Выбрать главу

– Nasi rodzice o mało nie padli ze zgorszenia na widok tej fotografii – odezwała się zza jego pleców Cia. Odwrócił się.

– No cóż… nietypowa. – Spojrzał jeszcze raz. Wprawdzie od kiedy sprowadził się do Fjällbacki, kilka razy spotkał Magnusa, ale poprzestali na zwykłej wymianie uprzejmości. Patrząc teraz na otwartą, pogodną twarz Magnusa, czuł, że polubiłby go.

– Mogę pójść na górę? – spytał. Cia stała w drzwiach. Tylko skinęła głową.

Przy schodach również wisiało sporo zdjęć. Patrik przystanął, żeby się im przyjrzeć. Pokazywały wydarzenia rodzinne i codzienne radości. Widać było wyraźnie, że Magnus Kjellner był bardzo dumny ze swoich dzieci. Patrika poruszyło zwłaszcza jedno zdjęcie, z wakacji: w środku uśmiechnięty Magnus, obejmujący Elin i Ludviga. Promieniał takim szczęściem, że Patrik nie mógł patrzeć spokojnie. Odwrócił się i poszedł na piętro.

Dwa pierwsze pokoje należały do dzieci. Pokój Ludviga był zaskakująco schludny. Żadnych ubrań na podłodze, łóżko posłane, na biurku pojemniki na długopisy i inne przybory ustawione w równe rzędy. Widać było, że interesuje się sportem. Na honorowym miejscu nad łóżkiem wisiała koszulka narodowej drużyny piłkarskiej z autografem Zlatana[6]. Poza tym głównie zdjęcia piłkarzy IFK Göteborg.

– Ludvig i Magnus starali się jak najczęściej jeździć na ich mecze.

Patrik drgnął. Znów go zaskoczyła. Widocznie posiadła umiejętność lekkiego, bezgłośnego poruszania się, bo nie słyszał, jak wchodziła po schodach.

– Jaki porządnicki.

– Jak jego tata. U nas w domu to raczej Magnus sprzątał i robił porządki. Ja nie bardzo o to dbam. Zajrzyj do pokoju obok. Przekonasz się, które dziecko ma to po mnie.

Patrik otworzył sąsiednie drzwi, mimo ostrzegawczej tabliczki, na której napisano wielkimi literami: ZANIM WEJDZIESZ, ZAPUKAJ!

– Ojej. – Aż się cofnął.

– Niestety, trafna uwaga. – Cia westchnęła, krzyżując ramiona na piersi, jakby w ten sposób próbowała się powstrzymać przed posprzątaniem tego bałaganu.

W pokoju Elin panował bałagan nie do opisania. W dodatku wszystko było różowe.

– Myślałam, że prędzej czy później wyrośnie z tego różu, ale doszło do eskalacji. Od bladego do ostrego.

Patrik zamrugał oczami. Czy za kilka lat tak samo będzie wyglądał pokój Mai? A co, jeśli urodzą się dziewczynki? Utonie w różowościach.

– Już się poddałam. Każę jej zamykać drzwi, żebym nie musiała patrzeć na ten koszmar. Czasem tylko sprawdzam, czy nie zaczęło śmierdzieć trupem. – Drgnęła, gdy to powiedziała, a potem mówiła dalej: – Magnus źle znosił samą myśl o tym bałaganie, ale przekonałam go, żeby dał spokój. Sama taka byłam i wiedziałam, że skończy się na awanturach. Ja nauczyłam się porządku, gdy dostałam własne mieszkanie. Więc myślę, że tak samo będzie z Elin. – Zamknęła drzwi pokoju córki i wskazała najdalszy pokój. – To nasza sypialnia. Nie ruszałam rzeczy Magnusa.

Pierwsze, co uderzyło Patrika, to pościel. Taka sama jak u nich, w biało-niebieską kratkę, z Ikei. Poczuł się nieswojo.

– Magnus spał bliżej okna.

Patrik podszedł. Wolałby być sam. Czuł się, jakby grzebał w cudzych rzeczach, a obecność Cii jeszcze to wzmacniała. Nie miał pojęcia, czego właściwie szuka. Pomyślał, że musi bliżej poznać Magnusa Kjellnera, by stał się dla niego człowiekiem z krwi i kości, a nie fotografią wiszącą na ścianie w komisariacie. Czuł na plecach wzrok Cii. W końcu zwrócił się do niej: – Nie gniewaj się, ale czy mógłbym sam się rozejrzeć? – Miał nadzieję, że Cia zrozumie.

– Oczywiście. – Uśmiechnęła się przepraszająco. – Rozumiem, że czujesz się skrępowany, gdy ci sterczę za plecami. Zejdę na dół. Mam coś do zrobienia, a ty się poczujesz swobodniej.

