Выбрать главу

W środku nocy

Obudził mnie niewiarygodny ryk zarzynanego prosiaka. To Gonzo, bawiąc się potajemnie zaprawą, zabetonował sobie nogi i nie mógł się ruszyć. Rodzice skakali wokół niego w panice, wypróbowując kolejne narzędzia do zadawania tortur: tasaki, łomy i wiertarki. W pewnej chwili myślałem, że odrąbią ten beton razem z jego nogami, co wcale nie byłoby takie głupie, bo znacznie ograniczyłoby zasięg jego niszczycielskiej działalności. Wreszcie, po czterech godzinach dłubania jakimś szpikulcem, był wolny. Szkoda. Tyle roboty na marne. Teraz znowu będę musiał liczyć biustonosze, żeby zasnąć.

Poniedziałek, 17 czerwca

Za dwa dni wylatujemy, a ja ciągle nie mam paszportu. Na dole w łazience piętrzy się tona gruzu, a na środku podłogi malowniczo rozciąga się lej po bombie. Pan Miecio pije herbatę. Jest to czynność, której oddaje się z wyraźnym umiłowaniem. Ojciec, zgodnie z obietnicą mamy, od samego rana skamle w urzędzie paszportowym o nowy dokument dla mnie. Mam nadzieję, że się uda, bo gdyby ominęła mnie ta wycieczka, to Ozi do końca życia miałby przeze mnie traumę porzuconego dziecka.

Próbuję się pakować. Zrezygnowałem już z przenośnej kuchenki turystycznej, roweru, kasety video z moją rolą w przedstawieniu Flaki, Bebechy, Odchody. Niestety, nie zdążę jej zdubbingować, a przecież bez znajomości tekstu ta sztuka będzie kompletnie niezrozumiała. Mimo to moja walizka z białej skóry dalej nie chce się zapiąć. Chyba wezmę plecak. To znacznie ułatwi mi wędrowanie po pustyni z karawaną lub ucieczkę przed dzikimi hordami fanatycznych wyznawców Mahometa. Po namyśle zapakowałem jeszcze puste pudełko po lodach waniliowych na wypadek, gdyby trzeba było przewieść do kraju prochy ojca Oziego (żywy może stawiać opór). Siedzę jak na szpilkach w oczekiwaniu na paszport. Nawet nie chcę myśleć, co będzie, jak go nie otrzymam.

Popołudnie

Wrócił ojciec. Na szczęście z paszportem. Chyba zacznie być dla mnie autorytetem w sprawach urzędowych. Odmówił szczegółowej relacji z akcji, przez co mama doszła do wniosku, że w grę mógł wchodzić nierząd. Jeśli chodzi o mnie, to jest mi absolutnie obojętne, jakim sposobem to załatwił. Najważniejsze, że lecę. Będę mógł być dla Oziego podporą, bo on pierwszy raz podróżuje samolotem. Super! Nareszcie mam nad nim jakąś przewagę. Czytam książkę o egipskich piramidach. Jest w nich mnóstwo jeszcze nieodkrytych korytarzy, mam więc szansę. Może nawet coś nazwą moim imieniem. Byłoby cudownie przeczytać na tabliczce u wejścia na przykład SARKOFAG RUDOLFA GĄBCZAKA. Oni mają skłonność do bałwochwalstwa.

Ojciec domaga się, żebym pojechał z nim teraz do Castoramy po komplet szpachelek i zaprawę, bo Miecio grozi strajkiem. Mama zabawia go rozmową o różnych schorzeniach psychicznych. Ona jest nienormalna!

W castoramie

W metrze siedziałem koło zawodowych kryminalistów, którzy trzymając najnowsze wydanie „Super Expressu”, zaczytywali się w artykule na temat własnych wyczynów. Ponieważ głośno wszystko komentowali, cały wagon miał okazję dowiedzieć się, że „Edka za…(piip) trzy razy a nie dwa, i nie cegłą, tylko pustakiem”. To było po prostu niesamowite, bo nasze tchórzliwe społeczeństwo, w obawie przed ich zwyrodnieniem, uśmiechało się życzliwie, słysząc te rewelacje. Zwłaszcza ojciec, ale może dlatego, że siedział najbliżej nich. Byłem pewien, że za chwilę wygłosi na ich cześć hymn pochwalny, a współpasażerowie zgotują tym bandziorom głośne owacje. Tylko ja jeden miałem pełen pogardy wyraz twarzy, ale i to do czasu, aż jeden z nich spojrzał mi głęboko w oczy. Zobaczyłem w nich własną śmierć w niewyobrażalnych mękach. Wysiedliśmy trzy stacje przed czasem, a wraz z nami reszta ludzi.

W sklepie natychmiast się zgubiłem i pałętałem się dobrą godzinę między regałami, aż wreszcie znalazłem ojca. Wypróbowywał deski klozetowe. Wprost siłą musiałem go ściągnąć z jednej z nich. Zachowuje się dokładnie jak Gonzo w muzeum tortur. Potem utknęliśmy w dziale ogrodowym, bujając się na huśtawkach i rozmawiając o jego problemach małżeńskich.

