– Dzień dobry! Przepraszam, nie słyszałem, że pani weszła. – Podniósł się z krzesła i podszedł do niej. – Pani Erika Falck, nie mylę się?
– Zgadza się. – Podała mu rękę i uśmiechnęła się.
Kenneth musiał zauważyć, że zerknęła na krzesła dla gości, bo zrobił zapraszający gest.
– Proszę usiąść. Na pewno jest pani zmęczona. Już niedługo, co?
Erika usiadła, oparła się i od razu poczuła ulgę.
– Jeszcze trochę, ale to bliźnięta – dodała i niemal się wzdrygnęła, słysząc własne słowa.
– O, będzie co robić – powiedział serdecznym tonem Kenneth, siadając obok niej. – Szuka pani nowego domu?
Erika spojrzała na niego zaskoczona. W świetle stojącej obok lampy wyglądał na skrajnie wyczerpanego. Wręcz załamanego. Przypomniała sobie, że ma ciężko chorą żonę. Chciała położyć dłoń na jego dłoni, ale pomyślała, że taki gest mógłby zostać niewłaściwie odczytany. Z drugiej strony czuła, że musi coś powiedzieć. Zmartwienie i zmęczenie wyryły głębokie bruzdy na jego twarzy.
– Jak się czuje żona? – Miała nadzieję, że go nie urazi tym pytaniem.
– Źle. Niestety bardzo źle.
Oboje umilkli. Kenneth wyprostował się i spróbował się uśmiechnąć, ale uśmiech nie mógł ukryć jego bólu.
– No tak. Chcą państwo kupić nowy dom? Przecież ten jest bardzo ładny. Tak czy inaczej, powinni państwo porozmawiać o tym z Erikiem. Ja zajmuję się wyłącznie księgowością, gadanie to nie moja specjalność. Erik powinien przyjść po lunchu, więc gdyby pani mogła wtedy wrócić…
– Nie, ja w innej sprawie.
– Nie? A w jakiej?
Erika się zawahała. Że też musi być taka ciekawska i zawsze wtykać nos w nie swoje sprawy. Jak mu to wytłumaczyć?
– Pewnie pan słyszał o Magnusie Kjellnerze? Że znaleźli jego ciało? – spytała z ociąganiem.
Kenneth zbladł, skinął głową.
– Słyszałam, że się spotykaliście towarzysko.
– Dlaczego pani pyta? – spytał Kenneth, patrząc na nią czujnie.
– Ja… – Szukała sensownego wytłumaczenia, bezskutecznie. Jedno kłamstwo wystarczy. – Czytał pan w gazetach o listach z pogróżkami, które dostaje Christian Thydell?
Kenneth znów przytaknął. W jego oczach pojawił się błysk, ale zniknął tak szybko, że Erika nie była pewna, czy jej się nie przywidziało.
– Christian jest moim przyjacielem i chciałabym mu pomóc. Myślę, że jest jakiś związek między tymi pogróżkami a tym, co się stało z Magnusem Kjellnerem.
– Jaki związek? – Kenneth pochylił się.
– Nie mogę o tym zbyt wiele mówić – odparła, chcąc się wykręcić. – Ale bardzo by mi pomogło, gdyby mi pan powiedział coś więcej o Magnusie. Czy miał wrogów? Czy ktoś chciał mu zaszkodzić?
– Trudno mi to sobie wyobrazić. – Kenneth oparł się na krześle. Widać było, że nie chce o tym rozmawiać.
– Od dawna się znaliście? – Erika próbowała skierować rozmowę na bezpieczniejsze tory. Czasem objazd bywa najlepszą drogą do celu.
Podziałało. Kenneth się odprężył.
– Właściwie całe życie. Jesteśmy rówieśnikami, chodziliśmy do tej samej klasy w podstawówce i w liceum. Zawsze trzymaliśmy się razem, we trójkę.
– We trójkę? To znaczy pan, Magnus Kjellner i Erik Lind?
– Właśnie. Gdybyśmy się poznali już jako dorośli, pewnie nie utrzymywalibyśmy ze sobą stosunków towarzyskich, ale Fjällbacka jest mała, w pewnym sensie byliśmy na siebie skazani i już tak zostało. Gdy Erik mieszkał w Göteborgu, nie widywaliśmy go zbyt często, ale od jego powrotu spotykaliśmy się całymi rodzinami. Siłą rozpędu, jak sądzę.
– Czy według pana jesteście przyjaciółmi?
Kenneth się zamyślił. Patrzył przez okno na zamarznięte morze.