– Dziękuję.

Patrik usiadł na brzegu łóżka i zaczął od nocnego stolika. Okulary, sterta papierów, jak się okazało, rękopis Syrenki, pusta szklanka, listek paracetamolu – i nic więcej. Patrik wysunął szufladę. Nic ciekawego. Kieszonkowe wydanie kryminału Burza z krańców ziemi Åsy Larsson, pudełko ze stoperami i torebka odświeżających tabletek do ssania.

Patrik podszedł do szafy zajmującej całą krótszą ścianę pokoju. Odsunął drzwi i roześmiał się. To, co zobaczył, znakomicie ilustrowało różnicę w podejściu do porządku, o której mówiła Cia. Połówka bliżej okna była przykładem wzorowego porządku. Wszystko starannie posortowane i poskładane w wysuwanych drucianych koszach: skarpetki, kalesony, krawaty i paski. Nad nimi wisiały uprasowane koszule i marynarki, koszulki polo i T-shirty. Patrik patrzył na rozwieszone na wieszakach T-shirty i nie mógł uwierzyć własnym oczom. On w najlepszym razie wciskał je do jakiejś szuflady, a później, gdy chciał któryś włożyć, klął, że jest pognieciony.

Należąca do Cii druga połowa szafy przypominała jego własną. Wszystko w nieładzie, jakby ktoś ją otworzył i wrzucił rzeczy, a potem szybko zamknął.

Zasunął drzwi i spojrzał na łóżko. Tylko jedna połowa była posłana. Serce mu się ścisnęło na ten widok. Czy można się przyzwyczaić do spania w podwójnym, a jednak w połowie pustym łóżku? Myśl, że miałby spać sam, bez Eriki, wydała mu się nie do zniesienia.

Cia była w kuchni. Właśnie zbierała talerze ze stołu. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem, a on powiedział ciepło:

– Dziękuję, że pozwoliłaś mi się rozejrzeć. Nie wiem, czy to ma jakiekolwiek znaczenie, ale mam wrażenie, jakbym lepiej poznał Magnusa i dowiedział się, jakim był… jest człowiekiem.

– Dla mnie to ma znaczenie.

Pożegnał się i wyszedł. Na schodkach przed domem przystanął, obejrzał się za siebie i po chwili wahania zerwał z drzwi zwiędły wianek. Nie powinien tu już wisieć. Magnus, z tym swoim zamiłowaniem do porządku, na pewno by tego nie chciał.

Chłopcy wydzierali się na całe gardło. Miał wrażenie, że głowa zaraz mu pęknie od wrzasków odbijających się od ściany kuchni. Źle sypiał. Nieustannie krążyły mu po głowie myśli, a każda domagała się uwagi.

Ostatniej nocy już chciał wstać, pójść do szopy i pisać, ale panująca wokół cisza i ciemności sprzyjałyby upiorom. Nie odpędzi ich pisaniem. Został w łóżku i w poczuciu dojmującej beznadziei wpatrywał się w sufit.

– Spokój! – Sanna rozdzieliła synów. Wyrywali sobie pudełko rozpuszczalnego kakao, które nieopatrznie postawiła w ich zasięgu. Odwróciła się do Christiana, który zapatrzył się przed siebie. Siedział nad nietkniętą kanapką i wystygłą kawą. – Mógłbyś mi trochę pomóc!

– Źle spałem – odparł. Wypił łyk zimnej kawy, resztę wylał do zlewu, nalał świeżej i dodał odrobinę mleka.

– Ja rozumiem, że to wszystko trochę cię przerosło, i wiesz, że wspierałam cię, gdy pracowałeś nad książką, ale są granice, nawet dla mnie. – Wyrwała łyżkę Nilsowi, gdy już miał walnąć brata w czoło, i z hukiem wrzuciła do zlewu. Odetchnęła głębiej, jakby chciała nabrać sił, by wreszcie wyrzucić z siebie wzbierającą złość. Christian pomyślał, że chciałby wcisnąć przycisk „pauza”, żeby ją powstrzymać. Nie da rady jej słuchać.

– Nic nie mówiłam, gdy po pracy szedłeś prosto do szopy i siedziałeś tam całymi wieczorami, żeby pisać. Odbierałam dzieci z przedszkola, gotowałam obiad, karmiłam, robiłam porządki, myłam im zęby, czytałam bajki i kładłam spać. I nie narzekałam, robiąc to wszystko, żebyś ty mógł się poświęcić tej swojej cholernej twórczości! – powiedziała z sarkazmem, jakiego jeszcze u niej nie słyszał.