, brachu, a ja z Łucją coś nie kumam, wstawia mi jakieś ściemki i w ogóle kaszana”. Jestem pod ogromnym wrażeniem jego słownictwa. Z drugiej strony, nadarza się okazja, żeby wreszcie na zawsze go usunąć z mojego życia w imię chińskiej maksymy: JEŚLI CHCESZ POKONAĆ SWOJEGO WROGA, ZAPRZYJAŹNIJ SIĘ Z NIM.