– Nie, nie powiedziałbym tak. Pracuję z Erikiem, więc widujemy się na co dzień. Ale nie przyjaźnimy się. Erik chyba nie ma przyjaciół. A my z Magnusem byliśmy bardzo różni. Nie mógłbym powiedzieć o nim złego słowa, jak zresztą nikt inny. Dobrze się czuliśmy w swoim towarzystwie, ale nie byliśmy w zażyłych stosunkach. Magnusa chyba więcej łączyło z Christianem, który był wśród nas nowy.
– Jak to się stało, że do was dołączył?
– Sam nie wiem. Magnus zaprosił go z Sanną wkrótce po ich przyjeździe. Z czasem jego obecność stała się oczywista.
– Wie pan coś o jego przeszłości?
– Nie – odparł Kenneth i zamilkł. – Jak tak pani pyta… Prawdę mówiąc, nie wiem, co robił, zanim przyjechał do Fjällbacki. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy – powiedział takim tonem, jakby sam był tym zaskoczony.
– Jak pan i Erik dogadujecie się z Christianem?
– Cóż, on nikogo nie dopuszcza zbyt blisko, bywa dość ponury. Ale porządny z niego gość. A jak wypije parę kieliszków wina i trochę się rozluźni, robi się bardzo miło.
– Nie zauważył pan, żeby go coś niepokoiło?
– Pyta pani o Christiana? – Znów ten błysk w oku. Znikł równie szybko, jak się pojawił.
– Tak. Mniej więcej od półtora roku dostaje listy z pogróżkami.
– Od tak dawna? Nie wiedziałem.
– Nic nie zauważyliście?
Potrząsnął głową.
– Jak już mówiłem, Christian jest trochę… trudny. Tak bym to ujął. Niełatwo się domyślić, co mu chodzi po głowie. Nie wiedziałem na przykład, że pisze książkę, do chwili, gdy ją skończył.
– Czytał ją pan? Dosyć przygnębiająca – powiedziała Erika.
Kenneth potrząsnął głową.
– Nie ciągnie mnie do książek, ale słyszałem, że miał dobre recenzje.
– Fantastyczne – potwierdziła Erika. – To znaczy, że nie mówił wam o listach?
– Nie. Ale, jak mówiłem, spotykaliśmy się w celach towarzyskich. Proszone obiady, wspólne imprezy w Nowy Rok i noc świętojańską, i tak dalej. Magnus był chyba jedynym człowiekiem, z którym ewentualnie mógłby o tym rozmawiać.
– A Magnus nie wspominał o listach?
– Nie wspominał. – Kenneth wstał. – Proszę wybaczyć, ale muszę wracać do pracy. Na pewno nie chcą państwo kupić domu? – Uśmiechnął się i zatoczył ręką po obwieszonych plakatami ścianach.
– Nie, dziękuję, nasz dom bardzo nam odpowiada. Ale te rzeczywiście są ładne. – Erika próbowała wstać. Jak zwykle przyszło jej to z trudem. Kenneth podał jej rękę i pomógł podnieść się z krzesła.
– Dziękuję. – Owinęła szyję szerokim szalem. – Bardzo panu współczuję – dodała. – Z powodu żony. Mam nadzieję… – Nic więcej nie przyszło jej do głowy.
Kenneth w milczeniu skinął głową.
Erika wyszła i zatrzęsła się z zimna.
Christian nie mógł się skupić. Zazwyczaj w bibliotece czuł się dobrze, ale dziś zupełnie nie mógł się skoncentrować.
Wszyscy chcieli coś powiedzieć o Syrence. Że przeczytali, zamierzają przeczytać albo oglądali go w telewizji. Christian uprzejmie odpowiadał. Dziękował, jeśli go chwalono. Gdy ktoś pytał, opowiadał pokrótce, o czym jest książka. A chciało mu się krzyczeć.
Nie przestawał myśleć o Magnusie i o tym, co się z nim stało. Znów poczuł w dłoniach mrowienie. Rozchodziło się po całym ciele, wywołując dokuczliwe swędzenie. Chwilami miał wrażenie, że swędzi go całe ciało. Nie mógł usiedzieć w miejscu, więc bezustannie chodził między regałami. Przestawiał książki, które znalazły się nie na swoim miejscu, wysuwał i wyrównywał szeregi.
Na chwilę przystanął z uniesioną, opartą na książkach ręką i nie był w stanie nią poruszyć. Wróciły te myśli. Nachodziły go coraz częściej. Co on tu robi? Dlaczego tu jest, właśnie tu? Potrząsnął głową, żeby się ich pozbyć, ale nic to nie dało.