Chyba wyjdę do ogródka i powitam ich z iście słowiańskim rozmachem, chlebem i solą. Szkoda tylko, że nie mam na podorędziu zespołu Mazowsze albo jakiejś strażackiej orkiestry dętej. To by na nich na pewno zrobiło wrażenie, a wieść o mojej ułańskiej fantazji obiegłaby wszystkie murzyńskie wioski, chaty z kurzego łajna i nowojorski Bronx. Miałbym trochę przetarte szlaki do światowej sławy.
Piątek, 24 stycznia
Z prasłowiańskiego powitania nic nie wyszło, bo jestem kompletnie roztrzęsiony! Właśnie przed chwilą mój ojciec uraczył mnie lakonicznym komunikatem, że w czasie ferii jadę na obóz survivalowy w góry. O dyskusji nie mogło być mowy, bo obcinał sobie paznokcie u stóp i mocując się z kolejnym odciskiem, trzymał w ustach nożyczki. Brrr! Nie wiem, jak mama może z nim spać w jednym łóżku.
Boże! Co ja teraz zrobię? Nie jestem w ogóle przygotowany do życia w mieście, a co dopiero mówić o jakiejś głuszy, gdzie zewsząd schodzą lawiny, wściekłe niedźwiedzie rzucają się na turystów, a do najbliższej kafejki internetowej jest dwieście kilometrów! Nabieram podejrzeń, że w ten sposób chcą się ode mnie uwolnić na zawsze, bo nie mogą sprostać rodzicielskim obowiązkom. Rozważam złożenie donosu do Centrum Praw Dziecka.
Noc
Nie mam specjalistycznego sprzętu wspinaczkowego ani aparatu tlenowego, który pozwoli mi oddychać na takich wysokościach! Zamarznę. Spadnę ze skały, a moje ciało rozszarpią hordy wilków. Dostanę zawału i zwyrodnienia stawów, bo moja kondycja jest w tak opłakanym stanie, że co wieczór dziękuję Bogu, że mieszkamy w parterowym baraku.
Nie wiem, jak to się skończy, choć finał na pewno będzie tragiczny!
Sobota
Rano padłem przed mamą na kolana, błagając o litość. Niestety, moje lamenty zagłuszał Gonzo, który krzyczał, że on też chce jechać i jeśli nie zabiorę go ze sobą, to wyrwie mi z piersi serce i pożre żywcem. Przez moment mama miała taką minę, jakby uważała to za naprawdę świetny pomysł, ale w końcu zdrowy rozsądek przeważył:
– Ależ Wiktorku, nie przebolałabym straty was obu.
Więc jednak bierze pod uwagę, że ta wyprawa to bilet w jedną stronę! Żałuję, że jak byliśmy w zeszłym roku na Dominikanie, to nie podrzuciłem jej kilograma koki. Teraz siedziałaby w więzieniu o zaostrzonym rygorze i zamiast mnie, jego naczelnik miałby nerwicę i biegunkę o podłożu psychosomatycznym.
Najgorsze, że to zimowisko dla dzieci z patologicznych rodzin, a ja, jako syn bezrobotnych i moralnie rozwiązłych rodziców, do takich się zaliczam. Tak więc, nie z własnej winy osiągnąłem społeczne dno. Jestem w najniższej kaście nietykalnych trędowatych i jedyne, co mogę, to utopić się w smrodliwym Gangesie pełnym odchodów takich samych popaprańców jak ja.
Wyjazd za tydzień.
Poniedziałek, 27 stycznia
Finałowe odliczanie trwa. Rozpocząłem strajk głodowy, co nie jest trudne, bo nasza lodówka z racji emancypacji mamy (wersja oficjalna, wersja nieoficjalna: dzikie obżarstwo) ciągle świeci pustkami. Do szkoły też nie poszedłem. Szkoda mi czasu na pierdoły, skoro i tak niedługo stracę życie. Myślę usilnie, jak przetrwać i nie stać się obozową ofiarą. Mam skłonność do przyciągania szczególnie przykrych dla mnie wydarzeń. Zastanówmy się, jakimi dysponuję atutami?
Cztery godziny później
Nic mi nie przychodzi do głowy. To niemożliwe, żebym nie miał żadnych silnych stron. Nie mogę upaść na duchu. Tylko jego hart pomoże mi przetrwać w tym gułagu.
