Выбрать главу

– Zrobisz furorę.

– Mhm… – mruknął, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

– Mamo! Nils mnie bije! – Melker wpadł do pokoju, jakby ścigała go wataha wilków, i lepkimi rączkami chwycił najbliższą rzecz kojarzącą mu się z bezpieczeństwem. Okazały się nią nogi Christiana.

– Cholera! – Christian szorstko oderwał od siebie pięciolatka, ale było za późno. Na obu nogawkach na wysokości kolan miał wyraźne plamy od keczupu. Walczył ze sobą. Chciał zachować spokój, a to ostatnio przychodziło mu z trudem.

– Mogłabyś przynajmniej dopilnować dzieciaki! – syknął i zaczął ostentacyjnie rozpinać spodnie, żeby się przebrać.

– Na pewno uda mi się usunąć te plamy – powiedziała Sanna, odganiając synka. Melker ruszył do łóżka rodziców.

– Niby jak? Przecież mam tam być za godzinę. Muszę się przebrać.

– Ale… – Sanna była bliska płaczu.

– Zajmij się lepiej dziećmi.

Zamrugała, każde słowo było jak cios. W milczeniu złapała Melkera i popychając go przed sobą, wyszła.

Christian usiadł ciężko na łóżku i kątem oka spojrzał w lustro. Zobaczył mężczyznę z zaciętym wyrazem twarzy, w marynarce, koszuli z krawatem i kalesonach. Przygarbionego, jakby na jego barkach spoczywały problemy całego świata. Wyprostował się i wypiął pierś. Od razu lepiej.

To jego wieczór. Nikt mu tego nie odbierze.

Jest coś nowego? – Gösta Flygare zwrócił się do Patrika, który właśnie wszedł do pokoju socjalnego, i w pytającym geście uniósł dzbanek z kawą.

Patrik skinął głową na znak, że chętnie się napije. W tej samej chwili przydreptał Ernst. Zorientował się, że będą pić kawę. Ułożył się pod stołem w nadziei, że skapnie mu coś, co da się szybko zlizać.

– Masz. – Gösta postawił filiżankę przed Patrikiem i usiadł naprzeciwko. – Coś blado wyglądasz – zauważył, przyglądając się młodszemu koledze.

Patrik wzruszył ramionami.

– Trochę jestem zmęczony, i tyle. Maja ostatnio źle sypia, w dodatku przechodzi okres buntu. Erika jest wyczerpana, co zrozumiałe. Trochę za dużo tego dobrego.

– A będzie jeszcze więcej – stwierdził sucho Gösta.

Patrik roześmiał się.

– Figlarz z ciebie, Gösta. Rzeczywiście, będzie jeszcze więcej.

– Czyli nie masz nic nowego w sprawie Magnusa Kjellnera? – Gösta dyskretnie wsunął ciasteczko pod stół. Ernst przyjął to radosnym waleniem ogonem o stopy Patrika.

– Nie, nic – odparł Patrik. Wypił łyk kawy.

– Widziałem, że znów tu była.

– Tak, dopiero co rozmawiałem o tym z Paulą. Wygląda to na jakiś rytuał czy rodzaj natręctwa. Oczywiście nie ma w tym nic dziwnego. Trudno sobie poradzić z faktem, że mąż po prostu zniknął.

– Może należy przesłuchać więcej osób? – powiedział Gösta, ukradkiem wsuwając pod stół następne ciasteczko.

– Ciekawe kogo. – Patrik zdawał sobie sprawę, że w jego słowach słychać irytację. – Przesłuchaliśmy jego najbliższych, kolegów z pracy i przyjaciół, odwiedziliśmy wszystkich sąsiadów, rozwiesiliśmy plakaty i daliśmy ogłoszenia do gazet z prośbą o zgłaszanie się na policję. Co jeszcze możemy zrobić?

– Mówisz to z rezygnacją, to do ciebie niepodobne.

– Wiem. I jeśli masz jakąś propozycję, chętnie posłucham. – Patrik natychmiast pożałował szorstkiego tonu, ale Gösta nie wydawał się urażony. – To okropne, co powiem – dodał łagodniej – ale jestem pewien, że dowiemy się, co się stało, dopiero wtedy, gdy znajdziemy zwłoki. Mogę się założyć, że nie zniknął dobrowolnie, a jeśli będziemy mieli trupa, będzie przynajmniej jakiś trop.

– Masz rację. Paskudna myśl, że trzeba czekać, aż morze go wyrzuci albo ktoś go znajdzie w lesie. Mam takie same odczucia. Koszmarna sprawa…

– …nie wiedzieć, co się stało. To miałeś na myśli? – Patrik przesunął stopy. Spociły mu się od ciepłego psiego zadka.