– Gdyby tylko twoja matka zechciała być trochę milsza, to jestem pewien, że nie miałbym już porannych ataków zgagi. Zupełnie nie rozumiem, o co jej chodzi. Ciągle ma do mnie pretensje, że jej nie przytulam i nie okazuję swojej miłości, a jak chcę ją przytulić, to wrzeszczy, że jestem wyrachowanym egoistą i robię to tylko dla siebie, żeby mieć święty spokój i nie dać jej szansy na kłótnię.

– Przecież wiesz, tato, jak bardzo mama lubi się awanturować. Ma w życiu tak mało przyjemności, że nie powinieneś jej i tego pozbawiać.

Spojrzał na mnie tak boleściwie, że gdybyśmy byli w dziale gwoździ, natychmiast bym go przybił do krzyża, żeby zobrazować jego cierpienie.

– Nic nie rozumiesz. Zrozumiesz, jak sam będziesz miał żonę, co nawiasem mówiąc, szczerze ci odradzam. Kobiety po ślubie stają się niewyobrażalnymi sadystkami, zupełnie jakby miały swoją prywatną hurtownię materiałów do kastracji. A propos kastracji, jak tam twoje sprawy męsko-damskie?

W pierwszej chwili chciałem niemiłosiernie nakłamać, jak to ja sobie poczynam w tym temacie, ale prawda była tak gorzka, że skwaśniała mi mina.

– Co? Nie chce cię, tak?

Poczułem, jak zatruta strzała przebija moje serce i poczucie godności.

– No – pociągnąłem nosem – woli rapującego przygłupa z brudnymi paznokciami.

– Pamiętaj synu, że kropla drąży skałę. Na starość kobiety trochę mądrzeją i wybierają z reguły tych mniej przystojnych i zabawnych. Nie trać wiary. Poczekaj z kilkadziesiąt lat, a przekonasz się, że miałem rację.

Kilkadziesiąt?! On chyba oszalał. Do tego czasu rozsadzi mnie temperament lub umrę ze zgryzoty! A poza tym co mi przyjdzie z bezzębnej, łysej, ślepej i powykręcanej artretyzmem Łucji? Ja chcę ją teraz, kiedy jest młodziutka, smaczna i, mam nadzieję, jeszcze nienadgryziona przez BB Blachę. Ojciec spojrzał na mnie smutno i westchnął:

– Jakie to szczęście, że chociaż Filip nie podzielił naszego losu. No, ale on jest przystojny – uzupełnił gwoli ścisłości.

No właśnie: przystojny. Czy to nie daje ojcu nic do myślenia? Ja tam nie wiem, ale bym tak bardzo mamie nie ufał. Te wszystkie wyjazdy, sympozja naukowe, a po nocach wiadomo: śpiew i hulanki.

I tak sobie snuliśmy te rozważania o perfidnej naturze kobiet, bujając się beztrosko, aż ojciec zobaczył zawieszony wysoko hamak. Postanowiliśmy go wypróbować, tym bardziej że nigdzie nie było widać obsługi. Oni z reguły w czasie godzin pracy odpoczywają na zapleczu.

Pierwszy wdrapał się ojciec, jako ten bardziej wysportowany, a ja niezdarnie tuż po nim. Było fantastycznie! Rozhuśtaliśmy się mocno, mało nam plomby z zębów nie powypadały, i dyndaliśmy tak ze trzy metry nad ziemią. Nawet nie przypuszczałem, że z ojcem można się tak świetnie wygłupiać. I Heeej! Iiiii raaaz! Iiiii dwaaa! Iiii raaaz! Iiii dwaaa! Iiiii… sruuu!!!

Rymnęliśmy prosto na stos wiklinowych stolików i krzeseł. To znaczy rymnął ojciec, tuż po nim częściowo hamak, a na końcu rymnąłbym ja, gdybym tylko nie zaczepił nogą o jedno z mocowań. Tak więc wisiałem łbem na dół, krew uderzyła mi do głowy, a przed oczami przelatywało całe moje nieszczęśliwe życie. Chryste!

Zrobiło się istne zbiegowisko, ze wszystkich stron pędziła obsługa z nadgryzionymi hot dogami, frytkami i pozostałym asortymentem pobliskiego McDonalda. Od silnego szarpnięcia lina wpadła w wir i kręciłem się na niej jak oszalały, a tłum pode mną zwijał się ze śmiechu zamiast mnie ratować. Wreszcie ktoś pobiegł po drabinę i jednym ruchem przeciął wątłą nić dzielącą mnie od sklepowej terakoty. Co było później, nie pamiętam, bo straciłem przytomność. Ocknąłem się na ogrodowym leżaku, a wszędzie było pełno krwi. Dopiero po kilku minutach zobaczyłem, że to nie krew, ale obicie w kolorze wściekłego burgunda. Nigdzie nie było ojca. Ktoś wyjaśnił mi, że ochrona sklepu zabrała go na przesłuchanie. Pewnie teraz wyrywają mu obcęgami paznokcie albo porażają prądem. Zażądałem adwokata, na co rozległ się gromki wybuch śmiechu i poprowadzono mnie na zaplecze. Cały czas kręciło mi się w głowie i wreszcie zrozumiałem, jak ciężkie musi być życie astronauty. W pokoju ochrony (dział monitoringu i bezpieczeństwa) ojciec plątał się w zeznaniach, odpierając bezskutecznie zarzuty o dewastację mienia i próbę skandalu obyczajowego z nieletnim w roli głównej.