Już wiem! Zostanę animatorem obozowego życia kulturalnego! Mógłbym przecież organizować odczyty, spotkania ze sławnymi ludźmi, inscenizacje, wreszcie warsztaty parateatralne. Proszę, jakie to proste! Wystarczy tylko pozytywne myślenie.
Noc
Co mnie podkusiło, żeby sprawdzić w atlasie, gdzie jest to cholerne schronisko?! Wylałem sobie kubeł zimnej wody na głowę i straciłem wszelkie złudzenia. „Katharsis” leży na wysokości tysiąca metrów, prowadzi do niego prawie pionowa ścieżka i trzeba iść na piechotę cztery godziny! Nie ma szans, żebym tam dotarł, a co dopiero zaproszeni przeze mnie goście. Nie będzie rozmachu, nie będzie orderu za zasługi kulturalne! Jedyne, co będzie na bank, to mój skromny grób przy drodze z napisem: JEDYNY, CO NIE DOSZEDŁ.
Muszę natychmiast zacząć ćwiczyć!
Sobota, 1 lutego, dzień przed wyjazdem
Jest nieźle! Robię już pięć pompek bez odpoczynku. W domu panuje radosne podniecenie. Już się zdrajcy nie mogą doczekać, kiedy zniknę im z oczu. Ale byłby numer, gdybym jednak przeżył!
Pani H. dała mi swoją góralską ciupagę i piersiówkę z rumem na rozgrzewkę. W „Wiadomościach” podali, że zbliża się nieoczekiwany atak zimy. Faktycznie, kto by się spodziewał śniegu w lutym. Mam zamiar nauczyć się, przynajmniej teoretycznie, jeździć na nartach, ale nie wiem, czy zdążę. Muszę jeszcze napisać listy pożegnalne do znajomych i sporządzić testament. Huk roboty, huk roboty!
Wzór listu pożegnalnego:
W obliczu nieoczekiwanej konieczności utraty życia tuż przed jego pełnym rozkwitem, żegnam się z Tobą przyjacielu/oprawco (wybrać odpowiednio) i daruję ci wszystkie wyrządzone mi krzywdy, ew. dziękuję za miło spędzony czas. Zachowaj mnie w swej pamięci, a będę Cię otaczał opieką/ prześladował z zaświatów.
Rudolf Gąbczak, ten co wielkim miał być, a odszedł w małości swej, zostawiając w żalu nieutulone hordy potencjalnych przyjaciół i wielbicieli, (podpis)
Lista oprawców:
– BB Blacha 450
– Łucja (zdradliwa bestia)
– Gonzo
– wszyscy nauczyciele
– dentysta, co źle mi dopasował aparat ortodontyczny
Lista przyjaciół:
– Pani H.
– Babcia
– Bulwiak (aktualnie w więzieniu)
– Elka
Poza kategoriami: rodzice. Mają jeszcze kilka godzin na zakwalifikowanie się do którejś z grup, choć to tylko objaw mojej dobrej woli. Na dzień dzisiejszy zasługują na karę śmierci bez sądu!
A teraz testament.
Ja, Rudolf Gąbczak, zdrowy na ciele i umyśle (tu mi ręka trochę zadrżała), przekazuję wszystkie swoje dobra duchowe i materialne temu, kto najdłużej będzie o mnie pamiętał, sławił moje dobre imię, zaopiekuje się babcią i panią H. i rozszyfruje co, do cholery, kupiłem w zeszłym roku w sex shopie i do czego to służy, (podpis)
Spis dóbr:
– aparat ortodontyczny używany
– kombinezon płetwonurka z wyprawy na Dominikanę
– zbiór pocztówek od Hee Jong
– coś z sex shopu, ale nie wiem, co to jest
– ukradziony pani H. „Cennik na artykuły gumowe i chirurgiczne firmy Prusikiewicz i syn” z 1923 roku
– poradnik aktora-amatora
– poradnik Nerwice seksualne.
Jeśli chodzi o dobra duchowe, to zabieram je ze sobą do grobu i niech całą ludzkość szlag trafi!
Trochę to egoistyczne, ale jestem dziś w nihilistycznym nastroju z nutką dekadencji i rewolucyjnej ślepej furii.
A teraz do łóżeczka. Być może to moja ostatnia noc w tak komfortowych warunkach. Pociąg odjeżdża o 5.40 rano. Co to za godzina? W tym PKP pracują sami sadyści!
Niedziela, schronisko „Katharsis”