– Tak. Postaw się w jej sytuacji. Wyobraź sobie, że nie wiesz, gdzie się podział ukochany człowiek. Tak samo jest z rodzicami, którym zaginęły dzieci. Jest taka amerykańska strona internetowa o zaginionych dzieciach. Same zdjęcia i rysopisy poszukiwanych. Koszmar, mówię ci.

– Ja bym tego nie przeżył – odparł Patrik. Stanęła mu przed oczami jego psotna córeczka. Sama myśl, że mógłby ją stracić, była nie do zniesienia.

Zapadła cisza, którą przerwał wesoły głos Anniki:

– O czym rozmawiacie? Strasznie grobowy nastrój. – Weszła i usiadła przy stole, a chwilę później pojawił się najmłodszy funkcjonariusz w komisariacie, Martin Molin. Zwabiły go głosy i zapach kawy. Był na urlopie ojcowskim, ale pracował na pół etatu i korzystał z każdej okazji, żeby się zobaczyć z kolegami i porozmawiać z dorosłymi.

– Rozmawialiśmy o Magnusie Kjellnerze. – Patrik powiedział to tak, żeby nie było wątpliwości, że właśnie skończyli. Zmienił temat.

– Jak tam malutka?

– Dostaliśmy wczoraj nowe zdjęcia. – Annika sięgnęła do kieszeni swetra. – Patrzcie, jak urosła. – Położyła zdjęcia na stole. Patrik i Gösta zaczęli oglądać. Martin obejrzał je rano, zaraz po przyjściu do pracy.

– Ale fajna dziewuszka – powiedział Patrik.

Annika kiwnęła głową.

– Skończyła dziesięć miesięcy.

– Kiedy po nią jedziecie? – spytał Gösta z prawdziwym zainteresowaniem. Zdawał sobie sprawę, że przyczynił się do decyzji Anniki i jej męża o adopcji, i sam czuł się jakoś związany z małą.

– Dostajemy sprzeczne informacje – odparła Annika. Zebrała zdjęcia i włożyła do kieszeni. – Myślę, że za parę miesięcy.

– Pewnie wam się dłuży to oczekiwanie. – Patrik wstał i wstawił filiżankę do zmywarki.

– Tak. A z drugiej strony… Sprawa ruszyła z miejsca, mała jest, czeka.

– Zgadza się – powiedział Gösta. Odruchowo położył dłoń na ręce Anniki i równie szybko ją cofnął. – Muszę popracować. Nie mam czasu na pogaduszki – mruknął zmieszany. Wstał i powoli wyszedł.

Koledzy patrzyli za nim rozbawieni.

Christian! – Szefowa wydawnictwa podeszła i wzięła go w mocno wyperfumowane objęcia.

Christian wstrzymał oddech, żeby nie czuć słodkiego zapachu. Gaby von Rosen nie sprawiała wrażenia osoby niepozornej. Bynajmniej. Cechował ją nadmiar: zbyt bujna fryzura, za mocny makijaż i sposób ubierania się, który, delikatnie rzecz ujmując, można było określić jako rzucający się w oczy. Miała na sobie jaskraworóżową garsonkę, w klapie żakietu olbrzymią zieloną różę z materiału, i jak zwykle niebezpiecznie wysokie szpilki. Ale mimo jej dość niepoważnego wyglądu nie było człowieka, który by nie czuł respektu wobec szefowej nowego, prężnie działającego wydawnictwa. Miała trzydzieści lat doświadczenia w branży i intelekt równie ostry jak język. Kto raz popełnił błąd i nie docenił jej jako przeciwniczki, nigdy tego nie powtarzał.

– Ależ się cieszę! – Gaby promieniała, trzymając go na odległość wyciągniętego ramienia.

Christian tylko skinął głową, próbując odetchnąć w chmurze perfum.

– Lars Erik i Ulla Lena z tutejszego hotelu wykonali fantastyczną robotę – kontynuowała. – Przemili ludzie! Bufet jest naprawdę wspaniały. Doskonałe miejsce na lansowanie twojej znakomitej książki. Jak się z tym czujesz?

Christian ostrożnie zrobił krok w tył.

– Nadal nie mogę w to uwierzyć. Tak długo myślałem o tej książce i teraz… właśnie… teraz tu stoję. – Zerknął na sterty książek leżące na stole przy wejściu. Czytał na nich swoje nazwisko i tytuł: Syrenka. Poczuł ssanie w żołądku, gdy dotarło do niego, że to się dzieje naprawdę.